Witajcie moje robaczki!
Zanim przejdziemy do tej przyjemniejszej i ciekawszej części posta, pomęczę Was moim gadaniem.
Tak więc mamy już AŻ 50 rozdział! Pięćdziesiąt rozdziałów! Jestem niesamowicie zdumiona, że jest ich aż tyle. Oczywiście to nie koniec i będziecie musieli jeszcze długo poczekać na zakończenie, ponieważ mam zaplanowanych rozdziałów jeszcze drugie tyle.
Jestem niezmiernie wdzięczna Wam wszystkim za to, że tak wytrwale ze mną jesteście i mnie wspieracie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jaką ogromną radość dają mi wasze komentarze, w których snujecie swoje pomysły na dalsze losy Liwii. Wiele z nich posłużyło mi za podstawę kolejnego rozdziału. Jesteście niesamowitą motywacją, by siąść przy komputerze, chwycić za klawiaturę i pisać dalej. Mogłabym jeszcze więcej wypisywać jak wiele Wam zawdzięczam, ale nie będę więcej przedłużać.
Mam nadzieję, że będziecie przy mnie do końca, a na razie łapcie kolejny rozdział ;)
Enjoy ♥
Siedziałem z chłopakami w salonie, kiedy po raz kolejny zaczął dzwonić mi telefon. I kolejny raz była to Gwen. Krzywiąc się lekko, przesunąłem kciukiem po ekranie, by odrzucić połączenie. Nie powinienem tego robić, jeśli nie chciałem się narazić na późniejszą awanturę, ale na razie nie przejmowałem się tym zbytnio. Nie chciałem z nią rozmawiać i wysłuchiwać tego samego wykładu na temat mojego zachowania.
- Czemu nie odbierzesz? - usłyszałem ciche pytanie białowłosego przyjaciela. - Może to coś ważnego.
- Gdyby to było coś ważnego zadzwoniłaby do ciebie albo do Nicka, zamiast dobijać się do mnie - odparłem, wzruszając ramionami i wziąłem łyk piwa.
- Jesteś tak samo uparty jak i ona - stwierdził Kasper, śmiejąc się cicho pod nosem. - To u was chyba rodzinne.
- Co nie zmienia faktu, że powinieneś odebrać - powiedział stanowczo Nick, a gdy znów rozległy się charakterystyczne nuty Final Episode Asking Alexandrii, sięgnął po telefon, ale ja byłem szybszy.
- Nie będę z nią gadał - warknąłem, wyłączając telefon.
- Coś ty taki nerwowy ostatnio, co? - zapytał drugi gitarzysta, wpatrując się w moje oczy.
Nie odpowiedziałem. Jak na większość zadanych mi ostatnio pytań. Wypiłem ostatniego łyka z ciemnobrązowej butelki i wstałem, by pójść do kuchni po kolejną. Byli moimi kumplami, ale nic nie ogarniali. Nie wiedzieli kim była dla mnie Debra i kim dla mnie jest Liwia. Z resztą ja chyba też do końca tego nie pojmowałem. To zaczynało się robić coraz bardziej pokręcone. Zwykła dziewczyna, jakich pełno w szkole, a ja traciłem przez nią racjonalne myślenie.
Westchnąłem, przecierając twarz rękoma. Jeszcze tylko niespełna cztery miesiące i mnie tu już nie będzie. Będę miał w końcu spokój.
- Chodzi o Liwię, tak? - Lysander wszedł tak cicho do kuchni, że gdyby nie był moim przyjacielem od dzieciństwa na pewno bym się wystraszył. - Powinieneś oddzwonić do niej.
- Nie - stwierdziłem stanowczo, otwierając kolejną butelkę piwa. - Nie chcę mieć z tą dziewczyną nic wspólnego.
- Trochę na to za późno, nie uważasz? - przenikliwy wzrok przyjaciela nie dawał mi spokoju. Jakby miał w oczach rentgen.
- Nie ważne.
- Ale dlaczego? - w jego głosie słychać było wyraźne zdumienie i niedowierzanie. - Przecież w końcu udało wam się do siebie zbliżyć, tak jak chciałeś. Co się teraz zmieniło?
- Nie chce jej ranić - odparłem zupełnie szczerze. Przez całą ostatnią noc nie spałem, zastanawiać się, czy wykorzystać w końcu to, że moglibyśmy na spokojnie porozmawiać. Że moglibyśmy w końcu zacząć to tak, jak powinniśmy zacząć na początku. Bez żadnych nieporozumień, bez powracającej przeszłości... Ale... Ja chyba nie jestem w stanie tego zrobić. Kiedy tylko pomyślałem, że mógłbym mieć ją tylko dla siebie, że mogłaby być w końcu moja, za każdym razem ukazywała mi się jej twarz pełna bólu i smutku. Ta sama, którą ujrzałem wtedy w hotelu, na jej urodzinach. Nie chciałbym, żeby to się więcej powtórzyło. Nie chcę widzieć jej kiedy cierpi, a gdyby była przy mnie, byłoby to nieuniknione.
- A nie pomyślałeś, że teraz ranisz ją bardziej?
- Przy mnie będzie cierpieć jeszcze mocniej. Wiesz jaki jestem. Nie umiem trzymać emocji na wodzy. A co, jak mnie zdenerwuje i zrobię coś czego później był żałował? - zapytałem, odkrywając przez różnookim swoje największe lęki.
- Nie jesteś taki - powiedział spokojnie, patrząc mi prosto w oczy. - Już nie teraz, odkąd ona tu jest. Zmieniłeś się.
- Już podjąłem decyzje - zabierając butelkę z piwem, wróciłem do reszty chłopaków.
Usiadłem między kuzynem, a kumplem i przyglądałem się im jak grali na konsoli.
- Później moja kolej - powiedziałem, szturchając lekko Nicka.
Chłopak spojrzał się na mnie, odwracając swoją uwagę od telewizora, przez co przegrał. Wybuchnąłem śmiechem, zabierając mu pada.
- To nie fair! Rozproszył mnie, to jego wina! - zawołał oburzony, czerwieniąc się lekko ze złości, widząc mój ironiczny uśmieszek.
Usiadłem na jego miejscu, na podłodze, opierając się plecami o kanapę i wyciągając nogi przed siebie. Wziąłem jeszcze łyk piwa i zacząłem zażartą walkę z Kasprem.
- Nie masz ze mną szans - mruknął pod nosem, sadowiąc się wygodniej.
- Chciałbyś...
- Rzucasz mi wyzwanie? - zapytał prowokacyjnie, na co się tylko zaśmiałem, kierując swój wzrok na ekran. Kilkadziesiąt minut później uśmiechając się tryumfalnie pokonałem po raz trzeci kumpla.
- Dobra, ja pasuje - stwierdził niebieskooki, odrzucając pada obok siebie.
- Poddajesz się? - spojrzałem na niego zdziwiony, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, cisnącego mi się na usta. Kto by uwierzył, Kasper Goldberg się poddaje...
- Nie poddaje się. Mógłbym ci jeszcze nieźle dupę skopać, ale muszę się zbierać, bo babcia będzie się sapać, że mnie tak długo w domu nie ma - żachnął się, przewracając oczami.
- A idź w pizdu. Myślałem, że jeszcze raz ze mną zagrasz... - rzuciłem złośliwie i uśmiechnąłem się, z satysfakcją zauważając błysk rywalizacji w oczach kumpla.
- Nie kuś... - zaśmiał się, kręcąc jednocześnie głową. - Chciałbym ale nie mogę. Jutro się odegram, a na razie będę spadał. Na razie chłopaki!
Dopił jeszcze swoje piwo, zabrał skórzaną kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Za oknem było już ciemno. Ziewnąłem potężnie, czując, jak powoli zmęczenie bierze nade mną górę. Chwilę później podbiegł do mnie Demon i zaczął mnie lizać po twarzy.
- Co jest, piesku? - zapytałem, drapiąc owczarka za uchem. - Na dwór, by się chciało co?
- Uech... Aż mnie mdli od tych czułości... - jęknął Nick, podnosząc się z kanapy.
Spojrzałem na niego i od razu dostrzegłem ten parszywy uśmieszek. Chwyciłem pierwszą rzecz, jaką miałem pod ręką - akurat trafiłem na poduszkę - i rzuciłem w kuzyna.
- Morda!
- Te, panie delikates, tylko uważaj, bo ci jeszcze żyłka pęknie! - zaśmiał się i szybko uciekł z pokoju.
Sapnąłem ze złości. Czasami potrafi mnie doprowadzić to takiej furii, że ledwo się powstrzymuje, by mu przywalić.
Siedziałem, wgapiając się w migoczące menu konsoli, mimowolnie drapiąc psa za uchem, kiedy usłyszałem szczęk zamka i jakże uroczą rozmowę moich rodziców. Aż nie mogłem powstrzymać się od jęku. Zawsze na weekend wcześniej wracali. Zaciskając zęby, by powstrzymać się od jakiejś kąśliwej uwagi, wstałem i wołając Demona wyszedłem na korytarz.
- Idę z psem na dwór - poinformowałem beznamiętnie, zakładając trampki i kurtkę.
Wyszedłem zanim matka zdążyła dokończyć swoją uwagę żebym szybko wracał, bo niedługo kolacja. Ani mi się śni, siedzieć z nimi w "rodzinnej" atmosferze i prowadzić z nimi jakże interesującą rozmowę. Zapiąłem smycz do obroży psa i odpalając papierosa, ruszyłem wzdłuż ulicy.
Przez większość drogi rozmyślałem, czy nie przenocować dzisiaj u Lysa, ale nie chciałem znów przyjacielowi włazić na głowę. Westchnąłem, zaciągając się po raz ostatni i wyrzuciłem peta, zadeptując go czubkiem buta. Powoli wypuściłem lekko przesiąknięty filtrem dym, idąc wgłąb parku, do którego zawsze wychodziłem na spacer. To ulubione miejsce Demona.
Zrobiłem zwyczajową rundkę dookoła parku, wypalając po drodze dwa papierosy, kiedy postanowiłem siąść na jednej z ławek. Okolice były puste, więc spuściłem psa ze smyczy, by mógł sobie pobiegać. Pochyliłem się nad szyją pupila, kiedy usłyszałem dziwną rozmowę. Z początku nie zwróciłbym na to uwagi, ale usłyszałem jej imię. To Rozalia kłóciła się z tym leszczem z wojska.
- ...ale dlaczego ty jesteś taki uparty? - zawołała dziewczyna. Musiała za nim iść, bo w tle słychać było kroki.
- Cicho bądź! Ktoś tu może być!
- Nie zmieniaj tematu, bo to ci nic nie da. Poza tym tu nie chodzi o mnie, tylko o Liwię! Dlaczego nie możesz ze mną normalnie o tym porozmawiać? - zapytała, nieco spokojniej, lekko ściszając głos. - Siedzisz cicho, a potem w najmniej oczekiwanym momencie wybuchasz. Jeśli coś cię gryzie, to powinieneś o tym porozmawiać, a nie dusić w sobie.
- A co chcesz jeszcze wiedzieć? - żachnął się, szurając butami. - Że co? Że ją kocham od podstawówki? Że cały czas o niej myślę? Tobie to tak łatwo o wszystkim mówić, bo nie wiesz co czuję...
- Może i do końca nie wiem, ale nie zapominaj, że jestem waszą przyjaciółką i chcę wam pomóc.
- A w czym tu pomagać, co?
Demon cicho zaskomlał dopominając się swojej wolności, ale ja go tylko uciszyłem, nie chcąc by rozmawiający domyślili się, że ktoś ich podsłuchuje. Na szczęście nic nie usłyszeli.
- W waszych relacjach! - W jej głosie słychać było wyraźną irytację. - Ani ty, ani ona nie potraficie ze sobą normalnie porozmawiać. Wszędzie tylko wyznania miłości, albo unikanie siebie nawzajem. Zupełnie jak dzieci z przedszkola, a nie dorośli ludzie.
- Dziwisz mi się? Kocham ją i jest dla mnie wszystkim! Nie chcę by cierpiała przez jakiegoś dupka. - Od razu się domyśliłem, że to o mnie chodzi. - A jeszcze teraz jak się przespaliśmy, wszystko staje się jeszcze silniejsze. Nie jestem w stanie już dłużej robić za przyjaciela...
- Ja wiem... Rozumiem, że jest ci ciężko, ale zauważ, że im bardziej naciskasz na Liwię, tym bardziej ona oddala się od ciebie... - westchnęła cicho. - Nie mówię, że masz przestać się do niej odzywać, ale daj jej czas, by sobie to wszystko przemyślała...
Reszty rozmowy praktycznie nie słyszałem. W głowie wibrowało mi to jedno przeklęte zdanie: "A jeszcze teraz jak się przespaliśmy, wszystko staje się jeszcze silniejsze." Liwia się z nim...? Przecież...
Przecież co? Myślałeś, że będzie czekać na ciebie, aż w końcu przestaniesz ją ignorować i zainteresujesz się nią? W mojej głowie odezwał się cichy głosik. Ta dziewczyna nie będzie wiecznie na ciebie czekać. Albo teraz weźmiesz sprawy w swoje ręce, albo możesz o niej zapomnieć...
Ale ja nie mogę z nią być. Przeze mnie będzie tylko płakać, a ja nie chcę tego widzieć. Muszę zrobić to, co jest najlepsze dla niej. Muszę.
Najpierw zaczęłam się śmiać. Po chwili zamilkłam na parę sekund. Potem wymsknęło mi się "o kurwa", a potem jak przemyślałam cały rozdział stwierdzam 'ja pierdole'.
OdpowiedzUsuń" Albo teraz weźmiesz sprawy w swoje ręce, albo możesz o niej zapomnieć...
Ale ja nie mogę z nią być. Przeze mnie będzie tylko płakać, a ja nie chcę tego widzieć. Muszę zrobić to, co jest najlepsze dla niej. Muszę."
W moich oczach to tak brzmi jakby on planował, że będzie musiał o niej za wszelką cenę zapomnieć. No ale nie! Ja się nie zgadzam! Nawet nie próbuj tak tego prowadzić, słyszysz?
Gratuluję 50 rozdziału! Jej! Pozdrawiam!
Poczekaj... 4 miesiące? On zamierza wyjechać czy jak?!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zwykle, Kaśka glupi jak zwykle i mój kochany lysio tu był <3
Weny weny i ciasteczek na zachęte :3 Omomomomm :P
O rany jak on może tak myśleć ! Oni do siebie pasują jak nikt inny i ona ma być z nim a nie z Kentinem. Nie lubię Kena. Kas musi mu pokazać gdzie jest jego miejsce i żeby odczepił się od liwi.Czekam na nexta mam nadzieje, że zadzieje się coś między Liwią a Kasem bo już nie wytrzymuje tego ich oddalania się od siebie !!! :)
OdpowiedzUsuńTAK! TAK! TAK! Marzenia się spełniają! Nigdy nie lubiłam buntowników. Ciesze się że Kastiel chce zapomnieć o Liwi, ale wiem jak to się skończy :(
OdpowiedzUsuńRozdziały z perspektywy Kastiela o dreszcze nie przyprawiają, ale znośne są. Chociaż wiem że nic nie ułoży się tak jak chcę warto mieć nadzieję.
Kastiel won na Alaskę!
Ciesze się ze będzie jeszcze mnóstwo rozdziałów:) chyba nigdy nie znudzi mi się styl twojego pisania. Biedny kastiel co on musi mieć teraz w głowie. .. może rzeczywiście powinien odpuścić ale z drugiej strony powinien o nią zawalczyć ehhh kentin w sumie też jest okej może powinna dać mu szansę w końcu długo się znają ... zobaczymy co się wydarzy czekam z niecierpliwością na następny rozdział pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńAhoj, kapitanie! Podrzędny majtek melduje się do komentowania. Dobra, kogo ja w ogóle próbuję oszukać? Mam zbyt wygórowane ego, aby nazywać siebie jakimś beznadziejnym "majtkiem". Umówmy się, że tkwimy na jednym poziomie, co? Uroczo, że się ze mną zgadasz. Tak jakbyś miała jakikolwiek wybór, ha!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim pragnę złożyć Tobie najszczersze gratulacje z okazji dobicia do 50 rozdziału. To ogromny sukces, który można tylko podziwiać. Życzę następnych osiągnięć na skalę równie wielką. Bardzo mnie cieszy, iż nie zamierzasz prędko skończyć tego opowiadania. Bez przygód Liwii byłoby smutno.
Uwielbiam Kastiela. Kurna, ołtarzyk mogłabym mu nawet stworzyć. Ale dlaczego ostatnimi czasy tak często ma zadatki na patentowanego idiotę? Zależy mu na dziewczynie i po ostatnim incydencie na imprezie powinien wiedzieć, że on również nie jest jej obojętny. A co ten pajac stwierdza? Że nie będzie się do Liwii zbliżał, bo nie chce jej zranić. O Szatanie wszechmogący, cóż za popaprana rzeczywistość. Normalnie ręce same opadają. Myślałam, że po wyjeździe Debry ten chłopak trochę zmądrzeje, a tym czasem jest z nim chyba coraz gorzej. Mam wielką nadzieję, że uda się mu w porę ogarnąć, bo główna bohaterka raczej nie będzie na niego czekać aż do śmierci. Bardzo chcę, aby pomiędzy tą dwójką wszystko się udało. (*.*)
Na koniec życzę Tobie masy weny oraz pomysłów, aby pisanie następnych pięćdziesięciu rozdziałów poszło równie sprawnie.
Do następnego!
Jaki cudowny rozdział! <3 Kastiel dowiedział się, że Liwia przespała się z Kentinem. :D Nie mogę uwierzyć w to jak biorąc pomysł z gry przelałaś to na... program komputerowy do pisania. :D WOW. Masz prawdziwy talent! :* Kochana, gratuluję Ci 50 rozdziałów. :* A jak przeczytałam o tym, że będziesz jeszcze pisać i nie zamierzasz już kończyć to w ogóle jestem taka szczęśliwa, że szok! :* Uwielbiam Kentina, więc się trochę cieszę, że Kastiel dowiedział się o ich seksie. xD Haha! Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością. :* Pozdrawiam Cię i do następnego. :*
OdpowiedzUsuńRozdział mega. Cudeńko. Kastiel moim zdaniem powinien jeszcze powalczyć o Liwię, a nie tak od razu się poddawać. Ale cóż, zobaczymy co się dalej wydarzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawia nowa czytelniczka :D
Raz wybucham śmiechem, raz mam łzy w oczach, jak w tej chwili. Świetny. Jesteś genialna! Od początku nie podobało mi się to, że się przespała z Kentinem, ale teraz jak o tym myślę, to jeszcze bardziej mi się to nie podoba. Wolałabym, żeby ani wtedy w hotelu z Kasem(wiem, że to się nie stało), ani później z Kentinem(a to się stało) się nie przespała. A tak to... Kastielowi odmówiła, a Kentinowi nie, echh. :/ Ale z drugiej strony cieszę się ogólnie, że nie jest słodziutko, idealnie.
OdpowiedzUsuńA Kastiel... jeszcze bardziej go lubie po przeczytaniu tego rozdziału. Taki kochany, tak się martwi, że może ją zranić, że może będzie przez niego smutna. <3 :(
+ cieszę się, że dalej piszesz tego bloga i zamierzasz jeszcze drugie tyle napisać, ja chcę, żeby tych rozdziałów było jeszcze jak najwięcej, bo są cudowne, więc super, że planujesz ich jeszcze duuużo
UsuńPozdrawiam <3