środa, 30 września 2015

~ Rozdział 38 ~

   Miałam ochotę wrzeszczeć w poduszkę. Dlaczego akurat teraz się wszystko musiało się na mnie zwalić? Cała ta sytuacja z Kentinem, o której nie miałam nawet sił myśleć, o wszystko wypytująca Rozalia, która choć raz mogłaby sobie odpuścić i nie ściągać na siebie mojej złości i jeszcze mój wielce oświecony tatuś, który sprowadza sobie tutaj swoją rodzinkę, bym mogła znów poczuć się "jak w domu". Oni chyba wszyscy powariowali.
   Po chwili, mając dość dłuższego rozmyślania o tym, jak to dzisiaj popisałam się umiejętnością radzenia sobie ze swoimi problemami i emocjami, wstałam z łózka i podłączyłam do wierzy telefon, puszczając pierwszą lepszą piosenkę. Padło na Escape the Fate Picture perfect. Wsłuchując się w piosenkę, zaczęłam błądzić wzrokiem po komodzie. Było tu kilka moich kosmetyków, nierozpakowana jeszcze koszulka, którą niedawno nabyłam podczas zakupów z Rozalią, ozdobne słoiczki ze świeczkami zapachowymi oraz ramki ze zdjęciami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, spoglądając na jedno z nich, przedstawiające mnie i Kentina podczas kąpieli w basenie z dużą ilością płynu do kąpieli. Każde z nas miało wytworną fryzurę z piany - ja miałam brodę mikołaja i gęste szare brwi, a szatyn zaś fryzurę w stylu pin up girl. Następnie spojrzałam na jedno ze zdjęć mamy. Musnęłam opuszkami palców jej zaróżowiony policzek, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Westchnęłam cicho i niechętnie mruknęłam:
   - Wejść.
   Spodziewałam się cioci, która będzie chciała porozmawiać o moim zachowaniu i o całej tej sytuacji, ale ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, w drzwiach zobaczyłam syna mojego ojca. Spojrzałam na niego zdziwiona nie bardzo mając pojęcie, co mógłby ode mnie chcieć.
   - Cześć - uśmiechnął się lekko. Mówił z delikatnym hiszpańskim akcentem, co dodawało przyjemnego charakterku jego ciepłemu tembrowi.
   - Heej... - odparłam nieco niepewnie, wciąż uważnie mu się przyglądając.
   Był strasznie wysoki. Tak na moje oko mógł mieć spokojnie ponad metr dziewięćdziesiąt. Miał niebywale gęste, ciemne, prawie czarne włosy, delikatną opaleniznę i lekki ciemny zarost na mocno zarysowanej szczęce. Dość wąskie, ale kształtne malinowe usta, układały się w przyjemnym uśmiechu.
   - Chciałem porozmawiać - rzekł, zamykając za sobą drzwi. Kiwnęłam głową na znak zgody, wskazując mu na obrotowe krzesło przy biurku, a sama usiadłam na brzegu łóżka.
   Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, a szatyn, choć może bardziej pasowało do niego brunet, przyglądał mi się uważnie, jakby studiował każdy detal mojej twarzy.
   - Więc... - zaczęłam, czując się nieco niekomfortowo, pod spojrzeniem jego niebywale jasnych, brązowych oczu.
   - Chcę, żebyś wiedziała, że mi też nie jest z tym wszystkim łatwo - powiedział tak niespodziewanie szybko, że przez moment wstrzymałam powietrze, chcąc się upewnić, czy się nie przesłyszałam. - Ty mieszkasz tu od prawie pół roku. Zdążyłaś się zaaklimatyzować, poznać ludzi. Ja tu jestem nowy. Nie chodzi mi o to, że ja mam teraz gorzej. Nie. Stoimy na tej samej pozycji. Może ja nawet na lepszej. - mruknął, raczej sam do siebie, po czym kontynuował. - Ty się dowiedziałaś, że masz ojca, ja - że mam siostrę. Co prawda przyrodnią, ale jednak. Nie chcę mieć w tobie wroga, tylko dlatego, że naszego starego ruszyło sumienie, rozumiesz?
   Kiwnęłam niemrawo głową, wciąż wpatrując się w jego oczy. Z całego serca chciałam go nienawidzić, za to, że był, że śmiał się pojawić w moim życiu, że miałam być dla niego dobra, bo to przecież mój brat, ale mimo wszystko nie potrafiłam wykrzesać w sobie choćby odrobiny złych emocji. Było w nim coś takiego, że nie mogłam pozbyć się tego uczucia bliskości pomiędzy nami.
   - Wydajesz się być naprawdę fajna, co mnie strasznie dziwi, bo ojciec potrafi być autentycznie dziwny - w tym samym momencie oboje parsknęliśmy śmiechem, kiwając lekko głowami. Chłopak posłał mi jeszcze uśmiech, po czym podniósł się z miejsca. - Nie złość się więcej, bo złość piękności szkodzi - puścił mi oczko, co ja skwitowałam cichym śmiechem. - I powinnaś się dużo częściej uśmiechać. Wyglądasz wtedy naprawdę uroczo.
   Spojrzałam na niego znad wysoko uniesionych brwi, kompletnie zdezorientowana tym, co powiedział, ale zanim jakkolwiek inaczej zdążyłam zareagować, już go nie było. Westchnęłam cicho i zabrałam się za odrabianie lekcji. Na szczęście nie było tego wiele, więc dość szybko się z tym uporałam.
   Wzięłam telefon i nacisnęłam pierwszy lepszy przycisk, by sprawdzić, która godzina, kiedy poczułam, a właściwie usłyszałam potężne burczenie, wydobywające się z mojego brzucha. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie jadłam nic konkretniejszego, oprócz grzanek rano. Przez chwile zastanawiałam się, czy nie odpuścić sobie kolacji, ale kolejne natarczywe burknięcie i ssanie w dołku, odciągnęło mnie od tego pomysłu. Gryzłam się jeszcze chwilę z emocjami, ponieważ nie wiedziałam, co mogło mnie spotkać na dole. Musiałam przyznać, że niezbyt "miło" zareagowałam na to wszystko. No, ale co ja poradzę, na to, że wszyscy się na mnie uwzięli akurat teraz, gdy miałam zły dzień. Westchnęłam cicho i wyszłam powoli na korytarz.
   Kiedy znalazłam się na parterze, od razu ujrzałam łunę światła wydobywającą się z kuchni i usłyszałam odgłosy telewizora z salonu, do którego najpierw zajrzałam. Ciocia siedziała po turecku w fotelu i poprawiała coś długopisem w pliku drobno zapisanych kartek. Gdy podniosła na mnie wzrok znad oprawionych na ciemno okularów, uśmiechnęłam się delikatnie, a zarazem przepraszająco. Kobieta kiwnęła głową na znak zgody i ponownie zajęła się swoimi papierami. Ruszyłam więc do mojego następnego celu, czyli kuchni. I tam, po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, przeżyłam zdziwienie. Przy stole, jak gdyby nigdy nic, siedział Matt i zajadał drożdżowe rogaliki, popijając mleko.
   - A ty... - zaczęłam powoli, przyglądając mu się uważnie. - Co tu robisz?
   - Siedzę i zajadam pyszne rogaliki twojej, a właściwie i mojej też, cioci - odparł i wzruszywszy ramionami, pochłonął kolejnego rumianego rożka.
   - Aham... - rzekłam, kiwając teatralnie głową, choć nic z tego nie rozumiałam. - A gdzie ojciec?
   - Pojechał do hotelu, załatwić coś w recepcji godzinę temu i chyba o mnie zapomniał - zaśmiał się cicho, przeczesując gęste włosy palcami.
   - Czyli zostajesz na noc? - zapytałam, lejąc sobie mleka do kubka i wsadziłam na minutę do mikrofali, by się zagrzało.
   - W sumie to nie wiem. Ojciec nie odbiera, więc raczej nie prędko się ogarnie, że zapomniał po mnie przyjechać... - stwierdził i wzruszając ramionami, zerknął na ekran telefonu. - Mógłbym się spokojnie przejść, bo to nie jest daleko, a okolice mniej więcej poznałem...
   - Mniej więcej, to można mieć dwa palce w d... - powstrzymałam się zawczasu, parskając niepohamowanym śmiechem. - A nie mógłbyś zostać na noc tutaj? Ciocia ma jeden wolny pokój, poza tym i tak idziemy do tego samego liceum, także mogłabym ci też od razu pokazać wszystko dokładniej.
   - W sumie to nie jest aż taki zły pomysł... Ale... - zaczął niepewnie, krzywiąc się lekko.
   - Ale co? - dopytałam, przyglądając się uważnie brunetowi, zajadając przy tym przepyszne rogaliki z jeszcze smaczniejszym czekoladowym nadzieniem.
   - No czy... Ciocia nie będzie miała nic przeciwko? Bo z tego, co zdążyłem zaobserwować, to nie bardzo przepada za ojcem...
   - Myślę, że nie powinno być problemu. A co do ojca, to zupełnie inna historia... Ale podejrzewam, że gdybyś postawił się na jej miejscu, albo chociaż na moim, myślałbyś podobnie jak ona - uśmiechnęłam się delikatnie, popijając mleko. - To co? Ja idę się zapytać, a ty spróbuj się jeszcze raz do niego dodzwonić.
   - W porządku.
   Wyszłam z pomieszczenia, akurat kiedy po raz kolejny wybierał numer do ojca.
   Gdy przyszłam porozmawiać z ciotką, ta skończyła już poprawki i oglądała jakiś program. Usiadłam obok niej na kanapie i niepewnie zapytałam się o przenocowanie Matta. W pierwszej chwili myślałam, że odmówi, ale po dłuższym momencie zastanowienia zgodziła się. Później jeszcze przez chwilę rozmawiałyśmy.
   - Widzę, że polubiłaś się z bratem - stwierdziła, patrząc mi w oczy, lekko się uśmiechając.
   - Czy ja wiem... - odparłam z zastanowieniem, myśląc o tym wszystkim. - Może nie "polubiłam", ale coś w nim takiego jest, że nie potrafię go nie lubić.
   - Rozumiem. Twój ojciec też taki jest. Tylko, przez to, co zrobił twojej mamie i przez to, że przez tyle lat nie dawał znaku życia, jakoś nie potrafię tego w nim dostrzec, tak jak kiedyś.
   - Ja też nie potrafię... - mruknęłam wzruszając ramionami. - Ale może jednak warto dać mu druga szansę?
   Uzgodniłam jeszcze z ciotką, że przygotuję pokój chłopakowi i opuściłam salon z głową zajętą myślami. W sumie ojciec nie był aż taki zły... Znaczy... Z jednej strony jestem wściekła, że dopiero teraz ruszyło go sumienie, po śmierci mamy, i że dopiero teraz ma odwagę pojawić się w moim życiu. Jednak z drugiej strony chciałabym mieć kogoś tak bliskiego jak mamę. Wiadome jest, że ten mężczyzna mi jej nie zastąpi, szczególnie pojawiając się po takim długim okresie czasu, ale mimo wszystko był moim rodzicem i może przez to czułam pomiędzy nami jakąś więź. Może nie była ona jakoś super mocna i super widoczna, ale jednak była.
   - I jak? - zostałam gwałtownie wyrwana ze swoich rozmyślań, przez głęboki, ciepły męski głos. Byłam tak zamyślona, że w pierwszej chwili wystraszyłam się, że jakiś obcy mężczyzna wszedł do domu. W sumie to nie było takie dalekie od prawdy.
   - C-co? - zapytałam, nieco zdezorientowana, ale po sekundzie wszystko wróciło na swoje miejsce. - Zgodziła się - uśmiechnęłam się do niego.
   - A ojciec w końcu odebrał i niedługo tu będzie - zaśmiał się i w tym samym momencie rozbrzmiało stukanie do drzwi. - To pewnie on.
   - Otworze - wyszłam na korytarz, ale Matt i tak podążył za mną.
Zapaliłam światło i najpierw zaglądając przez wizjer, otworzyłam drzwi, w których stał nikt inny, tylko mój ojciec. Posłał mi nieco niepewny uśmiech, a ja przesunęła się w progu. - Wejdź.
   - Ja tylko przywiozłem cichy na zmianę dla Matta - powiedział, ale i tak wkroczył do środka.
   Staliśmy chwilę w milczeniu, nie bardzo wiedząc jak się zachować, ale na szczęście brunet zapytał o coś ojca. Kiedy ich rozmowa zaczęła mi się nieco dłużyć, wymknęłam się i ruszyłam na górę, przygotować chłopakowi pokój. Nie było tam dużo do roboty. Musiałam tylko poukładać niektóre rzeczy i pościelić porządniej łóżko. Gdy wszystko było zrobione i już miałam wychodzić z pokoju, w progu ujrzałam brata.
   - No, no... Twój chłopak to musi być szczęściarz... - zagwizdał cicho, przyglądając mi się.
   - Niby czemu? Bo potrafię łóżko pościelić? - zaśmiałam się cicho, po czym dodałam - poza tym nie mam chłopaka.
   - Jak to? - zmarszczył brwi zdziwiony. - Taka fajna dziewczyna i nie masz chłopaka?
   - No normalnie. Nie mam i już - uśmiechnęłam się lekko, wzruszając ramionami.
   - Albo to oni tutaj są ślepi i cię nie widzą, albo ty nie potrafisz dostrzec, że się o ciebie starają - skwitował, takim tonem jakby wiedział wszystko najlepiej.
   W pierwszej chwili chciałam zaprzeczyć, ale zaraz po tym w myśli pojawił mi się obraz Kastiela na moich urodzinach, przez co od razu spąsowiałam, a moment później czułam delikatne dłonie i miękkie usta Kentina poprzedniego wieczora, co spowodowało jeszcze większy rumieniec na policzkach.
   - Czyli jednak ktoś jest... - uśmiechnął się triumfalnie, widząc moje zawstydzenie.
   - To nie tak... - odparłam, czując jak wszystko zaczęło nagle wracać i przygniatać mnie ze zdwojoną siłą.
   Świeży dotyk warg Kentina i jego delikatność, mieszała się z równie żywymi doznaniami z urodzin. Jednocześnie cały czas rozbrzmiewały mi słowa Kastiela, gdy spotkałam go na dziedzińcu. Wszystkie te wspomnienia wirowały mi po głowie jak w kalejdoskopie, bez ładu i składu. Z ust wyrwało mi się nieco urywane westchnięcie.
   - Coś się stało? Ktoś cię skrzywdził...? - zapytał niepewnie, dotykając delikatnie mojego ramienia.
   - Nie... - mruknęłam posępnie, wciąż nie mogąc się pozbyć natłoku wspomnień. - Tylko ostatnio nie tak się potoczyło jak powinno i teraz nie mogę się z tym pozbierać.
   - Rozumiem... - uśmiechnął się pocieszająco.
   Odwzajemniłam gest i opuściłam jego tymczasową sypialnię. Idąc do swojego pokoju, czułam napływające do oczu łzy. Zacisnęłam mocno zęby, starając się to wszystko powstrzymać, jednak gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, słone krople bez mojej kontroli potoczyły mi się po policzkach. Czułam, że muszę się komuś wygadać.

8 komentarzy:

  1. Yes! Kojeny rozdział! Dziewczyno jesteś genialna! Pięknie piszesz. Nie mam głowy do komentowania. Aktualnie jestem w busie i wracam z lekcji hiszpańskiego i pytanie do ciebię... czy uczysz się tego języka? O hiszpański mi chodzi .
    Pozdrowienia i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nawet w szkole nie mam takiej możliwości. U mnie są tylko do wyboru dwa rozszerzone: niemiecki albo angielski, a podstawowe to w zależności, który rozszerzony wybrałam: angielski, albo niemiecki, albo francuski i szczerze powiedziawszy, żałuję ;c

      Usuń
  2. Nareszcie!! Boziu cudo *_*
    Ten cały Matt jest spoko, tak mi się wydaje. Polubiłam go :) wydaje się być taki sympatyczny. A co do jej ojca to straszny z niego typ. Ma się wrażenie że nie jest za bardzo ogarnięty. Poza tym nie lubię go. Ale jej brat jest całkiem spoko. I cieszę się że będą razem chodzić do liceum :D choć dalej dołuje mnie sytuacja z Kentinem :/ mam szczerą nadzieję że w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni :) a no właśnie! Przypomniał mi się telefon Debry do Kastiela O.o jeśli tyle pytań i tak mało odpowiedzi!
    Dziewczyno pisz tu zaraz kolejny rozdział bo zżera mnie ciekawość!!
    Tak ogólnie nie mam najmniejszych zastrzeżeń co do tego rozdziału, bo jest świetny pod każdym względem :**
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na next!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Jak zwykle zresztą :) Napisałabym coś jeszcze , ale nie umiem wyksztusić nic więcej po za: "To było zarąbiste!" :)
    Czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział Exstra :D ^^ Niech Liv będzie z Kasem<33 Hahahha albo z Lysem XD. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;3 I weny życzaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział Exstra :D ^^ Niech Liv będzie z Kasem<33 Hahahha albo z Lysem XD. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;3 I weny życzaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Szanowną Autorkę! >Ściąga z głowy białą, błyszczącą czapkę zrobioną z grzywy jednorożca i kłania się w pas<
    Twoje opowiadanie urzekło mnie do tego stopnia, że wszystkie opublikowane jego części przeczytałam w dwa dni (a praca klasowa z matematyki i historii nadciąga nieubłaganie, niczym mróź tej jesieni). Masz lekki styl, dzięki czemu miło i sprawnie czyta się rozdziały. Do tego główna bohaterka nie jest zadufaną w sobie dziewuchą, która pcha się, gdzie tylko może ze swoim imponującym biustem i długimi jak szyja żyrafy nogami. Trochę kuje mnie jednak, że interesuje się nią aż TRZECH przystojniaków. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zmniejszysz tę ilość do jednego głównego adoratora (w głębi duszy liczę, iż owym przedstawicielem rodzaju męskiego będzie Kastiel).
    Jednak koniecznie muszę przyczepić się do pewnej sprawy, która wprost zżera moje wnętrzności, a bez nich nie będę w stanie żyć i - przede wszystkim - pisać. Mianowicie rozchodzi się o ciocię Tatiankę, która dawała Liwii studolarówki (podajże miało to miejsce w rozdziale 3) oraz o bytność angielskich nazw miejscowości. Wnioskuję, że akcja opowiadania ma miejsce w USA (chyba, że moje zdolności dedukcji są na poziomie -10) i nasuwa mnie się pytanie - skąd do Malinowe Cappuccina wzięły się w amerykańskiej szkole lekcje polskiego? Wiem, że wykazuję się w tej chwili ogromnym czepialstwem, ale intryguje mnie ta sprawa. >Robi minę myśliciela, instynktownie pocierając przy tym brodę środkowym palcem<
    W każdym bądź razie, Twoje opowiadanie wywarło na mnie pozytywne wrażenie, więc musisz przygotować się, że będę je regularnie odwiedzać oraz w wolnych chwilach komentować nowe rozdziały. Przynajmniej takie mam plany...
    Na koniec pozwolę sobie jeszcze na drobną autoreklamę: http://kaciktworczypanienkikernit.blogspot.com/ Mam nadzieję, że zajrzysz i pozostawisz po sobie ślad.
    Ślę cysternę weny i czasu do tworzenia oraz gorąco pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Szanowna Czytelniczko!
      Szczerze powiedziawszy, to jednocześnie zaskoczył i uradował mnie Twój komentarz. Zaskoczył, ponieważ rzadko kiedy spotykam się z osobami, które komentują wcześniejsze posty, a jak już, to są one zdecydowanie "stare". Poza tym jestem ogromnie zdziwiona długością komentarza (oczywiście w pozytywnym sensie), co jednocześnie mnie ogromnie raduję, ponieważ uwielbiam czytać dłuugie komentarze.
      Muszę się przyznać, że wprowadzając język polski jako jedną z lekcji, zrobiłam to zupełnie nieświadomie. Z resztą nie pierwszy raz popełniłam taki błąd. Podejrzewam, że niewielu to zauważyło, ale, nie tyle co pomyliłam, lecz wprowadzając nazwiska nauczycieli, przypisałam dwóch różnych do tego samego przedmiotu. Zauważyłam ten i kilka innych drobnych błędów rzeczowych, gdy czytałam wszystko jeszcze raz od początku, jednak stwierdziłam, że za dużo zamieszania i roboty byłoby, gdybym zaczęła to wszystko zmieniać.
      ALE! W związku z tym, że nie chciałam, by pojawiało się więcej takich błędów, czy też pomyłek, zaczęłam robić na brudno zapiski dotyczące pozornie nieistotnych spraw. Mam nadzieję, że więcej coś takiego mi się nie zdarzy (klnę się na wszystkie świętości, że będę się tego lepiej pilnować niż odrabiania zadań domowych, których i tak i tak zdarza mi się w ogóle nie robić xd).
      W związku z drugą, a właściwie pierwszą sprawą, którą wspomniałaś troszkę nie rozumiem o jakich trzech przystojniaków Ci chodzi? Ale pozwól, że wysunę swe przypuszczenie co do nich. A więc podejrzewam, że chodzi ci o A) Nataniela, B) Kastiela, C) Kentina. Otóż, jeśli się nie mylę i trafnie rozpoznałam jednego z tych trzech, czyli Nata, w planach nie mam najmniejszego zamiaru jakkolwiek "swatać", czy też bardziej zbliżać do siebie Liv i blondyna. Rozumiem, że początek opowiadania może troszkę mylić, ponieważ zabierając się za pisanie miałam właśnie taki zamiar, by Liwia na koniec była z Natem, aczkolwiek w miarę pisania doszłam do wniosku, że jednak uroczy gospodarz nijak pasuje do głównej bohaterki. Tak więc jeśli o niego chodzi możesz spać spokojnie, ponieważ na gospodarzynę mam inne plany :D
      "Zaspokoję" (a może podjudzę) Twoją ciekawość w związku z Kastielem i Kentinem. Mam pewne plany co do nich, które zaczynam pomału realizować (o czym Ty i inni czytelnicy będziecie mogli się przekonać w 40 rozdziale). Mogę napomknąć, że tylko tą dwójkę zamierzam "umieścić" w roli adoratorów Liwii. Ale każdy chłopak dostanie swoją rolę w opowiadaniu ;)
      Mam nadzieję, że wszystkie wątpliwości, czy też uwagi zostały przeze mnie w pełni wyjaśnione i uzasadnione oraz, że dalsza część opowiadania będzie Ci się podobać równie mocno co ta dotychczas ukazana ;)
      Serdecznie pozdrawiam
      Autorka :)

      Usuń