wtorek, 5 maja 2015

~ Rozdział 14 ~

   Święta minęły wyjątkowo spokojnie. Wieczór wigilijny spędziłam w towarzystwie cioci, rozmawiając o pracy, szkole, feriach zimowych, które miały nastać niedługo po Nowym Roku. Po kolacji zostałam wyciągnięta na spacer przez Alexy'ego i Rozalię. Przechadzając się zaśnieżonym parkiem dyskutowaliśmy na temat świątecznego poranka, przypuszczalnych prezentów i imprezie noworocznej, którą miała zorganizować białowłosa, ponieważ jej rodzice wyjeżdżali na rocznicę ślubu w góry. Kiedy rozchodziliśmy się do domów, było dobrze po północy i mieszkańcy Emeryville wracali z pasterki. Znalazłszy się w mieszkaniu, obowiązkowo oglądnęłam jeszcze z ciocią powtórkę "Kevina samego w domu" i wypiłyśmy po szklance ciepłego ponczu z rumem. Udając się do sypialni rozmyślałam o tym co szykuje mi ciocia na prezent. Mimo, że miałam już prawie osiemnaście lat, wciąż byłam podekscytowana jak mała dziewczynka. Z tego chyba się nie wyrasta. Na drugi dzień standardowo zbiegłam jeszcze w piżamie do salonu i zaczęłam szukać pod choinką prezentów. Od razu rozpoznałam ten dla cioci, który podłożyłam tuż przed zaśnięciem. W biało-czerwony papier był owinięty kuferek z kosmetykami do pielęgnacji ciała. Obok kwadratowej paczki odnalazłam drugą, nieco mniejszą i dziwnie miękką, z przyczepioną karteczką z moim imieniem. Gdy rozwinęłam papier moim oczom ukazała się piękna sukienka z czarnego, przyjemnego w dotyku materiału. Taką samą, jaką widziałam kilka dni wcześniej na wystawie w jednym ze sklepów. Już miałam wstawać i biec do sypialni ciotki, gdy spostrzegłam, że kobieta stoi w drzwiach salonu.
   - Podoba ci się? - zapytała, przekręcając lekko głowę na prawo, nie spuszczając ze mnie uważnego spojrzenia.
   - Jest cudowna! - zawołałam, po czym podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
   - Cieszy mnie to bardzo - mruknęła cicho ciocia, uwalniając się z mojego silnego uścisku. - Może pójdziesz przymierzyć?
   Kiwnęłam ochoczo głową i zaraz biegłam po schodach do łazienki. Kiedy znalazłam się w pomieszczeniu prędko pozbyłam się piżamy i zaczęłam się ubierać. Sukienka miała długie rękawy, z czego jeden opadał lekko na ramię i sięgała do połowy uda. Przyjemnie przylegała do ciała, ale nie opinała go. Mimo swojej delikatności dawała duże ciepło ale i też swobodę. Już wiedziałam, że będzie to kolejna ulubiona rzecz w szafie. Gdy zeszłam na dół, ciocia już szykowała śniadanie. Niepewnie weszłam do kuchni, oczekując jej reakcji. Kobieta przekładała właśnie sałatkę do innej miski, podnosząc na mnie wzrok.
   - Wyglądasz w niej przepięknie - zaśmiała się cicho, nie odwracając spojrzenia. - Pasuje do ciebie idealnie.
   Po Bożym Narodzeniu ciocia musiała wrócić do pracy, a ja najczęściej siedziałam w pokoju czytając książki, albo oglądałam film w salonie, tudzież zdarzyło mi się sprzątnąć dom. Tuż przed Sylwestrem opiekunka oznajmiła mi, że u niej w firmie odbywa się bankiet noworoczny, na którym musi być z racji tego, że jest kierowniczką i niestety nie może mnie zabrać. W pierwszej chwili zrobiło mi się naprawdę przykro, ponieważ miałam nadzieję, że spędzimy ten wieczór razem, albo chociaż nie będę siedzieć sama w domu. Później gdy wszystko sobie przemyślałam, nie czułam żalu do kobiety z powodu tego i również dlatego, że dość regularnie musiała wyjeżdżać w delegacje. W końcu praca i chyba pomału zaczynałam się przyzwyczajać do takiego stanu rzeczy.
   Dzisiaj był ostatni dzień 2014 roku, a ja kręciłam się bezmyślnie po domu, próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie. Podejrzewałam, że zamiast jak większość ludzi być gdzieś na imprezie, bawić się, oczekiwać z niecierpliwieniem Nowego Roku, ja będę siedzieć na sofie, popijać czekoladę i oglądać filmy, a później kiedy wybije północ wyjdę na taras, pooglądać fajerwerki i pójdę spać. Miałam zamiar wyłączyć film, który po raz nasty oglądałam i poszukać czegoś ciekawego w telewizji, gdy nagle zadzwonił telefon. Było to tak niespodziewane, że podskoczyłam wystraszona i od razu sięgnęłam po telefon. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
    - Tak, słucham? - zapytałam cicho, rozkładając się wygodnie na kanapie.
    - Liwia? To ja, Rozalia - usłyszałam jej miękki głos, lekko zdeformowany przez głośnik. - Dzwonię do ciebie, w sprawie tej imprezy noworocznej, co ci wcześniej mówiłam. Byłabym ci bardzo wdzięczna gdybyś przyszła. Oczywiście, jeśli nie masz innych planów.
   - Chętnie wpadnę - zaśmiałam się cicho, kiedy pomyślałam sobie o moich "innych planach". - O której mam u ciebie być?
   - Myślę, że wszystko zacznie się około dwudziestej pierwszej, ale jeżeli chcesz szybciej to nie ma problemu.
   - Spoko, a mam coś ze sobą przynieść czy...
   - Nie, nic nie przynoś, tylko przyjdź - zapewniła mnie, po czym pożegnałyśmy się i rozłączyłam się.
   Ściskałam telefon w dłoni, mimowolnie się uśmiechając. Jednak los się do mnie uśmiechnął. Już wiedziałam, że wieczór spędzony z Rozalią nie będzie stracony. Spojrzałam na zegarek, było dopiero kilka minut po szesnastej. Nie chcąc marnować czasu zaczęłam szybko ogarniać w domu, by prędko udać się do białowłosej. Zabrałam z salonu kubek po czekoladzie i talerzyk, po czym wyniosłam go do kuchni i wstawiłam do zmywarki. Rozejrzałam się jeszcze po pomieszczeniach, szukając brudnych rzeczy, albo takich, które nie są na swoim miejscu, by je poukładać. Na koniec udałam się do pokoju, podłączyłam telefon do głośników i włączyłam piosenki ulubionej grupy Black Veil Brides. W rytm jednej z ich piosenek zaczęłam krzątać się po pokoju szykując sobie rzeczy. Położyłam na łóżko sukienkę, którą dostałam na święta i do tego cieliste rajstopy. Zaraz po tym wzięłam szybką kąpiel. Gdy wyszłam spod prysznica i osuszyłam ciało, ubrałam się i zabrałam się za suszenie włosów, które postanowiłam zostawić rozpuszczone. Przed wyjściem podkreśliłam jeszcze oczy grubą czarną kreską i mocno wytuszowałam rzęsy. Zabrałam jeszcze ze sobą małą kopertówkę z paskiem na ramię i schowawszy do niej telefon wyszłam z domu, zakluczając drzwi.
   Szłam powoli ciemniejącymi już ulicami, rozglądając się dookoła. Co chwilkę mijałam różne osoby, jedni śpiesznie podążający przed siebie, inni zaś sprawiali wrażenie jakby spacerowali. Aby szybciej znaleźć się pod domem Rozalii skręciłam w stronę parku. Już przechodząc przez ulicę, z daleka zauważyłam jakiegoś wysokiego chłopaka idącego w przeciwną stronę. Gdy przechodził pod jedną z lamp w parku dostrzegłam jego brązowe, sięgające nieco za ucho włosy. Miał na sobie grubą, zimową kurtkę, ciemnozielone spodnie i czarne wojskowe buty, sięgające do połowy łydki. Mijając go mimowolnie uśmiechnęłam się w jego stronę, natomiast chłopak skrzywił się nieznacznie, odwracając wzrok. Nim jednak to uczynił, spostrzegłam jego oczy. Intensywnie zielone oczy, które były mi dziwnie znajome. Kiedy jednak odwróciłam się, by uważniej mu się przyjrzeć zniknął za rogiem ulicy. Westchnęłam cicho, wkładając ręce w kieszenie, próbując sobie przypomnieć skąd kojarzyłam te tęczówki. Kilka minut później stałam w kuchni Rozalii, rozmawiając z nią i szykując miski z czipsami.
   - Dużo osób będzie? - zapytałam, wsypując paprykowe prażynki do miski.
   - Kilka osób ze szkoły, no i może ich znajomi... - mruknęła cicho, odgarniając białe włosy na jedną stronę. - A dlaczego pytasz?
   - Tak się tylko zastanawiałam - uśmiechnęłam się w jej stronę, opierając się o blat jednej z szafek. Wzięłam jednego czipsa do buzi, zastanawiając się ile osób według dziewczyny zaliczało się na miano kilku. Miałam jedynie cichą nadzieje, że nie będzie o cała szkoła. Cóż bardziej mylnego...
   Tak jak Roza mówiła, wszyscy zaczęli się schodzić około godziny dwudziestej, a muzyka zabrzmiała niewiele później. Kręciłam się między kuchnią a salonem popijając napój. Tak jak dziewczyna mówiła, większość osób, które przybyły znałam ze szkoły, jednak części nawet nie widziałam na oczy. W pewnym momencie, chcąc wyminąć Alex'ego niosącego reklamówki z piwami, wpadłam na jakiegoś blondyna. W pierwszej chwili pomyślałam o Natanielu, ale ów chłopak miał zdecydowanie dłuższe włosy, zielone oczy i kolczyka w jednym uchu. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco, kierując się w stronę salonu. Gdy weszłam do pomieszczenia starałam się odszukać wzrokiem jakieś bardziej znajome twarze, niż te które mijałam na co dzień w szkole. W końcu udało mi się dostrzec Armina, siedzącego w fotelu w najbardziej oddalonym od wszystkiego kącie. Podeszłam do niego, zasłaniając mu dłonią ekran PSP.
   - Nie ma grania - zaśmiałam się siadając obok niego na oparciu fotela.
   - No nie... Przez ciebie przegrałem... - jęknął cicho chłopak, spoglądając w moją stronę obrażony.
   - I bardzo dobrze. Przyszedłeś tu grać czy się bawić? - zapytałam, uśmiechając się przepraszająco.
   - Właściwie, to chyba ani jedno ani drugie - odparł ciemnowłosy, wzruszając ramionami. - Alexy mnie tu zaciągnął, bo jak stwierdził "nie mogę cały czas siedzieć w grach, a tym bardziej w Sylwestra". Nie lubię takich imprez...
   - Nie jesteś sam. Ja też nie przepadam za domówkami, ale czasem warto się oderwać od tego wszystkiego - westchnęłam cicho, przypominając sobie niedawny wyjazd na grób mamy.
   - Może masz racje - powiedział cicho, wstając i schowawszy urządzenie do kieszeni, skinął głową w stronę stolika, na którym stały butelki z alkoholem. - Chodź. Napijemy się czegoś.
   Skierowaliśmy się w tamto miejsce, po czym chłopak otworzył mi jedną butelkę z bursztynowym, musującym płynem. Chwilę staliśmy i rozmawialiśmy, jednak Armin zdecydował, że poszuka swojego brata, a ja nie mając nic ciekawszego do roboty, poszłam na korytarz po swoją kurtkę, a następnie wyszłam na taras. Podeszłam do barierki i oparłam na niej łokcie. Stałam tak chwilkę, popijając piwo, gdy usłyszałam jak ktoś również wchodzi na balkon. Nie bardzo mnie to interesowało, więc nie odwracałam wzroku. Jednakże moment później owa osoba podeszła do mnie, także opierając się na barierce, tyle że plecami. Spoglądając w stronę przybysza, zorientowałam się, iż był to chłopak na którego przez przypadek wpadłam. Uśmiechnął się w moją stronę, uważnie mi się przyglądając. Odwzajemniłam gest, upijając łyk napoju.
   - Dakota - wyciągnął w moją stronę wolną dłoń - ale mów mi Dake.
   - Liwia, miło mi... - odpowiedziałam, choć moje słowa były dalekie od prawdy. Nie miałam ochoty na rozmowy, a tym bardziej z nieznajomym, podpitym chłopakiem. Jeszcze ten jego niby uprzejme spojrzenie, choć miałam rażenie jakby rozbierał mnie wzrokiem. Mimowolnie chciałam opuścić trochę sukienkę, ale wiedziałam, że mógłby odebrać to jako prowokację. Nie ruszałam się więc z miejsca, patrząc przed siebie.
   - Nigdy cię tu nie widziałem... Może to też dlatego, że jestem tu tylko przejazdem - powiedział cicho, przysuwając się nieznacznie w moją stronę.
   - Być może to też dlatego, że mieszkam tu dopiero od kilku miesięcy... - mruknęłam. Podniosłam się i skierowałam się w stronę domu.
   - Dokąd to się ucieka, co? - zapytał podchodząc do mnie.
   - Zmarzłam. Idę do domu - odparłam starając się, go ominąć, ponieważ stanął przede mną, blokując mi przejście.
   - Zostań, przecież ja cię mogę ogrzać...

10 komentarzy:

  1. hahahha! super! Dakota zawsze mnie rozwala XD
    Co do rozdziału... znasz odpowiedz :D (psyyt... świetny ale ciiii!)

    OdpowiedzUsuń
  2. A pikol się Dakota.... Ugh. Jak ja go nie lubię!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehehe, czyżby Dake ją podrywał?! xDDDD Nieee no, świetnie xD Dobrze, że nie Kaśka xD
    ...Już wiem! Sytułacja z plaży, gdzie Suśka próbuje dać Dejkowi do zrozumienia, że nie chce, by on ją dalej podrywał xD A potem jakiś koleś z jej szkoły (różnie xD) wreszcie sprawia, że Dejk się odrywa xD Nawet fajnie by to tutaj pasiło, w każdym razie bardziej, niż opcja, że jednak Liwia zacznie flirtować z Dejkiem xD Serio, nie znoszę tego typka równie bardzo jak Kaśki xD

    Co ten komentarz taki krótki? xD

    Jam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to chyba nikt go nie lubi. Chyba, że jakaś zdesperowana laska, ale wątpię, by takich było dużo.
      Jednakże nie mogę zrozumieć, dlaczego nie przepadasz za Kastielem. Ja osobiście mam wewnętrzną walkę pomiędzy nimi trzema: Nataniel, Kastiel i Lysander. Może gdyby ich połączyć w jedno... Chociaż nie... To nie było by to samo.

      Usuń
    2. A na to pytanie o to, dlaczego Kastiela nie lubię nie mogę po prostu odpowiedzieć. Mogę tylko się domyślać... Po prost nie lubię. A może on mi najzwyczajniej przypomina mi tych idiotów z wspomnień z podstawówki, tylko takich w wersji starszej? Chyba to. xD Uraz z dzieciństwa do takich typków. xD A co do Dake'a - no rzeczywiście. xD Chyba tylko desperatka xD
      No a w sumie połączenie tych trzech głównych chłopaków moim zdaniem nie byłoby możliwe, bo niektóre ich cechy charakterystyczne się czasem wykluczają... xD No, chyba że taki Jekyll i mr. Hyde by miał być. xD Raz ten, a raz ten. A raz tamten. xD
      Jam

      Usuń
  4. Świetne ! Dake jest jak w swoim żywiole, no wiesz, impreza, paienki, flirt.. Nienawidze go więc Liwia niech mu przyłoży pięścią w twarz :D w mojej wyobraźni jest to świetna scenka XD co tu więcej pisać? Rozdział jest jak zwykle fantastyczny!
    Życzę weny i oby następny ukazał się już niedługo :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie, cudne cudo *.*

    W szkole, na lekcji, nie można używać telefonu? Można. Jak najbardziej.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, i zapraszam do patrzenia na mój profil w poszukiwaniu... czegoś xd

    Czekam czekam i będę musiała czekać na 15 rozdział ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo się pojawi. Może nawet dzisiaj? Nie wiem czy uda mi się wyrobić, ale postaram się, by już dzisiaj na blogu pojawił się rozdział piętnasty. Jednak niczego nie obiecuję C:

      Usuń
    2. O! Super! Już się nie mogę doczekać. Aż pośladki mnie swędzą ze zniecierpliwienia! xDDD
      Tradycyjnie podpisik: Jam xD

      Usuń
  6. Uuu ktoś podrywa naszą Liwię, no nieźle... ciekawe co z tego będzie, spławi go czy ulegnie? :P i czy coś się jeszcze wydarzy na tej imprezie?.. dawaj następny rozdział bo się doczekać nie mogę! :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń