Menu

piątek, 27 marca 2015

~ Rozdział 3 ~

   - LIWIA! Wstawaj! Już jest szósta! - Z i tak niespokojnego snu wyrwało mnie wołanie ciotki.
   - Ehmm... - Chyba miałam zamiar coś jej odkrzyknąć, ale z moich ust wydobył się jakiś nieskładny dźwięk. Usiadłam na łóżku, spoglądając nieprzytomnie na wszystko wokół mnie. Czułam się strasznie. Wczoraj w nocy obudziłam się przerażona, ponieważ śniła mi się mama... Byłam na cmentarzu na jej pogrzebie, przyglądałam się jak zakopują jej trumnę, gdy poczułam na plecach ciepły dotyk, a w uchu cichy szept "Nie bój się kochanie. Zawsze będę przy tobie." Kiedy odwróciłam się do osoby, która to powiedziała ujrzałam własną mamę tylko w półprzeźroczystej postaci. I w tym momencie obudziłam się z niemym krzykiem.
   Przetarłam dłońmi oczy i potężnie ziewnęłam.
   - Już wstaję!
   Wyszłam z łóżka i udałam się do łazienki. Brrr!! Nienawidziłam tego momentu, kiedy musiałam wychodzić z cieplutkiego, wygodnego łóżeczka. Gdy spojrzałam na siebie w lustrze, mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Zazwyczaj zdarzało mi się wstawać z bałaganem we włosach, ale to co dzisiaj się działo na mojej głowie mogłaby mi pozazdrościć nie jedna czarownica. Moje długie, ciemnoblond włosy były w takim nieładzie i tak poplątane, że wokół mojej głowy zrobiło się coś w rodzaju gniazda. Postanowiłam jednak najpierw do końca się obudzić, a dopiero później zająć się tym czymś na głowie.
   Podeszłam do zlewu i odkręciłam wodę. Nabrałam jej trochę na dłonie i pochylając się nad umywalką obmyłam twarz. Chłodna, orzeźwiająca woda działała niewiarygodnie kojąco na moje spuchnięte od płaczu uczy.
   - LIWIA! Jak możesz, zejdź tutaj! - Westchnęłam cicho, związałam mój nieład w byle jakiego koka i rzucając ostatnie spojrzenie w lustro, lekko się uśmiechnęłam.
   Zeszłam szybciutko na dół i zauważając torbę podróżną stojącą przy schodach zatrzymałam się w połowie. 
  - Co to za torba? - zapytałam spostrzegając ciocię wychodzącą z kuchni. Była ubrana w czarną, rozkloszowaną spódnicę do kolan i białą koszulę, a na wierzch, ku mojemu zdziwieniu miała zarzuconą skórzaną ramoneskę.
   - Zadzwonili do mnie wczoraj wieczorem, że muszę być dzisiaj na ważnej rozmowie w sprawie jakiegoś projektu, ale niestety znajduje się to kilka godzin drogi stąd, więc będę musiała tam zostać na kilka dni, ale nic się nie martw. W lodówce masz zapiekankę z kurczaka i zostawię ci tu jeszcze parę groszy jakbyś czegoś potrzebowała - powiedziała szukając czegoś w torebce. Wyciągnęła portfel i wyciągnęła z niego kilka studolarówek, które położyła na szafce przy schodach. gdy podniosła wzrok na mnie jej spojrzenie wyrażało przerażenie. - Jezus, Maria.. Liwia wszystko w porządku? Masz strasznie zapuchnięte oczy...
   - Tak w porządku... Po prostu źle spałam - nie miałam jakoś ochoty na zwierzanie się cioci, kiedy ta się spieszyła.
   - No dobrze. Klucze od domu też ci zostawiam. W razie czego, to dzwoń do mnie o każdej porze. Jest już w pół do. Ja muszę iść, bo zaraz taksówka po mnie podjedzie.
   Podeszła jeszcze go mnie i na pożegnanie przytuliła mnie mocno, po czym złapała torbę i wyszła z domu. Wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Dziwnie się czułam ze świadomością, że przez kilka dni mam zostać sama. Większość ludzi w moim wieku pewnie by skakała z radości, ale jakoś nie bardzo mi się to uśmiechało. Nie lubiłam siedzieć sama. Nie wiedziałam co mam wtedy ze sobą zrobić. Postanowiłam jednak na razie się tym nie martwić i zabrałam się za szykowanie do szkoły. Zaczęłam doprowadzać się do porządku. Rozpuściłam włosy i zaczęłam je rozczesywać. Zajęło mi to sporo czasu, ale warto było się trochę pomęczyć. Dzisiaj najwidoczniej włosy też miały dobry humor i układały się idealnie.
   Drugą rzeczą w kolejności jaką chciałam zrobić, to ubrać się. Podeszłam do szafy i zaczęłam oglądać swoje ciuchy. Postanowiłam na pierwszy dzień ubrać zwiewną granatową sukienkę i tego lekki, czarny sweterek. Pomalowałam jeszcze nieco oczy i biorąc torbę zeszłam na dół. Kiedy zastanawiałam się czy wziąć pieniądze od cioci, by później w szkole sobie coś ewentualnie kupić, ktoś zadzwonił do drzwi. Zdziwiłam się trochę, bo gdyby to była ciotka, to raczej nie dzwoniłaby do własnego domu. Podeszłam je otworzyć i ku mojemu zdumieniu przed nimi stał Nataniel. 
   - Cześć Nataniel! Co ty tu robisz? - zapytałam się, uprzejmie się uśmiechając.
   - Dzień dobry Liwio. Przecież byliśmy umówieni, nie pamiętasz? - odwzajemnił mój uśmiech, poprzyglądawszy mi się uważnie. 
   - O matko! Kompletnie zapomniałam! - palnęłam się dłonią w czoło i zabierając klucze z szafki przy drzwiach, szybko wyszłam z domu. Szliśmy do szkoły pogrążeni w rozmowie. W jej tracie dowiedziałam się, że blondyn ma siostrę, która chodzi do naszego liceum i, że jak ja, lubi koty, ale nie może mieć ani jednego, bo jego mama ma alergię. Gdy wchodziliśmy na dziedziniec, przed szkołą było już pełno uczniów. 
   - Jaką masz teraz lekcję? - zapytał gdy byliśmy już w budynku. 
Kurcze. Nie miałam pojęcia. Zaczęłam gorączkowo szukać planu w torbie. Wiedziałam, że gdzieś go tam miałam, bo pamiętałam jak go jeszcze wczoraj pakowałam. W końcu na dnie torby znalazłam kolorowy świstek papieru. Bingo! Wyciągnęłam go tak gwałtownie, że uderzyłam kogoś przez przypadek.
   - Ej! Mała uważaj, bo jeszcze kogoś pozabijasz. - spojrzałam się na osobę, która to wypowiedziała, ale dostrzegłam tylko ciemny podkoszulek i skórzaną kurtkę.  Uniosłam wzrok i zobaczyłam ironiczny uśmieszek, ciemne oczy i czerwone włosy. Kastiel. 
   - Sorki, nie chciałam. - uśmiechnęłam się przepraszająco. Przyglądał mi się tak intensywnie, że po chwili odwróciłam wzrok dość mocno zarumieniona.
   - Mam mieć angielski w sali dwadzieścia - spojrzałam na blondyna, a ten jakby obudził się z transu i przeniósł wściekłe spojrzenie z czerwonowłosego, na mnie zmieniając je na czułe i uprzejme. 
   - Ja niestety mam chemię na piętrze, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, to odprowadzę cię pod klasę, bo za kilka minut powinien być dzwonek.
   - Pamiętaj co ci powiedziałem w parku! - Kastiel szepną mi do ucha, a moją szyję owionął jego ciepły, miętowy oddech. Odwróciłam się w jego stronę, ale zniknął gdzieś w tłumie uczniów śpieszących się na lekcję. Spojrzałam na Nataniela pytającym wzrokiem, ale ten spoglądał tylko gdzieś przed siebie. 
   - Cześć Nataniel! - podeszła do nas dziewczyna o dosłownie białych włosach. Ubrana była białą sukienkę do połowy uda, czarną marynarkę bez rękawów i wysokie, czarne, wiązane buty. - O! A co to, za blondyneczka? 
   Przyglądała mi się uważnie z zaciekawieniem na twarzy.
   - Cześć Rozalio, to jest Liwia. Wczoraj przepisała się do naszej szkoły.
   - Naprawdę? Dlaczego ja nigdy nic nie wiem! - zawołała z udawanym oburzeniem. W tym momencie zadzwonił dzwonek. - O kurcze, to już? Dobra, Nataniel, ja muszę lecieć na angielski pod dwudziestką.
   - O... Tak się składa, że Liwia też teraz ma tam lekcje.
   - Super! To ja ci ją porywam, a ty idź sobie tam, gdzie musisz - dziewczyna złapała mnie pod rękę i zaczęła prowadzić wzdłuż korytarza. - Więc mówisz, że jesteś Liwia tak? 
  - Tak... - czułam się przy tej dziewczynie trochę skrępowana, ale wiedziałam, że z czasem na pewno się dogadamy. 
  - A co cię do nas sprowadza? - zapytała, uważnie mi się przyglądając. Kiedy zaczęłyśmy dochodzić do klasy zwolniła, bo przed drzwiami sali stała jeszcze grupka uczniów, co oznaczało, że nauczyciela jeszcze nie ma. 
  - Ekhm...  - chrząknęłam cicho czując jak łzy napływają mi do oczu
  - No dziewczyny, wchodźcie do klasy! Nie zamierzam marnować lekcji, na wasze gadanie - przed klasą stał pan Collins, nauczyciel angielskiego. - O... widzę nową twarz. Dzień dobry... 
  - Dzień dobry, panie Collins - Rozalia weszła do klasy pogodnym krokiem
  - Wszystko w porządku? - mężczyzna podszedł do mnie i delikatnie dotknął mojego ramienia.
  - Tak... wszystko okej - wytarłam policzek rękawem sweterka i weszłam do klasy.
   Rozalia usiadła w przedostatniej ławce przy oknie i od razu, jak mnie zobaczyła, zaczęła machać bym obok niej usiadła. Już miałam podejść do niej, kiedy nauczyciel się odezwał.
   - Panie i panowie, proszę o spokój. Nie wiem czy wiecie, ale do naszego liceum zawitała nowa twarz. Liwio, proszę cię podejdź tutaj i się przedstaw.
  O nie! O nie! O nie... Tylko nie to! Współczułam zawsze każdej nowej osobie, którą spotkałam, że musi się przedstawiać na środku klasy, ale nie spodziewałam się, że kiedyś spotka to mnie. Bardzo niechętnie przeszłam na przód klasy i odwróciłam się do uczniów przodem. Przebiegłam wzrokiem po wszystkich. Od razu dostrzegłam uśmiechniętą Rozalię machającą do mnie, ale z przerażeniem dostrzegłam, że tuż za nią siedzi nie kto inny jak Kastiel. Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone. Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na nauczyciela.
   - Ekhm... Tak więc... Mam na imię Liwia i niedawno przeprowadziłam się do tego miasta, do cioci... - Nie miałam pojęcia co mogę o sobie powiedzieć. Pan Collins chyba to zauważył, bo starał mi się jakoś pomóc.
   - Gdzie wcześniej chodziłaś do szkoły?
   - Zanim się przeprowadziłam tu, do Emeryville, mieszkałam z mamą w Ione i tam chodziłam do szkoły. - Na wspomnienie o mamie, po raz kolejny poczułam piekące łzy pod powiekami, ale powstrzymałam je.
   - A czym się interesujesz? - zapytał się, przysiadając na brzegu biurka.
   - Kiedyś śpiewałam w szkolnym chórze, ale teraz przerzuciłam się na rysowanie.
   - No dobrze... Dziękuję ci, Liwio. Możesz teraz usiąść.
   Odetchnęłam z ulgą i prawie podbiegłam do ławki, żeby jak najszybciej się w niej znaleźć. Wyciągnęłam książki i zaczęłam w zeszycie coś bazgrolić. Tak się w to wciągnęłam, że dopiero po czasie zauważyłam, że narysowałam twarz mamy.
   - Ale śliczne... Kto to? - usłyszałam pełen podziwu głos Rozalii.
   - Moja mama... - westchnęłam cicho, zamykając zeszyt. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Złapałam swoje rzeczy i szybko wyszłam z klasy. Chciałam się znaleźć z dala od tych wszystkich ludzi, którzy mnie otaczali.
   Udałam się więc na szkolny dziedziniec. Co prawda kręciło się tu kilku uczniów, ale nie były to tłumy, z którymi spotkałam się w szkole. Zaczęłam pomału spacerować. W końcu dotarłam do przepięknego ogrodu. Podeszłam do najbliższego drzewa i usiadłam pod nim. Wyciągnęłam zeszyt, w którym rysowałam na lekcji. Spojrzałam na rysunek. Był niedokończony, brakowało mu kilku cieni i ogólnego dopracowania. Wyciągnęłam długopis i zaczęłam poprawiać rysunek. Gdy był już prawie skończony, poczułam ciepłe łzy spływające po policzkach. Wciąż nie mogłam zrozumieć, jak to się stało, że mama nie żyje.
   - Liwia? Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Rozalii. Szybko otarłam łzy. Nie chciałam się nikomu tłumaczyć, dlaczego płaczę.
   -Tak... Coś się stało? - zapytałam starając się zdobyć na spokojny głos.
   - Na... Nataniel cię szukał. Mówił, że to coś ważnego. Ale na prawdę wszystko okej?
   - Tak... jak najbardziej - powiedziałam wstając. - Gdzie on jest?
   - W pokoju gospodarzy... - wydawała się trochę zmieszana i trochę zdziwiona, ale widać było, że nie chce się wtrącać. Byłam jej za to wdzięczna.
   Nic więcej nie mówiąc udałam się z powrotem do szkoły. Nie zwracając uwagi na innych poszłam do pokoju gospodarzy. Zapukałam delikatnie i otworzyłam drzwi. W środku był tylko Nataniel i jakaś dziewczyna o brązowych włosach i niebieskich oczach.
   - Szukałeś mnie... - odezwałam się, przypatrując się blondynowi.
   - Tak. Dzwoniła twoja ciotka z informacją, że chce cię zwolnić.
   - Ah... tak... Zapomniałam ci powiedzieć. Dzisiaj jadę na pogrzeb... - zacisnęłam szczękę czując, że zbiera mi się na płacz.
   - W porządku. Tak więc, możesz już iść, ja powiadomię dyrektorkę.
Pokiwałam jedynie głową i wyszłam. Zatopiona w myślach, wychodziłam ze szkoły co chwilkę na kogoś wpadając. Tak... Dzisiaj miał się odbyć pogrzeb Jowity Miko.

8 komentarzy:

  1. Super rozdział :D Biedna Livia, została sama i do tego pogrzeb :C Czekam na next i pozdrawiam;*
    Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :) http://mystoryaboutmesf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się bardzo, że wzięłaś pod uwagę mój poprzedni komentarz! Widać, że chcesz nie tylko bawić się podczas pisania, ale także doskonalić się, co bardzo mnie cieszy.

    Na sam początek mam tylko dwie uwagi (znowu dwie?):
    - Wydaje mi się, że raczej nie pisze się "zapytałam/spytałam się", a po prostu "zapytałam/spytałam". Nigdy nie spotkałam się z tym pierwszym zapisem, jednak mogę się mylić. Naprawdę nie jestem ekspertką.
    - Już widzę więcej emocji, jednak jeszcze nad tym pracuj. Zauważyłam także, że gdzieś w środku, tam, gdzie występuje dużo dialogów, dłuższa rozmowa, zapomniałaś o dłuższych opisach. Nie jest źle, widziałam już gorsze przypadki, ale mogłaś np.: napomknąć, że korytarz był zatłoczony, słońce ładnie świeciło, Rozalia przechyliła głowę w zamyśleniu, a na jej twarz opadło kilka białych pasm... Myślę, że wiesz o co mi chodzi.

    Wydaje mi się, że wypatrzyłam kilka literówek. Błędów ortograficznych raczej nie ma (poza słowem "szepnął", które zapisałaś jako "szepną", ale może to zwyczajna literówka). Poza tym te drobne niedociągnięcia nie utrudniają czytania, ciężko je nawet wypatrzyć.

    A teraz zakończymy tym dobrym! Rozdział znowu mi się spodobał, już widać, że starasz się i bierzesz pod uwagę opinie czytelników. Po dodaniu akapitów tekst jest bardziej przejrzysty, a sama Liwia powoli zaczyna być człowiekiem z emocjami! Szybko robisz postępy i mam nadzieję, że nie skończysz pisać zbyt szybko i skończysz chociaż to opowiadanie.
    Najbardziej interesuje mnie postać Nataniela. No i Lysandra! Gdzie jest mój kochany Lysiek! Tak, tak, to dopiero trzeci rozdział, ale ja już go chcę! Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, a Ty każesz czekać? No dobra, ale nie poganiam. Nie chcemy przecież, żebyś przesadnie pędziła z akcją!
    Ale wracając do Nata... Te aluzje Kastiela są intrygujące. Czy Nataniel będzie jakimś prześladowcą? A może Kas ją zwodzi,a by sam mógł się do niej dobrać? A może to po prostu wynik niechęci chłopaków do siebie nawzajem?
    Cii, nie zdradzaj! (I tak byś pewnie tego nie zrobiła...) Po prostu Twoje opowiadanie niby nie ma w sobie bardzo wyróżniających się cech, ale przyciąga mnie bardziej niż inne. Coś Ty zrobiła, że tak się dzieje?

    Dobra, kończę ten jakże długi komentarz. Gratuluję, jeśli wytrwałaś do końca! A miałam tylko pochwalić i zwrócić te drobne uwagi...
    W każdym razie - pisz, bo ja już chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze... tyle bym ci chciała powiedzieć, a tak mało słów siedzi w mojej głowie. Ale tak od początku. Po pierwsze co do tego zapisu czy z "się" czy bez "się" to muszę niestety przyznać, że też nie jestem ekspertką, chodź jestem w drugiej lo na rozszerzonym polskim. Ale dopytam się pani i jak będzie błędem to będę musiała się poprawić.
      Po drugie: Naprawdę coś przeoczyłam? Co do tego słowa, to naprawdę musiała być literówka, której nie dopatrzyłam, bo z ortografią nie mam problemów, gorzej u mnie z przecinkami. (Nikt nie jest idealny...)
      Po trzecie: Sama mam taką nadzieję, że nie dopadnie mnie w końcu mój słomiany zapał. Ale bądźmy dobrej myśli! Głownie inspiruję się grą, ale moja wyobraźnia jest nieograniczona i miejmy nadzieję, że zostanie taka na dłuuuudo.
      Po czwarte: Nie mam jeszcze dokładnego pomysłu na rozwój akcji, ale coś mi się tam pomału układa. Oczywiście, że wprowadzę Lysandra. Też go bardzo lubię <3
      W związku z Natanielem pomyślałam, że może trochę odmienimy role, ponieważ już każdy zna grzecznego blondyna, a jak wiadomo pozory mylą i tak jest w tym przypadku. Ale masz rację, nie powiem co będzie dalej. Chcę was trochę po torturować a dopiero później wyjawię prawdę!

      Nie mam pojęcia, co może być w tym, że to cię tak przyciągnęło, (Może to ona, może to fotoszop) ale mimo wszystko cieszę się, że ci się podoba.

      P.S.: Nie przeszkadzają mi twoje długie komentarze. Gdybym powiedziała, że bardzo mnie cieszą to w najmniejszym stopniu bym nie skłamała.

      Usuń
  3. Cieszę się, że bierzesz pod uwagę moje komentarze :) Niektórzy niestety szybko zniechęcają się po kilku uwagach, albo po prostu je ignorują. A nie tędy droga...
    Oj, druga lo i to jeszcze rozszerzony polski... Zapewne masz o wiele większe doświadczenie w pisaniu niż ja, więc przepraszam, jeśli moja uwaga okaże się niezgodna z prawdą :)

    Odwrócenie ról to według mnie dobry pomysł. Dotychczas czytałam tylko jedno takie opowiadanie i była to przyjemna odmiana. Ktoś dostrzegł w Natanielu kogoś innego! ;)
    Postaram się też cierpliwie czekać na Lysandra, choć będzie to dość trudne...

    I tak na koniec dwie rzeczy (po raz kolejny dwie):
    1. Przecinki to zmora! Nigdy nie wiem, kiedy i gdzie je postawić. Robię to bardziej "na czuja" ;)
    2. Pamiętaj, jeśli nie skończysz tego opowiadania, będę ścigała Cię w snach! Będę wiecznym prześladowcą ;) Więc błagaj wenę, aby w najbliższym czasie trzymała się Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie najbardziej liczy się opinia czytelników, bo przecież to oni czytają i to oni oceniają, to co ja robię dla przyjemności. Liczę się z każdymi uwagami, nieważne jakie one są, czy pozytywne czy negatywne, ponieważ każda uwaga, pokazanie mi moich błędów ma też na celu poprawę mojego pisania.
      Nic się nie stało, nie przejmuj się. Czasami mi się zdarzy robić tak głupie błędy, że czasami aż mi za siebie jest wstyd.
      Ad.1. Mam tak samo. Czasem się potrafię pół godziny zastanawiać nad jednym przecinkiem czy to aby na pewno jest on tu potrzebny
      Ad.2. Spokojnie... tak szybko nie zostawię. To jest chyba jedyne opowiadanie jakie piszę, które sprawia mi przyjemność. Wcześniej jak pisałam to chyba raczej tylko po to, żeby sprawdzić na ile jestem dobra, poczuć się lepiej... Nie mam pojęcia. Ale zapewniam cię, że to opowiadanie nie jest ot tak sobie. Chcę je pisać i mam plan napisać je do końca!
      Jakbyś chciała jakichś większych informacji, bezpośredniego informowania o czymś, albo po prostu jeśli masz jakieś pytania to pisz na gg (taak.. jeszcze istnieją ludzie mający gg): 43548396 albo jak wolisz tutaj ;) Zawsze odpowiem, choć nie obiecuję, że od razu ;)

      Usuń
    2. Dobrze, że tak jest. Niektórzy potrafią zwyczajnie zignorować te negatywne opinie, a wziąć pod uwagę zwyczajne "świetnie!". Aż miło mieć świadomość, że trafiło się na autora, który bierze pod uwagę zdanie czytelnika!

      Cieszę się, że czerpiesz radość z pisania - w końcu takie opowiadania są najlepsze! Te pisane na siłę potrafią wręcz zniechęcić do dalszego czytania...

      Przyznam, że praktycznie nigdy nie używam takich komunikatorów jak gg czy fb :) W razie czego będę pisać tutaj, chociaż może i na gg... Okaże się, jak będę miała napisać ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie zastanawia zachowanie Kastiela... Czy faktycznie z Natanielem będzie coś nie tak? Nie wiem czemu ale mam cichą nadzieje, że będzie łamaczem damskich serc ;D

    OdpowiedzUsuń