- No idź z nim
pogadaj! - od jakiś dziesięciu minut Rozalia próbowała mnie przekonać,
bym podeszła do Kentina, który stał na końcu korytarza i rozmawiał o
czymś z Arminem.
- Nie, przestań! - próbowałam się temu sprzeciwić, ale dziewczyna była strasznie uparta. - Roza! Opanuj się! Nie pójdę do niego.
- Ale dlaczego? - zapytała zdziwiona, odgarniając lśniące włosy do tyłu. - Przecież cały czas się tym martwisz. Widzę jak na niego zerkasz na lekcjach. Moim zdaniem powinnaś do niego pójść teraz.
- Porozmawiam z nim... - przyznałam dla świętego spokoju, ponieważ już kilka osób zwróciło uwagę na naszą dość głośną dyskusję - ale nie teraz. I nie tutaj. Za dużo świadków, poza tym zaraz będzie lekcja, a jak sama powiedziałaś, to nie będzie chwilowa rozmowa.
- No, ale Liwia! - zawołała obudzonym wzrokiem, prawie tupiąc nogą.
- Oh, Roza ucisz się trochę... Ludzie się na nas gapią... - złapałam ją za rękę i pociągnęłam za ścianę, ponieważ zauważyłam, że szatyn spojrzał na nas zaciekawionym wzrokiem. - Powiedziałam, że z nim pogadam, to z nim pogadam. Jasne?
Białowłosa otwierała już usta, by coś powiedzieć, ale na szczęście zadzwonił dzwonek. Westchnęła jedynie z rezygnacją i udałyśmy się do klasy. Usiadłam w przedostatniej ławce przy oknie i wyciągnęłam książkę od polskiego. Wpatrywałam się w ozdobioną moimi rysunkami okładkę zeszytu, kiedy ktoś dosiadł się do mnie. Ze zdziwieniem i nagłą palpitacją serca odkryłam, że nie była to Rozalia, lecz Kentin. Gdy spojrzałam na jego szczery uśmiech i zielone oczy, moje policzki zrobiły się czerwone. Zdezorientowana rozejrzałam się po klasie szukając czupryny białych włosów. Dziewczyna stała w drzwiach przyglądając się mi i uśmiechnąwszy się znacząco usiadła obok Violetty. Aż jęknęłam w duchu. Przysięgłam sobie w myśli, że jak tylko lekcja się skończy to ją uduszę, po czym spojrzałam przelotnie na chłopaka siedzącego obok mnie. Z jego twarzy nie znikał uśmiech i ciągle przyglądał mi się uważnie. Spłoszyłam się trochę i odwróciłam wzrok z powrotem na zeszyt. Mimowolnie sięgnęłam po długopis i zaczęłam kreślić nim po okładce. Chwilę później moim oczom ukazała się czarno-biała, lekko rozmazana czaszka, a z jej oczodołu wychodziła ciemna róża. Zawsze jak czymś się martwiłam, albo byłam zła rysowałam podobne motywy.
- Co rysujesz? - usłyszałam ciche pytanie i machinalnie zasłoniłam rysunek piórnikiem.
- Nic takiego... - mruknęłam lekko czerwieniąc się.
- Siemasz mała - przed nami usiadł Kastiel, rozwalając się na całej ławce. - Co tam masz?
- Nie nazywaj mnie małą... - warknęłam przez zaciśnięte zęby, skupiając się by nie usłyszał tego nauczyciel wkraczający do klasy, przez co nie zdążyłam w porę zareagować, gdy czerwonowłosy zabrał mi zeszyt. - Oddaj to!
- Czekaj... tylko zobaczę - powiedział, jedną ręką broniąc się przed moim atakiem, a drugą trzymając moją własność. - Łał... nasza grzeczna Liwia lubi mroczne motywy... Ciekawe... - zaśmiał się z lekką nutą ironii, rzucając mi zeszyt.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ pan Allen rozpoczął zajęcia. Pierwszy temat z romantyzmu. Już podczas wyjaśnień skąd i dlaczego pojawiła się ta epoka wywnioskowałam, że lekcje o niej będą dla mnie najgorszymi. Przez pierwsze dwadzieścia minut, próbowałam się skupić na tym co mówił nauczyciel, jednakże może myśli wciąż znajdowały sobie lepsze powody do rozważań. Na szczęście lekcja minęła dość szybko. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek spakowałam się i już miałam wychodzić z klasy, gdy ktoś wpadł na mnie gwałtownie. Zachwiałam się, ledwo utrzymując na nogach.
- Ziemia do Alexy'ego! - zaśmiałam się, patrząc na zdezorientowanego chłopaka.
- Oh... Przepraszam, zamyśliłem się... - mruknął lekko zarumieniony, wymijając mnie w przejściu. Nim zdążyłam się go o cokolwiek zapytać, zniknął gdzieś w tłumie.
Westchnęłam jedynie i ruszyłam w stronę sali, gdzie miałam mieć następną lekcję. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na swoim miejscu. Wyciągnęłam słuchawki, które podłączyłam do telefonu i wsłuchując się w tak dobrze znane mi brzmienia, zaczęłam poprawiać rysunek na zeszycie od polskiego. Byłam tym tak zaabsorbowana, że dopiero kiedy usiadł obok mnie Armin zorientowałam się, że jest lekcja.
- Słowo daje.. wszyscy ostatnio łażą jakiś zamyśleni. Najpierw Lysander, potem Alexy, a teraz ty... - pokręcił głową, śmiejąc się cicho pod nosem.
- Z tego, co Roza opowiadała, to Lys ma tak cały czas - uśmiechnęłam się pogodnie do ciemnowłosego, chowając słuchawki. - Ale, że Alexy ponury, to naprawdę jest jakaś nowość. Jak się go pytałam co się stało to tylko odmruknął, że wszystko w porządku.
- Pewnie znów się zakochał, ale niebawem mu przejdzie - gdy spojrzałam na niego zdziwiona dodał - ile razy tak było, że raz podobał mu się ten, a za kilka dni jeszcze inny.
- "Ten"? - zapytałam zdezorientowana - a nie "ta"?
- "Ten", "ten" - potwierdził, ale z mojej twarzy najwyraźniej nie znikało zmieszanie, więc wyjaśnił - Alexy jest gejem. Nie wiedziałaś?
Pokręciłam przecząco głową i w tej samej chwili do sali wszedł pan Farazowski, nauczyciel geografii.
- Proszę wyciągnąć karteczki - odezwał się cichym, wątłym głosem, a wszyscy jęknęli w proteście. - Nie ma żadnego "ale". Kartkówka była zapowiedziana i dzisiaj ją piszecie.
Chwilę później podyktował pytania i przechadzając się po pomieszczeniu, sprawdzał czy nikt nie ściąga. Patrzyłam się na prawie pusty skrawek papieru, nie licząc podpisu i kilku pytań. Nie wiedziałam nic. Rozglądałam się nerwowo po klasie w nadziei, że ktoś może mi coś podpowie. W końcu zrezygnowana oddałam kartkę. Reszta zajęć zleciała tak szybko, że nim się obejrzałam wychodziłam ze szkoły do domu. Szukałam słuchawek w torbie, gdy ktoś do mnie podbiegł i złapał za rękę.
- Liv, zaczekaj... - odwróciłam się w stronę przyjemnego, głębokiego głosu i stanęłam twarzą w twarz z Kentinem. - Chcę porozmawiać...
- A mamy o czym? - rzuciłam "lekko", czując jak wszystkie mięśnie spinają mi się w niepewności.
- Wydaje mi się, że tak. - uśmiechnął się delikatnie, choć widziałam w jego oczach zmieszanie. - Nie chcę, byś czuła się jakoś skrępowana, tym co między nami zaszło.
- Oh... - wyrwało mi się z ust i poczułam jak się rumienię.
- Od zawsze mi na tobie zależy i nie chcę byś przez to się ode mnie oddaliła. Jeśli nie chcesz, żebyśmy byli razem - w porządku, ale nie chcę tracić ciebie także jako przyjaciółki - powiedział, przyglądając mi się uważnie, a w jego zielonych oczach pojawiło się wyczekiwanie.
- Oh... Ekhm... - odkaszlnęłam cicho, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. - Ja również nie chcę, by nasza przyjaźń poszła na marne, przez to co któreś z nas może powiedzieć lub zrobić pod wpływem emocji... - odparłam spokojnie, czując jak moje serce wali jak oszalałe. Spoglądając chłopakowi w zielone oczy dostrzegłam, że pojawiła się w nich jakby ulga.
- Cieszy mnie to bardzo - uśmiechnął się szeroko, po czym zapytał - nie miałabyś nic przeciwko, gdybym cię odprowadził do domu?
- Z wielką chęcią przyjmę twoją propozycję - uniosłam kąciki ust i idąc ramię w ramię wyszliśmy z dziedzińca.
Przez większość drogi rozmawialiśmy o tym co się działo w Ione, podczas mojej nieobecności, a ja skróciłam chłopakowi swój pobyt tutaj. Zaszliśmy jeszcze do pobliskiego kiosku, gdzie szatyn kupił swoje ulubione ciasteczka i śmiejąc się, rozmawiając i żartując, podążaliśmy powoli w kierunku mojego domu. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, zaproponowałam Kentinowi, by zaszedł do mnie na kubek gorącej czekolady, ale ten stwierdził, że musi zajść jeszcze w jedno miejsce, ponieważ obiecał komuś pomóc w naprawie motoru. Pożegnaliśmy się więc, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Kiedy zniknął mi za zakrętem i miałam już wchodzić do domu, na podjazd, przed domem wjechał samochód. Podeszłam do pojazdu, a ciocia Tatiana wyszła z auta.
- Jak dobrze, że jesteś. Pomożesz mi rozpakować zakupy - powiedziawszy to, kobieta zaczęła podawać mi torby z różnymi artykułami.
Kilkanaście minut później podczas rozmowy, pomagałam krewnej w przygotowaniu obiadu. Pytała się mnie jak w szkole i czy mam jakieś plany na ferie. Gdy odpowiedziałam, że jeszcze nad tym nie myślałam, zaproponowała byśmy razem pojechały na tydzień w góry.
- Myślałaś już co będziesz robić na ferie? - zapytała, krojąc paprykę w paski.
- Nie... Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam - odparłam zgodnie z prawdą, rwąc sałatę na mniejsze kawałki.
- Tak sobie ostatnio myślałam, ponieważ mam dostać wolne na tydzień, czy nie chciałabyś pojechać ze mną w góry - zaproponowała, przerywając na chwilę krojenie, by spojrzeć na mnie z zaciekawieniem.
- Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem. - Ja... bardzo chętnie!
Podczas kolacji, ciocia opowiadała mi o kurorcie, do którego miałybyśmy jechać. Wspominała o wspaniałej okolicy, miłych ludziach i gospodzie, gdzie poznała swojego pierwszego chłopaka. Po skończonym posiłku udałam się do swojego pokoju, by pouczyć się na kartkówkę z biologii.
Będąc już w sypialni włączyłam w miarę cicho radio, po czym zabrałam książki z biurka i położyłam się na łóżku. Niecałe pięć minut później moje myśli przestały się skupiać na tym co czytałam i zaczęły wędrować po różnych innych tematach. Nie mogąc się powstrzymać wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i napisałam SMS-a do Rozalii, w którym opowiedziałam jej o rozmowie z przyjacielem. Przekręciłam się na plecy i nie zwracając uwagi na książki rozłożyłam się wygodnie, wpatrując w sufit.
Zapowiada się naprawdę ciekawy okres.
- Nie, przestań! - próbowałam się temu sprzeciwić, ale dziewczyna była strasznie uparta. - Roza! Opanuj się! Nie pójdę do niego.
- Ale dlaczego? - zapytała zdziwiona, odgarniając lśniące włosy do tyłu. - Przecież cały czas się tym martwisz. Widzę jak na niego zerkasz na lekcjach. Moim zdaniem powinnaś do niego pójść teraz.
- Porozmawiam z nim... - przyznałam dla świętego spokoju, ponieważ już kilka osób zwróciło uwagę na naszą dość głośną dyskusję - ale nie teraz. I nie tutaj. Za dużo świadków, poza tym zaraz będzie lekcja, a jak sama powiedziałaś, to nie będzie chwilowa rozmowa.
- No, ale Liwia! - zawołała obudzonym wzrokiem, prawie tupiąc nogą.
- Oh, Roza ucisz się trochę... Ludzie się na nas gapią... - złapałam ją za rękę i pociągnęłam za ścianę, ponieważ zauważyłam, że szatyn spojrzał na nas zaciekawionym wzrokiem. - Powiedziałam, że z nim pogadam, to z nim pogadam. Jasne?
Białowłosa otwierała już usta, by coś powiedzieć, ale na szczęście zadzwonił dzwonek. Westchnęła jedynie z rezygnacją i udałyśmy się do klasy. Usiadłam w przedostatniej ławce przy oknie i wyciągnęłam książkę od polskiego. Wpatrywałam się w ozdobioną moimi rysunkami okładkę zeszytu, kiedy ktoś dosiadł się do mnie. Ze zdziwieniem i nagłą palpitacją serca odkryłam, że nie była to Rozalia, lecz Kentin. Gdy spojrzałam na jego szczery uśmiech i zielone oczy, moje policzki zrobiły się czerwone. Zdezorientowana rozejrzałam się po klasie szukając czupryny białych włosów. Dziewczyna stała w drzwiach przyglądając się mi i uśmiechnąwszy się znacząco usiadła obok Violetty. Aż jęknęłam w duchu. Przysięgłam sobie w myśli, że jak tylko lekcja się skończy to ją uduszę, po czym spojrzałam przelotnie na chłopaka siedzącego obok mnie. Z jego twarzy nie znikał uśmiech i ciągle przyglądał mi się uważnie. Spłoszyłam się trochę i odwróciłam wzrok z powrotem na zeszyt. Mimowolnie sięgnęłam po długopis i zaczęłam kreślić nim po okładce. Chwilę później moim oczom ukazała się czarno-biała, lekko rozmazana czaszka, a z jej oczodołu wychodziła ciemna róża. Zawsze jak czymś się martwiłam, albo byłam zła rysowałam podobne motywy.
- Co rysujesz? - usłyszałam ciche pytanie i machinalnie zasłoniłam rysunek piórnikiem.
- Nic takiego... - mruknęłam lekko czerwieniąc się.
- Siemasz mała - przed nami usiadł Kastiel, rozwalając się na całej ławce. - Co tam masz?
- Nie nazywaj mnie małą... - warknęłam przez zaciśnięte zęby, skupiając się by nie usłyszał tego nauczyciel wkraczający do klasy, przez co nie zdążyłam w porę zareagować, gdy czerwonowłosy zabrał mi zeszyt. - Oddaj to!
- Czekaj... tylko zobaczę - powiedział, jedną ręką broniąc się przed moim atakiem, a drugą trzymając moją własność. - Łał... nasza grzeczna Liwia lubi mroczne motywy... Ciekawe... - zaśmiał się z lekką nutą ironii, rzucając mi zeszyt.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ pan Allen rozpoczął zajęcia. Pierwszy temat z romantyzmu. Już podczas wyjaśnień skąd i dlaczego pojawiła się ta epoka wywnioskowałam, że lekcje o niej będą dla mnie najgorszymi. Przez pierwsze dwadzieścia minut, próbowałam się skupić na tym co mówił nauczyciel, jednakże może myśli wciąż znajdowały sobie lepsze powody do rozważań. Na szczęście lekcja minęła dość szybko. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek spakowałam się i już miałam wychodzić z klasy, gdy ktoś wpadł na mnie gwałtownie. Zachwiałam się, ledwo utrzymując na nogach.
- Ziemia do Alexy'ego! - zaśmiałam się, patrząc na zdezorientowanego chłopaka.
- Oh... Przepraszam, zamyśliłem się... - mruknął lekko zarumieniony, wymijając mnie w przejściu. Nim zdążyłam się go o cokolwiek zapytać, zniknął gdzieś w tłumie.
Westchnęłam jedynie i ruszyłam w stronę sali, gdzie miałam mieć następną lekcję. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na swoim miejscu. Wyciągnęłam słuchawki, które podłączyłam do telefonu i wsłuchując się w tak dobrze znane mi brzmienia, zaczęłam poprawiać rysunek na zeszycie od polskiego. Byłam tym tak zaabsorbowana, że dopiero kiedy usiadł obok mnie Armin zorientowałam się, że jest lekcja.
- Słowo daje.. wszyscy ostatnio łażą jakiś zamyśleni. Najpierw Lysander, potem Alexy, a teraz ty... - pokręcił głową, śmiejąc się cicho pod nosem.
- Z tego, co Roza opowiadała, to Lys ma tak cały czas - uśmiechnęłam się pogodnie do ciemnowłosego, chowając słuchawki. - Ale, że Alexy ponury, to naprawdę jest jakaś nowość. Jak się go pytałam co się stało to tylko odmruknął, że wszystko w porządku.
- Pewnie znów się zakochał, ale niebawem mu przejdzie - gdy spojrzałam na niego zdziwiona dodał - ile razy tak było, że raz podobał mu się ten, a za kilka dni jeszcze inny.
- "Ten"? - zapytałam zdezorientowana - a nie "ta"?
- "Ten", "ten" - potwierdził, ale z mojej twarzy najwyraźniej nie znikało zmieszanie, więc wyjaśnił - Alexy jest gejem. Nie wiedziałaś?
Pokręciłam przecząco głową i w tej samej chwili do sali wszedł pan Farazowski, nauczyciel geografii.
- Proszę wyciągnąć karteczki - odezwał się cichym, wątłym głosem, a wszyscy jęknęli w proteście. - Nie ma żadnego "ale". Kartkówka była zapowiedziana i dzisiaj ją piszecie.
Chwilę później podyktował pytania i przechadzając się po pomieszczeniu, sprawdzał czy nikt nie ściąga. Patrzyłam się na prawie pusty skrawek papieru, nie licząc podpisu i kilku pytań. Nie wiedziałam nic. Rozglądałam się nerwowo po klasie w nadziei, że ktoś może mi coś podpowie. W końcu zrezygnowana oddałam kartkę. Reszta zajęć zleciała tak szybko, że nim się obejrzałam wychodziłam ze szkoły do domu. Szukałam słuchawek w torbie, gdy ktoś do mnie podbiegł i złapał za rękę.
- Liv, zaczekaj... - odwróciłam się w stronę przyjemnego, głębokiego głosu i stanęłam twarzą w twarz z Kentinem. - Chcę porozmawiać...
- A mamy o czym? - rzuciłam "lekko", czując jak wszystkie mięśnie spinają mi się w niepewności.
- Wydaje mi się, że tak. - uśmiechnął się delikatnie, choć widziałam w jego oczach zmieszanie. - Nie chcę, byś czuła się jakoś skrępowana, tym co między nami zaszło.
- Oh... - wyrwało mi się z ust i poczułam jak się rumienię.
- Od zawsze mi na tobie zależy i nie chcę byś przez to się ode mnie oddaliła. Jeśli nie chcesz, żebyśmy byli razem - w porządku, ale nie chcę tracić ciebie także jako przyjaciółki - powiedział, przyglądając mi się uważnie, a w jego zielonych oczach pojawiło się wyczekiwanie.
- Oh... Ekhm... - odkaszlnęłam cicho, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. - Ja również nie chcę, by nasza przyjaźń poszła na marne, przez to co któreś z nas może powiedzieć lub zrobić pod wpływem emocji... - odparłam spokojnie, czując jak moje serce wali jak oszalałe. Spoglądając chłopakowi w zielone oczy dostrzegłam, że pojawiła się w nich jakby ulga.
- Cieszy mnie to bardzo - uśmiechnął się szeroko, po czym zapytał - nie miałabyś nic przeciwko, gdybym cię odprowadził do domu?
- Z wielką chęcią przyjmę twoją propozycję - uniosłam kąciki ust i idąc ramię w ramię wyszliśmy z dziedzińca.
Przez większość drogi rozmawialiśmy o tym co się działo w Ione, podczas mojej nieobecności, a ja skróciłam chłopakowi swój pobyt tutaj. Zaszliśmy jeszcze do pobliskiego kiosku, gdzie szatyn kupił swoje ulubione ciasteczka i śmiejąc się, rozmawiając i żartując, podążaliśmy powoli w kierunku mojego domu. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, zaproponowałam Kentinowi, by zaszedł do mnie na kubek gorącej czekolady, ale ten stwierdził, że musi zajść jeszcze w jedno miejsce, ponieważ obiecał komuś pomóc w naprawie motoru. Pożegnaliśmy się więc, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Kiedy zniknął mi za zakrętem i miałam już wchodzić do domu, na podjazd, przed domem wjechał samochód. Podeszłam do pojazdu, a ciocia Tatiana wyszła z auta.
- Jak dobrze, że jesteś. Pomożesz mi rozpakować zakupy - powiedziawszy to, kobieta zaczęła podawać mi torby z różnymi artykułami.
Kilkanaście minut później podczas rozmowy, pomagałam krewnej w przygotowaniu obiadu. Pytała się mnie jak w szkole i czy mam jakieś plany na ferie. Gdy odpowiedziałam, że jeszcze nad tym nie myślałam, zaproponowała byśmy razem pojechały na tydzień w góry.
- Myślałaś już co będziesz robić na ferie? - zapytała, krojąc paprykę w paski.
- Nie... Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam - odparłam zgodnie z prawdą, rwąc sałatę na mniejsze kawałki.
- Tak sobie ostatnio myślałam, ponieważ mam dostać wolne na tydzień, czy nie chciałabyś pojechać ze mną w góry - zaproponowała, przerywając na chwilę krojenie, by spojrzeć na mnie z zaciekawieniem.
- Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem. - Ja... bardzo chętnie!
Podczas kolacji, ciocia opowiadała mi o kurorcie, do którego miałybyśmy jechać. Wspominała o wspaniałej okolicy, miłych ludziach i gospodzie, gdzie poznała swojego pierwszego chłopaka. Po skończonym posiłku udałam się do swojego pokoju, by pouczyć się na kartkówkę z biologii.
Będąc już w sypialni włączyłam w miarę cicho radio, po czym zabrałam książki z biurka i położyłam się na łóżku. Niecałe pięć minut później moje myśli przestały się skupiać na tym co czytałam i zaczęły wędrować po różnych innych tematach. Nie mogąc się powstrzymać wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i napisałam SMS-a do Rozalii, w którym opowiedziałam jej o rozmowie z przyjacielem. Przekręciłam się na plecy i nie zwracając uwagi na książki rozłożyłam się wygodnie, wpatrując w sufit.
Zapowiada się naprawdę ciekawy okres.