wtorek, 24 marca 2015

~ Rozdział 2 ~

   Tak zatopiłam się w swoich myślach, że nie pomyślałam o tym, że po parku kręci się mnóstwo ludzi. Słysząc za sobą męski głos, podskoczyłam lekko przestraszona i puściłam swoje nogi, które bezwładnie opadły na ziemię.
   - Oh... to ty, Nataniel... - chlipnęłam lekko nosem, spoglądając na niego i wytarłam łzy z policzków. - Tak... wszystko jest okej.
   - Na pewno? - zapytał się przyglądając mi się uważnie, przez co delikatnie się zarumieniłam.
   - Tak... - uśmiechnęłam się lekko do siebie.
   - Mogę się dosiąść?
   - Tak, jasne. Siadaj - przesunęłam się kawałek na ławce, robiąc mu miejsce.
   Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu, Nataniel spoglądał gdzieś w dal, a ja starałam się zebrać myśli wgapiając się w swoje trampki. Próbowałam odgonić myśli związane ze śmiercią mamy. Nie chciałam się rozklejać przy kimś, a szczególnie przy chłopaku. Jednak nie potrafiłam powstrzymać pojedynczych łez, spływających mi po policzku. Odwróciłam głowę, by blondyn tego nie zauważył i szybko wytarłam mokry policzek.
   - Dlaczego płaczesz? - zapytał się niepewnie. Kurcze. Zauważył.
   Westchnęłam jedynie i nie odwracając głowy odpowiedziałam.
   - Niedawno moja mama zmarła, a kiedy wyciągałam dla ciebie zdjęcie, zobaczyłam jeż jej i... - tym razem nie potrafiłam powstrzymać łez.
   - Oh... Przepraszam, ja nie chciałem cię w jakiś sposób urazić... Nie wiedziałem... - zmieszał się trochę.
   - Nie o to chodzi... po prostu mama była mi jedyną bliską osobą i po prostu strasznie mi jej teraz brakuje. Jestem w nowym miejscu, ciężko mi z tym wszys... - zamarłam w połowie zdania, ponieważ blondyn objął mnie ramieniem. Czułam się trochę niezręcznie, ale moje przygnębienie i brak bliskości spowodował, że wtuliłam się w ramię chłopaka. Przez jakiś czas nie mogłam opanować napadu płaczu, ale z minuty na minutę uspokoiłam się.
   Cały czas miałam zamknięte oczy, więc tylko usłyszałam jak ktoś obok nas przechodzi i nagle się zatrzymuje.
   - No, no Nataniel... Nie przesadzasz? Ledwo się zapisała, a ty już ją podrywasz? - skądś kojarzyłam ten głos. Był bardzo charakterystyczny, ponieważ mimo, iż głęboki i miękki miał w sobie nutkę ironii. Otworzyłam oczy, lekko odsuwając się od Nataniela. Przed nami stał Kastiel z szyderczym uśmiechem na twarzy.
   - Na twoim miejscu, mała uważałbym na niego. - zaśmiał się cicho pod nosem. Był to zimny śmiech, wręcz pozbawiony uczuć. Przebiegły mnie ciarki po plecach. Nie rozumiałam, co czerwonowłosy mógł mieć na myśli. Kątem oka spostrzegłam, że Nataniel rzuca mu wściekłe spojrzenie. Nie miałam jednak zamiaru uczestniczyć dalszej w ich rozmowie i wstałam.
   Zszokowany blondyn wstał i spojrzał pytająco na mnie.
   - Robi się już późno. Muszę wracać, Ciocia będzie się o mnie martwić. - I jak na komendę telefon w mojej kieszeni zadzwonił. Wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. Tak jak myślałam, ciocia dzwoniła.
   Oddaliwszy się kawałek, odebrałam.
   - Cześć ciociu.
   - Liwia? Gdzie ty jesteś? Miałaś być w domu jakieś pół godziny temu. 
   - Przepraszam, ale po drodze zaszłam jeszcze do parku pod szkołą i troszkę się zasiedziałam. Tak tu ładnie... - uśmiechnęłam się sama do siebie. Mimo, że byłam odwrócona do chłopaków plecami wiedziałam, że przypatrują mi się dokładnie.
   - Oh no dobrze... ale wracaj szybko, martwię się o ciebie... - w głosie ciotki było słychać troskę. Zanim zdążyłam odpowiedzieć rozłączyła się.
   - No to, ja już będę lecieć... - odwróciłam się w ich stronę i z przepraszającym uśmiechem udałam się w stronę wyjścia z parku.
   Już prawie byłam przy końcu dróżki, gdy poczułam delikatne dotknięcie na plecach.
   - Liwio, zaczekaj. Odprowadzę cię - Nataniel szedł obok mnie.
   - Dziękuję, ale nie trzeba. Nie mam daleko do domu.
   - Ale ja będę nalegał - posłał mi uroczy uśmiech. Odwzajemniłam go, lekko się rumieniąc.
   - Skoro tak, no to w porządku.
   Przez całą drogę szliśmy w milczeniu. Dopiero pod domem Nataniel przyglądając mi się uważnie, powiedział.
   - Nie będziesz miała nic przeciwko temu, bym rano przyszedł po ciebie?
   - Czemu nie... Byłoby mi bardzo miło - uśmiechnęłam się w jego stronę.
   - To do zobaczenia jutro rano - pomachał mi jeszcze na pożegnanie i zniknął na końcu ulicy.
   Weszłam szybko do domu i od razu moje nozdrza uderzył zapach racuchów. Mmmm... pychota!
   Podążając za zapachem trafiłam do kuchni, gdzie spotkałam ciocię Tatianę stojącą przy kuchence. Smażyła właśnie kolejną porcję złocistych placków.
   - Już jestem - odezwałam się z uśmiechem na ustach.
   - No nareszcie! Już naprawdę zaczynałam się o ciebie martwić.
   - Przepraszam... - Nagle zrobiło mi się strasznie głupio, bo zrozumiałam, że ciocia boi się, że mogę sobie coś zrobić po stracie mamy.
   - No dobrze, przecież nic strasznego się nie stało. A teraz siadaj mi tu i opowiadaj jak było. - postawiła przede mną talerz pachnących racuchów i szklankę mleka, i usiadła naprzeciwko mnie.
   - Jak miało być...? Przyszłam do szkoły i od razu wpadłam na dyłektołkę... - mówiłam z ustami pełnymi gorącego placka. Spokojnie przełknęłam i kontynuowałam. - Kazała mi sprawdzić czy wszystkie dokumenty są, więc poszłam do głównego gospodarza, który się tym zajmuje. Miałam dostarczyć zdjęcie i podpisany formularz. Na szczęście zdjęcie miałam przy sobie, a jeśli chodzi o formularz to powiedziałam, że ty mi to już załatwiłaś. Dostałam dzień wolnego, bym mogła spokojnie poznać się ze szkołą, ale nie miałam najmniejszego zamiaru gnić w szkole w tak piękny dzień i to jeszcze wolny. Poszłam więc do parku przy szkole i tam trochę się zamyśliłam.
   Wolałam pominąć spotkanie z Natanielem. Chciałam uniknąć pytań i nie chciałam martwić ciotki. Gdy posłusznie zjadłam wszystkie racuchy i wypiłam mleko, udałam się na górę do swojego pokoju. Od przyjazdu tutaj, pierwszy raz miałam okazję mu się dokładnie przyjrzeć. Był to duży, jasny pokój. Ściany miał pomalowane w różowo-beżowe pasy. Miał ogromne okno na przeciwko drzwi, pod jedną ze ścian stało wielkie łóżko z ciemnoróżową narzutą i kilkoma jasnymi poduszkami. Przy ścianie, gdzie były drwi, stała szafa z moimi ubraniami. Ciotka chyba zdążyła mnie rozpakować. Na przeciwko łóżka były drzwi prowadzące do jasnej łazienki, a obok nich stało biurko.
   Postawiłam torbę w nogach łóżka i rzuciłam się na nie. Było takie wygodne... Nagle poczułam się strasznie zmęczona. Dzisiejszy dzień był naprawdę wykańczający, a byłam tylko zapisać się w szkole. Podciągnęłam się do końca na łóżko i oparłam głowę na jednej z mięciutkich poduszek.
   Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać nad sensem i znaczeniem słów Kastiela w parku. Ciekawiło mnie dlaczego twierdził, że mam uważać na szkolnego gospodarza. Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić Nataniela jako wielbiciela-prześladowcę. Po kilku minutach zaczęłam się robić senna, aż w końcu poddałam się objęciom Morfeusza.

8 komentarzy:

  1. No no proszę mamy Nata :D, który podrywa naszą Liwie xD Kastiel i jego zacne teksty. Świetny rozdział :) Czekam na nexta.~pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało. Mam taką małą prośbę do Ciebie i innych czytających. Chciałabym Cię prosić, żebyś mi od razu pisała jak będziesz miała jakieś uwagi, pomysły, zastrzeżenia, pytania czy co tam jeszcze jest.
      Zależy mi na tym, ponieważ liczę się ze zdaniem czytelników i ułatwia mi to pracę.
      Dziękuję ;*

      Usuń
  2. Trafiłam na Twoje opowiadanie jakoś dzień po opublikowaniu pierwszego rozdziału, ale dopiero teraz postanowiłam dodać komentarz. Nie będzie on długi, ma bardziej na celu poinformowanie, że masz kolejną czytelniczkę. :)

    Mam tylko takie drobne "ale" co do rozdziału... Tak, nie może być zbyt pięknie...
    W każdym razie chodzi mi o to, że bohaterce właśnie umarła mama, a ona przeżywa to wyjątkowo spokojnie... Nie, nie przeżywa tego! Brak mi tutaj po prostu emocji... Niby piszesz, że płakała, a Nataniel ją pocieszył, z tym że przypomina to bardziej szybką relację z wydarzeń, niż świat widziany oczami osieroconej nastolatki. Dobrze byłoby, gdybyś nad tym popracowała. Na początku pewnie będzie ciężko, ale wierzę, że się wyrobisz, bo piszesz całkiem dobrze! :)

    Ach, i jeszcze jedno! AKAPITY! Tekst jest bez nich mało przejrzysty, a zrobienie ich ułatwi czytanie.

    Cóż, to tyle ode mnie. Będę śledziła Twojego bloga i postaram się komentować każdy post (albo prawie każdy).


    Życzę powodzenia i wytrwałości w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie bardzo, że zyskałam kolejną czytelniczkę. Łał... moje bazgroły się komuś podobają!
      Dziękuję ci, że od razu zwracasz mi uwagę na moje błędy. Przynajmniej mogę od razu je zauważyć i się poprawić. Wiadomo, przecież, że osoba trzecia widzi to w zupełnie innym świetle. Postaram się poprawić już w kolejnym rozdziale.
      Miałam nadzieję, że skończę go już dzisiaj, ale wychodzi na to, że zabraknie mi czasu, bo wyszedł mi trochę dłuższy... ale postaram się go jutro dokończyć i wstawić.
      Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć :3

      Usuń
  3. Bardzo fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nataniel jak zawsze od wejście uczynny ;D Złoty chłopak <3
    Właśnie, zastanawiałam się kiedyś nad tym i jakoś nigdy nie znalazłam odpowiedzi... Chodzi o grę i inne opowiadania. Nataniel niby taki najłatwiejszy, ufny, pomocny, ale jakoś mała ilość dziewczyn się nim w ogóle interesuje ;(
    Ciekawe więc jak będzie u Ciebie.
    Tak wie, pewnie wszyscy już wiedzą... No cóż, nadrobię ;D
    W każdym razie... Skąd ona wie, że czerwonowłosy nazywa się Kastiel?
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń