Menu

czwartek, 18 stycznia 2018

~ Rozdział 89 ~

   Tap...
   Tap... Tap... Tap...
   - Cholera... - mruknęłam cicho do siebie, kiedy spuszczając wzrok z monitora na biurko, zobaczyłam kilka czerwonych  plamek.
   Znowu to samo.
   Przyłożyłam lekko trzęsące się palce do nosa i próbując choć trochę powstrzymać krwawienie, zaczęłam szukać w torebce paczki chusteczek. Wyciągnęłam jedną i szybko udałam się do łazienki. Zamknąwszy za sobą drzwi pochyliłam głowę, przymykając oczy, ponieważ pojawiły mi się przed oczami czarne plamy. Jeszcze tego by brakowało, żebym zasłabła w pracy. Już i tak Kastiel przyglądał mi się wystarczająco uważnie.
   Westchnęłam cicho, czując lekkie przygnębienie, spowodowane tym, że musiałam ukrywać prawdę przed chłopakiem. Nie chciałam tego robić, ale nie wiedziałam jakby zareagował na prawdę, co nie zmieniało faktu, że w tej sytuacji pogarszałam swoją sprawę. Czułam się jak między młotem a kowadłem. Z jednej strony powinnam mu powiedzieć, ponieważ milczeniem denerwowałam go jeszcze bardziej, ale gdyby dowiedział się prawdy... Nie byłam w stanie przewidzieć jego reakcji. Nie wiedziałam, czy chciałby ze mną dalej być, a gdyby zdecydował się przy mnie zostać, to czy nie byłoby to spowodowane poczuciem winy i wymuszonego obowiązku. Nie chciałam, żeby czuł się przy mnie przywiązany i ograniczony. Musiałam poczekać na bardziej odpowiedni moment. Musiałam najpierw przekonać do tego wszystkiego samą siebie.
   Wytarłam nos przesiąkniętą już chusteczką. Sapnęłam lekko podirytowana, wyrzucając ją do kosza na śmieci pod zlewem, do którego podeszłam i odkręciłam kurek z zimną wodą. Zmoczyłam dłoń, po czym przyłożyłam ją sobie do karku. Wzdrygnęłam się lekko, czując przyjemny chłód. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy, aż w końcu krwotok z nosa ustał. Westchnęłam z ulgą i podniosłam wzrok na lustro wiszące naprzeciw mnie. Mokrą jeszcze dłonią starłam krwawy ślad znad ust, wytarłam dłonie i już miałam zamiar wyjść, kiedy przy drzwiach dostrzegłam osobę, której najmniej bym się tu spodziewała.
   - Millie? - zapytałam zszokowana, nie będąc do końca pewna, czy to moja schorowana wyobraźnia nie robi sobie ze mnie żartów. - Co ty tu robisz?
   - Ano ja... Wiesz, stęskniłam się za tobą i Kastielem, więc poprosiłam o przeniesienie mnie tutaj - wzruszyła jedynie ramionami, podchodząc do mnie bliżej. - Poza tym to wasze miasteczko jest dużo ładniejsze niż to moje. Bardziej mi się tu podoba.
   - To świetnie - uśmiechnęłam się szeroko, czując radość na fakt, że osoba, z którą dość mocno się zżyłam na moim służbowym wyjeździe postanowiła się do mnie przenieść. To prawie tak, jakbym miała pracować z Rozalią. - Zostałaś już gdzieś przydzielona?
   - Korekta tekstu i konsultacje z klientami - szatynka rozciągnęła czerwone usta w szerokim uśmiechu, widząc moje zszokowanie. Skąd ona wiedziała, że pracowałam akurat na tym dziale? - A tak wracając do ciebie, to często ci się to zdarza? - machnęła w stronę mojego nosa, marszcząc przy tym lekko brwi.
   - To nic takiego - odparłam wymijająco. Mimo, że nie znałam zbyt długo Milicenty, to wiedziałam, że gdyby poznała prawdę i dowiedziała się, że Kastiel nic o tym nie wie, to najpierw by mnie rozerwała na strzępy, a potem poskładałaby mnie z powrotem i zażądała, żebym mu o wszystkim powiedziała.
   - Na pewno? Takie krwawienia nie są normalne... - powiedziała zmartwiona, przyglądając mi się uważnie. - Nawet jeśli mogłoby to być przez przemęczenie, to i tak i tak powinnaś coś z tym zrobić.
   - To naprawdę nic takiego... - powstrzymałam w ostatniej chwili pojawiające się na policzkach rumieńce. - Moja mama kiedyś też miała podobnie... - chciałam jeszcze dodać, że wszystko było w porządku, ale słowa ugrzęzły mi w gardle, kiedy przypomniałam sobie, że jej już nie ma.
   - Myślisz, że to może być dziedziczne? - zapytała, nie spuszczając ze mnie uważnego wzroku. - Może powinnaś ją o to zapytać. Przynajmniej miałabyś pewność, że to nie jest nic naprawdę poważnego.
   - Ekhm... Cóż... - odkaszlnęłam nieco zmieszana. - Tak jakby... Nie bardzo mam jak...
   - A co? Poznała jakiegoś przystojniaka i szaleje gdzieś na wakacjach? - zaśmiała się cicho, kręcąc się na krześle przy swoim biurku, kiedy wróciłyśmy do biura.
   - W sumie w niebie może być niezły wypoczynek... Ale niestety nie ma tam zasięgu - dodałam po chwili parsknąwszy lekko pod nosem. Spojrzałam się na dziewczynę i widząc jej zdziwioną minę wyjaśniłam. - Pięć lat temu zmarła na guza mózgu...
   - Och... Zaskakująco luźno do tego podchodzisz - stwierdziła jedynie, uśmiechając się niepewnie.
   - Zdążyłam się przyzwyczaić, że nie ma jej już na tym świecie, ale zawsze wiem, że jest tu gdzieś przy mnie i mnie pilnuje - mruknęłam, mimochodem bawiąc się złotym pierścionkiem na środkowym palcu - pierścionku, który dostałam od cioci na urodziny, jedna z niewielu pamiątek, jakie zachowałam po rodzicielce.
   - Rozumiem - pokiwała głową, po czym dotknęła mojego ramienia w pocieszającym geście. Uniosłam kąciki ust z wdzięcznością za jej troskę.
   Niedługo później musiałyśmy zając się swoimi zadaniami, ponieważ każda z nas dostała kilka tekstów do sprawdzenia i wstępnej konsultacji z klientem.
   Kilka godzin później, kręcąc szyją w prawą i lewą stronę rozciągałam zastałe mięśnie, strzelając przy tym karkiem. Skrzywiłam się lekko, czując najpierw ostry ból, a potem przyjemną ulgę. Chwilę później usłyszałam dość głośne burknięcie mojego brzucha. Zerknęłam na zegarek i dotarło do mnie, że byłam tak zapatrzona w wyłapywanie najmniejszych błędów i wysyłanie maili do klientów, że nie zauważyłam, kiedy nadeszła pora lunchu. Szturchnęłam pochyloną nad jakąś umową Milicentę, a ta podniosła rozkojarzony wzrok na mnie.
   - Miałabyś może ochotę na lunch?
   - To już? - padło zaskoczone pytanie z jej ust, na co zaśmiałam się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
   - Tak, już. To co, idziemy?
   - Jasne, ale ty stawiasz - pokazała mi język, kiedy ubrałyśmy się ciepło i skierowałyśmy się do wyjścia.
   Kilka minut później siedziałyśmy już w przyjemnej knajpce niedaleko naszego biurowca. Po zajęciu miejsca, podeszłam do lady po dwie karty dań, żebyśmy mogły coś spokojnie wybrać przy stoliku. Gdy podchodziłam z powrotem do szatynki, poczułam, że robi mi się słabo, a przed oczami pojawiły mi się czarne plamy. Zachwiałam się lekko i przytrzymałam najbliższego stolika, żeby nie stracić równowagi, lecz bardzo szybko kolana zaczęły się pode mną uginać. Sapnęłam cicho, próbując ustać o własnych nogach, ale Millie już była przy mnie, podtrzymując mnie za ramię. Posadziła mnie na krześle i poprosiła obsługę lokalu o szklankę wody.
   - Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
   - Taak... - odpowiedziałam niemrawo, starając się odzyskać równy oddech. - To tylko zasłabnięcie...
   - Tylko - prychnęła, przewracając oczami. - Zadzwonić po kogoś? - nie zdążyłam odpowiedzieć, że nie jest to konieczne, a dziewczyna wybierała już jakiś numer z telefonu. Po chwili, ku mojemu przerażeniu usłyszałam, że dzwoniła do Kastiela.
   - To na prawdę nie jest potrzebne... - chciałam powiedzieć to stanowczo, ale wyszło mi to dość marnie. Podziękowałam kelnerce za wodę i upiłam mały łyk. Wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Już przestało mi się kręcić w głowie, jednak nadal czułam się dość słabo.
   - Nie jest potrzebne. Jasne. Kłamać to możesz komukolwiek, ale mnie nie oszukasz, że z tobą jest wszystko w idealnym porządku - zdenerwowana patrzyła na mnie groźnym wzrokiem, podpierając się za boki. - Masz nieudolnie zamaskowane makijażem sińce pod oczami, krwawisz z nosa, a teraz jeszcze to omdlenie. Od ciebie aż bije osłabienie.
   - Co jest? - po mojej lewej stronie rozbrzmiał męski głos, którego akurat w tym momencie nie chciałam słyszeć. - Dobrze się czujesz? - zapytał zmartwiony, kucając przede mną.
   - Taak... Millie nie potrzebnie panikuje.
   - Oczywiście, że nie potrzebnie - uniosła się, po raz enty przewracając oczami. - Bo krwawienie z nosa i omdlenie to nic takiego!
   - Co? Jakie krwawienie? - Kastiel spojrzał się na mnie uważnie, marszcząc brwi. Westchnęłam ledwo zauważalnie, przygotowując się na serię pytań, na które nie mogłam mu odpowiedzieć.
   - Ostatnio po prostu mało jadłam i nie spałam zbyt dobrze od kilku dni... - powiedziałam wymijająco. W sumie to nie mijałam się zbytnio z prawdą, ponieważ od kiedy zrobiłam badania nie byłam w stanie zmrużyć oka.
   - No i mamy winowajcę - zwróciła się w stronę bruneta, kręcąc głową z dezaprobatą. - Wykorzystywać to jest komu, ale jeść to już jej nie dajesz, co?
   Mimowolnie zaśmiałam się na słowa Milicenty, nie mogąc uwierzyć w to, że tak łatwo potrafiła zmieniać swoje emocje, ze zmartwienia i złości na ironię i żarty.
   - A to moja wina, że ona ostatnio mówi, że nie ma ochoty... - urwał, a ja posłałam mu iście mordercze spojrzenie. - ...jeść - dodał szybko, niezbyt dokładnie maskując rozbawienie. - I co ja mogę na to poradzić? Na chama przecież jej nie włożę...
   Jęknęłam cicho, nie wierząc w tok ich rozmowy. Zasłoniłam twarz dłońmi, czując jak zażenowanie wypala mi policzki. Dlaczego ta dwójka ludzi musiała się ze sobą poznać?

8 komentarzy:

  1. Jak serial, urwane w dobrym momencie. Niby nie wiadomo dalej co jest Liwi ale to tylko podsyca ciekawosc, bo mozliwosci i sugestii jest coraz wiecej!
    Na poczatku mialam probelm z tym, ze akcja tak wolno sie toczyla, ale cos sprawilo, ze zostalam i czytalam dalej. Teraz wiem, to byla dobra decyzja! ;)
    Bez anonima jak pod poprzednim rozdziałem, bo taka autorka to skarb 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Jestem bardzo ciekawa i zdenerwowana co jest Liwii. To mi nie daje spokoju xD :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry... Dobra noc? (o_O) Nie wiem, w każdym razie witaj. Wreszcie przygotowałam notatki, którymi zajmowałam się w ten weekend, i mogłam z radością odsunąć książki, zeszyty oraz kserówki na bok, by w pełni oddać się czytaniu.

    Nie wiem, ile jeszcze zamierzasz trzymać nas w niepewności, ale żywię nadzieję, że niebawem wyjawisz tajemnicę Liwii. Nawet, jeśli mam mocne przypuszczenia, którymi zresztą podzieliłam się ostatnio, to chcę, żebyś już wprowadziła swoje plany w życie. To znaczy - w opowiadanie. No niby w grę może wchodzić jakieś choróbsko. Ta wzmianka o guzie mózgu, przez którego zmarła mama głównej bohaterki trochę daje do myślenia, ale z drugiej strony jest reakcja Rozalii. Dziewczyna powinna bardziej przejąć się wiadomością o ciężkiej chorobie. No nie wiem, rzucić się Liwii w ramiona, zacząć płakać i krzyczeć, że to na pewno nie jest prawdą. Przynajmniej tak reagują bohaterowie seriali oraz filmów. Chociaż nie, (uwaga spojler, jeśli ktoś zamierza oglądać The Walking Dead albo nie jest na bieżąco z odcinkami ) Rick Grimes, kiedy dowiedział się, że jego syn umrze, nie powiedział nic. Ale to zupełnie inna sytuacja. Człowiek był już tak wykończony i zapewne nie miał siły na wrzaski i lamenty. Co innego Rozalia, ona jest zdecydowanie bardziej ekspresywna. No nic, poczekamy - zobaczymy.

    Miło, że "wskrzesiłaś" Millie. Jest bardzo pozytywną postacią, a w tych ciężkich i niepewnych chwilach dla Liwii przyda się każde wsparcie. Dobrze, że będzie je miała również w pracy, bo jak się okazało, jest niezbędne. Ponadto dziewczyna i Kastiel chyba stworzą duet niezłych wariatów. Już teraz dają w kość głównej bohaterce. (^o^)

    Oczywiście czekam na nowy rozdział. Taa... Zawsze to mówię, a zabieram się za jego czytanie z kilkudniowym opóźnieniem. (-,-) Ale ja też mam ciężki okres w życiu, co oddziałuje na wszystko dookoła mnie. Nawet mój zwierzyniec chodzi jakby dziwnie spięty. W każdym razie wiedz, że jestem i nie opuszczę Cię aż... Nie wiem, bo to umowa bezterminowa.

    Przesyłam gorące pozdrowienia. Życzę zdrowia, pogody ducha, weny, cieplutkiego kakao... I co tam jeszcze? A, no i żebyś nie została zasypana, bo kto będzie raczył nas rozdziałami? Niech wena będzie z Tobą i do napisania! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
  4. "I co ja mogę na to poradzić? Na chama przecież jej nie włożę..." Leję z ich rozmowy xD Ehh wszędzie zboczeńcy... No i teraz w końcu nie wiadomo, czy to ciąża, czy co... Miałam nadzieję, że dowiemy się w tym rozdziale :( Ale gdyby to była ciąża, to Liwia raczej miałaby spory apetyt no i spałaby jak dziecko. A tak to nie wiadomo... Wspomniała, że jej mama miała guza mózgu. Mam nadzieję, że ty jej tego nie zrobisz o_O
    Pozdrawiam i czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczegóż tak dawno nie odwiedzałam tych zakątków?
    Co tu się odjaniepawliło pod moją nieobecność?!
    A tak poza tym to witam xd
    Rozleniwił się człowiek przez ostatni czas. Nie dość, że nie pisze to w dodatku się mu skomentować nie chciało, ale mentalnie wciąż byłam <3
    Osobiście co do chorobco-ciąży mam teorię, że to i jedno i drugie jednocześnie. Oczywiście to najgorszy możliwy scenariusz, sama ciąża bystarczyła. No ale okaże się, czy znów mam słuszne przypuszczenia.
    Będą sobie z Rozią i Amber z wózeczkami chodzić ^o^
    Jeśli okaże się ta gorsza wersja, Kentina zżerać będzie poczucie winy, jak miały się stosunki z Liwią w jej ostatnich latach, tak jak nagle poczuł się do odpowiedzialności co do Amber. Ehh.. Nigdy ich chyba po tym nie zacznę na nowo lubić.
    Już lepiej skończę bo to się robi coraz dziwniejsze...
    Powodzonka w każdym aspekcie życzę i pozdrawiam serdecznie =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooch! Nawet nie wiesz jak stęskniłam się za Twoimi komentarzami! Akurat wróciłam się kilka rozdziałów wstecz i przypominam sobie stare komentarze.
      Powiem Ci szczerze, że sama poczułam trochę wyrzuty sumienia, że tak potraktowałam tę dwójkę, bo moim pierwotnym zamysłem było zrobić dobrą Amber i trochę bardziej złego Kena, a wyszło jak wyszło. Może mi się uda to naprawić, chociaż "na papierze". Zobaczymy jak to wyjdzie :3
      Pamiętaj, że ja uwielbiam wszelkie teorie spiskowe, więc nie krępuj się i pisz! A może znów odgadniesz fabułę? ^-^
      Dziękuję serdecznie za bardzo miłe słowa i również pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Teoria spiskowa to moja druga natura ^^
      1. Gdyby tak skorzystać 1 czerwca, z darmowych pociągów dla nieletnich i jechać na waksy? Z Giżycka do Warszawy i z powrotem?
      Nawet w simsach mam jedną wielką teorię:
      2. Moja simka, wieczna wampirzyca, która wykona wszystkie możliwe aspiracje życiowe, rozwinie wszystkie umiejętności na maksa i wykupi wszystkie cechy nagrody. Zaczęła z jednym kotem. Potem adoptowała kolejnego, co by pierwszemu smutno nie było jak do pracy chodzi. Potem kolejnego przygarnęła i tak aktualnie ma ich 5, bo kolejna dwa się narodziły..
      Życie uczuciowe, najgorsza sprawa. Najpierw odrzucona, obecnie romansująca z zamężnym (niedługo) facetem. On se umrze, dzieci mieć nie będą. Jakoś się pozbiera i będzie miała kolejnego, który również odejdzie, ale będą mieć dziecko. Potem przeznaczenie spiknie z nią tego pierwszego gbura, który ją odrzucał , a i tak wciąż do niej dzwonił z zaproszeniami i będą se żyć wiecznie.
      Zaraz.. Co ja piszę?! xD Nie ważne, pomińmy to... Ferie mam, za dużo czasu wolnego i już źle ze mną xd
      Co do Ameby. Znaczy Amber... Ta postać chyba po prostu nie może być dobra. Sama widzisz. Chciałaś, ale się po prostu nie da. A Kentin? Od początku coś do niego miałam. Tzn niech se tam będzie, po prostu przez to co było w rozdziałach nie widziałam go z Liwią jako pary no i nie wyszło.
      No ale Liwia na zawistną istotę nie wygląda i pewnie i tak im wybaczy.
      Jeśli się okaże najgorszy scenariusz to będzie coś w stylu pojednania się ze wszystkimi tak na wszelki wypadek.
      A co do wspomnianych przez Kastiela w poprzednim rozdziale, poważnych planów co do Liwii, to nie wydaje mi się, żeby to były oświadczyny. To znaczy to na pewno ma w planach, ale nie tak od razu, ale wspólne mieszkanko czemu nie? Przecież chyba nadal oddzielnie mieszkają.
      Ooo i wtedy będzie takie słodkie, że Liwia z brzuszkiem, a tatko załatwił nowe mieszkanko i pokoik dla dzidzi wyremontował.
      Albo się okaże, że Liwia to większy wybryk niż Roza i będą trojaczki *Dziwna mina z uśmieszkiem*
      Co by tu jeszcze do teorii? Hmm.. A tak! Koncert!
      Coś mam dziwne przeczucia, że po jakimś tam czasie ktoś wyczai ich grupę i jakaś tam mini trasa się dla nich znajdzie i Liwia nie będzie chciała dla Kastiela powiedzieć o chorobie, - jeśli to będzie to - ale jako, że on już co nieco wie nie będzie chciał jechać i Liwia się obwiniać będzie.
      To by chyba było na tyle xD
      Ale spokojnie. Kolejny rozdział tworzy kolejne teorie więc zniecierpliwiona czekam ^^

      Usuń
  6. Ahahahah, o nie, ta rozmowa na końcu xD
    Co nie zmienia faktu, że... jeeejuuu biedna Liwiaaa :((
    Halo, ona ma żyć długo i szczęśliwie! Ooby to nie było nic poważnego i oby wróciła do pełni zdrowia. Lecę czytać następny rozdział ^^
    Pozdrawiaaam

    OdpowiedzUsuń