Menu

środa, 5 grudnia 2018

~ Rozdział 98 ~

   - Niedobrze mi... - mruknął cicho Kastiel, ściskając się za brzuch.
   - Co?
   - Będę rzygał... - wyjęczał, łapiąc się za żołądek i pobiegł do łazienki, zatrzaskując za sobą głośno drzwi.
   Odkąd wczoraj dowiedział się, że na sylwestrowym koncercie będzie manager Winget Skull, zainteresowany młodymi utalentowanymi muzykami, Kastiel nie mógł się uspokoić. Raz był radosny i nie do opanowania; nie mógł się doczekać występu, a raz pochmurniał, marudził bez przerwy, albo przesiadywał co chwilę w toalecie, nie mogąc opanować torsji.
   - Zrobić ci miętki? - zapytałam przez drzwi, zza których dobiegały ciche pojękiwania chłopaka.
   - Spadaj - ledwie wymruczał, ponownie wymiotując.
   - Ale ja poważnie mówię - odparłam ze spokojem, nie zwracając uwagi na chamską odzywkę. - Albo melisy ci zrobię, na uspokojenie. Może w końcu ci przejdzie.
   - Yhy...
   Parsknęłam śmiechem i udałam się do kuchni, by wstawić wodę. Wyciągnęłam dwa kubki, wrzuciłam do nich torebki z ziołami. Czekając aż zagotuje się woda, nuciłam cicho pod nosem, krzątając się po pomieszczeniu.
   Kiedy czajnik pstryknął, a woda przestała wrzeć, zalałam szklanki. Chwilę później usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
   - Proszę! - zawołałam, zakrywając naczynia spodeczkami od filiżanek, żeby melisa mogła się spokojnie zaparzyć.
   Wychyliłam się z kuchni zaglądając na korytarz, chcąc sprawdzić kto przyszedł.
   - Witaj, Liwia - przywitał się z uśmiechem Lysander, a zza niego wyjrzała Gwen, machając radośnie ręką. - Jest Kastiel?
   - W łazience siedzi. - Kiwnęłam głową w stronę nadal zamkniętych drzwi. - Chcecie melisy? Właśnie parzę.
   - Poproszę - powiedział cicho Lysander, wchodząc do salonu.
   Spojrzał się w stronę Gwen, która już stała przy wejściu od łazienki i głośno pukała. Pokręcił głową z dezaprobatą, ale nie zrobił nic by ją powstrzymać. Dziewczyna nie przerywała, co sekundę wzywając Kastiela po imieniu.
   Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich blady jak ściana chłopak.
   - Jeszcze raz pukniesz w te drzwi, a przysięgam, że cię zamorduję - wycharczał, mrużąc przekrwione oczy.
   - O! Już się normalnie odzywasz? - zaszczebiotała radośnie, uśmiechając się do niego szeroko. - Może w końcu odpowiesz co cię tak wyprowadziło z równowagi?
   Syknęłam cicho, współczując w duchu brunetowi. Gwen była naprawdę bezlitosna.
   To dzięki niej chłopak dowiedział się o wizycie Deana Wailersa, managera jego ulubionego zespołu Winget Skull, a jego reakcja była bezcenna.
   Tego dnia spóźniliśmy się na próbę zespołu, przez moje omdlenie i krwawienie z nosa. Zanim się obudziłam było grubo po czasie, ale Kastiel nie chciał opuścić próby. Poza tym twierdził, że świeże powietrze dobrze mi zrobi.
   Kiedy dotarliśmy na miejsce przed wejściem do sali stali Nataniel z Lysandrem, żywo o czymś rozmawiając. W pierwszej chwili nie chcieli powiedzieć o co chodzi, jednak niedługo później przybyła Gwen i wypaplała się, że kilka minut wcześniej odjechał Dean Wailers, ponieważ zainteresował się ich grupą i chciałby ich usłyszeć na żywo, w związku z czym przybędzie w Sylwestra zobaczyć koncert.
   Reakcja Kastiela była natychmiastowa. Momentalnie zbladł i zachwiał się na nogach. Przerażona złapałam go razem z Lysem za łokcie i zaprowadziliśmy do wnętrza auli, gdzie posadziliśmy go na ławce. Nie byliśmy w stanie z niego wykrztusić ani słowa. Dopiero po kilku godzinach, gdy pierwszy szok minął, dał radę spojrzeć się na mnie i wymamrotać jedno pytanie.
   - Wiedziałaś? - Popatrzył na mnie z wyrzutem, jednak widząc, że sama jestem zdziwiona tym co się stało, uśmiechnął się jedynie przepraszająco.
   Później było jeszcze gorzej. Uspokoił się na tyle, że chłopaki mogli zacząć zaplanowaną próbę, lecz po kilku pierwszych piosenkach Kastiel zszedł ze sceny i popędził biegiem do łazienki, nie mogąc powstrzymać torsji.
   - Miał już tak kiedyś? - zapytałam zdezorientowana białowłosego.
   - Jeszcze nigdy. Sam pierwszy raz widzę go w takim stanie - odparł, drapiąc się po brodzie zamyślony.
   - Czyżby Kastuś miał tremę? - Czerwonowłosa kuzynka bruneta wybuchnęła spazmatycznym śmiechem, łapiąc się za brzuch i zginając się w pół. - Nie wierzę... - wyjęczała pomiędzy napadami śmiechu. - Kastiel i trema...
   - Jesteś bezlitosna, wiesz? - powiedziałam rozbawiona do dziewczyny, samemu nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
   Od tamtego zdarzenia nie odezwał się zbytnio do nikogo, jedynie informując, że chce kontynuować próbę. Po ponad dwóch godzinach ciągłego grania, Lysander stwierdził, że najwyższy czas na przerwę.
   - Co powiecie na kebsa? - zaproponowałam zaraz po tym, jak usłyszałam burczenie w brzuchu.
   - Jestem jak najbardziej za! - zawołała Gwen, zeskakując ze sceny, na brzegu której siedział Lys.
   - Ja też...
   - Też bym nie pogardził - odparł Kasper, przeczesując włosy palcami.
   - To kto idzie ze mną? - zapytałam, przyglądając się każdemu dookoła, licząc na czyjąś pomoc.
   Bez słowa wstał Kastiel i minął mnie w drzwiach. Spojrzałam się na przyjaciół, ale byli tak samo zdezorientowani jak ja, więc wzruszyłam jedynie ramionami i podążyłam za chłopakiem.
   Dogoniłam go przy samym wyjściu. Stał i szukał czegoś w kieszeniach. Po chwili wyciągnął paczkę papierosów, wyjął jednego i odpalił, głęboko zaciągając się nim. Sapnęłam niezadowolona, gdy chmura gryzącego dymu wleciała prosto na mnie.
   - Przepraszam - mruknął cicho, odwracając się do mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
   Wyciągnął w moją stronę wolną rękę i mocno ścisnął mi dłoń. W milczeniu ruszyliśmy w stronę knajpki, gdzie mogliśmy kupić to jakże wykwintne danie.
   - Naprawdę się tym aż tak przejmujesz? - zapytałam cicho, kiedy znaleźliśmy się przy budce, a on odpalił kolejnego papierosa.
   - Aa ty byś się nie przejmowała? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie, marszcząc brwi.
   - Nie wiem, czy nie miałabym tremy, ale wiem, że jesteście naprawdę dobrzy - odparłam, uśmiechając się lekko. Stanęłam naprzeciw niego, cały czas trzymając jego ciepłą dłoń. - Poza tym jesteście świetnie przygotowani, macie doskonały sprzęt, miejsce... Wszystko. Tu nie ma rzeczy, która mogłaby pójść źle - dodałam.
   - Może masz rację...
   Poklepałam go jeszcze po ramieniu pokrzepiająco i weszłam do lokalu, żeby zamówić jedzenie.
   W środku było już sporo ludzi; tych czekających na swoje dania i tych, którzy dopiero mieli złożyć swoje zamówienia. Wszędzie pachniało aromatycznymi ziołami i przyprawami, co pozwalało się choć trochę wczuć w klimat kuchni libańskiej. Przez zapach kurkumy, pieprzu i papryki przebijał się również zapach pieczonego mięsa.
   Cierpliwie czekałam na swoją kolej, rozglądając się dookoła ciekawskim wzrokiem. Mimo, że byłam już w tym miejscu kilka razy, nadal nie mogłam nadziwić się jak pięknie został urządzony lokal. Na każdej ze ścian rozpościerał się inny widok z bardzo realistycznej fototapety. Na wprost mnie znajdowało się ogromne pole uprawne z różnobarwnymi ziołami. Po lewej stronie, gdzie była również otwarta kuchnia, było zdjęcie soczystych potraw i kunsztownie zdobionych porcelanowych filiżanek z parującą herbatą. Natomiast po prawej stronie był widok na zabytkową świątynie na tle zachodzącego słońca. Całość dopełniały lampy i zioła w doniczkach, ustawione przy każdym stoliku.
   Kiedy nadeszła moja kolej, złożyłam zamówienie i skierowałam się w stronę wyjścia, żeby wraz z Kastielem poczekać na jedzenie. Nie doszłam nawet do drzwi, kiedy spostrzegłam, że bruneta otoczyła grupka rozchichotanych dziewczyn, a jedna z nich wręcz uwiesiła się na jego ramieniu.
   Poczułam lekki ścisk w klatce piersiowej i gorycz wypełniającą usta. Zacisnęłam mimowolnie zęby i dłonie w pięści, starając się powstrzymać jakoś napływającą złość.
   Wyszłam po cichu z knajpy, zatrzymując się przy samych drzwiach, by żadne z nich mnie nie zauważyło, żeby podsłuchać z ciekawości i zazdrości o czym rozmawiają. Oparłam się o ścianę, zakładając ręce na piersi i wsłuchałam się w szczebiotanie dziewczyn.
   - A więc to prawda? Występowałeś z Crowstorm?
   - Grywałem dla nich parę razy - przyznał z niechęcią i obojętnością w głosie, starając się delikatnie, ale jednocześnie stanowczo odkleić od siebie blondynkę, która nie chciała puścić jego ręki.
   - Wiedziałam! - pisnęła ruda, klaskając radośnie.
   Ledwo powstrzymałam parsknięcie śmiechem, kiedy dostrzegłam jak Kastiel przewraca oczami. W międzyczasie zostałam wywołana do odbioru zamówienia. Kiedy ponownie wyszłam z baru, chłopak od razu jak mnie dostrzegł, podszedł i ucałował mnie w czoło.
   - Już gotowe, kochanie? - zapytał ostentacyjnie wymawiając ostatnie słowo.
   Tym razem nie byłam w stanie powstrzymać parsknięcia. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, łapiąc go pod rękę.
   - Kto to jest? - zapytała oburzona dziewczyna, która chwilę wcześniej uwieszała się na ramieniu Kastiela.
   - O byciu na moim miejscu możesz sobie jedynie pomarzyć - powiedziałam słodkim głosem w jej stronę, uśmiechając się uroczo.
   Dziewczyna patrzyła na mnie, krzywiąc się, jakby nic nie zrozumiała. Chłopak prychnął, odciągając mnie lekko od niej, po czym ruszyliśmy z powrotem do sali.
   Kiedy znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku grupki fanek Kastiela, spojrzałam się na niego i zapytałam:
   - Naprawdę grałeś z Crowstormami?
   - Kilka razy mi się zdarzyło. Jak wyjechałem w liceum do Nevady i nie wiedziałem co ze sobą zrobić, szukałem jakiejś roboty w gazetach. Wtedy byli dopiero początkującymi muzykami i nie mieli gitarzysty. Zgłosiłem się i na rozmowie wstępnej dostałem propozycję wstąpienia do nich - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Jednak kiedy zaczęli zdobywać coraz większą popularność, zaczęło mnie to trochę przytłaczać. Podziękowałem im za współpracę i zacząłem rozglądać się za czymś innym.
   - Za dużo fanek, co? - wytknęłam mu ze śmiechem, na co dostałam kuksańca w żebra.
   - Może...