wtorek, 1 listopada 2016

~ Rozdział 78 ~

 Wstawione na szybko, bo później pewnie bym nie skończyła i czekalibyście kolejny tydzień.
Za błędy przepraszam, ale na szybko sprawdzane, więc mogło mi coś umknąć. 
Z dedykacją dla Darii ♥


   Kastiela wygoniłam spać dopiero grubo po pierwszej w nocy, przypominając mu, że nazajutrz muszę wstać rano do pracy. Następnego ranka, gdy wstałam i odbyłam poranną toaletę, wyszłam po cichu z łazienki, żeby nie zbudzić chłopaka, ale jego widok rozwalonego na kanapie w niesamowicie dziwacznej pozycji sprawił, że wybuchnęłam głośnym śmiechem, budząc go tym.
   - Co się, kurwa, dzieje?! - zapytał zaspany, rozglądając się dookoła rozkojarzony.
   - Nic, nic... Wybacz, ale nie potrafiłam się powstrzymać - parsknęłam jeszcze raz śmiechem, przypominając sobie jak bardzo wygięty spał. - Jakieś konkretne życzenia co do śniadania?
   - Tak... - wymruczał, wstając. Poprawił pogniecioną koszulkę jedną ręką, a drugą przecierając zaspaną twarz. Podszedł do mnie, oparł jedną dłoń o ścianę obok mojej głowy, pochylając się nade mną. - Ciebie, w łóżku, całą rozpaloną, błagającą o mnie...
   - Boże... Ty się nawet rano nie potrafisz zachować przyzwoicie co? - przewróciłam oczami, wymijając go, aby udać się do kuchni. Starałam się udawać niewzruszoną, jednak słowa bruneta docierały do najskrytszych zakamarków mojego ciała, wywołując przyjemne dreszcze.
   - Nie - odparł z pełnym zadowolenia uśmiechem, wzruszając ramionami. Z trudem przeczesał palcami przydługawe już włosy.
   - Może chcesz szczotkę? - zapytałam, ledwo tłumiąc śmiech, a chłopak spojrzał się na mnie morderczym wzrokiem. - No co? Wyglądasz jakbyś miał gniazdo na głowie. Przydałoby ci się uczesać.
   - Spadaj i daj mi kawę - odburknął, siadając przy stole, na którym położył czoło.
   - To w końcu mam spadać, czy zrobić ci kawę, co? Weź się porządnie zdecyduj czego chcesz - niesamowicie wielką radość sprawiało mi dręczenie tego biednego chłopaka. Uśmiechnęłam się złośliwie sama do siebie. To był malutki rewanż za to, co zrobił poprzedniego wieczora.
   - Ale ty się czepiasz. Dalej się złościsz za wczoraj? - zapytał, stłumionym głosem, powoli podnosząc głowę. - Przecież cię przeprosiłem. Ile jeszcze?
   Nie odpowiadając, przygotowywałam spokojnie śniadanie. Nastawiłam ekspres, wyciągnęłam z lodówki kilka jajek, cebulę i kawałek boczku. Cebulę i boczek pokroiłam, a następnie wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. Do budzącego aromatu kawy dołączył zapach smażonej cebulki i mięsa. Gdy warzywo zaczynało się robić złociste, wbiłam na patelnię jajka i zaczęłam energicznie wszystko mieszać, przyprawiając do smaku. Posmarowałam kilka kromek chleba masłem i, gdy jajecznica była już gotowa, rozdzieliłam wszystko na dwa talerze, z czego jeden postawiłam przed Kastielem. Nalałam mu również kawy, co przyjął z cichym jękiem wdzięczności.
   - Jesteś kochana - wymruczał pomiędzy gorącymi kęsami, a łykiem kawy.
   Nie odpowiedziałam, tylko zabrałam się za swoją jajecznicę. Reszta śniadania minęła nam w ciszy, przerywanej jedynie odgłosem sztućców uderzających o talerze. Po skończonym posiłku, zabrałam wszystkie potrzebne mi w pracy rzeczy i opuściliśmy apartamentowiec. Kastiel odprowadził mnie pod sam budynek wydawnictwa, czym mnie zaskoczył, ale prawdziwie zdziwienie ogarnęło mnie, kiedy oznajmił, że po pracy przyjdzie po mnie i wyskoczymy gdzieś do baru.
   Ledwo weszłam na właściwie piętro, gdzie wszyscy pracowaliśmy, zostałam zaatakowana przez Millie.
   - Widzę, że randkowanie idzie pełną parą. Spacerki wieczorkiem, odprowadzanie do pracy, umawianie się na kolejny wypad... - powiedziała konspiracyjnym tonem, ruszając brwiami. - Czy ja o czymś nie wiem?
   - Wiesz tyle ile powinnaś wiedzieć - odparłam lakonicznie, wymijając dziewczynę, kierując się do swojego stanowiska.
   - Ej! Ja chce znać szczegóły! - zawołała oburzona, podchodząc szybko do mnie i siadając na wolnym krześle obok mnie. - Jakby nie patrzeć, to dzięki mojej interwencji w ogóle zaczęliście ze sobą rozmawiać.
   - No dobra - zgodziłam się, starając ukryć podstępny uśmieszek. Postanowiłam trochę podpuścić dziewczynę. - To od czego mam zacząć? Pikantnych szczegółów czy romantycznego wypadu?
   Oczy dziewczyny rozszerzyły się, a szczęka opadła. Zaśmiałam się na ten widok, a brunetka szybko pozbierała się i wygodniej usadowiła na krześle.
   - Chce znać każdy szczegół od początku do końca. Bez wyjątku - odparła radośnie, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości.
   - No więc, zaczęło się od tego, że przyszedł po mnie do mieszkania z Demonem...
   - Kto to jest Demon?
   - To jego pies - wyjaśniłam, po czym wróciłam do opowieści. - Trochę się droczyliśmy ze sobą, a on podszedł do mnie i zbliżył się, tak bardzo, że prawie stykaliśmy się nosami... - widziałam jak dziewczyna wciąga głęboko powietrze w płuca, nie mogąc się doczekać czegoś więcej. - Po czym się odsunął i zaproponował spacer do parku.
   - Ty świnio! Dlaczego się nie pocałowaliście?
   - Nawet jeśli by coś próbował i tak bym się na to nie zgodziła. Chociaż teraz, to jest mi to obojętne... - mruknęłam posępnie.
   - Poszliście do parku i co? Łaziliście tylko po nim?
   - Rozmawialiśmy o tym, po co Rozalia do mnie przyjechała - wzięłam nerwowy oddech. - Powiedziałam mu, że Ken mnie zdradził. Wściekł się.
   - Nie dziwię mu się - prychnęła, odrzucając za ramię swoje długie, czarne włosy.
   - Chwilę później temat rozmowy zadzwonił...
   - CO!?
   - Jak mi będziesz co chwilę przerywać, to ci nic nie opowiem! - warknęłam poddenerwowana. Byłam w stanie zrozumieć podniecenie Millie, ale ciągłe przerywanie mi wcale nie pomagało.
   - No, już się zamykam!
   - Kentin do mnie zadzwonił, ale nie miałam jak z nim porozmawiać, bo Kastiel od razu wyrwał mi telefon... - opowiedziałam dokładnie co się stało później i o trosce bruneta o mnie. Wyznałam też cicho, że boję się o to wszystko, co może się zdarzyć.
   - Nie martw się na zapas. Moja babcia, która mieszkała w Polsce zawsze mawiała: „Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli.” - Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. - Co ma być to będzie. Jakoś damy sobie radę. No ale dobra. To jeszcze nie wyjaśnia tego, że Kastiel przyszedł z tobą pod wydawnictwo.
   - Po tej akcji z telefonem poszliśmy do niego odstawić psa, a potem odprowadził mnie pod apartamentowiec. Chwilę rozmawialiśmy i Kastiel rzucił coś w stylu, że to była fajna randka... - zarumieniłam się lekko na myśl o tym, co wczorajszego wieczora brunet mówił o naszej dwójce. Streściłam mniej więcej dziewczynie co działo się dalej, starając się nie rumienić bardziej. Nie mogłam przestać myśleć o chłopaku i o tym, co by ze mną zrobił.
   - Tylko tyle? - zapytała Millie, gdy skończyłam jej opowiadać. - Żadnego seksu? Nawet buzi?
   - Kastiel stwierdził, że skoro to nie była randka, to nie będzie mnie dotykał inaczej niż zwykłego kumpla - powtórzyłam jego słowa, wzruszając obojętnie ramionami. Względnie obojętnie, ponieważ w duchu cały czas myślałam o prawdopodobnych dalszych zdarzeniach, gdybym jednak powiedziała, że to była jednak randka.
   - Więc dzisiaj się umówiliście na randkę? - dopytała, ruszając znacząco brwiami.
   - Zaprosił mnie na piwo do baru. Nie wiem jeszcze co z tego wyniknie - odparłam lakonicznie, odwracając się od dziewczyny w stronę komputera.
   - To MUSI być randka! Przecież on na ciebie leci! I ty na niego też! - zawołała oburzona, a ja syknęłam żeby ją uciszyć, ponieważ połowa biura spojrzała się w naszą stronę. - Ja nie rozumiem na co wy czekacie. Jesteście dla siebie stworzeni!
   Przewróciłam oczami, cicho wzdychając. Nie rozumiałam entuzjazmu dziewczyny. Zachowywała się tak, jakby to ona randkowała zamiast mnie.
   Dzień minął dość szybko i intensywnie. Biegałam między wydziałami, załatwiając wszystkie papierkowe sprawy, robiąc korekty pracy niektórych osób z naszego działu i wypijając hektolitry kawy, żeby jakoś powstrzymać się od ziewania. Powinnam zamordować Kastiela za to, że mnie przetrzymał do tak późnej pory.
   Gdy nadeszła pora obiadowa i udałam się z Millie do naszej ulubionej knajpki, zająwszy nasz zwyczajowy stolik, zerknęłam na telefon. Miałam trzy nieodebrane połączenia od Rozalii. Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się co mogła ode mnie chcieć przyjaciółka. Bez zastanowienia wybrałam do niej numer. Odebrała zaledwie po drugim sygnale.
   - W końcu! - zawołała z ulgą na przywitanie. Zdziwiłam się jeszcze bardziej słysząc napięcie w jej głosie.
   - Co się stało? - zapytałam, coraz bardziej zmartwiona. Czyżby coś związanego z Kentinem? A co jeśli zrobił jakąś głupotę?
   - Muszę ci coś powiedzieć - powiedziała na jednym wydechu tak szybko, że musiałam się przez chwilę zastanowić o co jej chodzi. - Tylko... Nie wiem od czego zacząć...
   - To coś związanego z Kentinem? - Chciałam rozwiać wszystkie swoje wątpliwości. Mimo wszystko był moim długoletnim przyjacielem i martwiłam się o niego.
   - Co? Nie... - zaprzeczyła, jakby zaskoczona moimi podejrzeniami. - Chodzi o to, że wczoraj byłam z Leo u ginekologa na rutynowym badaniu i USG. I lekarz powiedział... - przerwała, cicho parskając. - Boże... Nie wiem jak to powiedzieć... Jestem cały czas roztrzęsiona...
   Zamarłam, bojąc się najgorszego. Czy Rozalia straciła dziecko? Przecież tak bardzo cieszyła się, że będzie mamą...
   - No mów co się stało! To coś poważnego? - nie mogłam wytrzymać tego całego napięcia, nie wiedząc co mam myśleć. Z jednej strony dziewczyna w ogóle nie brzmiała jakby stało się najgorsze, ale z drugiej strony wiedziałam, że jest nieprzewidywalna i z nią wszystko jest możliwe.
   - Ginekolog powiedział, że w moim brzuchu ukształtowały się dwa serduszka... - głos zaczął się jej załamywać, a ja sama poczułam jak mi oczy zaczynają się szklić. To nie możliwe, żeby dziecko było na coś chore! - Powiedział, że będę miała bliźniaki...
   W pierwszej chwili nie zrozumiałam co powiedziała. Milczałam przez dłuższą chwilę, trawiąc nową wiadomość.
   - To przecudownie! - zawołałam, mimowolnie uśmiechając się szeroko.
   - Naprawdę? - zapytała niepewnie. Oczami wyobraźni widziałam ją jak nerwowo zagryza wargę i szarpie palcami kosmyki włosów. Zawsze tak robiła, gdy była zdenerwowana.
   - Tak! - zapewniłam ją. - Będziesz cudowną mamą, już ci to mówiłam.
   - Ale bliźniaki? Boże... Jak ja sobie poradzę? - jęknęła w słuchawkę.
   - Dasz radę. Poza tym nie jesteś sama. My wszyscy wam pomożemy - Obok mnie usiadła Millie stawiając przede mną talerz ravioli z kurkami.
   - Jesteś kochana... Ale w życiu bym się nie spodziewała, że będę miała bliźniaki... - westchnęła ciężko, a ja przewróciłam oczami. Mogłam się spodziewać, że z tak niepozornej rzeczy zrobi niemałą aferę. - Ja muszę kończyć - powiedziała po chwili dużo radośniejszym i lżejszym tonem. - Muszę poinformować resztę!
   - Idź, idź - zaśmiałam się cicho, kręcąc głową z niedowierzania. Rozalia czasami była naprawdę niemożliwa.
   - Co się stało? - brunetka, przyglądała mi się uważnie, skubiąc swoją owocową sałatkę.
   - Okazało się, że Roza ma bliźniaki i dzwoniła do mnie przerażona - parsknęłam śmiechem, zabierając się za dwój obiad.
   - Ona tak zawsze? - Millie uniosła brew w zdziwieniu, a ja kiwnęłam głową śmiejąc się pod nosem.
   No to będę podwójną ciocią.

9 komentarzy:

  1. Witam w ten jakże paskudny dzień. Jestem zziębnięta i zasmarkana, a do tego zdenerwowana. W taką pogodę nie powinno się wychodzić spod kołdry, tym bardziej uprawiać dziki maraton po cmentarzach. Ogólnie kiepsko i nie polecam. Dobrze, że przynajmniej założyłam glany, bo przez myśl mi nawet przeszło, żeby przywdziać trampki. Wówczas dopiero byłoby nieciekawie, że tak powiem. A tak, to żadna kałuża mi niestraszna! (^.^)

    No dobra, przechodzę do rzeczy ważniejszych, a mianowicie do rozdziału. Lekki, szybki i ogólnie przyjemny w odbiorze, ale już nie mogę doczekać się (nie)randki Liwii i Kastiela. Wprost umieram z ciekawości, jak potoczy się spotkanie, bo jestem pewna, że emocji nie zabraknie. Może chociaż jakiś buziaczek na koniec, co? No cokolwiek, jakaś oznaka czułości! Liwia, zapomnij wreszcie o tym palancie Kentinie i skup się na boskim, wspaniałym, genialnym, świetnym, cudownym Kastielu, którego masz tuż pod nosem. Jejku, co za dziewczę! (>.<)

    Rozalia urodzi bliźnięta, jak uroczo. \(*3*)/ Aczkolwiek rozumiem jej zdenerwowanie. Cholercia, jedno dziecko to spore wyzwanie, a co dopiero dwójka. Naraz. Jednocześnie. Podwójna dawka płaczu, brudnych pieluch i mleka w proszku. Nie, to stanowczo nie moja bajka, ale mam nadzieję, że już zawsze w życiu Rozalii będzie tak cukierkowo.

    Na koniec przesyłam mnóstwo pozytywnej energii. Życzę wszystkiego dobrego i szybciutko pisz nowy rozdział. Pozdrawiam gorąco i do następnego! Niech wena będzie z Tobą! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak sprawdzanie więcej niż raz dziennie, czy jest nowy rozdział ma sens. ;DD
    Baardzo fajny! Chwilę przed przeczytaniem o dwóch serduszkach się domyśliłam. Cuudownie! ^^
    Z Kastielem się rozkręca. <3
    W końcu u Liwii weselej.
    Czekam na next, weny, pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już kiedyś tam, po wakacjach wspomniałam - wróciłam na dobre i zamierzam w miarę regularnie dodawać posty. W związku z tym, że skończyłam liceum i obecnie uczę się zaocznie co drugi weekend, mam teraz ogrom czasu, który wykorzystuję, żeby poświęcić opowiadaniu jak najwięcej.
      Muszę przyznać, że teraz pisze mi się o wiele szybciej i łatwiej. I ze smutkiem oznajmić, że zostało nam naprawdę niewiele do końca. Planowałam dobrnąć do 120 rozdziałów, ale nasze zakończenie będzie znacznie szybciej. Jednak być może spotkamy się jeszcze :D Na razie nic więcej nie zdradzę.
      Musicie cierpliwie czekać :*
      Dziękuję serdecznie za miła słowa Twoje, Panienki i te, które dopiero się tutaj pojawią.
      A ja idę teraz pisać kolejny rozdział XD

      Usuń
  3. Licze na szybkien dodanie kolejnej części ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite. Fantastyczne. Wspaniałe. Cudowne. Świetne.
    Nie żartuję. xD <3 :*
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. <3
    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak se dziś przeglądałam poprzednie rozdziały..
    " - Dzięki za miło spędzony dzień... - ciszę pierwsza przerwałam ja.
    - W porządku... W końcu od czego ma się przyjaciół - powiedział, uśmiechając się lekko, ale gdy spojrzałam mu w oczy, dostrzegłam w nich tak jakby smutek.
    - Na zawsze? - zapytałam wyciągając mały palec w jego stronę. Zawsze robiliśmy tak w dzieciństwie. Ken widząc to, uśmiechnął się jeszcze szerzej.
    - Na zawsze - uścisnęliśmy się palcami, po czym przytuliłam się do niego. Dziwnie się teraz czułam przytulając wysokiego i dobrze zbudowanego Kena. W pamięci wciąż miałam zapisanego go jako niewiele wyższego ode mnie chłopczyka w wielkim wełnianym swetrze i okularach. "
    I szkoda, że NA ZAWSZE nie pozostali tylko przyjaciółmi xd
    A co do tego rozdziału to jak zwykle rewelacyjnie, nieziemsko, wybitnie i oszałamiająco.
    Roza, ja rozumiem, że ty w ciąży jesteś, reagujesz bardziej emocjonalnie i wgl, no ale bez przesady xd
    A ty Kaziu, zamiast tak gadać te swoje fantazje względem Liwii i robić jej ochotę, to byś do działania przeszedł XD Wszyscy by byli zadowoleni xd I ty, i ona i Milie zwłaszcza XDD
    Pozdrawiam serdecznie, cieplusio ściskam, wenę przesyłam, kopa do pisania również i z cherbatką czekam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbatką* XDDD
      Tak. Moja dysortografia pozdrawia tak bardzo XD

      Usuń
  6. Pisze tu bo jest najnowszy


    Serio, kocham to. Nie dość ze ciagle trwa to jeszcze nie jest jakimś gownem! Do tego stronka przystosowana idealnie do czytania! Oraz ten tytuł jest perfekcyjny, a nie jak niektóre (np: ,,Nie czytaj tego xD" ;-;) Nie pozostaje mi nic więcej jak zostawić ocenę 11/10




    Pozdrawiam Cieplutko ;3

    OdpowiedzUsuń