Całą drogę z dachu na parter szłam na sztywnych nogach. Z każdym krokiem moje serce biło coraz mocniej.
ŁUP!
ŁUP!
ŁUP!
W głowie cały czas kotłowała mi się jedna myśl: Poszedł do niej.
Boże... jaka ja byłam głupia. Po jaką cholerę, ja mu pokazywałam ten policzek? Idiotka. Nie dość, że i bez tego mam z nią problemy, to po co siedzieć cicho i chociaż trochę zmniejszyć jej złość na siebie, najlepiej zdenerwować Wiecznie Warczącego, żeby ten poleciał do swojej ukochanej i zrobił jej awanturę o lekko spuchnięty policzek. Brawo Liwia... Nic, tylko pogratulować inteligencji.
Na pierwszą lekcję dotarłam bez nieprzyjemnych rewelacji, których się spodziewałam. Usiadłam w swojej ławce obok białowłosej, myślami będąc całkiem oddalona od zajęć. Rozalia widząc moją zamyśloną i zapewne zmartwioną minę, próbowała wyciągnąć ode mnie co się stało, ale, nie będąc w stanie nawet o tym myśleć, nie odpowiedziałam na jej pytanie, prosząc by nie naciskała. Mimo świadomości tego, że złotooka tak łatwo nie odpuści, miałam cichą nadzieję, że dzisiaj postanowi się nade mną zlitować.
Jednak wkrótce przekonałam się, że nie tylko Rozalię interesowały powody mojego samopoczucia. Kiedy tylko wyszłam z klasy, zaraz zostałam zaatakowana przez Matta i Alexy'ego, którzy bez ustanku męczyli mnie pytaniami. Kiedy prawie wybuchnęłam, mając serdecznie dość tych samych pytań, białowłosa zabrała mnie do łazienki, bym mogła ochłonąć. Stojąc nad jedną z białych umywalek, spojrzałam się w lustro wiszące na ścianie ponad nimi. Moje, zazwyczaj jasne i pogodne, oczy były teraz jakieś przygaszone i smutne. Prawie całą prawą stronę twarzy miałam osłoniętą grzywką. Westchnęłam cicho, mając wrażenie, ze wszystko we mnie, w środku zaczyna się rozpadać. Tak jakby ostatnie wydarzenia mocno uszkodziły moją budowę, a teraz ona sama pomału, z chwili na chwilę, kruszy się coraz bardziej. Schowałam twarz w dłonie, pocierając niecierpliwie skronie. To się musi skończyć raz na zawsze. W końcu musi być taki moment, kiedy wszystko ułoży mi się na dobre i przestanie zaskakiwać nowymi niespodziankami, które niekoniecznie były przyjemne.
- Liwia... - zaczęła niepewnie Rozalia, podchodząc do mnie. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, więc kontynuowała. - Co się stało?
- Nic, co mogłoby cię zaskoczyć - stwierdziłam lakonicznie, wzdychając. - Po raz kolejny popisałam się swoim genialnym instynktem samozachowawczym i pokazałam Kastielowi policzek.
- Co? - zapytała, spoglądając na mnie, nic nie rozumiejąc. - Ale jak?
- Ledwo weszłam do szkoły i zabrał mnie na dach... Zaczął opowiadać jaka to Debra jest wspaniała i miła, a ja, oczywiście nie mogąc się powstrzymać, żeby nie zrobić mu na złość, pokazałam mu policzek, w który wczoraj mnie uderzyła - aż jęknęłam, słysząc jak to idiotycznie brzmi. Miałam ochotę krzyczeć, płakać i walić głową w ścianę jednocześnie. Nie. Dzisiaj zdecydowanie nie jest mój dzień.
- A... A jak on na to zareagował? - spojrzała na mnie jakby doskonale znała odpowiedź, ale chciała ją dodatków usłyszeć z moich ust.
- Cóż... To co zwykle. Wkurwił się i wyszedł - wzruszyłam obojętnie ramionami, ale na samą myśl gdzie poszedł, wszystko ścisnęło się we mnie z przerażenia.
- A coś mówił? Cokolwiek?
- Nic.
- Och... - białowłosa niepewnie zagryzła wargę, zastanawiając się nad czymś. Chwilę po tym zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję.
- Chodź... Nie chce się spóźnić u Perez, bo znów będzie się darła... - powiedziałam zrezygnowana i wyszłyśmy z łazienki.
Oczywiście i tak nie obyło się bez krytycznych uwag o spóźnieniach, mimo, że weszłyśmy dosłownie kilkanaście sekund po nauczycielce. Nie chcąc się wdawać w niepotrzebne dyskusje, kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam i usiadłam w swojej ławce. Od razu rzuciło mi się w oczy, że nie było Kastiela. Automatycznie poczułam jak niewidzialna ręka ścisnęła moje serce, sprawiając, że zaczęło być podwójnym tempem. Przez całe zajęcia nie potrafiłam się na niczym skupić. Z każdą mijającą powoli minutą, czułam się coraz gorzej, raz po raz rozpamiętując wczorajszy i dzisiejszy dzień. Z ogromną ulgą odebrałam dzwonek, oznajmiający przerwę. Prawie wybiegłam z klasy, nie czekając na Rozalię, chcąc zostać sama. Skierowałam się na schody, prowadzące na następne piętro, gdzie miałam mieć angielski. To była akurat ta część korytarza, którędy mało kto przechodził. Postawiłam torbę na jednym ze stopni, i opadłam na niego z cichym westchnieniem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i nim zdążyłam podłączyć słuchawki, zobaczyłam, że schodami, na których siedziałam wspinała się Debra. Jęknęłam cicho, widząc jej sztuczny uśmiech. Niechętnie podniosłam się i zaczęłam iść w stronę klasy, byle dalej od tej fałszywej dziewczyny.
- Liwia! Zaczekaj! - usłyszałam za sobą jej "słodziutki" głosik.
Nagle poczułam jak łapie mnie mocno za nadgarstek, wbijając paznokcie w skórę. Syknęłam cicho z bólu, próbując wyrwać rękę, ale ona wciąż trzymała ją w mocnym uścisku.
- Dlaczego nie chciałaś zaczekać? - zapytała z wyrzutem w głosie, ale jej spojrzenie pozostawało przerażająco zimne i wściekłe.
- Śpieszę się na lekcję - odparłam spokojnie. - Mogłabyś puścić moją rękę. To boli.
- Och... Przepraszam... - uśmiechnęła się do mnie uroczo, po czym przybliżyła się do mnie nieco i wyszeptała. - Przejebałaś sobie... I dobrze wiesz za co.
- O co ci, cholera jasna, chodzi? - powiedziałam nieco za głośno i kilka osób, które znajdowało się na korytarzu, spojrzało się w naszą stronę. Przełknęłam nerwowo ślinę, po czym dodałam nieco ciszej. - Odczep się w końcu ode mnie. Nic ci nie zrobiłam.
- CO?! - wrzasnęła na cały korytarz, a w jej oczach zalśniły łzy. - Jak możesz być tak niemiła?!
Spojrzałam się na nią, kompletnie nic nie rozumiejąc.
- O co ci chodzi? - powtórzyłam, coraz bardziej zdezorientowana całą sytuacją.
- Ja chciałam się z tobą tylko zakumplować, a ty mnie tak traktujesz? - pisnęła cienkim głosem, a po jej policzkach popłynęły wymuszone łzy. - Jesteś naprawdę okrutna, mówiąc takie rzeczy!
- Przecież nic ci nie zrobiłam! - krzyknęłam na nią, zrozumiawszy w końcu, o co jej chodzi.
- Jeśli nie chciałaś, żebym się z tobą zakolegowała, wystarczyło zwyczajnie powiedzieć!
- Co tutaj się dzieje? - na piętro weszła Melania z Violettą. - Debra? Co się stało?
- Ch... Chciałam tylko poznać Liwię... - chlipnęła. - A... A ona.. tak chamsko mnie potraktowała...
Debra rozpłakała się na dobre, wtulając się w ramię Melanii. Fioletotowłosa wraz z koleżanką spojrzały się na mnie z wyrzutem. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia, zauważając, że uwierzyły jej, a nie mi.
- Co jest dziewczyny? - powiedziałam cicho. - Chyba nie sądzicie, że byłabym do czegoś takiego zdolna...
Na te słowa Debra rozpłakała się jeszcze bardziej, a Violetta ogarnęła ją ramieniem, cicho szepcząc jakieś pocieszenie. Nie mogąc w to wszystko uwierzyć, sapnęłam ze złością i odwróciłam się na pięcie, chcąc jak najszybciej opuścić tą żenującą scenę. Wszyscy, który byli na korytarzu, patrzyli się w moją stronę, kręcąc głową z niedowierzaniem i dezaprobatą, szepcząc między sobą mało przychylne uwagi. Super. Teraz cała szkoła myśli, że to ja jestem wredna dla dobrej i wspaniałej Debry. Czułam się coraz bardziej bezsilna.
Nawet nie wiem, kiedy wybiegłam ze szkoły. Czułam pod powiekami piekące łzy. Odetchnęłam głęboko, chcąc pozbyć się ich, ale to tylko pogorszyło sprawę. Na szczęście nikogo na dziedzińcu nie było, jednak nie chciałam tutaj zostawać i narażać się na czyjś wzrok i komentarze. Skierowałam się w stronę ogrodu, gdzie usiadłam na najbardziej oddalonej od dziedzińca ławce, otoczonej jakimiś krzewami. Podciągnęłam nogi na siedzenie, obejmując je rękoma i oparłam czoło o kolana. Gorące łzy raz po raz skapywały na spodnie, tworząc mokre plamy. Odkąd pojawiłam się w Emeryville moje życie ani jednego dnia nie było spokojne. Wszystko się diametralnie zmieniło. Czułam, że jeszcze jedna drastyczna zmiana, a moja psychika tego nie wytrzyma. Czy ja proszę o tak wiele? To tylko jeden, jedyny dzień, kiedy będę mogła spokojnie odetchnąć i ochłonąć. Czy to tak dużo?
-Wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą cichy, męski głos.
Mocno pociągnęłam nosem, chcąc się chociaż troszkę doprowadzić do ładu i podniosłam wzrok. Obok mnie stał Armin, zerkając na mnie znad swojego PSP.
- A czy u mnie kiedykolwiek było w porządku? - zapytałam lakonicznie, wycierając łzy w twarzy.
- Nie wiem, dlatego pytam - uśmiechnął się delikatnie, siadając obok mnie. - Więc co się stało?
Westchnęłam cicho, kręcąc głową. Cała ta sytuacja wydawała mi się niesamowicie absurdalna tylko, jak o tym pomyślałam, a co dopiero miałabym o tym mówić. Jednakże coś sprawiło, że moje usta zaczęły się poruszać i opowiedziałam wszystko czarnowłosemu. Może dlatego, że potrzebowałam się w końcu komuś wygadać? Albo dlatego, że Armin zawsze wydawał się być osobą bezstronną i nigdy nie oceniał zawczasu? Kiedy skończyłam w końcu opowiadać, siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Chłopak spoglądał gdzieś przed siebie, mocno się nad czymś zastanawiając, a ja przyglądałam się wspinaczce małego robaczka na gałęzi, czując się znacznie lżej.
- Kiepsko to wygląda... - stwierdził cicho, zwracając wzrok na mnie.
- Wierzysz mi? - zapytałam, nie mając pewności co do jego słów.
- A dlaczego miałbym ci nie wierzyć? - uniósł brwi, nieco zdziwiony, a ja wzruszyłam lekko ramionami. - Raczej nie wyglądasz mi na osobę, która wymyśliłaby sobie coś takiego, tylko po to, by zrobić komuś na złość. Kto, jak kto, ale ty?
- Gdyby tak wszyscy myśleli... - ponownie westchnęłam, markotniejąc nieco.
- A tam, będziesz się przejmować tym, co inni gadają. Najważniejsze, że masz przyjaciół, którzy ci ufają i są z tobą.
- No tak, ale... - zagryzłam niepewnie wargę, odgarniając włosy z twarzy. - Nic nie zrobiłam. Nie chcę, by szykanowali mnie do końca mojego pobytu w tej porąbanej szkole, za coś co ubzdurała sobie ta małpa.
- Wszczynanie wojny z taką wiedźmą nic ci nie da... Możesz jedynie pogorszyć swoją sytuację.
- O nie... - mruknęłam, zaciskając wargi w powoli narastającej we mnie złości. - Nie pozwolę, by pomiatała mną ta... - zamilkłam na chwilę, szukając odpowiedniego słowa, by określić tą dziewczynę, ale skapitulowałam, nie znajdując żadnego określenia pasującego do niej. - Wolę polec w walce, niż siedzieć z podkulonym ogonem i patrzeć jak niszczy mi życie.
Podniosłam się gwałtownie z ławki i zabierając torbę, ruszyłam w kierunku ulicy.
- A ty dokąd? - zawołał za mną.
- Pomyśleć - odkrzyknęłam mu, nawet nie odwracając się w stronę bruneta.
- Ale mamy lekcje!
- W dupie to mam - mruknęłam cicho pod nosem, zakładając słuchawki na uszy.
Debra jeszcze pożałuje, że chciała namieszać mi w życiu.
o to się zacznie o.O Będzie jazda, coś czuję, że dla Debry skończy się to masakrycznie źle.
OdpowiedzUsuńArmin taki pomocny i wyrozumiały i w ogóle, cudo!
Rozdział cudny i przebardzo spodobał mi się ten opis:
"Westchnęłam cicho, mając wrażenie, ze wszystko we mnie, w środku zaczyna się rozpadać. Tak jakby ostatnie wydarzenia mocno uszkodziły moją budowę, a teraz ona sama pomału, z chwili na chwilę, kruszy się coraz bardziej."
Cudo^^
Pozdrawiam!
O mój boże, o mój boże! <3 Jeden z najlepszych blogów. Brak słów! <33 Się wysłowić nie mogę! :O Twoja wina! xD
OdpowiedzUsuńO mój boże, o mój boże! <3 Jeden z najlepszych blogów. Brak słów! <33 Się wysłowić nie mogę! :O Twoja wina! xD
OdpowiedzUsuńSorry, ale przypadkiem z jednego komentarza zrobiłam dwa. xD Dobra, trochę ochłonęłam. Zacznijmy... Hello!
OdpowiedzUsuńWchodzę na komputer przymusowo... Nie ma co ukrywać - jestem chora i nie najlepiej się czuję, a muszę chodzić do szkoły przez następne dwa tygodnie, bo mam ponad 10 kartkówek i sprawdzianów. Jednym słowem - cudownie. :) Ale wchodzę na kilka moich ulubionych blogów sprawdzić czy jest nowy wpis. I co widzę?! Jest wpis na twoim boskim blogu. <3 I co robię? Zaczynam czytać to cudo! Ciągle tylko wzdychałam nie mogąc uwierzyć, że masz taki talent. Dziewczyno, mam dla Ciebie dobrą radę - zacznij pisać książkę. :* Pierwsza bym ją kupiła i przeczytała z zapartym tchem. <3 Naprawdę. :*
Najlepsza jest według mnie Liwia i jej myślenie. Takie rzeczywiste. :* I jej myśl, że nie da sobą pomiatać i jeszcze się na niej zemści. Dobrze, Liw! :D Zajebiście, będzie się działo! xD
Ciekawa jestem co wyniknęło z rozmowy Kastiela i Debry. Możliwe, że uwierzył tej suce. :( Jeśli tak to jest cham! xD
Dobra, kończę. :* Za dużo czytania, prawda? :D
Pozdrawiam, życzę dużo weny i do następnego. :*
Cześć i czołem! Miło widzieć nowy rozdział. Nie mam tylko pojęcia, jak to się stało, że już wczoraj nie odkryłam tego wpisu. Cóż, możliwym jest, iż wspaniała JA chciała popisać się mocami godnymi superbohaterów i próbowała cokolwiek przeczytać bez okularów. Nie da się ukryć, ale moje -3 skutecznie uniemożliwia mnie funkcjonowanie bez grubych szkieł czy soczewek. (-,-)
OdpowiedzUsuńPo kolejnym wypowiedzeniu się o rzeczach mało (lub wcale) interesujących przejdę do spraw poważniejszych.
To, iż rozdział cudny, wspaniały, urzekający oraz stanowczo za krótki - albowiem kończyć się w ogóle nie powinien - chyba nie muszę mówić. Wszyscy z pewnością to wiedzą. Z góry przepraszam, jeżeli przypadkiem wymsknie mnie się jakiekolwiek szkaradne przekleństwo. Po prostu ta dziewka tak bardzo działa na nerwy, że mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Mogę założyć się o całą (prawie) bezdenną szafkę z kolekcją kaw i cappuccino wszelkiego smaku, że Kastiel został po raz kolejny omamiony przez Debrę. Wręcz twierdzę, iż nie może być inaczej. Ta bezczelna persona śmiała znowu zagrozić Liwii, a na dodatek miała czelność odegrać ten beznadziejny teatrzyk. Niech główna bohaterka skopie tej żmii dupę. Najpierw z prawej, a potem z lewej! I na końcu proponuję, aby wysłała ją w kosmos! Wybacz, ale nie odpuszczę darowania Debrze biletu w jedną stronę na Marsa. Niech leci szukać kosmitów, o! (>.<)
Liczę na super, hiper, ekstra akcję w następnym rozdziale. Szczerze powiedziawszy, to liczyłam, że Liwia wejdzie w spółkę z Kasem i razem zdemaskują tę intrygantkę. No cóż, najwidoczniej nasza dzielna dziewczynka będzie musiała sama poszukać ciężkiego działa do wygrania wojny.
Zaskoczyła mnie postawa Armina. Absolutnie nie spodziewałam się, iż mogłabyś go wkręcić w rolę poczciwego przyjaciela, który z uwagą wysłucha, aczkolwiek niewiele doradzi. Jest to całkowicie mój typ osobowości - pewnie właśnie dlatego ucieszyłam się na wzmiankę o kochanym maniaku gier. (^.^)
Z brakiem radości kończę komentarz, albowiem późna godzina na zegarku się pojawiła, a muszę wyspać się porządnie. Czekają mnie jutro trzy nudne lekcje pomnożone przez dwa, a na dokładkę matematyka oraz wychowanie fizyczne. Ja naprawdę nienawidzę poniedziałków! (T_T)
Do następnego! I obyśmy nie musieli czekać zbyt długo. Z bólem serca muszę Tobie rzec: do widzenia...
Będzie się działo! I bardzo dobrze, tak ma być, jestem z tobą Liwka :D dasz sobie radę. Debra na pewno polegnie. A jeżeli jeszcze Kastiel uwierzy Liwii to będę w pełni szczęśliwa. Ooo dorzućmy do tego jeszcze Alexy'ego to bedzie mieszanka wybuchowa XD
OdpowiedzUsuńLiwia sobie nie da w kaszę dmuchać. I najważniejsze - nie jest sama. Rozalia jak wkroczy do akcji to będzie dym.
Rozdział wyszedł ci bosko. Przeczytała już wcześniej, ale tak jakoś nie miałam siły na komentarz. Wybacz mi
Ale już jestem i komentuje! I.. I mam pustkę w głowie bo nie mam się czego uczepić. Naprawdę czekam tylko na kolejne rozdziały bo bardzo chcę wiedzieć co się będzie działo z Debrą. Melanii i tak nie lubię, ale niech nasza Viola nie podda się jej fałszywemu uśmieszkowi! Ona jest raka wrażliwa, szkoda mi jej :c
Mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się już niedługo, bo naprawdę nie mogę się już doczekać! Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!!! <3
Co za wredna suka z tej Debry!! Ona jest chora psychicznie! Żeby zrobić coś takiego? To jest nienormalne! Nie mam na nią słów. Ale po ostatnim zdaniu w rozdziale spodziewam się, że Liwia nie da sobą pomiatać i że coś wykombinuje. Ciekawa jestem, co Kastiel powiedział Debrze, czy ją opieprzył za to co zrobiła, czy co... Najważniejsze, żeby Liwia nie została sama, żeby Debra nie przeciągnęła na swoją stronę jej przyjaciół. Ale patrząc na Armina mam nadzieję, że tak sie nie stanie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, bo zaczyna się coraz więcej dziać :D Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńUhuhu, meeega, lecę czytać następny
OdpowiedzUsuń