poniedziałek, 29 stycznia 2018

~ Rozdział 90 ~

Witajcie kochani!
Jesteście w stanie uwierzyć, że to już dziewięćdziesiąty rozdział? DZIEWIĘĆDZIESIĄTY! Tyle czasu... Ja do tej pory nie mogę sobie tego tak do końca uświadomić. W marcu będzie trzy lata jak jestem tu z Wami i tworzę historię o Liwii i Kastielu. 
Szmat czasu, mnóstwo wypisanych słów, ogrom emocji... Ach! 
Nie będę się rozpisywać, bo zaraz zacznę brzmieć jak w podziękowaniach, a do tego jeszcze sporo czasu nas dzieli (mam nadzieję, że sporo >.<)
I pomyśleć, że musiałam sobie niektóre fakty odświeżyć, żeby nie popełnić gafy. Cała ja xD Najpierw się za coś zabieram, a dopiero potem myślę, ale już mam wszystko ogarnięte i nadrobione, także zapraszam Was na już DZIEWIĘĆDZIESIĄTY rozdział.
Dalej się tym ekscytuję *--*
Miłego czytania!
 
P.S Jak znajdziecie coś co nie do końca będzie się zgadzać z tym, co było dużo wcześniej lub nawet niedawno, to proszę was o wyrozumiałość, ponieważ ostatnio jak przypominałam sobie niektóre wątki z fabuły znalazłam mnóstwo błędów i zabrałam się za poprawę tego wszystkiego od początku. Także zagryźcie zęby i nie zwracajcie na to zbytniej uwagi.
Kilka dni i nie będzie śladu ;*
~~~~~~~~~~~~~ » . ღ . « ~~~~~~~~~~~~~

   - No, to co, dziewczynki? Zaczynamy poszukiwania prezentów? - Millie zatarła ręce, gdy razem wyszłyśmy z budynku, przed którym czekały już na nas Gwen i Rozalia.
   - Ja zawsze jestem gotowa - wyszczerzyła się białowłosa, gładząc się po mocno zaokrąglonym brzuszku. - Z resztą, moje dwie małe kluseczki też.
   - Już kopią? - zapytałam zaskoczona, spoglądając na przyjaciółkę.
   - Oj i to jeszcze jak! - zaśmiała się, po czym pomachała ręką, bym się do niej zbliżyła, po czym łapiąc moją rękę, położyła na brzuchu. Po chwili poczułam dość mocne kopnięcie jednej z bliźniaczek.
   - Och!
   - Czasami, jak w nocy się obudzą, to normalnie spać nie dają... - westchnęła ciężko, zakrywając się mocniej płaszczem.
   - Skoro już teraz tak rozrabiają, to ja wam współczuję, kiedy zaczną dokazywać, jak już będą duże - zaśmiała się Gwen, naciągając puchatą czapkę na uszy.
   - Ja się nie mam co martwić. Wokół mnie jest tyle dobrych cioć i wujków, którzy z chęcią się zaopiekują małymi. Prawda, kochanie? - Rozalia spojrzała się znacząco na czerwonowłosą, na co ta podniosła ręce do góry w obronnym geście.
   - Ależ ja nie twierdzę, że nie. Jest przecież Liwia, jest Kastiel... - zaczęła wyliczać na palcach, kiedy powoli szłyśmy w stronę zaparkowanych samochodów. - Teraz nawet jest i Millie.
   - A ty, to co? Pies? - Milicenta podparła się zawiniętymi w piąstki dłońmi po bokach.
   - Ja w tej chwili mam na głowie studia, więc niestety nie będę za bardzo pomocna przy wymagających uwagi dzieciach - wybrnęła, wzruszając jedynie ramionami.
   - Patrzcie państwo, jaka mądrala się znalazła... Studia ma - brunetka prychnęła, odrzucając grzywkę z oczu, po czym wsiadła do mojego auta od strony pasażera.
   Dziewczyna nie odpowiedziała, pokazując jedynie język i również schowała się we wnętrzu samochodu Rozalii. Kręcąc głową z niedowierzaniem usiadłam za kierownicą i odpaliłam silnik mojej Alfy. Kilkanaście minut później, dokładnie poinstruowana, stanęłam na parkingu pod ogromną galerią handlową, którą za cel wybrała Millie. Wysiadłyśmy z samochodu i po przejściu sporego kawałka drogi, czekałyśmy z szatynką na pozostałe dwie dziewczyny, które najprawdopodobniej szukały wolnego miejsca parkingowego. Patrząc na zawalony pojazdami postój, aż zatrzęsło mną, gdy wyobraziłam sobie te tłumy, jakie czekały na nas we wnętrzu budynku. Że też nie pomyślałam, żeby wcześniej kupić prezenty...

   Na szczęście, największa zakupoholiczka jako jedyna pomyślała o zrobieniu listy najpotrzebniejszych rzeczy na wigilijną kolację, więc bez przeszkód mogłyśmy zrobić spożywcze zakupy, nie bojąc się, że coś ominiemy.
   - To jak, Gwen? - zwróciłam się w stronę dziewczyny, która wybierała akurat najładniejsze mandarynki i jabłka. - Wpadniesz do nas na Wigilię?
   - Nie jestem pewna... - mruknęła, krzywiąc się lekko, spojrzawszy na mnie przepraszającym wzrokiem. - Lysander coś wspominał o kolacji z jego rodzicami...
   - Daj spokój. My z Leosiem uzgodniliśmy, że samą kolację spędzimy razem z Liwią, a przed pasterką przyjdziemy do nich. Zgodzili się bez problemu, ponieważ oni sami dostali zaproszenie od moich rodziców - wyjaśniła Rozalia, odbierając od ekspedientki paczuszkę z goździkami, cynamonem i gwiazdkami anyżu, które miały posłużyć do nadziania pieczonych jabłek.
   - Naprawdę? - zdziwiła się, pakując do wspólnych wózków zważone owoce.
   - Ale następne święta chcą nas widzieć u siebie. Wtedy już bliźniaczki będą z nami...
   - Następne święta to będę na sto procent spędzać z Lysandrem i naszymi rodzinami. Moi mi kolejnych nie odpuszczą.
   - Czyli rozumiem, że wszyscy spędzamy razem święta? - zapytałam dla pewności, a dziewczyny pokiwały zgodnie głowami. - Gdzie my się wszyscy pomieścimy w tej mojej małej klitce?
   - Już nie dramatyzuj, bo wcale nie jest takie małe, poza tym wiem, że Kastiel ma zamiar sprzedać to swoje i planuje kupić wam wspólne, większe mieszkanko - białowłosa podniosła wzrok znad notesu, z którego wykreślała rzeczy, które już miałyśmy w koszykach. - No co? Wieści się szybko rozchodzą.
   - O tak! Szczególnie jeśli ma się przyjaciółki z gumowym uchem - zaśmiała się Millie, szturchając lekko Roz w ramię, na co ta pokazała jej język.
   Westchnęłam ciężko, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Czy Kastiel naprawdę planował kupić nam większe mieszkanie? I dlaczego mi o tym nie powiedział?
   - Nie zadręczaj się tak. Miał zamiar ci wcześniej powiedzieć, ale zapomniał przez ten cały spalony wzmacniacz - ciężarna przewróciła oczami, doskonale zgadując moje myśli. Znałyśmy się już od dobrych czterech lat, a ja wciąż nie mogłam pojąć jak ona tak trafnie odgadywała co mnie w danej chwili dręczyło.
   - Tak w ogóle to znaleźli już jakieś rozwiązanie? - zainteresowała się Gwen, wyjmując z wózków na ladę wszystkie zakupy.
   - Niestety nie... Cały czas grzebią, ale to nie mają wystarczająco mocnych głośników, albo jak znajdą, to wszystkie kable okazują się złe - westchnęłam ciężko, przypominając sobie dość grobowy nastrój Kastiela sprzed kilku ostatnich dni.
   - Ej, a co wy na to, żeby zbić się wszyscy po kilka dolców i kupić mu nowy na święta? - wszystkie spojrzałyśmy się w stronę Milicenty, która pakowała w wielkie torby nasze zakupy. - No co? Zanim oni złożą stary, tak żeby się do czegokolwiek nadał, to może być już po Nowym Roku, a jeśli się każdy z nas dorzuci do tego, to i on zaoszczędzi i każdy z nas, poza tym nowy sprzęt wytrzyma mu dużo dłużej i będzie miał gwarancję.
   - To wcale nie jest takie głupie... - zamyśliła się Rozalia, odbierając od kasjerki rachunek, byśmy mogły podzielić się wydatkami. - Tylko trzeba by było pogadać z chłopakami tak, żeby on o niczym nie wiedział.
   - Czemu? Skoro to ma być dla niego... - zapytała zdezorientowana Gwen.
   - Oj, bo to ma być niespodzianka - żachnęła się ciężarna. - Ty lubisz wiedzieć co dostaniesz w prezencie?
   - No, nie zawsze...
   - No, właśnie. Poza tym znasz Kastiela lepiej niż którakolwiek z nas. Wierzysz w to, że dobrowolnie zgodzi się na kupno nowego wzmacniacza?
   - Dobra. To ja obdzwonię wszystkich i dogadam co i jak - czerwonowłosa, pchała biodrami wózek przed siebie, zapatrzona w telefon. - Zbiorę pieniądze i poproszę Lysa, żeby pomógł mi wybrać odpowiedni wzmacniacz.
   Przytaknęłyśmy na propozycję dziewczyny, po czym wyjechałyśmy wózkiem z galerii, żeby spokojnie zapakować do samochodów najcięższe zakupy. Kiedy już wszystko bezpiecznie znajdowało się w bagażniku, wróciłyśmy do budynku, aby poszukać prezentów.
   Tuż po przekroczeniu progu rozsuwanych automatycznie drzwi, rozdzieliłyśmy się i uzgodniłyśmy, że dwie godziny później miałyśmy się spotkać w kawiarni. Szłam głównymi alejkami, zastanawiając się co mogłabym kupić przyjaciołom. Wodząc wzrokiem po kolorowych wystawach, nic konkretnego nie przychodziło mi na myśl. Mimo iż znałam każdego z nich bardzo dobrze, nie mogłam się zdecydować w stu procentach na jakikolwiek pomysł. Po przejściu całego pierwszego poziomu galerii, zdecydowałam udać się na wyższe piętra w nadziei, że może tam coś rzuci mi się w oczy.
   Nie myliłam się. Zaraz po tym, jak zeszłam z ruchomych schodów zauważyłam wystawę księgarni, gdzie dostrzegłam polecaną książkę dotyczącą mentoringu i wywieraniu wpływu na ludzi. Bez zastanawiania się, weszłam do sklepu i od razu skierowałam się w stronę półki, gdzie znajdowała się owa publikacja. Po przeczytaniu opisu z tyłu okładki już wiedziałam, że ten bestseller będzie idealny dla Gwen.
   Zabrałam książkę, ale nie udałam się od razu do kasy. Zaczęłam krążyć między półkami szukając czegoś ciekawego, aż w końcu trafiłam na dział z muzyką. Minęłam obojętnie płyty z muzyką klasyczną, popem i rapem, aż trafiłam na muzykę elektroniczną, której fanem był Matt. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy znalazłam album Clozee. Zadowolona zabrałam krążek i udałam się do kasy. Zapłaciłam odpowiednią kwotę za oba prezenty i wyszłam ze sklepu.
   Powoli udałam się do sklepu muzycznego w poszukiwaniu czegoś dla chłopaków z grupy Kastiela i Lysandra. Mimowolnie zaczęłam się też rozglądać za jakimś upominkiem dla ukochanego. Wiedziałam, że Kas ucieszy się ze wzmacniacza i to wystarczy, jednak ja chciałam dać mu coś od siebie. Coś co kojarzyłoby mu się tylko ze mną.
   - Dzień dobry, czy mogę w czymś pani pomóc? - usłyszałam obok siebie miły, męski głos. Zwróciłam się w jego stronę i ujrzałam niewysokiego mężczyznę w oficjalnym uniformie.
   - Och, dzień dobry - odpowiedziałam, nieco zmieszana, zastanawiając się szybko czego konkretnego szukam. - Szukam... Potrzebuję czegoś na prezent dla chłopaka.
   - Coś konkretnego ma pani już na myśli? - zapytał uprzejmie, a ja zmieszałam się nieco, nie mając zielonego pojęcia czego mogłabym chcieć.
   - Nie bardzo... - przyznałam, krzywiąc się lekko.
   - No dobrze, to może ja pani pomogę - zaproponował, niezrażony moją kompletną niewiedzą. - Czym się interesuje pani chłopak?
   - Gra na gitarze w zespole z przyjaciółmi.
   - Czy w tę stronę... - zamyślił się na chwilę, po czym poprosił bym udała się za nim. Zaprowadził mnie do działu dla gitarzystów, a ja musiałam się całą siłą woli powstrzymać, żeby nie uderzyć szczęką o ziemię. Było tu chyba wszystko. Od wszelkich rodzajów strun, gryfów, impregnatów i preparatów do czyszczenia gitary, po kostki do gry. Od razu rzuciły mi się one w oczy, ponieważ wybór był wręcz niemożliwy. Od zwykłych plastikowych, przez drewniane o przeróżnych kształtach, kończąc na tych wykonanych z kamieni półszlachetnych. - Widzę, że zainteresowała się pani plektronami. Mamy całkiem duży wybór kostek gitarowych, jednak muszę przyznać, że nie znając preferencji gitarzysty będzie ciężko dobrać odpowiednią kostkę. Nawet jeden minimetr różnicy może sprawić, że struny wydadzą zupełnie inny niż zamierzany dźwięk, nie wspominając już materiału z jakiego są wykonane. Na przykład ta tutaj - wskazał a malutką plastikową kostkę - nadaje się tylko do gitary akustycznej. Jest bardzo miękka i cieniutka, więc przy większym nacisku nie wytrzyma. Natomiast ta - tu już sięgnął po przeźroczystą z falistym wzorem - jest wykonana z twardego, czystego akrylu, więc można już pozwolić sobie na większy nacisk i na grubsze struny. Ten konkretny model został wykonany specjalnie dla Carlosa Santany.
   - Naprawdę? - zdziwiłam się, przyglądając się małemu, niepozornemu kawałkowi akrylu. Wiedziałam kto to jest Carlos Santana, ponieważ moja mama miała kiedyś mnóstwo winyli z jego muzyką.
   - Oczywiście. Jest bardzo popularna wśród osób, które grają na elektrycznych gitarach. Daje ona czysty i ostry dźwięk.
   - A ta? - zapytałam, pokazując na ciemnoczerwoną, lśniącą kostkę, która miała czarne smugi i plamki.
   - Kostki gitarowe wykonane z kamieni nie są zbyt popularne. Mimo, że są sztywne i twarde, są bardzo wytrzymałe i odporne na kruszenie, aczkolwiek dają bardzo ciepłe i czyste dźwięki. Mimo, że są polecane głównie do Jazzu, ale nadadzą się również do innej muzyki. To już kwestia preferencji.
   - Hmm... - zamyśliłam się na moment, zastanawiając się, która z tych kostek będzie pasować Kastielowi. Sądząc po opisie, najbardziej pasowałaby do jego stylu ta z akrylu, aczkolwiek wizualnie pasowała mi ta z kamienia. Westchnęłam cicho, zagryzając wargę. - Wie pan co? Poproszę i jedną i drugą. I jak można by prosić to niech mi pan zapakuje to w jakieś ładne pudełko.
   - Oczywiście - uśmiechnął się szeroko, zadowolony, że dokonał transakcji.
   Wybrałam jeszcze do tego dość gruby notes z pięciolinią idealnie nadający się do spisywania piosenek dla Lydandra, zapłaciłam za obie rzeczy i wyruszyłam na dalsze poszukiwania. Bardzo szybko znalazłam prezent dla Rozalii, ponieważ niedaleko sklepu muzycznego znajdowała się pasmanteria, w której zakupiłam ogromny, kolorowy i błyszczący zestaw do wyszywania cekinami i błyszczącymi nićmi. Wiedziałam, że Rozalia będzie zachwycona takim prezentem, ponieważ jakiś czas temu wspominała mi, że zaczęła się interesować wyszywaniem ozdobnych wzorów w swoich kreacjach. Próbowałam jeszcze naleźć coś dla bliźniaków i reszty, ale nie miałam żadnego pomysłu, a także nie miałam zbyt wiele czasu na poszukiwania, ponieważ zbliżała się godzina, o której miałyśmy się wszystkie spotkać w kawiarni.
   Kiedy znalazłam się już na miejscu, przy jednym ze stolików siedziała już Gwen, zapatrzona w telefon, a dookoła niej było mnóstwo toreb z zakupami.
   - Rozszalałaś się - zaśmiałam się, dosiadając się do niej, odkładając na bok swoje zakupy.
   - O! Już jesteś - uśmiechnęła się do mnie, odkładając telefon obok filiżanki z cappuccino z bitą śmietaną i malinami. - Troszkę mnie poniosło, ale przynajmniej mam już dla wszystkich prezenty. Z Lysem ustaliliśmy, że część prezentów damy razem, a przynajmniej te skierowane dla par, bo na przykład wymyślić co dać Al'owi czy Natanielowi osobno, to jest mega problem
   - To fakt - zgodziłam się z dziewczyną. - Sama jeszcze nic nie wymyśliłam co im dać.
   - No właśnie, a tak jak dostaną wspólny prezent to uniknie się niepotrzebnych dylematów.
   - Cześć dziewczynki. O czym rozmawiacie? - obok nas pojawiła się Rozalia, a zaraz za nią Millie.
   Chwilę później każda z nas popijała swoją kawę, a ja z białowłosą zajadałyśmy się pysznym sernikiem z truskawkami. Po skończeniu pysznego, kremowego deseru, rozmawiałyśmy jeszcze chwilę na temat podarków na święta i całej kolacji, aż w końcu nadszedł czas, żeby zabrać się do domu i rozpakować zakupy.
   Wyszłyśmy z kawiarenki, powoli kierując się do wyjścia, kiedy przed nami dostrzegłam Kentina z Amber, idących pod rękę. Zatrzymałam się, jak rażona piorunem. Przyglądałam się im, nie wiedząc jak mam zareagować. Wciąż mnie bolała zdrada Kentina, ale zdążyłam się pogodzić z tym, że znalazł sobie kogoś, kto naprawdę go kocha.
   - Cześć Kentin - pierwsza odezwała się Rozalia, uśmiechając się do szatyna i blondynki. Chłopak niepewnie odwzajemnił gest, a Amber, mocniej złapała go za rękę.
   - Cześć dziewczyny - Zarówno Amber, jak i reszta dziewczyn starały się nie zwracać uwagi na dość napiętą atmosferę jaka powstała pomiędzy nami.
   Przez chwilę panowała niezręczna cisza, a my nie potrafiliśmy ruszyć się z miejsca, nie wiedząc co kto może powiedzieć lub zrobić.
   - Ekhm... - mruknęła cicho Gwen, nie mogąc znieść tego grobowego milczenia. - Więc... Co u was słychać?
   - Jak na razie wszystko w porządku. Niedawno wynajęliśmy wspólne mieszkanie - odpowiedziała radośnie Amber, uśmiechając się do mnie lekko. Mimowolnie sama uniosłam kąciki ust do góry. Po skończeniu liceum bardzo polubiłam blondynkę i nie potrafiłam się na nią długo gniewać.
   - Och, a jak dzidzia? - wtrąciła się białowłosa, zaintrygowana. Moment później dziewczyny zostały pochłonięte przez interesujący je obie temat.
   - Kiedy masz termin? - doszło do mnie pytanie siostry Nataniela. Zagryzłam lekko wargę, nie mogąc się do końca odnaleźć w tej dziwnej sytuacji. Z jednej strony czułam ogromny żal do tej pary, ale z drugiej strony byli mi bardzo bliscy i nie mogłam znieść tego zdystansowania i rezerwy między nami.
   - Prawdopodobnie w maju, ale dziewczynki bardzo szybko rosną, więc może być wcześniej - westchnęła cicho Rozalia, mimowolnie gładząc się po okrągłym brzuchu. Millie co jakiś czas wtrącała swoje uwagi, razem z Gwen wsłuchując się w rozmowę dwóch dziewczyn. Natomiast ja nie wiedziałam gdzie mam podziać wzrok. Tylko ja i Kentin nie byliśmy zbyt zainteresowani rozmową pozostałych. Z resztą sam chłopak nie wiedział  jak ma zareagować, ponieważ rozglądał się dookoła chowając ręce głęboko w kieszenie dżinsów, to je wyciągając.
   - Wpadniecie na wigilię do nas? - zapytałam nim zdążyłam się zastanowić nad swoimi słowami. Ken zwrócił na mnie pytający wzrok, kompletnie zbity z tropu moim pytaniem. - Organizujemy wspólne święta i pomyślałam, że mógłbyś przyjść z Amber.
   - Och... - zmieszał się, rumieniąc się nieco. - Nie wiem jak na to Amber... - uniósł jedną rękę i zaczął się nerwowo szarpać za włosy z tyłu głowy. Zawsze tak robił, gdy nie był czegoś pewny.
   - Będzie mi bardzo miło - nalegałam, unosząc lekko kąciki ust. Chłopak uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś na kształt ulgi.
   - Przyjdziemy - odpowiedział, a ja, ku mojemu zdziwieniu, przyjęłam to z ciszą w sercu, tak jakby spadł mi ciężki kamień z serca. 

6 komentarzy:

  1. No w kooooońcu. Od wczoraj czekałam, bo niby opublikowany, ale cofnęłaś i smaka narobiłaś. Już lecę czytać ^o^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz \'o'/! Ale wiń bloggera i mój "komputer" (jeśli ten szajs można tak nazwać) bo zamiast mi po prostu zapisać, opublikowało mi 1/3 rozdziału. A wczoraj siedziałam i pisałam prawie cały dzień, żeby wszystko zmieścić w jednym rozdziale i nie musieć rozbijać to na dwa :3
      Mam nadzieję, że się podobało ^--^

      Usuń
    2. Winy zostają Ci odpuszczone, za świetny rozdział.
      Ha! Ha! I co?! Wiedziałam, że o mieszkanie chodzi! Wiedziałam! ^^
      I Rózia jest dopiero w 4 miesiącu? Myślałam, że bardziej w 6.. xd
      I wybacz, że dopiero komentuję, ale czytałam i musiałam jechać po oprawki, a komentować na telefonie to meh..
      I - o ile sama się tym nie interesujesz - to podziwiam, że tak zbierasz informacje na różne tematy na potrzeby opowiadania. Przykład tych kostek chociażby.
      Szkoda tylko, że nie było nic wspomniane o jej chorobo-ciąży. Wiem, że specjalnie to zrobiłaś. Napawasz się tym, że zżera nas ciekawość o co chodzi xd
      Amber z Kentinem na wigilii i cała reszta. Zapowiada się ciekawie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Już czuję tą napiętą atmosferę i ogrom sarkazmu, ironii i podtekstów xD
      Pozdrawiam serdecznie i nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^-^

      Usuń
    3. Uff... Kamień z serca xd
      Wątek o mieszkaniu napisałam tuż przed Twoim kmentarzem. Kiedy go przeczytałam, a potem zobaczyłam to co napisałam zaczęłam się śmiać. Dosłownie. Ja chyba muszę zabezpieczyć jakoś bloga i umysł, bo te Twoje domysły są za dokładne. Jeszcze odgadniesz zakończenie i co? Nie będzie niespodzianki :D
      Rozalia jest aktualnie w połowie piątego miesiąca. Aż wstyd się przyznać, że musiałam przeczytać wcześniejsze posty, żeby sobie to przypomnieć ;-;
      Akurat co do tych informacji to ich szukam. Potrafię spędzić kilka godzin, żeby znaleźć odpowiednie informacje, które mnie zadowolą i będę mogła je wykorzystać. Nawet jak szukam jakiegoś miasta, wyglądu domów, pokoju czegokolwiek, to potrafię poświęcić nawet cztery godziny, żeby znaleźć to co odpowiada moim wymaganiom, a przyznać muszę, że jestem bardzo wybredna xd
      O chorobo-ciąży na razie nic nie powiem. Musicie cierpliwie, lub nie, czekać, ale już niedługo :3

      Usuń
  2. Gdzie jakaś rozmowa z Kastielkiem ? :D OMG Wigilia z Amber i Kentinem. Kastiel na pewno będzie się cieszył xD :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo, jak suuuuper! ^^
    Bardzo przyjemnie się czytało, dobre pomysły na prezenty i to spotkanie z Amber i Kentinem... Świetne ^^
    Pozdrawiaaam

    OdpowiedzUsuń