Menu

wtorek, 27 września 2016

~ Rozdział 73 ~

   - Co panience podać? - Podniosłam wzrok na barmana, który z uprzejmym uśmiechem przyglądał mi się z oczekiwaniem.
   - Mojito poproszę - odpowiedziałam lekko drżącym głosem, błądząc wszędzie wzrokiem, byleby tylko nie patrzeć na Kastiela.
   Chwilę później przede mną stała już oszroniona szklana z drinkiem. Pociągnęłam przez rurkę dość spory łyk, by pozbyć się nieznośniej suchości w ustach i zapić coraz większe zdenerwowanie.
   - Co cię tu sprowadza? - zapytał, lekko przeciągając słowa cichym mrukliwym głosem, który sprawiał, że przechodziły mnie ciarki po plecach. I to nie w złym sensie. - Bo raczej z własnej woli byś tu nie przyszła...
   - Cóż... Można tak powiedzieć... - parsknęłam śmiechem, odrywając się w końcu od drinka. Byłam tak znerwicowana, że nawet nie zauważyłam, iż już wypiłam połowę szklanki z mocnym trunkiem. - Zostałam tak jakby... Zmuszona do rozmowy z tobą.
   - Jak to zmuszona? - pochylił się lekko w moją stronę, przez co zwrócił na siebie moją uwagę i w końcu przeniosłam na niego wzrok.
   Czułam się tak, jakby czas zwolnił. Wpatrywałam się w jego ciemnoczekoladowe oczy, prawie tonąc w ich głębi. Był tak blisko mnie, że widziałam dokładnie każdy szczegół jego aparycji. Pełne, różowe usta wykrzywione w, tak dobrze mi znanym, ironicznym grymasie. Złośliwe iskierki igrające w jego tęczówkach. Pod lewym okiem widziałam nieco ciemniejszą plamkę pieprzyka, a lewą brew, którą miał delikatnie uniesioną w pytającym wyrazie, zdobiła niewielka jasna blizna. Nagle zapragnęłam dotknąć jej, poczuć pod palcami ten gładki kawałek skóry, który dzielił brew na dwoje. Moje serce znów przyspieszyło swoje tempo, a w ustach robiło mi się nieznośnie sucho.
    Odwróciłam szybko spojrzenie, ponownie pochylając się nad szklanką z drinkiem. Miałam wrażenie, że lada chwila a wpadłabym w jego sidła, jak śliwka w kompot. Odkaszlnęłam lekko, nie mogąc pozbyć się dziwnych sensacji jakie działy się w moich wnętrznościach.
   - Cóż... Koleżanka z pracy stwierdziła, że nie mogę przepuścić takiej okazji do poukładania sobie przeszłości i zaciągnęła mnie tutaj pod pretekstem mojej rozmowy z tobą - zerknęłam przez ramię, szukając w tłumie Milie.
   Siedziała kawałeczek dalej i przyglądała się nam. Gdy dostrzegła, że oboje się na nią patrzymy, mi posłała mordercze spojrzenie i nieme ostrzeżenie w postaci "podcinanego gardła", natomiast Kastielowi pomachała z iście uroczym uśmieszkiem.
   Chłopak widząc to parsknął śmiechem, wracając do swojej poprzedniej pozycji.
   - Chyba zaczynam ją lubić - zaśmiał się gardłowo, po czym pociągnął spory łyk ze swojej szklanki.
   - Nie dziwię się. Z pewnością byście się dogadali - pokręciłam głową nad swoim marnym losem.
   - Tak uważasz? - zapytał, a ja kiwnęłam pewna siebie głową. Alkohol zawarty w moim mojito zaczął pomału mnie rozluźniać. - Po czym tak sądzisz?
   - Hmm... - mruknęłam, dotykając palcem podbródka w zastanowieniu. - Oboje jesteście bezpośredni, ironiczni, pewni siebie i cyniczni wobec zdania innych.
   Odwróciłam się w jego stronę opierając głowę o zwiniętą w pięść dłoń prawej ręki, której łokieć spoczywał oparty na blacie. Brunet przyglądał mi się przez chwilę, błądząc wzrokiem po mojej twarzy. Widząc jego przenikliwy, badawczy wzrok, czułam jak zaczynam się rumienić.
   - Nic się nie zmieniłaś... - mruknął cicho, mrużąc lekko ciemnoczekoladowe oczy. - Dalej jesteś tak samo uparta i zadziorna jak w liceum. - Z każdym wypowiedzianym słowem przybliżał się do mnie coraz bardziej, aż w końcu nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów wolnej przestrzeni. Przestrzeni przesiąkniętej charakterystycznym zapachem jego skórzanej kurtki i papierosów. - To dobrze. To mi się w twoim charakterku podobało najbardziej...
   - Dlaczego? - zapytałam, czując się znacznie odważniejsza po alkoholu.
   - Co dlaczego? - uniósł lekko lewą brew w zadziornym wyrazie. Czarny kosmyk przydługich włosów opadł mu lekko na policzek, podkreślając jego męskie rysy. - Dlaczego to mi się w tobie podobało?
   - Dlaczego wyjechałeś? - To jedno pytanie opuściło moje usta nim do końca zdążyłam się zastanowić co chcę powiedzieć. Ono nurtowało mnie najbardziej, gdy zaraz po koncercie wpadłam w histerię. - Dlaczego to musiało się tak potoczyć?
   Nie odpowiedział, cały cas patrząc mi w oczy. Widziałam w jego spojrzeniu skruchę i żal, że nie udało nam się tego inaczej poukładać. Wokół jego ust zrobiły mu się delikatne zmarszczki sprawiając, że wyglądał jakby bił się z własnymi myślami. Przyglądając mu się, poczułam nieodpartą chęć, dotknięcia go, pogłaskania po policzku. Chciałam poczuć pierwsze igiełki zarostu na jego szczęce. Już prawie unosiłam rękę, żeby zbliżyć ją do jego twarzy, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Zaciskając dłoń w pięść, zawołałam barmana i poprosiłam o kolejnego drinka, a kiedy ten stanął przede mną, zaczęłam go dość szybko sączyć.
   Co mnie napadło? Na macanki mi się zebrało, kiedy miałam z nim tylko porozmawiać. I to dla świętego spokoju, żeby Milicenta się ode mnie odczepiła.  Ale nie. Oczywiście on musiał rozsiać wokół siebie swój urok, który do dziś działał na mnie, jak kocimiętka na kota. Czułam, że to się tak potoczy. Byłam tego świadoma, że nie potrafię przejść z Kastielem na zwykłe koleżeńskie stosunki. To było wręcz niewykonalne. Kastiel był dla mnie kimś znacznie więcej niż zwykłym znajomym ze szkoły. To był chłopak, którego pragnęłam z całego serca i całą sobą.
   Gdy w tamtej chwili to do mnie dotarło, zaczęło zbierać mi się na płacz. Czułam piekące łzy pod powiekami i wiedziałam, że tylko sekundy dzielą mnie od wybuchu.
   - Przepraszam... - wyszeptałam, podnosząc się ze stołka. Odwróciłam się na pięcie i pospiesznym krokiem wyszłam z lokalu.
   Na zewnątrz zebrała się ulewa, ale nie obchodziło mnie czy zmoknę. Niszcząc w kałużach wody swoje ulubione szpilki zaczęłam oddalać się szybkim krokiem. Zdusiłam w dłoni szloch, dosadnie uświadamiając sobie, że nie jestem w stanie wybrać pomiędzy nimi. Że nie potrafię przestać kochać Kastiela, ani też nie mogę się zmusić, by zostawić Kentina.
   - Liwia! - Pomiędzy szumem deszczu i rykiem silników przejeżdżających samochodów dosłyszałam wołanie bruneta, który wyszedł za mną. - Zaczekaj!
   Przyspieszyłam kroku, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy. To było dla mnie zbyt wiele.
   - Liwia, proszę! - zawołał, łapiąc mnie za łokieć.
   - Nie! - wrzasnęłam wyrywając się z jego uścisku i odpychając go od siebie. Nie mogłam znieść jego bliskości. - Proszę, Kastiel, zostaw mnie... - spojrzałam na niego żałosnym, zapłakanym spojrzeniem, cofając się kilka kroków. - Ja nie potrafię tak... To jest dla mnie za dużo. Nie potrafię patrzeć na ciebie i traktować cię jak zwykłego kolegi! Myślałam... - zająknęłam się, powstrzymując kolejny szloch. - Myślałam, że po takim czasie wszystko minęło i nie będzie z tym problemu, ale nie! Rozumiesz?! - krzyknęłam, czując się coraz bardziej bezsilna. - Nie potrafię przestać cię kochać!
   - Cii... Już spokojnie... - powiedział cicho, przytulając mnie.
   - Nie... proszę, zostaw... - W pierwszej chwili chciałam mu się wyrwać, ale kiedy poczułam ciepłą dłoń, która gładziła mnie spokojnymi ruchami po plecach, bez zastanowienia wtuliłam się w jego szeroką klatkę piersiową.
   Nie przejmowałam się tym, że byłam cała przemoczona, i że wyłam mu w kurtkę. Liczyły się tylko te ciepłe dłonie i cichy, uspokajający głos, który zapewniał mnie, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam, że nie będzie, lecz na tamtą chwilę chłonęłam jego słowa, modląc się w duchu, aby okazały się jednak prorocze. Żeby wszystko ułożyło się bez większych ofiar.
   - Nie płacz, maleńka! - zawołał, śmiejąc się jakiś podpity jegomość, wychodzący z baru. - Jak nie ten, to inny! Spójrz chociażby na swojego wybawcę!
   Na słowa tamtego mężczyzny zapłakałam jeszcze bardziej. Nawet pijany, obcy facet potrafił dostrzec to, że z Kastielem pasujemy do siebie idealnie.
   - Cii... Będzie dobrze... Nie przejmuj się - Kastiel przyłożył swoje wargi do czubka mojej zmoczonej głowy, przytulając mnie mocniej. - Może stąd pójdziemy?
   Kiepsko rejestrując to, co działo się dookoła mnie, kiwnęłam głową na zgodę. Chciałam się znaleźć wszędzie, byle jak najdalej stąd.
   Chłopak zaprowadził mnie do swojego ciemnego samochodu, stojącego na oddalonym kawałeczek parkingu. Najpierw otworzył drzwi od strony pasażera, by mnie wpuścić, a następnie okrążając auto, usiadł za kierownicą. Od razu włączył ogrzewanie, a mnie otoczyło przyjemne ciepło.
   - Niszczę ci tapicerkę... - stwierdziłam cicho, pociągając zasmarkanym nosem.
   - Nie przejmuj się. I tak miałem ją wymieniać - wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie delikatnie. -  Co powiesz na gorącą herbatę?
   Kiwnęłam głową na znak zgody, a on odpalił silnik. Ten zamruczał cicho i po chwili jechaliśmy zalanymi deszczem ulicami. Niedługo później wszystkie szyby zaparowały, odgradzając nas od ponurej rzeczywistości. Byliśmy tylko my, zamknięci w małej przestrzeni samochodu. Po kilkudziesięciu minutach lawirowania w miejskim labiryncie, Kastiel zatrzymał samochód i wyłączył silnik.
   - Gdzie jesteśmy? - zapytałam, zaglądając przez przednią, niezaparowaną szybę z nadzieją, że coś dostrzegę.
   - Pod moim mieszkaniem - odparł po chwili, jakby bał się mojej reakcji.
   Spojrzałam na niego zaskoczona, nie będąc w stanie rozszyfrować jego intencji. Kiwnęłam głową, po czym sięgnęłam w stronę klamki, żeby wyjść. Zdążyłam jedynie uchylić lekko drzwi, bo zaraz obok  pojawił się brunet, żeby otworzyć mi drzwi.
   W ciszy weszliśmy do wielkiego, szarego bloku mieszkalnego. Chłopak przepuścił mnie w przejściu, za co podziękowałam mu nieśmiałym uśmiechem. Obejmując mnie jednym ramieniem, zaczął prowadzić po schodach na górne piętra. Z początku, czując jego dotyk, spięłam się, ale moment później, łaknąć ciepła jego ciała, wtuliłam się w niego. Będąc już na trzecim piętrze, skierowaliśmy się ku rozwidleniu klatki schodowej, gdzie Kastiel zaprowadził mnie w prawy korytarz. Zatrzymał się przy pierwszych drzwiach i z tylnej kieszeni czarnych spodni wyjął pęk kluczy. Znalazłszy odpowiedni, otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
   Wnętrze było przytulne i ciepłe. Korytarzyk nosił znamiona tego, że mieszkał tu mężczyzna, ponieważ pod szafką na obuwie leżały porozrzucane wszelkiej maści buty, a kurtki były rzucone niedbale na komodę. Jednak mimo tego małego chaosu, czuć było ten specyficzny zapach domu. Zapach, który sprawiał, że mieszkanie wydawało się przytulne, w którym czuło się bezpiecznie.
   Ściągnęłam z siebie kompletnie mokrą skórę, a Kas zabrał ją ode mnie i przewiesił razem ze swoją na wieszak. Zaprowadził mnie do pierwszego pomieszczenia po prawej, które okazało się być salonikiem.
   - Rozgość się, a ja pójdę zrobić nam herbaty - powiedział i zniknął w pomieszczeniu naprzeciwko.
   Rozejrzałam się po pokoju, przyglądając się wszystkim sprzętom. Na stoliku obok, wyglądającej na miękką, kanapy leżał pół otwarty laptop, a obok niego sterta gazet motoryzacyjnych. Przy dużym oknie, na małej komodzie stał niewielki telewizor, a na lewo do telewizora stały szafki z książkami i obramowanymi zdjęciami. Zaciekawiona podeszłam do półki, gdzie stały ramki i z zaskoczeniem rozpoznałam w nich zdjęcia z moich urodzin. Parsknęłam śmiechem widząc fotografię, na której trzymam bruneta za twarz. Reszta zdjęć przedstawiała Kastiela z Demonem, kuzynostwem, czy Lysandrem. Tu i ówdzie przewinęły się zdjęcia z koncertu. Na ich widok boleśnie ścisnęło mnie w klatce piersiowej.
   - Coś ciekawego tam znalazłaś? - zapytał, wchodząc do salonu z dwoma, parującymi kubkami aromatycznej herbaty.
   - Nie sądziłam, że zatrzymasz wszystkie te zdjęcia... - mruknęłam, wskazując skostniałą dłonią na wspomniane przedmioty.
   Zatrzęsłam się mimowolnie z zimna. Dopiero na widok gorącej herbaty, poczułam jak bardzo jestem zmarznięta. Szybko podeszłam do kanapy i otaczając dłońmi duży kubek, usiadłam na niej, cicho wzdychając, czując jak przyjemne ciepło ogrzewa moje palce. Upiłam malutki łyczek, a moim ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz. Kastiel bez słowa wyszedł z pokoju, by po krótkim czasie wrócić z dużym, puchatym kocem, który zarzucił mi na ramiona.
   - Dziękuję... - wymamrotałam pomiędzy kolejnymi łyczkami naparu.
   Brunet uśmiechnął się do mnie lekko, po czym otoczył mnie ramieniem, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Westchnęłam cicho, czując otaczające mnie ciepło, rozluźniając się po chwili. Chłopak włączył telewizor, przełączając na kanał z jakimś filmem. Przez większość wieczoru nie odzywaliśmy się do siebie, trwając w przyjemnej, niczym nie skrępowanej ciszy. Trwając tak w jego ramionach, zapomniałam o brzydkiej pogodzie za oknem i o tym, co nas dzieliło. Nie wiedząc nawet kiedy, odpłynęłam w krainę snów, kołysana delikatnie w ramionach gitarzysty. Było mi tak bezpiecznie i błogo...

5 komentarzy:

  1. To co mówiła Millie w poprzedim rozdziale było dokładnie tym co myślałam do tej pory,a nie umiałam ubrać w słowa przy komentarzach. No laska jest genialna!
    Tak bardzo czekałam tej chwili<3 tej czyli aż w końcu porozmawiają jak ludzie. Tak w sumie to nie do konca im sie udało ale i tak zrobiła postęp.
    Ta scenka na końcu jejuuu. To było takie oooooo.
    To chyba tyle, pozdro! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku jak fajnie, słodko i uroczo *0*

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwww, po tym jak skomentowałam poprzedni rozdział, ciężko należycie skomentować ten. Podoba mi się jeszcze bardziej! Idealny. Awwwww <3 Przy tej płaczącej scenie w deszczu płakałam trochę razem z Liwią, ale ciii. Nie wiem czy już wcześniej uważałam to opowiadanie za moje ulubione, ale jeśli nie, to awansowało i na 100% jest moim ulubionym. Czekam na next! Oj, bardzo czekam, bo te sceny z Kastielem były tak urocze... Ta rozmowa z nim, zapytała dlaczego.. świetnie napisane :) Pozdrawiam, weny, czasu, powodzenia! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ugh! Rozdział od tygodnia, a ja dopiero się dowiaduje! No skandal!
    No fajnie i wgl, ale Kastiel, no nie prowadzi się po alkoholu! Jak Cię wychowano?! Chyba Liwia będzie musiała go sobie wychować XD
    Łzy w pewnym momencie się do oczu cisnęła, ale byłam twarda. Jestem znieczulicą która nie płacze. Rzadko w każdym bądź razie.
    Rozdział świetny jak zwykle. Znając życie, Liwia obudzi się w jego łóżku, on rano będzie na sofie, a ona się do pracy spóźni. Jak zgadłam to poproszę o kilka punktów dla Slytherinu ^^
    Tak się ostatnio zastanawiałam nad imieniem na bierzmowanie, bo w tym roku - a właściwie następnym, ale tym szkolnym - mnie czeka. I jak na razie faworyzowane imienia jakie mam to, Oliwia, Sylwia i LIWIA! Bam tara dam! Tak nie w temacie, ale cóż xd
    Życzę powera na pisanie następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! ;*. Mam wieeelką nadzieję , ze będą razem <3. Tak do siebie pasują 😍. Czekam na next i weny życzę ! :*

    OdpowiedzUsuń