piątek, 31 lipca 2015

~ Rozdział 31 ~

   Nienawidziłam się pakować. To była najgorsza rzecz pod słońcem jaką kiedykolwiek musiałam robić. Nie rozumiałam jak to jest możliwe, że przed wyjazdem wszystko idealnie mi się mieści i zapinam bagaż bez problemu, a gdy mam wracać moja walizka w magiczny sposób robi się dużo mniejsza, prze co choćbym nie wiem jak się gimnastykowała nie chce się zapiąć. Przekładałam rzeczy chyba z dziesięć razy, próbowałam prawdopodobnie wszelkiego możliwego ułożenia ciuchów, ale wszystko to było na marne. Torba wciąż stawiała opór.
   - No, zapnij się cholero jedna! - warknęłam pod nosem, gdy siedziałam okrakiem na walizce i siłowałam się z suwakiem, który nagle przesunął się o kilka milimetrów dalej. - Tak, tak, tak! Jeszcze kawałek! - zaciął się. - No nie! Fuck! - zawołałam, kiedy w przypływie emocji kopnęłam walizkę, która przetoczyła się na środek, a jej zawartość znalazła się na podłodze.
   - W czymś pomóc? - usłyszałam za sobą cichy, roześmiany głos. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę i stanęłam twarzą w twarz z Kastielem.
   - Co ty tu robisz? - zapytałam nieco gwałtownie. No, co ja poradzę na to, że wciąż byłam wściekła, a on mnie wystraszył?
   - Usłyszałem jak krzyczysz i przyszedłem sprawdzić co się stało - mruknął, wzruszając ramionami. Miał na sobie wąskie, czarne spodnie, z poprzypinanymi, na prawym udzie agrafkami, ciemnoszarą koszulkę z logiem nieznanej mi grupy, a na ramiona narzuconą miał ciemnogranatową bluzę.
   - Nic takiego. Mały problem z walizką - stwierdziłam, wskazując na przewróconą torbę, a w mój ton wkradła się lekka nuta ironii. Spoglądał na mnie z nieodgadnioną miną, po czym odepchnął się stopą od framugi i podszedł bliżej.
   - Może ja spróbuję? - zapytał unosząc lekko lewą brew.
   - Serio? - popatrzyłam na niego sceptycznie, ale odsunęłam się od torby.
   Kucnął obok niej i opróżnił ją z tego co jeszcze zostało w środku. Chwilę później zaczął układać moje ubrania. Ostatnią koszulkę - tą, którą miałam w dniu urodzin - odłożył delikatnie na wierzch, zatrzymując moment dłużej na niej dłoń. Zauważywszy to, poczułam jak moje policzki różowieją. Zagryzłam wargę, bawiąc się nerwowo rękawem bordowego swetra, czując jak w moim brzuchu budzi się stado motylków. Po raz kolejny, co ja mówię, po raz tysięczny tego dnia, przypomniałam sobie jego gorące wargi.
Z zamyślenia wyrwało mnie odgłos szybkiego zapinania zamka. Pokręciłam głową, tak jakbym chciała pozbyć się natrętnej muchy. Tym razem próbowałam przegonić natarczywe wspomnienia z tamtego wieczoru.
   - Gotowe - uśmiechnął się do mnie szelmowsko, wskazując na zapiętą walizkę.
   - Dziękuję... - mruknęłam niemrawo, nie spoglądając na niego dłużej niż kilka sekund.
   Czułam się zażenowana i wściekła. Raz po raz przypominałam sobie nasz pocałunek, napięcie, które prawie trzaskało iskrami między nami, gorące pragnienie jego dłoni, ust, dotyku... Ale zaraz wkradała się paskudna myśl, że to było tylko po to, by mieć mnie na jedną noc. Bo byliśmy pijani. Wtedy w mojej klatce piersiowej narastała paląca wściekłość, której mimo wszystko nie potrafiłam się pozbyć. Odwróciłam się do niego plecami, spoglądając w okno.
   - Liwia... Ja... - powiedział cicho Kastiel. - Ja... Chciałbym cię przeprosić... Za tą całą sytuację... - chłopak wydawał się zmieszany tym wszystkim, gubił się w tym co chciał powiedzieć, a tym co myślał. Uśmiechnęłam się delikatnie na tą myśl i spokojnie odpowiedziałam.
   - W porządku... Rozumiem - nadal byłam zwrócona w stronę okna. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie mogłam pozwolić na to by ujrzał w moich oczach, że mi zależy. Jak bardzo mnie to wszystko zraniło. Nie lubiłam mówić o swoich "prywatnych" myślach, a tym bardziej nie lubiłam tego robić przed chłopakiem. W końcu przywołałam obojętny wyraz twarzy i zwróciłam się w jego stronę, jednakże nie patrząc na niego tylko nieco ponad nim na ścianę. - Byliśmy pijani... Trochę nas poniosło. W porządku.
   Mówiłam to względnie obojętnie, ale w mojej głowie myśli szalały, jak sztorm na morzu. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, dostrzegłam w jego oczach, że coś, coś co i tak ledwo się tam paliło, zgasło nagle i jego czekoladowe tęczówki na powrót stały się zimne i ironiczne. Nagle drzwi uderzyły z hukiem o ścianę i w progu stanęła Rozalia.
   - Mam nadzieję, że jesteście spakowani, bo za kilkanaście minut wyjeżdżamy - powiedziała pogodnie, przyglądając się nam uważnie.
   - Tak, oczywiście - uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny. Po czym spojrzałam na czerwonowłosego - Dziękuję za pom...
   - Żaden problem - wymruczał, wsadził ręce w kieszenie spodni i szybkim krokiem, mijając Rozalię, wyszedł z pokoju.
   Westchnęłam ciężko, i przeczesując palcami włosy, opadłam na łóżko. Czułam się coraz bardziej skołowana. W jednej chwili przeprasza mnie, prawie okazuje czułość, a w drugiej, znowu pojawia się ten jego ironiczny uśmieszek i lodowate spojrzenie. Nie rozumiałam tego chłopaka, a tym bardziej tego co działo się ze mną. Dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmowałam? Dlaczego po prostu nie mogłam machnąć ręką i odpuścić to wszystko? I dlaczego teraz po tym wszystkim, widząc jego zimne spojrzenie, czuję w sercu ból? Znów potrząsnęłam głową, chcąc się pozbyć mętliku w myślach i schowałam twarz w dłonie.
   - Hej... Liwia, co jest? - Rozalia usiadła obok mnie na łóżku, delikatnie kładąc mi na ramię dłoń.
   - Nic... - wyrzuciłam, gwałtownie wstając. - Czas się zbierać.
   - Liwia... Przecież widzę, że coś jest nie tak. Pokłóciłaś się z Kastielem czy jak...?
   - Nie... Po prostu cała ta sytuacja mnie przerasta. Mam już tego wszystkiego dość. Najpierw ma mnie kompletnie w dupie, nagle się ze mną całuje, a potem znów zachowuje się jak zimny dupek - ponowne westchnięcie wyrwało mi się z ust. Jeszcze raz klapnęłam na łóżku i opowiedziałam wszystko Rozalii. Musiałam się komuś zwierzyć, bo wiedziałam, że jak jeszcze dłużej tak będzie to wybuchnę, a białowłosej mogłam zaufać jak nikomu innemu.
   - ... Więc sama widzisz, że to wszystko jest strasznie pokręcone... - powiedziałam cicho, jak skończyłam na dzisiejszych przeprosinach.
   - Kastiel zaczął się tak zachowywać, jak Debra go zostawiła.. To nie twoja wina..
   - No dobra, ale dlaczego ja mam kurwa cierpieć za to, że jakaś pusta lalunia go wystawiła? - prawie krzyknęłam podnosząc się. Rzadko kiedy przeklinałam ale teraz nie potrafiłam się powstrzymać. Czułam jak wściekłość zaczyna powoli buzować mi w żyłach. Krążąc po pokoju, zacisnęłam zęby by powstrzymać napływające do oczu łzy.
   - Ja wiem... Ale on już taki jest i... - rzekła spokojnie, podchodząc do mnie.
   - Ja mam dość. Wyłamuję się z tego. Chce, to niech tak będzie. Jego problem. Tylko niech później nie przychodzi przepraszać - stwierdziłam, biorąc głęboki uspokajający wdech.
   Rozalia przyglądała mi się jeszcze przez chwilę uważnie, jakby nie była pewna tego, że słusznie robię. Szczerze powiedziawszy ja sama nie do końca byłam przekonana do swoich słów. Jednak nie chciałam dłużej tego roztrząsać, by nie narobić sobie jeszcze większego mętliku w głowie. Pokręciłam się jeszcze chwilę po pokoju, sprawdzając czy na pewno wszystko zabrałam. Kilka minut później stałam ubrana w gruby płaszcz i czekałam na przyjazd taksówki, którą miała wracać Rozalia i reszta.
   - Obiecaj mi, że jak tylko dojedziesz to napiszesz - powiedziała stanowczo, patrząc mi prosto w oczy.
   - No w porządku, ale jaki jest w tym sens, skoro jedziemy do tej samej miejscowości? - zapytałam, śmiejąc się cicho pod nosem.
   Kątem oka dostrzegłam jak Kastiel rozmawia z Lysandrem i Gwen, opierając się o jeden z filarów. Spojrzałam w jego stronę, delikatnie się uśmiechając. Jednak uśmiech szybko zszedł mi z ust, gdy dostrzegłam jego lodowate spojrzenie. Uhh... Dupek. Chcesz być miła a ten jak zawsze na nie. Phie. Jego sprawa. Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam rozmawiać z białowłosą o planach na drugą część ferii.

   Jadąc w ciepłym samochodzie, znów nie mogłam się powstrzymać od wlepiania nosa w szybę. Widoki były naprawdę przepiękne. Westchnęłam cicho, opadając na siedzenie. Tydzień w ośrodku minął mi tak szybko, jakby to były tylko dwa dni. Znudzona tymi samymi piosenkami w radiu i długością trasy, wyciągnęłam z torebki aparat i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Na samym początku były te z urodzin. Pokręciłam głową, śmiejąc się cicho pod nosem z tego co zostało na nich uwiecznione. Gdy trafiłam na chyba piętnaste zdjęcie z rzędu przedstawiające Rozalię i Gwen strojące głupie miny do obiektywu, nie mogłam się powstrzymać i napisałam do niej, że zabije ją za zapchanie mi aparatu jej zdjęciami. Nim skończyłam przeglądać wszystkie zdjęcia, ciocia zjechała na zajazd, byśmy mogły zjeść coś ciepłego. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że minęło już pół dnia. Dzisiaj wyjątkowo czas strasznie szybko mi mijał.
   W domu byłyśmy koło godziny siedemnastej. Zdążyłam w tym czasie dwa razy przysnąć. Zawsze tak miałam podczas jazdy. Przyjemne szumienie ciepłego powietrza i burczenie silnika działało na mnie jak kołysanka. Wywlekłam się niechętnie z przyjemnego wnętrza samochodu i zabierając swoją walizkę z bagażnika wtoczyłam się do domu. Gdy przekroczyłam próg, zaskakująco zimne powietrze spowodowało, że mimowolnie zadrżałam.
   - Uhh... Ale tu zimno... - mruknęłam zakładając kapcie.
   - No, przez cały tydzień nie było grzane, to się nie dziw - blondynka stanęła tuż za mną i odwiesiła płaszcz na wieszak. - Ja idę rozpalić w piecu, a ty zrób herbaty.
   Gdy tylko ciocia zniknęła w drzwiach piwnicy, skierowałam się do kuchni i nastawiłam czajnik. Wyciągnąwszy dwa duże kubki, nasypałam do nich cukru i wrzuciłam torebkę z malinową herbatą. Kiedy woda się zagotowała, nalałam do obu kubków i ukroiłam dwa cieniutkie plasterki imbiru, po czym wrzuciłam i je. Mama zawsze robiła mi taką herbatę, gdy zmarzłam, albo miałam gorszy dzień. Świetnie rozgrzewała i równie wspaniale smakowała. Postawiwszy napar w salonie na stoliku, zabrałam walizkę i udałam się do pokoju. Odstawiłam torbę przy łóżku i zmieniłam bordowy sweterek na grubą, szarą bluzę. Od razu zrobiło mi się cieplej. Zanim wyszłam z sypialni rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ogromne okno na przeciwko drzwi osłonięte przez delikatne firanki i ciemnoróżowe zasłony, duże łóżko pod jedną z beżowo-różowych ścian, jasne biurko, wielka szafa... Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że od pierwszego dnia tutaj minęło już ponad pół roku. Westchnęłam lekko, zamykając drzwi. Ale ten czas leci...
   Resztę dnia spędziłam z ciocią pijąc gorącą herbatę, zajadając czekoladowe ciastka i oglądając jakieś filmy. Nurtowała mnie jedna sprawa. Podczas pobytu w środku, Dimitry wspomniał coś co nie dawało mi spokoju. Co prawda retorycznie, ale zapytał się czy jestem bratanicą cioci. Nigdy nie znałam swojego ojca. Tylko kiedyś mama pokazała mi jego zdjęcie - wysoki brunet, o jasnych oczach i miłym uśmiechu. Później nigdy więcej nic o nim nie wspominała.
   - Ciociu... - powiedziałam niepewnie, zastanawiając się jak ją o to zapytać.
   - Tak, skarbie? - skierowała na mnie spojrzenie swoich bursztynowych oczu.
   - Wtedy, w kurorcie Dimitry powiedział, że jestem twoją bratanicą... - zaczęłam, zagryzając lekko wargę. - Czy ty jesteś siostrą mojego taty? - zapytałam, a widząc, że ciocia zastanawia się nad odpowiedzią dodałam - mama nigdy o nim nie mówiła...
   - Tak, jestem - odparła po chwili. - Jednak od bardzo dawna nie mam z nim kontaktu. Gdy wyjechał do Hiszpanii, przestał się do nas odzywać. Nawet nie wiem czy żyje... - mruknęła posępnie. Więcej o nim nie wspomniała, a ja nie pytałam.
   Koło godziny dwudziestej, wróciłam do pokoju, wziąć kąpiel i poczytać jakąś książkę. Po szybkim prysznicu, przebrałam się w miękką piżamę i zabierając kilka tomów z biurka, schowałam się pod kołdrą. Gdy wygodnie się ułożyłam od razu zatopiłam się w lekturę.

11 komentarzy:

  1. Ugh... Kastiel to wredny idiota... -.-
    O BOŻE, CZYŻBY DIMITRY BYŁ OJCEM LIWII? *Ah, te hipotezy...*
    Pozdrawiam serdecznie i mam małą prośbę - czy mogłabyś ustawić swojego bloga tak, aby można było go czytać ta telefonach/tabletach? Bo w wersji komputerowej na telefonie trudniej się czyta </3
    ~Marcela~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie... Dimitry nie jest ojcem Liwii :D
      Bardzo proszę, już ustawione ;)

      Usuń
  2. Ale z Kastiela dupek. Jak można tak się zachować? No jak?
    Rozdział świetny i czekam niecierpliwie na next :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Eugh, Eugh, dupek...
    Ja nic nie mówiłam....
    Haha, ale walizka mnie rozwaliła xD Takie prawdziwe Haha xP

    OdpowiedzUsuń
  4. Gupi Kastiel... Boże jaki on jest mało domyślny! Aż mi się ciśnienie podniosło przez niego. Dupek
    Hahahah rozwaliła mnie sytuacja z walizką, śmiałam się jak głupia do telefonu XD a potem Kas.. Jak zaczął przepraszać, to myślałam że w końcu wszystko się ułoży... Ale nie! On musiał wszystko spierdzielić! Przepraszam za te wyrażające moją wściekłość słowa, ale nie mogłam się powstrzymać. Ugh ten...
    A co do rozdziału - rewelacja! Coś czuje że tata Liwii niedługo zaszczycił nas swoją obecnością.. Mam rację? Albo jej nie mam.. A zresztą, zdaję się na twoją wyobraźnię ^^
    Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, chyba nie będę oryginalna jak napiszę, że Kastiel to dupek. Ale i tak go uwielbiam :D Ciekawe, kiedy zmięknie. Może gdyby Liwia otworzyła się przed nim i nie udawała że jej nie zależy to też miałby do niej inne nastawienie. Ciekawa ta sprawa z jej ojcem, może wróci, albo sama zacznie go szukać? No i co ma z tym wspólnego Dimitry. Pozdrawiam i weny życzę ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie piszesz, przepraszam że wcześniej nic nie pisałam ale nadrabiałam czytanie.
    Zajrzysz? Dopiero co zaczynam. http://nigtmare-kastiel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć, że jest kolejna osoba, której podoba się to co piszę.
      Oczywiście z wielką chęcią zajrzę ;)

      Usuń
  7. kiedy rozdzialik? >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam pojęcia, ale postaram się jak najszybciej go udostępnić. Moja beta jest narazie niedysponowana i dopiero w piątek byłaby w stanie odesłać mi poprawiony tekst.
      Oczywiście, nie chcę żebyście czekali aż tak długo, ale jeśli nie uda mi się znaleźć osoby, która mogłaby sprawdzić i poprawić rozdział, będę zmuszona dodać go dopiero w piątek ;/ Co mam nadzieję, nie będzie konieczne ;)

      Usuń
  8. Miałam łzy w oczach jak czytałam o tym z Kastielem xd :x

    OdpowiedzUsuń