Po skończonych lekcjach wróciłam od razu do domu. Chciałam jak najszybciej móc odetchnąć chwilą spokoju. Będąc kilkanaście metrów przed posesją, dostrzegłam srebrne auto ciotki, stojące na podjeździe. Ucieszyłam się, bo w końcu od dłuższego czasu nie musiałam wracać do pustego mieszkania. Szybko wbiegłam po schodkach i weszłam do środka.
- Już jestem! - zawołałam w korytarzu, ściągając buty i kurtkę. Założyłam jeszcze ciepłe kapcie i udałam się do kuchni, skąd dobiegały mnie odgłosy krojenia warzyw i niesamowity zapach pieczonego kurczaka w ziołach i cytrynie. - Jak bosko pachnie...
- Mam nadzieję, że będzie ci tak samo smakować, jak pachnieć - zaśmiała się ciocia wrzucając pomidorki koktajlowe do miski, gdzie znajdowała się już porwana sałata. - Opowiadaj jak w szkole.
- Ech... Nic nowego... - wzruszyłam obojętnie ramionami, siadając na krześle przy stole. - Wiesz, takie tam bomby w piwnicy, terroryści w klasach, samobójcy na dachu... Dzień jak co dzień.
- Rozumiem - ciocia zaśmiała się, sprawdzając widelcem, czy ziemniaki się ugotowały. - Wierzę, że nie należałaś do żadnej z grup.
- Na szczęście nie, ale omal nie zostałam zjedzona przez nauczycieli - zagryzłam wargę, nie mogąc pozbyć się uporczywych myśli o Kastielu.
- Czemu? - spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem, opierając dłonie o kształtne biodra. - Co nabroiłaś?
- Problemy z koncentracją, które doprowadzają niektórych nauczycieli do szału - stwierdziłam lakonicznie, odwracając wzrok, by kobieta nie zauważyła szkarłatnych rumieńców, wpełzających na moje policzki. - Pójdę umyć ręce przed obiadem.
Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z kuchni i skierowałam się na piętro do łazienki, przy okazji zabierając szkolną torbę, którą wrzuciłam do pokoju. Weszłam do jasnego pomieszczenia wyłożonego kremowymi i czerwonymi płytkami łazienkowymi i szybko umyłam dłonie, czując potężne burczenie w brzuchu. Wytarłam ręce w puchaty ręcznik i prawie biegnąc zeszłam z powrotem do kuchni. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu, ciocia nakładała właśnie obiad. Wszędzie unosił się przepyszny zapach aromatycznych ziół i cytryny. Nie mogąc się powstrzymać od uśmiechu, usiadłam przy stole i od raz zabrałam się za jedzenie. Przez większość posiłku rozmawiałyśmy o pracy opiekunki i o szkole. Dopiero kiedy skończyłyśmy jeść poruszyłam temat dzisiejszego wieczoru z dziewczynami.
- Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli dzisiaj przyjdą moje przyjaciółki? - zapytałam, spoglądając na kobietę spod przydługiej już grzywki. - Umówiłyśmy się dzisiaj na takie babskie pogaduchy...
- Och... A ja miałam się ciebie pytać, czy nie będziesz zła jeżeli będziesz musiała dzisiaj zostać sama - zaśmiała się cicho. Rzuciłam blondynce pytające spojrzenie, a ta lekko się rumieniąc wyjaśniła - Dimitry zaprosił mnie dzisiaj na kolację.
- Ach... W porządku - uśmiechnęłam się znacząco, wyciągając pomarańczowy sok z lodówki i nie fatygując się o szklankę, napiłam się prosto z kartonika. - Czyli wychodzi na to, że dobrze, że zaprosiłam dziewczyny. Mam nadzieję, że będziesz miała przyjemny wieczór - powiedziałam do kobiety, kiedy ta udała do swojej sypialni, przygotować się do kolacji.
Schowałam kartonik soku do lodówki i cicho wzdychając, powlokłam się leniwym krokiem do salonu, gdzie rozłożyłam się na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy program w telewizji. Było kilka minut po dziewiętnastej i minęła połowa odcinka Dr. House'a, kiedy do salonu weszła ciocia, ubrana w w elegancką, dopasowaną czerwoną sukienkę, pokrytą czarną koronką i czarne, zamszowe szpilki na wysokim obcasie. Włosy splotła w luźnego koka na karku, wypuszczając dwa lekko zakręcone pasma wokół twarzy.
- Uaa... - wyrwało mi się, gdy przyglądałam się uważnie opiekunce. - Ślicznie wyglądasz.
- Naprawdę? - zapytała, spoglądając na siebie krytycznie. - Nie jest czasem za bardzo...
- Nie, no coś ty. Jest idealnie - uniosłam kciuk w górę, śmiejąc się cicho. - Na pewno mu się spodobasz.
- Dziękuję - kobieta zarumieniła się lekko, przygładzając sukienkę. - Niedługo powinien po mnie przyjechać - mruknęła, zerkając na zegarek, który stał obok telewizora.
Chwilę później usłyszałyśmy ciche pukanie do drzwi. Ciocia odetchnęła głęboko, jeszcze raz przygładzając ubiór, po czym niepewnym krokiem wyszła na korytarz.
- Baw się dobrze! - zawołałam jeszcze za nią, uśmiechając się lekko.
Usłyszałam jeszcze cichą wymian zdań, trzaśnięcie drzwiami i oddalający się ryk silnika.
Znowu sama...
Mając jeszcze chwilę czasu przed przybyciem przyjaciółek, postanowiłam przygotować nam coś do przekąszenia. Poszłam więc do kuchni i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu czegoś dobrego. Po przeszukaniu większości szafek, znalazłam schowane dwie paczki prażynek i puszkę ciastek. Wsypywałam do miski solone prażynki, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam, podejrzewając, że to dziewczyny przyszły.
Jakież było moje zdziwienie, jak zobaczyłam w kuchennych drzwiach delikatnie uśmiechającego się Kentina zamiast przyjaciółek. Zamarłam, trzymając miskę z chrupkami, wpatrując się w szatyna.
- Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona.
- Chciałem ostatnio z tobą porozmawiać, ale ciągle nie miałaś czasu - wyjaśnił spokojnie, wzruszając lekko ramionami. - Odniosłem wrażenie, że unikasz mnie w szkole, więc postanowiłem, że przyjdę do ciebie do domu.
- Nie unikałam cię, po prostu cały czas ktoś, coś ode mnie chciał... - wyjaśniłam cicho, starając się bardziej usprawiedliwić siebie, niż chcąc wyjaśnić to chłopakowi.
- W porządku - odparł jedynie, nie przestając się uśmiechać. - Nie przyszedłem tu po to, by robić ci wyrzuty z tego powodu. Przyszedłem, bo chcę porozmawiać - spojrzałam na niego pytająco i otwierałam usta, aby zapytać o czym chce rozmawiać, ale on szybko dodał - o nas.
Zamknęłam buzie, nie odrywając od niego wzroku. Ja chyba nigdy nie będę miała chwili spokoju.
- Więc... - zaczęłam niepewnie, ale nie zdążyłam dokończyć ponieważ zielonooki przerwał mi.
- Co łączy cię z Kastielem? - zapytał, przekręcając lekko głowę na bok.
- Co? - spojrzałam na niego, jakbym pierwszy raz go na oczy widziała. O co on się mnie pyta? - Nic mnie z nim nie łączy.
- Na pewno? - dopytał, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Przyglądając się wam odnoszę zupełnie coś innego. Czujesz coś do niego?
- Ken, to chyba nie jest najlepszy...
- Dlaczego akurat on? - zadał kolejne pytanie, ale tym razem w jego głosie słychać było ból. - Co w nim takiego jest, że to jego chcesz?
- Tego nie da się tak łatwo wyjaśnić... - westchnęłam ciężko, spoglądając w okno. Mimowolnie objęłam się ramionami.
- Kocham cię... - powiedział cicho, powodując u mnie lekki dreszcz na plecach. - I zrobię wszystko, byś wybrała mnie, a nie jego...
Poczułam delikatny dotyk jego dłoni na policzku i podniosłam wzrok. Szatyn uśmiechnął się delikatnie, po czym zbliżył się do mnie i nim zdążyłam zaprotestować, połączył nasze wargi w pocałunku. Oparłam dłonie na jego ramionach, chcąc go odepchnąć, jednak chłopak objął mnie w pasie, przyciągając przyciągając mnie bliżej siebie. Przez chwile nie reagowałam na żaden jego ruch, ale w momencie jak szatyn wplątał swoje szczupłe palce w moje włosy, poddałam się jego gorącym wargom. Kiedy nasze języki splątały się w namiętnym tańcu, poczułam delikatne mrowienie pod skórą, przez które zadrżałam. Przyjemne ciepło rozlewające się w okolicy żołądka sprawiło, że powoli zaczynałam się zatracać w pocałunku. Jednak, nie dane mi było dłużej cieszyć się tą chwilą zapomnienia, ponieważ usłyszeliśmy trzask drzwi i roześmiane wołanie Rozalii.
- Hej, Liwia! Wybacz to małe spóźnienie, ale musiałyśmy jeszcze zajść do sklepu...
Odskoczyliśmy od siebie skrępowani, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Starałam się powstrzymać rumieńce, pojawiające się na moich policzkach, jednak to tak, jakby próbować powstrzymać wodospad Niagara dłonią.
- Tu jestem! - odkrzyknęłam dziewczynom, dając im znać, gdzie mnie szukać.
- To ja już chyba pójdę... - mruknął cicho Kentin, na moment patrząc mi w oczy, co doprowadziło jeszcze większego pąsu.
- Och, cześć Kentin - Gwen stanęła w drzwiach obok Rozalii, która wzrokiem próbowała wywiercić mi dziurę w głowie.
- Cześć, cześć - uśmiechnął się do nich, po czym wyminął je w przejściu. - Nie będę wam przeszkadzał. Na razie!
Chwilę później wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Nim jednak rozległo się charakterystyczne kliknięcie zamykanego zamka, Gwen z Rozalią zaczęły się mnie o wszystko wypytywać.
- Co to miało znaczyć...? - zapytała białowłosa, patrząc mi w oczy podejrzliwie.
- Nic. Przyszedł porozmawiać - odparłam względnie spokojnie, unikając jej wzroku. Wpakowałam się w niezłe bagno, nie ma co.
- Porozmawiać? Czy aby tylko? - Gwen uśmiechnęła się delikatnie, zakładając ręce na piersi.
- Tak, tylko! - zawołałam, mając już kompletnie dość tych uważnych spojrzeń i dociekliwych pytań.
Czułam się, jakbym była pomiędzy młotem a kowadłem. Kochałam Kastiela, ale on ostatnimi czasy nie przejawiał żadnego zainteresowania moją osobą. Co nie zmieniało faktu, że to jego pragnęłam. Z drugiej strony jednak był Kentin, który był moim najlepszym przyjacielem. I waśnie to chyba był największy problem. Był moim przyjacielem, ale też chłopakiem z którym uprawiałam swój pierwszy seks. Był chłopakiem, który kochał się we mnie od czasów dzieciństwa. To wszystko zaczęło mnie pomału przerastać. Kocham Kastiela, ale nie chcę też ranić uczyć Kentina. Jednakże w tym przypadku nie dało się mieć dwóch rzeczy naraz.
- Liwia, co się dzieje? - zapytała Rozalia, kiedy usiadłyśmy na kanapie w salonie, a ja cały czas milczałam.
Widziałam, że przyjaciółki się o mnie martwią, ale nie byłam do końca pewna, czy jeśli im wszystko powiem, to mnie zrozumieją. Obie przecież były w szczęśliwych związkach.
- Nic nie jest takie jakie powinno... - westchnęłam cicho, wpatrując się w jakiś punkt przede mną. Nie odrywając ode mnie wzroku, dziewczyny cierpliwie czekały, aż wyjaśnię im wszystko.
Rozalia i tak wiedziała bardzo dużo o relacjach pomiędzy mną a szatynem, jednak wolałam zacząć od początku. W głębi serca miałam cichutką nadzieję, że jeśli powiem wszystko od a do z, to odpowiedź na rozwiązanie problemu przyjdzie sama. Więc opowiedziałam wszystko przyjaciółkom począwszy od pierwszego spotkania z Kentinem odkąd tu się sprowadziłam, przez pocałunek pod szkołą, pierwszy seks, skończywszy na rozmowie w klasie, kiedy pierwszy raz natknęłam się na Debrę oraz powiedziałam też o dzisiejszej rozmowie, która de facto nie do końca rozmową była. Zwierzyłam się im o swoich wątpliwościach związanymi z uczuciami i myślami. Byłam tak rozbita pomiędzy dwie niesamowicie ważne dla mnie osoby, że z moich ust toczył się nieprzerwany potok słów, a kiedy skończyłam mówić, uderzyła mnie przerażająca myśl. Myśl, która mówiła, że to wszystko musi się rozwiązać w swoim czasie, że dziewczyny nie są w stanie pokierować chłopakami tak, by żadna osoba przy tym nie ucierpiała. To oznaczało, że musiałam wybierać.
Ale jak tu wybrać pomiędzy miłością, a przyjacielem, z którym miałam tak wiele wspólnego?
O jejku, o jejku. Cóż za cudeńko! >Cmoka z zadowoleniem, uważnie śledząc wzrokiem kolejne linijki tekstu. Kiedy kończy czytać ostatnie wyrazy, siada prosto w swym czarnym skórzanym fotelu i krzyżuje ręce na piersi. Zaciska przy tym wargi w wąską kreskę. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuje się speszona oraz pozbawiona języka w gębie, albowiem na prawdę nie wie, co może więcej powiedzieć o nowym rozdziale.<
OdpowiedzUsuńNa wstępie wyrzeknę, że odczuwam okropne bóle, toteż komentarz będzie absolutnie nieskładny i raczej krótki. Z drugiej jednak strony, chyba należę do masochistów, więc możliwym jest, iż trochę się pomęczę przed komputerem. Zobaczymy.
Cioteczka idzie na randkę, słooodko. Czyżby Liwia niebawem miała przywitać w domu nowego wujka? Choć gdzieś tam w głębi podświadomości zapala mnie się czerwona lampka, kiedy widzę imię "Dimitry". Nie wiem, dlaczego tak się dzieję, ale posiadam pewne obawy względem tego mężczyzny. Oby nie okazały się być słusznymi.
Wiedziałam. Po prostu mogłam założyć się o wszystko, że babski wieczorek nie pójdzie tak pięknie i gładko. Eh, głupi Kentin! Musiał wparować, żeby przyprawić główną bohaterkę o niepotrzebne rozmyślania i dylematy. Jeszcze się pocałowali!
Spokojnie, Kernit, bo znowu na złamanie karku pognasz do toalety. Nie denerwuj się - źle to wpływa na twój żołądek.
Jestem fanką Kastiela od pierwszego wejrzenia. Zapewne to przez te czerwone kudły; mam wielką słabość do kolorowych włosów. Dlatego nie wyobrażam sobie Liwii z kimkolwiek innym poza nim. Chociaż muszę przyznać, że gdyby na drodze dziewczyny nie pojawił się drugi adorator, poszłoby zbyt gładko i szybko, a tego nie chcę.
To już chyba tyle. Wracam z powrotem do łóżeczka, albowiem czuję, iż zaraz wyzionę ducha. Przesyłam gromkie pozdrowienia, dużo weny, jeszcze więcej chęci i czasu. Do kiedyś!
Przeczytałam i.... Jestem wstrząśnięta tak nagłym przypływem uczuć Kentina. Szkoda mi go, naprawdę bardzo go lubię :c Kurcze, jak on musi się podle czuć. Rozumiem go. Chciałabym, żeby w końcu ze sobą szczerze pogadali, bo to tu rozmową nazwać chyba nie można :D gdyby dziewczyny nie przyszły, to czy Liwia dałaby się ponieść chwili znowu? Chyba nie chcę myśleć. A co będzie jak Kastiel niechcący się tego dowie? Kurcze, sytuacja jest mega skomplikowana :o mam nadzieję, że nikt nie zginie XD
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej cieszę się że dziewczyna wyrzuciła z siebie to co ją dręczy. I mam nadzieje droga autorko że chociaż na chwilę dasz jej odpocząć :D (chociaż... teraz jest ciekawiej. Kurcze, jestem egoistką, biedna Liwia)
Na koniec przesyłam weeeeny i ciepłego kakałka na koniec tego grudniowego dnia :) Do następnego! ♥
Cud, miód i orzeszki! Nie no, super. co ten Kentin tak nagle? No kurde, lubię go, nawet uwielbiam, ale powinien trochę przystopować. A Liwia powinna porozmawiać szczerze i z nim i z Kastielem.
OdpowiedzUsuńChociaż w sumie tak trochę wiem co czuje Liwia w związku z miłością Kentina, bo sama przeżywam teraz bardzo podobną sytuację. Znaczy ten, w skali dla czternasto, prawie piętnastolatki, ale w pełni ją rozumiem.
Ale wracając. Jak Kentin powiedział, że zrobi wszystko, żeby wybrała jego, to tak nie dosłownie kazał jej wybierać. A Kas nic takiego nie mówił. A gdyby dowiedział się wszystkiego o Kentinie prawie na pewno nie kazałby jej wybierać tylko by strzelił focha, który skończyłby mu się od razu, gdy Liwia powiedziała mu o swoich uczuciach do niego.
Jezu, jakie teorie spiskowe xD
Dobra, kończę. Pozdrawiam i ślę molto molto weny i moc gorących uścisków ^^
Rozdział cudowny. Komentarz będzie trochę nieskładny gdyż jestem zajęta rzyganiem tęczą. Sprawa pierwsza: ciocia ma chłopaka, ciocia ma chłopaka! Coś mi mówi że trochę poczekam na jego pierwszoplanową rolę, ale mówi się trudno trzeba ustalić priorytety. Nasz kochany Kentin potrafi zawrócić laską w głowie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Moim zadaniem Liwia niema się nad czym zastanawiać, bo wybór jest prosty. Kto jest lepszy: buntownik z wiecznym stresem przedmiesiączkowym, który uważa się za króla szkoły czy lepszym wyborem będzie troskliwy przyjaciel, którego Liwia zna od dzieciństwa i którego zna lepiej niż ktokolwiek inny i nawzajem. Po mojej wypowiedzi łatwo się domyślić kogo wolę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu i pamiętaj że z Kentin lubi ciastka tak jak ja :)
O mój Boże! Jeden z najlepszych! <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Co prawda taki jak dla mnie jeden z mniej fajnych, mniej ciekawych, ale to kiedy znaczy, że słaby. Uwielbiam twoje opowiadanie. Zaskakujące, że to już tyle rozdziałów. .. Chcę, żeby Lidia była z Kasem, fajne by było gdyby z nim była, a z Kentinem nadal się przyjaźniła. :D Czekam na next! A tak wgl. to.. chyba ci tego nie pisałam, więc szczęśliwego nowego roku! Zdrowia, szczęścia, miłości i spełnienia marzeń. ;) pozdrawiam ;*'
OdpowiedzUsuńUps. Tam miało być ale to nie znaczy, że słabych.
UsuńWoow..Rozdział przecudny. Czytam twojego bloga od dawna i jestem na bieżąco od pierwszych rozdziałów, a do tej pory nie chciało mi się ruszyć i któryś skomentować..Piszesz niesamowicie! Nie mogę wyjść z zachwytu ile emocji ukazałaś w tym rozdziale..czytałam i miałam ciarki na plecach. Życzę ci niekończącej się weny i wszystkiego dobrego! ❤
OdpowiedzUsuń~K