wtorek, 8 listopada 2016

~ Rozdział 79 ~

 Z dedykacją dla Carbenet i wszystkich czekających na "grubsze" akcje ♥


   Kastiel pojawił się u mnie przed osiemnastą, akurat wtedy, gdy byłam już kompletnie wyszykowana. Kiedy zadzwonił telefon z recepcji, że czeka tam na mnie, spięłam się ze zdenerwowania jeszcze bardziej, jeśli było to w ogóle możliwe. Nie wiedziałam, czy bardziej się denerwowałam tym wypadem, czy tym wcześniejszym. Starałam się zapanować nad drżącymi dłońmi, które pakowały portfel i telefon do torebki, ale efekt był jeszcze gorszy. Odetchnęłam kilka razy głęboko, poprawiając ostatni raz dżinsową tunikę, po czym założyłam czerwone trampki i zeszłam do recepcji.
   Stał oparty o ladę i rozmawiał z recepcjonistą, śmiejąc się z czegoś. Gdy zobaczył mnie w wejściu do windy, zamarł na moment, uważnie mi się przyglądając. Czując na sobie jego wzrok poczułam, że się delikatnie rumienię.
   - To tak dla mnie się wystroiłaś? - zapytał, gwizdając z uznaniem, kiedy zbliżyłam się do niego.
   - Może... - rzuciłam lakonicznie, uśmiechając się lekko. Przyjrzałam mu się i zauważyłam, że on też zrezygnował ze swojej zwyczajowej bluzy dla gładkiej czarnej, dopasowanej koszulki i skóry, a jego ciemne dżinsy wyglądały dużo bardziej elegancko. - Ty też się odstrzeliłeś - zauważyłam, a on wzruszył lekko ramionami.
   - Idziemy? - wyciągnął do mnie łokieć, bym złapała go pod rękę, co też zrobiłam. - Zmieniłem nieco nasze plany. Nie pójdziemy do baru.
   - Jak to?
   - Zabieram cię na randkę. Chcę ci coś pokazać - poprowadził nas wzdłuż głównej ulicy, gdzie jak zauważyłam kierowała się większość osób. - Dzisiaj podobno jest jedno z najbardziej widocznych zaćmieni księżyca, więc pomyślałem, że miło byłoby to zobaczyć.
   Kiwnęłam w zamyśleniu głową i pozwoliłam się prowadzić dalej. Kilka minut później zatrzymał się przy najbliższej stacji i wsiedliśmy do metra, jadącego w stronę Parku Centralnego. Gdy dotarliśmy na miejsce, zauważyłam, że cały park był oblegany przez ludzi. Przy bramach wejściowych stali strażnicy, pilnujący porządku, a zaraz za nimi osoby, które rozdawały ciepłe napoje i koce. Wzięliśmy jeden z nich i udaliśmy się w odsłonięte przez drzewa miejsce, skąd idealnie było widać czyste niebo i księżyc. Kastiel rozścielił koc i rozłożył się na nim, podkładając sobie pod głowę prawe ramię, klepiąc miejsce obok siebie. Przycupnęłam lekko na brzegu, ale zaraz zostałam pociągnięta w dół tak, że i ja leżałam na posłaniu. Spojrzałam się w stronę chłopaka i poczułam, że znów oblewam się rumieńcem. Brunet, opierając się na przedramieniu, przyglądał mi się z góry tak intensywnym wzrokiem, że w moim brzuchu rozpętała się istny maraton motyli. Miałam nieodparte wrażenie, że zaraz...
   - Mogę cię pocałować? - zapytał cicho, pochylając się lekko nade mną.
   - Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł... - powiedziałam cicho, ale po chwili i tak poczułam delikatne muśnięcie jego ust.
   To było jak porażenie piorunem. Przez ułamek sekundy, gdy nasze usta się stykały, poczułam się jakby czas stanął w miejscu, a cały świat zawirował dookoła nas. Po całym ciele przebiegły mnie dreszcze, jakich nigdy nie czułam przy zwykłym muśnięciu. Zamarłam na moment, wpatrując się rozszerzonymi oczami w chłopaka. To było naprawdę coś niesamowitego.
   Momentalnie zapragnęłam więcej. Przełknęłam głośno, z trudem oddychając. Próbowałam zapanować nad szalenie bijącym sercem, ale na nic były moje wysiłki. Patrząc Kastielowi w oczy, bezwiednie zwilżyłam usta językiem, a jego wzrok od razu powędrował na tamte rejony. Zagryzłam lekko wargę, nie ufając sobie w tamtym momencie. Byłam pewna, że powiedziałabym coś nieoczekiwanego.
   Coś tak nieoczekiwanego, jak kolejne muśnięcie ust, tym razem dużo pewniejsze, które i tym razem wywołało falę niesamowicie przyjemnych dreszczy. Mimowolnie westchnęłam głośno, a gdy zrozumiałam co zrobiłam, oblałam się szkarłatnym rumieńcem. W duchu dziękowałam wszystkim świętościom, że było na tyle ciemno, iż moje wypieki mogły zostać niezauważone.
   Czarnowłosy chłopak jednak nie kontynuował niczego. Powrócił do swojej wcześniejszej pozycji, opierając głowę o zwinięte na karku ręce. Całą swoją wolą zdusiłam jęk zawodu i podpierając się na przedramionach, spojrzałam w niebo. Było dzisiaj idealnie czyste. Na granatowym, prawie czarnym tle iskrzyły się radośnie białe plamki gwiazd. Miałam nieodparte wrażenie, że cieszą się w moją stronę, co chwilę migocząc. Westchnęłam głęboko, przymykając na chwilę oczy.
   - O czym myślisz? - Usłyszałam ciche pytanie czarnowłosego. Nie otwierając oczu po raz kolejny głęboko odetchnęłam.
   - O... O tym wszystkim... - mruknęłam ogólnikowo, sama do końca nie wiedząc, jak konkretnie nazwać moje myśli.
   - Czyli? - dopytywał się, a ja podniosłam powieki i na niego spojrzałam. Leżał na boku, podpierając się na jednym przedramieniu. O tej porze jego oczy wydawały się być bardziej jak dwa obsydianowe kamienie, a nie jak w dzień - małe jeziorka gorzkiej czekolady.
   - No... O tym wszystkim... Co musiało się stać, że jesteśmy tutaj razem... Czy to w ogóle ma sens... - spuściłam wzrok na własne dłonie, leżące na brzuchu. - Próbuje jakoś to wszystko uporządkować. Próbuję zrozumieć, co to wszystko znaczy...
   - Pragnę cię - powiedział tak żarliwie, że mimowolnie zwróciłam na niego spojrzenie. - Jesteś najwspanialszą kobietą z jaką dane było mi się spotkać. Nie chcę żadnej innej... A to, co się teraz dzieje, to nic innego, jak moje starania się, by pokazać ci, że naprawdę mi na tobie zależy i chcę uczynić cię szczęśliwą. Tak naprawdę szczęśliwą.
   - Ale... Czy to nie jest za szybko? Wszystko tak pędzi, że nie mam nawet chwili, by odsapnąć i pomyśleć coś więcej...
   - Zdaj się na to, co czujesz. I na to, co daje ci radość. Cała reszta się nie liczy...
   Zagryzłam niepewnie wargę, zastanawiając się nad jego słowami. Wiedziałam co mnie uszczęśliwiało, ale nie byłam pewna, czy gdybym to zrobiła, to nie pospieszyłabym się zbytnio. Przez chwilę gryzłam się z własnymi myślami, rozpatrując wszystkie za i przeciw, aż w końcu mentalnie machnęłam na to ręką. Co ma być to będzie, czyż nie?
   Przysunęłam się do chłopaka i zbliżyłam twarz do jego oblicza. Czułam jak moje policzki wręcz płoną z zawstydzenia, jednak nie chciałam poddawać się tuż na starcie. Uniosłam jedną dłoń, którą położyłam delikatnie na jego kościstym policzku i zaczęłam gładzić kciukiem skórę. Nosiła ślady kilkudniowego zarostu, jednak mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Uwielbiałam tą lekką szorstkość, przyjemne drapanie na policzku czy szyi. Pochyliłam się nad nim i musnęłam jego wargi. Odsunąwszy się troszeczkę, spojrzałam się w jego oczy. Miał je cały czas otwarte i uważnie mnie obserwował, trwając w oczekiwaniu, lecz nie tylko oczekiwanie było widoczne w jego tęczówkach. Było w nim coś, co wyraźnie górowało nad tym spokojnym uczuciem. To było pożądanie. Dzika, nie do opisania żądza, którą trzymał na wodzy ostatkami woli. Widząc to, poczułam przyjemne łaskotanie w brzuchu i pocałowałam go pewniej. Kastiel był chyba w szoku, ponieważ nie reagował w ogóle na to, co robię. Przez moment przeszło mi przez myśl, żeby zrezygnować, ale wtedy poczułam niewielki ruch jego warg. Coś w moim wnętrzu wtedy eksplodowało. Nie mogłam uwierzyć w to, że w końcu się całujemy. Że w końcu mogę poczuć jego usta na swoich, te ciepłe, miękkie i niezwykle kuszące wargi. Kiedy niepewnie przesunęłam językiem po jego dolnej wardze, wydał z siebie coś na kształt warknięcia, po czym wsunął dłoń w moje włosy i przyciągnął mnie bliżej siebie. Nasze usta były złączone w namiętnym pocałunku, którego żadne z nas nie chciało przerwać. Miękkie i ciepłe języki w końcu zetknęły się ze sobą, najpierw niepewnie, poznając się na nowo ze sobą, aż w końcu rozpoczęły dziki taniec, walcząc między sobą o dominację. Miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a roztopię się na tym kocu od nadmiaru doznań i przyjemności. Jego usta były nieziemskie, dłonie które delikatnie gładziły mi kart, rozpalały do granic możliwości. Od tych wszystkich doznań kręciło mi się w głowie, jednak chciałam poczuć więcej, bardziej. Wpiłam się wręcz w usta Kastiela, przyciągając go bliżej. Jego zapach mieszał w głowie i uzależniał. To było jak silnie uzależniający narkotyk, od którego nie jesteś w stanie się oderwać.
   Odsunęliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy zaczynało brakować nam powietrza. Z wielką niechęcią odkleiłam się od ust Kastiela, od razu kierując wzrok na jego spojrzenie. Uśmiechał się delikatnie, a w jego oczach błyskały się radosne iskierki, nieumiejętnie tłumiące pożądanie.
    Niespodziewanie podniósł się i wyciągnął w moją stronę rękę.
   - Chodź. Zaraz powinno się zacząć.
   Wstałam z jego pomocą, otrzepując i poprawiając lekko tunikę. Nie puszczając mojej ręki, zaprowadził mnie na duży plac wolnej od drzew przestrzeni, gdzie zebrali się także inni ludzie w lornetkami i innymi przyrządami, które pomagały im dostrzec to zjawisko dużo dokładniej. Kastiel stanął tuż za mną i objął mnie rękoma w pasie. Jego dotyk sprawił, że czułam przyjemne dreszcze w brzuchu. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie i oparłam głowę o jego szeroką klatkę piersiową, spoglądając w niebo.
   Niemożliwie wręcz duży księżyc błyskał do nas śnieżnobiałym blaskiem. Z czasem jednak zaczął powoli zmieniać swoją barwę. Najpierw zrobił się ciemniejszy, po czym z każdą mijającą minutą powoli zaczynał rozbłyskać się krwistymi barwami. Jego jasna barwa ustępowała pomarańczu i czerwieni, przez co przypominał iście piekielne słońce. Wyglądało to przecudownie. Nie byłam w stanie oderwać oczu od tego zjawiska, nawet wtedy, gdy zaćmienie minęło kompletnie, a księżyc znów przybrał swój zwyczajowy, srebrzysty kolor.
   - Zamknij usta, bo ci mucha wpadnie - Cichy szept tuż przy uchu wyrwał mnie z zamyślenia.
   - To było... Przepiękne... - westchnęłam cicho, na chwilę odwracając się w jego stronę. Unosił kąciki ust w delikatnym uśmiechu, nie odkrywając jednak zębów. - Najpiękniejsza rzecz, jaką było dane mi oglądać...
   - Czyli ja nie jestem najpiękniejszy? - zapytał sarkastycznie, na co ja parsknęłam śmiechem.
   - Czy czasem twoje ego nie jest za duże? - Nie mogłam powstrzymać złośliwego uśmiechu, który wpływał na moje usta.
   - A czy ty, nie jesteś czasem za wredna?
   - Nie - odparłam z całym przekonaniem, śmiejąc się cicho. - Jestem jak najbardziej kulturalna. Nie to co niektórzy...
   - Nie chciej, żebym ci pokazał, jak bardzo niekulturalny potrafię być - wymruczał cicho kuszącym głosem, który sprawiał, że miękły mi kolana.
   - A jeśli zechce? - zadałam pytanie i ledwo je skończyłam, zostałam porwana w silne objęcia, a moje usta zostały brutalnie zaatakowane przez te kastielowe.
   Jęknęłam cicho z zaskoczenia, oddając w pełni pocałunek. Jego dłonie trzymały mnie silnie i pewnie, ale jednocześnie delikatnie i zmysłowo sunęły po moich plecach, wywołując u mnie fale dreszczy. Wplątałam palce w jego długie włosy, przyciągając bliżej siebie. Mimowolnie otarłam się biodrami o jego i poczułam, że chłopak również jest podniecony tak bardzo jak ja.
   - No, no, no... Widzę, że nawet nie zdążyliśmy się oficjalnie rozstać, a ty nie potrafiłaś się powstrzymać i przygruchałaś go sobie od razu...
   Momentalnie odskoczyliśmy od siebie, słysząc chłodny głos niedaleko nas. Spojrzałam się w jego stronę i z przerażeniem dostrzegłam głębokie, zielone oczy, które wcale nie były tak radosne jak kiedyś. Tym razem ciskały gromy i mroziły swoją lodowatością.
   - Zaskoczona?

20 komentarzy:

  1. Czyżbym była 1? Wow


    To ze (chyba jestem 1) nie znaczy ze umiem pisać długie komentarze ^^


    Więc napisze krótko: świetne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Cię serdecznie! \(*3*)/ Mam dzisiaj cudowny humor, a to wszystko za sprawą śniegu, który właśnie dzisiaj postanowił spaść. Uwielbiam śnieg, chociaż nie jest go na ziemi jeszcze tak dużo, jak bym tego chciała. Ale mam nadzieję, że nie stopnieje przez noc.

    Kastiel i te jego genialne pomysły. W tym zdaniu nie było nawet grama ironii, rzecz jasna. Chyba każda dziewczyna wolałaby zostać zaproszoną na romantyczne oglądanie zaćmienia księżyca - nawet jeżeli dookoła znajdowało się mnóstwo ludzi - niż spędzić wieczór w barze na piciu piwa. Chociaż nie, ja preferowałabym pójście na pizzę, ale to tylko dlatego, że chodzi za mną od blisko tygodnia. Jutro chyba oddam walkę walkowerem i skuszę się na jakąś małą hawajską. Albo może sama zrobię?

    Nieważne, wracając do rozdziału. Było namiętnie. Bardzo namiętnie i chyba to jedno słowo doskonale opisuje sytuację, która zaszła pomiędzy Liwią i Kastielem. Długo czekałam, aż nasza kochana główna bohaterka w końcu weźmie sprawy we własne ręce i przestanie żyć przeszłością, a skupi się na jedynym przeznaczonym jej chłopaku, jakim bez wątpienia jest Kastiel. Kosmate myśli mi do głowy przyszyły. (^.^) I zapewne miałyby odzwierciedlenie w rozdziale, gdyby tylko nie pojawił się ten, ten... Głupi Kentin! Co on tam w ogóle robi? (>.<) Powinien zostawić Liwię w spokoju, dziewczyna już wystarczająco się przez niego nacierpiała. Kastiel powinien mu porządnie nakopać. Chociaż Liwia pewnie będzie miała ku temu obiekcje. Jejku, jeżeli ona znów zacznie się miotać pomiędzy chłopcami, to czyimś obowiązkiem stanie się potrząśnięcie dziewczyną, aby zmądrzała. Ale mam nadzieję, że odprawi Kentina z kwitkiem, a jej miłość do Kasa jedynie przybierze na sile.

    Także tego. Chyba nie muszę mówić, że z niecierpliwością będę czekała na nowy rozdział. Pozdrawiam Cię gorąco i życzę wszystkiego najlepszego. Do następnego i niech wena będzie z Tobą! Żegnam! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd coś tam na kocu było, wiedziałam, że ten - nie wyrażę się, wiadomo o kogo chodzi - się pojawi xd Jak zwykle wszystko psuje -.-
    Słaba jestem w pisaniu komentarzy :/ W jakimkolwiek innym pisaniu też, ale to pomińmy.
    Rozdział jak zwykle rewelacyjny i wciągający. Ale z Ciebie jest polsat i MUSIAŁAŚ w takim momencie zakończyć rozdział, no dzięki  
    Czekam na następny rozdział, z niecierpliwością jak zawsze i życzę weny, oraz tradycyjnie zaparzam już herbatkę [ Tak, dziś dobrze napisałam ^o^]. Ale uwaga... Tylko dziś... Wyjątkowo. Z dodatkiem...
    Ciastek!
    "Madafaka"!
    Nie, ja mam coś z głową XD Lepiej już pójdę. Żegnam wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah. No, co ja poradzę na to, że uwielbiam Was trzymać w niepewności? To jest silniejsze ode mnie ;D
      Ja ostatnimi czasy pije wręcz hektolitry herbaty. Kupiłam w końcu swoją ukochaną earl grey i nie mogę przestać jej pić. A co do ciastek... hmmm może w końcu sama bym upiekła? Ostatnio wyszedł mi przepyszny chlebek ze słonecznikiem i dynią :D Tak. Zdecydowanie czas na ciastka!
      Z głową masz wszystko w porządku, chyba że i ja mam nie pokolei xd
      Serdecznie pozdrawiam :3

      Usuń
    2. Możliwe, że większość z nas ma nie po kolei w głowie. Albo to właśnie my jesteśmy normalni, a cały świat pojebany za przeproszeniem.. xd
      Hmm.. Nabrałam ochoty na upieczenie babeczek. Tych z przepisu mamy. Takie ze słonecznikiem ;3 Mmm... Tylko problem w tym, że jak zawsze mi się nie chce. A do tego jutro mam 4 zaliczenia i hugo umiem. Tak brawa dla mnie xd

      Usuń
    3. "Ktoś kto pisze scenariusz do mojego życia musi mieć pociąg do czarnego humory albo jest perfidnym sadystą. " Tak. Jesteś sadystką. Nie dość, że nad Liwią się znęcasz, to jeszcze nam za polsat robisz i przetrzymujesz w niepewności i wgl xd

      Usuń
    4. Hahah, już druga osoba zwraca na to uwagę, ale muszę przyznać, że nie pisałam tego w takim kontekście. Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Ot tak mi się napisało.
      Co do trzymania w niepewności, to muszę się przyznać, że dostałam olśnienia i wczoraj prawie skończyłam pisać 80 rozdział :o

      Usuń
    5. Jeśli ona jest sadystką to nie chcesz wiedzieć co ja chciałam by się liwii stało xD Wtedy byłabym psychopatka

      Usuń
    6. A właśnie, chętnie posłucham XD

      Usuń
    7. EJ BO JA MAM TAKIE WAŻNE PYTANIE DO AUTORKI!
      Bo skoro Matt jest starszym bratem Liwii, to znaczy, że jej ojciec zdradził matkę Matta, z matką Liwii? Hmm.. Też Ciekawe, że tak po prostu się przeprowadzili. Ona się dowiaduje z dnia na dzień, że on ma córkę i tak po prostu się przenoszą, a ona nic? Z deczka to dziwne xd

      Usuń
    8. Już pędzę z odpowiedzią. Chociaż muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że ktoś po takim czasie to zauważył. Myślałam, że wcześniej ktoś to zauważy. Matt jest starszy od Liwii, bo nie jest rodzonym synem jej ojca. Ojciec Liwii związał się z matką Matta dużo później, jak ta już urodziła go. Tak myślałam, żeby to w którymś rozdziale wyjaśnić, więc już niedługo poznacie dokładnie historię rodziny Matta :)

      Usuń
    9. A no chyba, że tak sprawa wygląda. Chociaż w takiej sytuacji to jej ojciec tak dosyć po chamsku sie zachował. Matkę Liwii zostawił w ciąży, a sie z inna wskazał która juz dziecko miała.
      No chyba że po fakcie doszła do niego wiadomość, że jest ojcem, a z tamtaejuz był związany.
      Czy sie z jej matka kontaktował nie wiemy i raczej sie z rozdziałów nie dowiemy, no chyba, że Liwia będzie z nim rozmawiać. Chociaż na najbliższy czas raczej nie ma co liczyć bo Liwia ma inne problemy na głowie.
      A co do pytania, to przeglądam twojego bloga od początku i bohaterów czytałam i tam było, że jest jej starszym bratem i jakoś mnie to tak zastanowiło :)

      Usuń
    10. W sumie ta cała historia jest dość pokręcona. Ojciec Liv zostawił jej matkę, gdy dowiedział się, że ona jest w ciąży. Natomiast z matką Matta związał się po kilku dobrych latach mieszkania w Hiszpanii, a o Liwii dowiedział się z rozmowy z ciotką Tatianą, kiedy ta się do niej wprowadziła. Taa.. rozgarnięcie ojca sto pro xd

      Usuń
    11. Nie no to juz chyba moj jest bardziej rozgarnięty, a czasem mam wrażenie, że coś z nim nie tak i to tak konkretnie XD
      No ale jak sie o niej dowiedział, kiedy sie wprowadziła do Ione (chyba dobrze zapamiętałam xd), skoro zostawił jej matke bo była w ciąży? XD

      Usuń
    12. W sensie, że dowiedział się, że ona żyje na pogrzebie matki Liv, ale po rozmowie z ciotką poczuł się do odpowiedzialności bycia ojcem i dopiero wtedy ogarnął, że ma córkę XD Bo myślał, że matka Liv usunęła ciążę.

      Usuń
    13. A no chyba, że tak XD
      Dobra ja już lepiej sobie pójdę bo kolejne głupoty zacznę wymyślać z nudów i bólu (tak, niedawno co wyzdrowialam, a już mnie znowu wzięło. Brawa dla mnie 👏)
      I tak se myślę, ze nastepny rozdział to przecież okrągła 80-tka. Czyli z perspektywą Kastiela. A skoro pojawił sie Kentin, to może być ciekawie 😏

      Usuń
  4. Świetny rozdział :D. Na końcu kiedy pojawił się "Kentin" az się zdenerwowałam;o. Niech wkoncu mu powie , że jest zwykłym dupkiem ! ;). Weny życzę ! ;) I czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Przyznać muszę, że wasze życzenia się ostatnio spełniają i to z podwójną mocą, bo wena dopisuje jak nigdy. Dziękuję bardzo za przemiłe słowa i ślę mnóstwo gorącej herbatki i ciasteczek :3

      Usuń
  5. Że niby wczoraj tu w ogóle nie zajrzałam i przedwczoraj jeśli byłam, to zanim dodałaś rozdział? ;o
    Aaa, ta zmiana planów genialna! Nie spodziewałam się. W sumie... AI tego, że będzie zmiana planów, ani tego zaćmienia (akcje Kastiel x Liwia w parku cudowne ashesjbsa <3), ani tego, że im...
    KENTIN PRZERWIE!
    W prawym narożniku Kastiel
    w lewym narożniku Kentin
    FIGHT! ;O
    Żarty żartami, ale Kastiel numer pewnie przywali. :D
    Uwielbiam Kasa, Kentinowi podziękujemy.
    Rozdział sztos.
    Dziękuję za uwagę, pozdrawiam i życzę weny. Czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurwa! - to jedyne słowa, które cisną mi się na usta po przeczytaniu tego rozdziału. Oczywiście w pozytywnym sensie. Jakaś bójka będzie, czy cuś?
    Wpis niesamowity. <3
    Z niecierpliwością czekam na następny - i chyba nie tylko ja.

    OdpowiedzUsuń