wtorek, 11 sierpnia 2015

~ Rozdział 33 ~

   Kiedy znalazłyśmy się pod szkołą, miałyśmy jeszcze kilkanaście minut wolnego czasu przed lekcją. Ostatnie chwile wytchnienia. Weszłam do różowego budynku, od razu udając się na koniec jasnego korytarza, gdzie znajdowała się moja szafka. Odłożyłam do niej płaszczyk i wyciągnęłam kilka zeszytów. Mijając różnych uczniów szłam w stronę klasy, w której powinnam mieć lekcje. Gdy znalazłam się pod salą, nie zauważyłam nikogo znajomego, a w pomieszczeniu siedziało kilka osób z zupełnie innej klasy. Czyżbym pomyliła salę? Zdziwiona skierowałam się do schodów, szukając w torbie telefonu. Miałam dziwne wrażenie, że coś mi umyka. Wyciągałam właśnie komórkę, by napisać SMS-a do Rozalii co jest grane, gdy przypomniało mi się, że po feriach nastąpiła zmiana planu lekcji. Wcisnęłam telefon z powrotem do kieszonki i przyspieszyłam kroku. Stukot, wywołany przez zetknięcie się korków moich zamszowych botków z podłogowymi kafelkami, mieszał się z porannym gwarem uczniów witających się ze znajomymi. Znalazłszy się pod właściwymi drzwiami, odetchnęłam głęboko, by uspokoić oddech i zapukałam. Usłyszałam znajome, nieco przytłumione "proszę" i nacisnęłam na klamkę. Zwykle ciche i puste pomieszczenie było teraz pełne uczniów, którzy przyszli po nowy plan. Stanęłam za jakimś ciemnowłosym, wysokim chłopakiem na końcu długaśnej kolejki. Po kilku minutach, w końcu ujrzałam złotowłosego Nataniela, a na jego szczupłej twarzy gościł radosny i uprzejmy uśmiech.
   - Cześć, Liwia - przywitał się, szukając mojego planu w stercie innych. - Jak się czujesz?
   - Cześć - odwzajemniłam machinalnie jego uśmiech, po czym westchnęłam. - Ehh... Nie jest źle...
   - Coś się stało? - zapytał, a w jego piaskowych oczach rozbłysła troska.
   - Nic szczególnego. Małe spotkanie rodzinne i do tego nie najlepiej spałam - wzdrygnęłam się, przypominając sobie to "małe spotkanie rodzinne". - Czuję się troszkę skołowana, ale do końca dnia powinno mi przejść.
   - Mam nadzieję - ponownie na jego ustach zagościł uśmiech, powodując urocze wgłębienia na policzkach. - Masz jakieś plany na dzisiejsze popołudnie? - spytał blondyn, znalazłszy mój plan.
   - Raczej nie zapowiada się nic ciekawego, a dlaczego pytasz?
   - Bo pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się na spacer po palmiarni za miastem - podał mi jasnoliliowy świstek papieru, przyglądając się uważnie.
   - W sumie, czemu nie - odparłam, zerkając na kartkę, by zobaczyć jakie mam lekcje. - Co?! Chyba sobie żartujesz! To nie możliwe... - zawołałam, nie mogąc uwierzyć w to, jakie zajęcia szykują mi się w każdy poniedziałek.
   - Jestem na sto procent pewny, że to twój plan - rzekł spokojnie, ale i tak usłyszałam, że powstrzymuje śmiech.
   - To nie jest śmieszne... - jęknęłam. - Chemia, dwie godziny łaciny, później dwa wuefy... To jest tortura! Dlaczego w ogóle jest ta cała zmiana planu? Ja chcę stary...
   - Oj nie narzekaj, nie jest tak źle... - zaśmiał się cicho, a ja spojrzałam się na niego spod byka, jednak nie potrafiłam powstrzymać się od śmiechu. Moment później zabrzmiał dzwonek. - To co? Zaraz po lekcjach przy szkolnej bramie?
   - Okej - uśmiechnęłam się na pożegnanie i cicho wzdychając, wyszłam z pokoju gospodarzy.
   Szykując się mentalnie na męczarnie, jakie czekały mnie w sali 146, wchodziłam na schody prowadzące na pierwsze piętro i pisałam SMS-a do Rozalii. Gdy znalazłam się na górze, zaczepiła mnie trójka dziewczyn. W jednej z nich rozpoznałam siostrę Nataniela - Amber. Stała pomiędzy dwoma innymi, wysoką szatynką - Charlotte i drobną Japonką - Li.
   - Co jest? - zapytałam, unosząc lewą brew. Czego ta tapeciara ode mnie chciała?
   - Na twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie - odparła wysokim, słodkim głosem, który był przesiąknięty wściekłością. Spojrzałam na nią z jeszcze większym zdziwieniem i pomachałam dłonią, by szybciej powiedziała o co jej chodzi. - Słyszałam, że przystawiasz się do mojego Kastusia.
   - Że co? - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, choć w głębi ducha poczułam delikatne ukucie niepokoju. Czy wiedziała o tym, co zaszło pomiędzy nami na urodzinach? I jeśli tak, to skąd?
   - Nie co? Tylko tak. Dowiedziałam się, że się koło niego kręcisz, ale to nie jest teraz ważne - przewróciła mocno wymalowanymi oczami, po czym zwróciła wzrok na mnie. - Masz się do niego nie zbliżać jasne?
   - A jeśli się tego nie posłucham? - zapytałam z czystej przekory. Co ją do cholery obchodziło z kim ja kręcę? Po za tym, niech nie myśli, że jeśli ma brata gospodarza, to będzie mogła mną pomiatać jak każdym. Na jej nieszczęście, ja nie jestem każdy.
   - Gorzko pożałujesz, że się urodziłaś i że przyszłaś do tej szkoły - rzekła iście słodko i machnęła mi przed oczami palcem z chyba pięciocentymetrowym tipsem. - Mam nadzieję, że się zrozumiałyśmy - rzuciła mi "uroczy" uśmiech na odchodne. Jeszcze przez moment spoglądałam na jej mocno wyprostowane plecy i platynowe, skręcone w loki włosy, które unosiły się delikatnie z każdym jej krokiem.
   Westchnęłam jedynie i znów ruszyłam do klasy. Oczywiście nie obyło się bez spóźnienia i gadaniny nauczyciela. Nie chciałam się wdawać w niepotrzebną dyskusję, ponieważ, jak to pan Reed twierdzi: "Nauczyciel ma zawsze racje. Jeśli nie ma racji patrz punkt pierwszy". Nigdy z resztą nie brał pod uwagę tego, co mówił uczeń, gdy tłumaczył się ze spóźnienia. Profesor zawsze miał swoją wersję i tylko jej się trzymał, ale zawsze w żartobliwy sposób. Był to jeden z niewielu nauczycieli, który nie potrzebował wykorzystywać swojego autorytetu by zjednać do siebie uczniów i zachować spokój w klasie. Grzecznie usiadłam w swojej ławce i zapisałam temat lekcji. Zajęcia minęły mi dość szybko i jak zawsze w dobrym, humorze. Kiedy zadzwonił dzwonek pan Reed zatrzymał nas na chwilkę i rozdał karty pracy. Właściwie, to był ogromny plik kartek z mnóstwem zadań. Jęknęłam cicho, chowając papiery do torby. Jeśli tak ma wyglądać nasze przygotowanie do przyszłorocznego egzaminu, to ja się poddaje. Tego jest za wiele!

    - Cholera jasna... - mruknęłam do siebie, prawie biegnąc z powrotem do szkoły. Kompletnie na śmierć zapomniałam, że obiecałam cioci po lekcjach zanieść jej laptopa do serwisu. Siedziałam na ławce przy ogrodzie, czekając na Nataniela, gdy dostałam SMS-a od ciotki, czy zrobiłam to, o co mnie prosiła. Zamiast pomyśleć i pójść powiedzieć blondynowi, że muszę coś na mieście załatwić i mogę być na dziedzińcu trochę później, zerwałam się z ławki, popędziłam do domu po sprzęt, a teraz biegłam na łeb, na szyję, żeby zdążyć na czas do szkoły.
   Wpadłam na plac zdyszana, czując jak grzywka nieprzyjemnie lepi mi się do czoła, mimo zimnego powietrza na dworze. Na dziedzińcu było kilkoro uczniów czekających na kolejne lekcje. Od razu dostrzegłam Nataniela, jak krążył przy srebrnoszarym mercedesie, nerwowo spoglądając na telefon. Wskrzesiłam w sobie resztki sił i podbiegłam do niego.
   - Już jestem - wysapałam, uśmiechając się przepraszająco.
   - Ohh... Już myślałem, że mi uciekłaś - zaśmiał się, jednakże przyglądał mi się uważnie.
   - Przepraszam, ale obiecałam cioci załatwić coś namieście, a nie pomyślałam, żeby cię uprzedzić, że się spóźnię - wytłumaczyłam, podczas gdy mój nierówny i przyspieszony oddech wrócił do normy. Bieganie w butach na korku, po mokrych ulicach nie należy do łatwych, a tym bardziej przyjemnych.
   - W porządku. To co, jedziemy?
   - Tak już, tylko... - mruknęłam, wyciągając rękawiczki, portfel i telefon z kieszeni płaszcza. Wciskałam portmonetkę między książki, gdy usłyszałam sarkastyczne cmoknięcie za plecami i ciche westchnienie Nataniela obok. Obróciłam się do tyłu i moje spojrzenie przecięło się ze spojrzeniem czekoladowo brązowych tęczówek.
   - Nie sądziłem, że taka szybka jesteś - czerwonowłosy stwierdził, unosząc prawy kącik ust, przyglądając mi się uważnie.
   - O co ci chodzi? - zapytałam zdezorientowana i lekko poddenerwowana. Czułam dziwny ścisk w klatce piersiowej i nerwowe bicie serca.
   - Ledwo wróciłaś i już rzucasz się do innego? No, no... - ponownie zacmokał, kręcąc głową.
   - Kompletnie cię nie rozumiem - podeszłam do niego, bojąc się, że powie głośno to, czego nie powinni słyszeć ludzie kręcący się po dziedzińcu.
   - Myślę, że jednak dobrze wiesz - uśmiechnął się ironicznie - Ale, z resztą, czym ja się przejmuje. Twoje życie. Sama wybrałaś.
   - Co? - zapytałam cicho, tłumiąc rosnącą złość i niezrozumienie.
   - Sama powiedziałaś, że się wyłamujesz, więc adieu, mała - zaśmiał się pod nosem i odwracając się odebrał telefon. Mimo, że oddaliłam się od niego, dokładnie słyszałam całą rozmowę. - No? Jasne, Deb. Za dziesięć minut na rynku. Okej. Pa.
   Zdusiłam w sobie ciekawość i chęć zapytania z kim rozmawiał i wsiadłam do auta Nataniela. Chłopak odpalił silnik, który cichutko zamruczał, jakby cieszył się na naszą wycieczkę i wyjechał na ulicę. Przez chwilę ustawiał stację w radiu, po czym zapytał:
   - O co chodziło? - zerknął w moją stronę.
   - Nic ważnego... - westchnęłam, kręcąc głową. Widziałam jednak, że to nie wystarczy by uspokoić blondyna, który już otwierał usta, by ponownie zapytać, więc dodałam - nie chcę o tym rozmawiać.
   - W porządku - odparł jedynie, uśmiechając się lekko. - Ale pamiętaj, że jeśli coś będzie nie tak, możesz w każdej chwili powiedzieć.
   Nie mówiąc nic, kiwnęłam na potwierdzenie, wsłuchując się w piosenkę, w której rozpoznałam jedną ze swoich ulubionych. Mimowolnie zaczęłam nucić pod nosem.
   - We scream! We shout! We are the fallen angels... To those who sing alone. No need to feel the sorrow... - przerwałam, zauważając, że Nataniel patrzy na mnie z zaciekawieniem, co chwile zerkając na jezdnię. Automatycznie poczułam, że się rumienię. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się przy kimś śpiewać. Nawet cicho. Odwróciłam wzrok na boczną szybę.
   - Masz bardzo ładny głos... - powiedział cicho, a po tonie jego głosu usłyszałam, że się uśmiecha. Spojrzałam na niego, unosząc brwi z niedowierzaniem. Jego złociste oczy błyskały się radosnymi iskierkami, a szczery uśmiech powodował uwydatnienie się uroczych dołeczków. - Naprawdę. Dlaczego nie zapisałaś się na zajęcia muzyczne? Albo chociaż teatralne?
   - Bo nie umiem śpiewać - odparłam, wzruszając ramionami. - Czasami zdarzy mi się nucić ulubioną piosenkę, tak jak teraz, ale żeby coś więcej, to nie.
   - Skoro tak twierdzisz... Ale wiedz, że nucisz znacznie lepiej niż większość dziewczyn w kółku muzycznym - powiedział ze śmiechem.
   Kilka minut później dotarliśmy na miejsce. Nataniel wjechał na zadziwiająco pełen parking, szukając wolnego miejsca. Nie zajęło nam to zbyt wiele czasu, ponieważ złapaliśmy okazję, gdy ktoś wyjeżdżał z parkingu. Chłopak zgasił silnik i nim zdążyłam cokolwiek zrobić, już otwierał mi drzwi. Przy jego pomocy wyszłam z przyjemnie ciepłego wnętrza mercedesa i wraz z chłopakiem ruszyłam w stronę ogromnego budynku, którego ściany w całości były wykonane z okien. 
   W środku było ciepło, a w powietrzu czuć było delikatną wilgoć. Wraz z zamknięciem się szklanych, ale masywnych drzwi, miałam wrażenie jakbym całkowicie odcięła się od cywilizacji i miasta. Było tu błogo cicho i spokojnie, tylko gdzieś w głębi budynku dało się usłyszeć przytłumione pluskanie fontanny. Wszędzie unosił się zapach ziemi, wilgoci i przeróżnych roślin. Słodkawa woń pomarańczy mieszała się z delikatną nutą drzewa sandałowego, a gorzkawy cynamon łącząc się z lubiącą wilgoć orchideą, wprowadzał przyjemną egzotyczność. Wciągnęłam tutejsze powietrze głęboko w płuca i przymknąwszy powieki, nie mogłam się powstrzymać od uniesienia głowy, jakbym chciała, żeby promienie słońca ogrzały mi policzki. Kiedy, po chwili znów spojrzałam na Nataniela, ten uśmiechał się delikatnie, przyglądając się z zaciekawieniem każdej mojej reakcji. Odwróciłam wzrok zmieszana i ruszyliśmy powoli ścieżką, wyłożoną ciemnymi kamieniami chodnikowymi. Przez jakiś czas szliśmy w milczeniu, jednak ja, nie mogąca powstrzymać swojej ciekawości, zaczęłam zadawać pytania, rozglądając się dookoła.
   - Dlaczego akurat tu mnie zabrałeś? - zapytałam, ponownie opuszczając wzrok z jakiegoś wysokiego drzewa, by spojrzeć na chłopaka.
   - Bo lubię to miejsce. Bardzo często tu przychodzę. Jest takie inne... Unikalne, nienaruszone, choć stworzone przez człowieka. Pierwszy raz tu byłem z babcią. Zabrała mnie gdy miałem siedem lat - westchnął przeciągle. - Była wspaniałą kobietą.
   - Była ci bliska? - dopytałam się, choć wiedziałam, że tak. Widać to było, po jego spojrzeniu, które nagle stało się smutne i zamyślone, gdy o niej wspomniał.
   - Bardzo...
   - Mhm... - mruknęłam, myśląc nad tym jak wyrwać go z tego smutku. - Złap mnie - zaśmiałam się odbiegając od niego kawałek.
   - Co? - spojrzał się na mnie zdziwiony, nie rozumiejąc o co mi chodzi.
   - No, złap mnie - zawołałam i śmiejąc się, pobiegłam przed siebie.
   Sekundę później usłyszałam, jak podjął się mojego wyzwania i biegnie za mną.

15 komentarzy:

  1. Jejku >< jakie to słodkie, Nataniel to w końcu też facet, prawda moja ukochana autorko? Nie można wiecznie spychać go na trzeci plan dla buntowników i białowłosych chłopców, jestem taka szczęśliwa z powodu tego rozdziału, Nat to w sumie moja ulubiona postać *-* zadedykowanie mu posta jest super ^^ kurcze... tak słodko, że aż czuje jak mi się żołądek tęczą zapycha ♥ nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah.. dokładnie. W pełni się z Tobą zgadzam, dlatego też postanowiłam, że poświęcę blondynowi ten i może kilka kolejnych rozdziałów ;)
      Bardzo mnie cieszy, że Ci się to podobało i mam nadzieję, że to co mam zamiar pokazać w kolejnym również przypadnie Ci do gustu ;)
      Serdecznie pozdrawiam ;3

      Usuń
  2. Kocham Cię *.* przeczytałam wszystko! I do tego moja ukochana piosenka! *.* >·< kocham Cię! <3 masz wielki talent, proszę pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta rozmowa z Kasem.. Smutne. Zasmuciło mnie to. Ok, rozdzisł z Natanielem, spk. Oczywiście wolę z Kastielem, ale noe przesadzajmy. I jeszcze to co mówił Kastiel przez telefon.. Debra?! 😨😡 Nieeeee! 😱 Dlaczego?! Chyba że już nic do niej nie czuje i ją spławi od razu, zemści się czy coś w tym stylu, to spk. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział przyjemny :) taki sielankowy, w przeciwieństwie do poprzedniego... chociaż zaniepokoiła mnie rozmowa z Kastielem no i to że ma się spotkać z Debrą :( mam nadzieję, że nie wrócą do siebie. Nataniel wydaje się być takim grzecznym chłopcem ;) pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej uroczo *,*
    Uwielbiam takie sytuacje ^^ nigdy nic nie miałam do Nataniela i szczerze cieszę się, że dodałaś z nim dłuższy fragment. A co do tej nieprzyjemnej sytuacji z Kastielem.. Szkoda słów. Buntownik jak zwykle rozumuje wszystko po swojemu.. Co za człowiek. I jeszcze w dodatku gada z Debrą! Brakuje jeszcze żeby naszą kochana Liwka przyłapała go jak się z nią obściskuje.. Grr ciśnienie mi skacze przez niego.. Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dopuscisz ^^ chciałabym żeby w końcu wszystko sobie wyjaśnili. I jeszcze ta sprawa z jej ojcem nie daje mi spokoju, ciągle myślę co Liwia postanowi >.< a tak na marginesie, to Kas powinien teraz wspierać Liwkę a nie strzelać fochy!
    Tak czy inaczej ten rozdział jest naprawdę rewelacyjny! Długi i tak bogaty w opisy.. Pisz tak dalej i oby jak najdłużej.
    Na koniec tradycyjnie pozdrawiam cię i życzę mnóstwo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. NOWY ROZDZIAŁ! White And Red Rose bardzo się cieszy. :D :* Dawno mnie tutaj nie było, bo byłam na wakacjach. Muahaha! Nataniel wziął gdzieś Liwię, a Kastiel strzela fochy. Mhm... Ciekawie. I ten debil zadzwonił do Debry! Jak on mógł?! Ja się Ciebie pytam, jak on mógł?! Ale bardzo lubię Nataniela, więc uwielbiam ten rozdział (zresztą resztę też uwielbiam). Kocham Cię i Twoje opowiadanie! Nie obiecuję, że będę komentować każdy rozdział, ale się postaram. <3 Pozdrawiam, życzę Ci weny, bo jest mega potrzebna. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zobacz końcówkę tego rozdziału http://amoursucrette.blogspot.com/2015/08/rozdzia-cviii.html
    Wydaje mi się, czy ona od Ciebie skopiowała końcówkę tego? http://lost--in-the-darkness.blogspot.com/2015/05/rozdzia-16_11.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo podobna, ale nie dosłownie skopiowana. Z resztą moje opowiadanie też niekiedy ma bardzo podobne sytuacje do innych opowiadań, czy książek. Nie czuję się tym jakoś obrażona czy urażona, wręcz przeciwnie. Odnoszę bardziej wrażenie, że moje opowiadanie jest na tyle dobre, że ktoś chce się nim wzorować ;)

      Usuń
  8. Kiedy kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuję nad nim!
      Może dzisiaj uda mi się go skończyć ;/ Najmocniej przepraszam za przedłużanie, ale ostatnio nie mam wgl czasu usiąść i pomyśleć, miałam parę problemów osobistych i do tego jeszcze wena zaczęła mi szwankować ;/
      Ale w końcu znalazłam chwilkę i już wzięłam się za pisanie.
      Raz jeszcze przepraszam, ale musicie się na razie uzbroić w cierpliwość.

      Usuń
  9. Cześć! Chciałabym Cię poinformować, ze zostałaś nominowana do LBA! *Znów XD*
    http://bardzooryginalnyblog.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie podoba mi się to, że łączysz bohaterkę z każdym chłopakiem. Lysander, Kastiel, potem Nataniel. Czy w blogu/opowiadaniu, nie powinno być cały czas tego samego pairingu?
    ps. nie bierz tego za jakąś chamskość i hejt, tylko wyrażam swoje zdanie, ogólnie to bardzo lubię tego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej.
      Oczywiście rozumiem twoje zdanie i nie mam Ci nic za złe, że się wypowiedziałaś. Jednak muszę zwrócić uwagę, że Nie łączyłam ich tak hm... trwale? Rozumiem, że początek może trochę mylić, bo miałam zupełnie inną koncepcje na opowiadanie i na samym początku pisania chciałam Liwię połączyć z Natanielem. Z czasem jednak doszłam do wniosku, że to nie to. Jednak nigdy nie zamierzałam wprowadzać wątków miłosnych między Liwią a Lysandrem. Pisałam, że Liwia jest nim zainteresowana i bardzo ją on intryguje, ale spójrzmy na to tak, że której z nas nie interesuje Lysander?
      Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, to śmiało napisz do mnie na gadu, albo na mejla. Z wielką chęcią na nie odpowiem ;)
      gg: 43543896
      e-mail: strumien_mysli@wp.pl

      Usuń
  11. "We scream! We shout! We are the fallen angels... To those who sing alone. No need to feel the sorrow..." uwielbiam Cię za ten kawałek <3

    OdpowiedzUsuń