czwartek, 27 września 2018

~ Rozdział 97 ~

    - Jesteście niesamowici... - westchnęła Millie, przyglądając się chłopakom stojącym na scenie.
    Razem z przyjaciółmi przyszliśmy towarzyszyć zespołowi podczas prób. Rozalia z Leo miała czas, żeby sprawdzić jak nowe stroje leżą na chłopakach i od razu skorygować ewentualne błędy. Milicenta miała okazję pierwszy raz usłyszeć chłopaków w akcji. Śmiać mi się chciało, gdy widziałam jej zdziwione spojrzenie i rozchylone usta, chociaż musiałam przyznać, że sama reagowałam tak samo podczas pierwszego koncertu, jeszcze w liceum.
    - Dobra, złazić mi stamtąd - powiedziała Rozalia, machając w ich stronę czarną tasiemką. - Musze parę rzeczy poprawić.
    - Znowu? - jęknął Kasper, czochrając opadającą mu na oczy grzywkę.
    - Tak, znowu. Wyglądacie jak lumpy spod sklepu - mruknęła niewyraźnie, pochodząc do chłopaka. Odwróciła go tyłem do siebie i kucnęła, wyciągając szpilki z ust.
    - Ty nas ubierałaś - zwrócił jej uwagę, odwracając głowę, aby zobaczyć co białowłosa robi. - Aua! Uważaj z tymi szpilkami! W dupę mi się wbiłaś! - zawołał oburzony.
    - Gdybyś się nie kręcił jakbyś miał owsiki w dupie, to nie musiałabym ci co chwilę poprawiać tych spodni i nie zostałbyś ukłuty. - Tym razem to Rozalia zwróciła mu uwagę, po raz ostatni poprawiając szpilkami spodnie. - A teraz ostrożnie je zdejmij. Muszę to wszystko zszyć.
    Chłopak wykonał polecenie, marudząc jeszcze przy tym, po czym ubrał swoją dolną część garderoby i zawołał Kastiela na papierosa. Dołączyli do nich także Lysander i Nataniel, korzystając z okazji, żeby się przewietrzyć i ochłonąć przed kolejną próbą. Gdy zespół zniknął za drzwiami sali, podeszłam do Rozalii, która odpięła wszystkie przypięte szpilki.
    - Czy nie miałaś czegoś poprawić w tych spodniach? - zapytałam marszcząc brwi.
    - Teoretycznie. - Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przebiegle. - Praktycznie wszystko wygląda idealnie. Chciałam go tylko wkurzyć.
    Słysząc słowa przyjaciółki nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Od wczorajszego popołudnia, gdy Rozalia przyniosła gotowe stroje dla chłopaków, dogryzali sobie w każdy możliwy sposób, a zaczęło się to w momencie, gdy Kasper skomentował swoje i pozostałych ubranie.
    - Co to ma być? - zawołał chłopak podnosząc czarną marynarkę z ciemnozielonym haftem na klapach i rękawach, którą zdobiły guziki na wzór starego srebra. - W życiu tego nie założę.
    - To jest dla Lysandra, baranku - Rozalia odepchnęła go od paczek, w których były stroje. Podniosła nieco mniejsze opakowanie, które niczym szczególnym nie różniło się od pozostałych, nie licząc wypisanego imienia i nazwiska na wierzchu. - Tu są twoje.
    Brunet wyciągnął przed siebie czarne, skórzane spodnie z licznymi zamkami na nogawkach. Przyglądał się im z dość krytycznym wyrazem twarzy, odłożył je po chwili na bok i sięgnął po resztę rzeczy. W środku była także ciemna koszulka z poszarpanymi dziurami, spiętymi agrafkami oraz czerwona koszula w kratę. Kręcił jeszcze chwilę nosem, jakby nie do końca przekonany, aż w końcu powiedział:
    - Nie jest tak źle. Ujdzie w tłumie.
    - Dlaczego każdy z nas ma strój różniący się stylem? - zapytał Nataniel przymierzając swoją gładką, ciemnoniebieską koszulę bez rękawów, skórzaną kamizelkę z licznymi przypinkami i proste czarne spodnie. - Z tego co się orientuję, to w liceum aż tak się nie różniliśmy wyglądem.
    - To było w liceum. Teraz każdy z was jeszcze bardziej się różni stylem i chciałam to podkreślić. Poza tym nie widzę cię jakoś w dziurawych spodniach i koszulce moro. - Uśmiechnęła się do niego, poprawiając Lysandrowi krawat.
    - Co racja to racja. - Zgodził się blondyn, przeglądając się w lustrze, które Leo i jego białowłosy brat przynieśli na czas prób i przymiarek.
Spojrzawszy w stronę Kastiela, parsknęłam głośnym śmiechem. Chłopak tłumiąc przekleństwa, siłował się ze swoimi spodniami. Próbując wsadzić nogę w nogawkę, za każdym razem trafiał stopą w jedną z wielu dziur.
    - Pomóc ci? - rzuciłam, ledwo powstrzymując śmiech, ale kiedy brunet spojrzał na mnie zdenerwowanym spojrzeniem, nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam głośnym śmiechem.
    Kastiel zaklął głośno, ale w końcu udało mu się założyć spodnie. Zaraz po tym podeszła do niego Rozalia i przypięła mu do paska kilka srebrzystych łańcuchów, tak by opadały na lewe udo. Przez głowę wciągnął ciemnoszarą koszulkę z nadrukowaną białą czaszką i kośćmi ułożonymi w X, a na szyi zawiesił rzemyki z zawieszkami w kształcie grotu strzały i skrzydeł. Kiedy odgarnął z twarzy włosy, zaczesując je palcami do tyłu, poczułam jak robi mi się gorąco. Wiedziałam, że jest przystojny, ale za każdym razem jak na niego patrzyłam, miałam te same dreszcze, co na samym początku jak się poznawaliśmy.
    Chwilę później cała czwórka wróciła i wznowili próby. Siedziałam na ławeczce pod sceną, opierając łokcie o kolana, dłońmi podpierając głowę, nie mogąc wyjść z podziwu dla ich talentu. Naprawdę byli niesamowici, tak jak określiła ich Millie. Mieli w sobie tę iskrę, która sprawiała, że po plecach przechodziły ciarki, a na skórze pojawiała się gęsia skórka. Melodyjny i subtelny głos Lysandra wspaniale komponował się z lekko zachrypniętym głębokim głosem Kastiela, powodując przyspieszone bicie serca i uśmiech na ustach. Byłam pewna, że gdyby chcieli to spokojnie mogliby zrobić karierę na skalę światową.

    - O czym tak myślisz? - zapytał Kastiel, kiedy po kilku godzinach prób wyszliśmy na mroźne powietrze i kierowaliśmy się do mieszkania.
    - O niczym konkretnym. - Wzruszyłam ramionami, mocniej zaciskając objęcia wokół ręki bruneta. - Co by się stało, gdybyście zdobyli większą sławę... Gdyby jakaś wytwórnia zaproponowała wam kontakt.
    - Miałabyś sławnego faceta. - Uśmiechnął się szelmowsko, spoglądając w moje oczy. Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową.
    - A te tłumy fanek? Byłbyś tak brutalny i złamał im wszystkim serca?
    - Wolę łamać nic nieznaczącym dla mnie dziewczynom, niż tobie - powiedział cicho, pochylając się do mojego ucha, ogrzewając je swoim ciepłym oddechem, od którego przeszły mnie ciarki na plecach. Poczułam przyjemne ciepło rozlewające się po moim ciele.
    - Coś za bardzo dzisiaj słodzisz... - wymruczałam, mrużąc lekko oczy. - Co kombinujesz?
    - Ja? Coś kombinować? - zapytał oburzony, ale iskierki w jego oczach zdradzały jego podstępne plany.
    - Gadaj mi tu zaraz. Co kombinujesz? - Stanęłam w miejscu, opierając zwinięte w pięści dłonie na biodrach. 
   - Zobaczysz, jak będziemy w domu - szepnął mi w usta, lekko je pocałował i poszedł przed siebie, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie.
   - A co jeśli ja nie chcę czekać do domu i chcę wiedzieć teraz?
   - Nie wiesz, że cierpliwość popłaca? - Uśmiechnął się zawadiacko, puszczając oczko. 
   Sapnęłam zdenerwowana i ruszyłam za nim. Nie znosiłam jak bawił się ze mną w ten sposób, jak szczuł mnie z taką perfidną radością. Wsunęłam zmarznięte dłonie w kieszenie wełnianego płaszcza i wpatrzona w sylwetkę chłopaka kroczyłam za nim, głowiąc się nad jego planem. 
   Niedługo później obserwowałam jak otwiera drzwi i wkracza do mieszkania, zostawiając otwarte wejście dla mnie. Ledwo postawiłam stopy na korytarzu i ściągnęłam kurtkę, zostałam bez ostrzeżenia porwana w ramiona. 
   - Co ty robisz?! - zawołałam przestraszona, kiedy zaczął kierować się na piętro do sypialni. - Puść mnie! Muszę buty ściągnąć!
   Chłopak całkowicie mnie zignorował, twardo idąc do pokoju. W pomieszczeniu położył mnie na łóżko, rozpiął zamek od każdego buta, zdjął mi je, a następnie zaczął czegoś szukać w szafie. Chwilę później podszedł do mnie, chowając coś za plecami. Poczułam dreszcz niepokoju, nie będąc pewna co zamierza. 
   - Odwróć się - powiedział tonem nie tolerującym sprzeciwu, stając tuż obok mnie.
   - Po co? - dopytałam, ale on nie ustępował. Z ciężkim westchnieniem spełniłam jego prośbę, by za moment poczuć jak zawiązuje mi coś na oczach. - Co ty robisz? - Wyciągnęłam ręce przed siebie, nie widząc nic prócz totalnej ciemności. 
   - Wstań - poprosił, dotykając moich dłoni i pomógł mi wstać.
   - Dlaczego zawiązałeś mi oczy? - Zagryzłam niepewnie wargę, czując się kompletnie zdezorientowana. 
   - Niespodzianka... - wyszeptał mi do ucha, ogrzewając swym oddechem szyję, przez co po plecach przeszły mnie ciarki. 
   Zaczął mnie gdzieś prowadzić, obejmując mnie w pasie. Błądziłam dłońmi w powietrzu, z obawą stawiając każdy krok. Nie czułam się komfortowo całkowicie pozbawiona jednego ze zmysłów. Byłam teraz całkowicie zdana na Kastiela. 
   Usłyszałam jak otwiera jakieś drzwi, przez które mnie przeprowadził. Poczułam gorące i wilgotne powietrze oraz usłyszałam dźwięk lejącej się do wanny wody. Chłopak puścił mnie, a ja przestraszona od razu zaczęłam szukać go dłońmi, machając rękoma dookoła siebie.
   - Jestem tutaj - powiedział spokojnie, muskając palcami moją rękę, a ja odetchnęłam z ulgą. Naprawdę czułam się dziwnie kompletnie nic nie widząc. - Nie bój się, przecież cię nie zostawię.
   - Ja wiem, ale ta sytuacja jest taka dziwna... - jęknęłam, czując jak moje policzki zaczynają się czerwienić. 
   - Po prostu się odpręż...

   Patrzyłem na nią, jak rumieni się i niepewnie zagryza wargę. Była tak urocza, niepewna... Nie mogłem przestać na nią patrzeć, kiedy obejmowała się ramionami, kręcąc głową dookoła, jakby rozglądając się, mimo że nic nie widziała. Z jednej strony miałem ochotę zdjąć jej tą przepaskę, ale z drugiej strony czułem niemałą satysfakcję, gdy szukała we mnie oparcia. 
   Sprawdziłem dłonią wodę, czy jest już odpowiednio ciepła, ściągnąłem pianę z przedramienia i wytarłszy wilgoć w ręcznik, ponownie do niej podszedłem. 
   - Pomogę ci się rozebrać i wejść do wanny - wyjaśniłem cicho, łapiąc dół jej bluzki, żeby ściągnąć jej to przez głowę. Sapnęła zdenerwowana, ale kiedy sięgnęła do przepaski na oczach, klepnąłem ją lekko w dłonie.- Tego masz nie ściągać.
   - Och... Po co cała ta farsa, co? - burknęła pod nosem, ale pomimo tego pozwoliła mi się pozbawić górnej części garderoby. 
   - Może dla mojej satysfakcji? - Zaśmiałem się cicho w jej odsłoniętą szyję, na co westchnęła cicho, odchylając głowę w drugą stronę, a ja miałem jeszcze lepszy dostęp do jej wrażliwych miejsc. 
   Skubnąłem zębami jej skórę, na co jęknęła cichutko. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem, skubiąc dalej, kierując się w stronę obojczyków. Oparła się plecami o ścianę, całkowicie podległa moim gestom. Zacząłem pocałunkami pieścić jej piersi zakryte białym biustonoszem. Następnie zsunąłem się nieco niżej, szczypiąc zębami brzuch, na co zachichotała lekko, starając się zasłonić dłońmi przed moimi ustami. 
   Podniosłem się z klęczek i pomogłem jej rozebrać się do końca, następnie trzymając ją za ręce pomogłem wejść do wanny. Westchnęła cicho z zadowoleniem, zanurzając się w wodzie i pianie po szyję. 
   - Jak przyjemnie... - zamruczała z zadowolonym wyrazem na twarzy.
   - Zrobisz mi miejsce? - zaśmiałem się, pstrykając ją pianą w nos. Przez chwilę udawała, że się nad czymś zastanawia, ale w końcu kiwnęła głową. 
   Ściągnąłem ciuchy, rzucając je wszystkie w kąt pomieszczenia i usadowiłem się za Liwią. Woda była tak niesamowicie gorąca, a ciało Liwii tak miękkie i pachnące... Wtuliłem się w nią, obejmując ją w pasie i opierając głowę na jej ramieniu. Odchyliła się do tyłu, całując mnie w policzek. Przesunąłem nosem po jej odsłoniętej szyi, mrucząc cicho i napawając się jej zapachem. Sunąłem dłońmi po jej ciele, pieszcząc delikatnie jej najczulsze punkty, aż nie usłyszałem przyjemnego westchnienia, które owiało ciepłem moje ucho. Uśmiechnąłem się lekko do siebie, przesuwając jedną dłoń na biodra, a drugą na piersi, czekając na jej reakcję. Zamruczała cicho, przylegając do mnie jeszcze bardziej. 
   Odwróciłem głowę w jej stronę, chcąc pocałować ją w szyję, ale zamarłem widząc jej błogi wyraz twarzy i spokojny oddech. Wszystko byłoby w porządku, ale oddech wydawał mi się za spokojny, jak na osobę, która przed chwilą mruczała z rozkoszy. Moment później jej usta rozchyliły się lekko i usłyszałem ciche chrapnięcie, bardziej przypominające mruknięcie, jedna nie można było tego pomylić. Była tak wykończona, że pod wpływem ciepłej wody i mojego dotyku zasnęła w zaskakującym tempie.
   Parsknąłem śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie chcąc jej budzić, delikatnie zdjąłem jej krawat, który miała zawiązany na oczach i obmyłem jej ciało, ale kiedy woda zaczęła się robić chłodna, nie miałem innego wyjścia. Całując ją delikatnie przy uchu, zbudziłem ją. Spojrzała na mnie zaskoczona, nie ogarniając gdzie jest i dlaczego jest cała mokra. Pomogłem się jej wytrzeć i zaprowadziłem półprzytomną do sypialni, gdzie od razu padła na łóżko i znów zapadła w sen.