sobota, 24 października 2015

~ Rozdział 41 ~

Przepraszam, że rozdział tak późno. Jest mi strasznie głupio z tego powodu, że musieliście tyle czekać, ale nic na to nie poradzę. Jakoś nie mogę odnaleźć się w tych rozdziałach. Ciężko mi się je pisze ;/ Ale miejmy nadzieję, że szybko z tego wybrniemy ;) W dodatku krótki taki jakiś mi wyszedł, za co również gorąco przepraszam. Tak więc nie przedłużając ENJOY ♥
P.S. Serdecznie zapraszam tutaj -----> Wiersze, opowiadania, marzenia...
Za błędy przepraszam!


~~~~~~~~~~~~~ » . ♯ . « ~~~~~~~~~~~~~


   Od tego feralnego dnia, kiedy doszło do bójki pomiędzy chłopakami, minął już prawie tydzień. Starałam się nie zwracać uwagi na nową szkolną parę, jednak zawsze, kiedy udało mi się na chwilę zapomnieć o czerwonowłosym, zaraz pokazywał się przede mną z tą całą Debrą. Miałam nieodparte wrażenie, że ta robi wszystko, by pokazać mi, kto jest górą. Jakby chciała mi zakomunikować, że Kastiel nigdy nie będzie mój. Nie reagowałam na żadne ze spojrzeń szatynki, ani na jej z pozoru urocze i miłe uśmiechy. Po tym, co opowiedziała mi Gwen na jej temat, jakoś nie byłam przekonana do tej dziewczyny. Z resztą  mogłam się przekonać o jej prawdziwym charakterze na własnej skórze.
   Był czwartkowy poranek, gdy wraz z Mattem, Rozalią i Gwen przyszliśmy do szkoły na zajęcia. Czerwonowłosa została zapisana do Słodkiego Amorisa, ponieważ pobyt jej rodziców u babci znacznie się przedłużył i zadecydowali, że na razie ona i Nick będą mieszkać u Kastiela. Co prawda niebieskooka była rok młodsza, jednak nie przeszkadzało nam to, w spotykaniu się na każdej przerwie. I tak było tym razem. Z racji tego, że zaczynało robić się już naprawdę ciepło, postanowiliśmy spędzić tych kilka minut przez lekcją na dworze. Rozmawialiśmy o naszych planach na przyszły weekend, kiedy podeszła do nas Debra, uśmiechając się w swój zwyczajowy, jak dla mnie znacznie przesłodzony, sposób.
   - Czy mogłyśmy porozmawiać? - zapytała, patrząc prosto na mnie.
   Zerknęłam zdziwiona na dziewczyny, które były w nie mniejszym szoku ode mnie.
   - A czemu nie możemy tutaj porozmawiać? Nie mam żadnych tajemnic przed nimi - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
   - Nie obchodzi mnie to. Chcę porozmawiać z tobą, a nie z Rozalią, czy Gwen - prychnęła cicho, po czym złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą. Co, jak co, ale uścisk to miała mocny.
   Weszłyśmy do różowego budynku, po czym dziewczyna wepchnęła mnie do pierwszego otwartego pomieszczenia.
   - Więc czego chcesz? - zapytałam wprost, ponieważ same jej spojrzenie wystarczyło mi, żeby domyśleć się, że to nie będzie zwykła, koleżeńska rozmowa.
   - Ale nie rozumiem o co ci chodzi... Ja tylko chciałam porozmawiać - uśmiechnęła się uroczo w moją stronę, ale gdy zauważyła brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, prychnęła. - Nie umiesz się w ogóle bawić. No, ale dobra... Jakoś to przeżyję. Ale przecież obie dobrze wiemy, że nie na takie pogaduchy cię tu zabrałam.
   Zaczęła krążyć po klasie, bawiąc się jednym z kolorowych pasemek. Przyglądałam jej się z lekką obawą, nie bardzo wiedząc co chce mi przekazać i w jaki sposób chce to zrobić. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko, jakby widziała swoją starą przyjaciółkę.
   - W ciągu tego tygodnia zauważyłam, że w krótkim czasie, odkąd się tu pojawiłaś, zdążyłaś zwrócić na siebie uwagę całej szkoły. Większość moich dawnych znajomych podczas rozmowy dość często o tobie wspomina... Zauważyłam także, że Kastiel w dość specyficzny sposób się tobą interesuje. Hmm... - zamyśliła się na chwilę. - Może ty tego nie zauważyłaś, ale ja, znająca go dużo wcześniej, zauważyłam w nim te niewielkie, ale uporczywie dające o sobie znać zmiany. Jeszcze ta rozmowa pomiędzy nim a Lysandrem... - westchnęła cichutko, spoglądając na sufit, po czym gwałtownie skierowała wzrok na mnie. - Czyżby cię coś z nim łączyło? Czyżby mała, nie pozorna Liwiusia zdołała podbić niedostępne serce mojego buntownika?
   - O co ci chodzi? - zapytałam, coraz bardziej zdezorientowana całą tą sytuacją. Nie miałam pojęcia do czego ta dziewczyna zmierza. Jej lodowate oczy i ostre rysy twarzy sprawiły, że ciarki przeszły mi po plecach.
   - O nic takiego... Po prostu odebrałaś coś, co należało tylko do mnie... A ja nie lubię się dzielić... - wzruszyła ramionami, jakby wspominała o brzydkiej pogodzie, a nie o chłopaku, na którym podobno jej zależy.
   - Sama go zostawiłaś, więc nie miej teraz do nikogo pretensji - powiedziałam, twardo patrząc jej w oczy. Jeśli myśli, że zdoła mnie zastraszyć, to grubo się myli.
   - Oh... Czyżby nikt cię nie uprzedził, że Kas był mój? Nikt ci nie wspominał, że tylko ja... JA zdołałam rozkochać w sobie tego chłopaka?
   - Słyszałam... - dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie na te słowo. - Słyszałam, że zależało ci tylko na karierze. Chciałaś wkręcić się w show biznes i byłaś z Kastielem, jednocześnie kręcąc z perkusistą. Słyszałam, jak uknułaś intrygę wykorzystując Nata, by Kastiel nie dowiedział się o twoich pokrętnych intrygach... Słyszałam, że jesteś zwykłą manipulantką, która...
   - MILCZ! - wrzasnęła, uderzając mnie zewnętrzną stroną dłoni w policzek. Syknęłam cicho z bólu, automatycznie łapiąc się w miejsce uderzenia. - Nic o mnie nie wiesz, a bajeczki, które rozsiewa ta głupia kuzyneczka Kasa, możesz sobie w buty wcisnąć. Nie wiesz, w jakiej wtedy byłam sytuacji. Miałam świetne wyniki z egzaminów końcowych, ale to na nic by mi się nie zdało w przyszłości. Musiałam sobie jakoś radzić. Nie miałam innego wyjścia. Nie chciałam rozegrać tego w taki sposób... Kochałam Kasa i nie chciałam go tak ranić... Ale napatoczył się ten pieprzony lizus i wszystko zepsuł...
   - Mylisz się - mruknęłam, pocierając piekący jeszcze policzek, a Debra spojrzała się na mnie nie rozumiejąc. - Nat nie zepsuł tego... On pokazał twoje prawdziwe oblicze, ale niestety zaślepiony Kastiel nie potrafił i nie potrafi tego dostrzec. Sama jesteś sobie winna, tego, jak to teraz wszystko wygląda.
   - Widocznie nie tylko ja się pomyliłam. Wszyscy mówili, że jesteś taka dobra, że potrafisz zrozumieć... - prychnęła pogardliwie. - Jesteś tak samo głupia, jak cała reszta. A myślałam, że nie będę do tego zmuszona... No nic. Sama się o to prosiłaś - podeszła do mnie tak blisko, że musiałam się lekko odchylić, jednak szatynka złapała mnie za szczękę i przybliżyła do siebie. - Poczujesz jak to jest, gdy ktoś obiera ci to, co jest dla ciebie ważne. Może wtedy się czegoś nauczysz.
   W momencie, gdy mnie puściła zabrzmiał dzwonek ogłaszający pierwszą lekcję. Stałam przez chwile osłupiała, trawiąc jeszcze to, co powiedziała dziewczyna. Przełknęłam głośno ślinę i wyszłam z klasy, zasłaniając jeszcze włosami, czerwony policzek. Nagle poczułam, jak zaczyna kręcić mi się w głowie, a żołądek zawiązuje się w supeł. Łapczywie wciągając kolejne porcje powietrza, stanęłam pod oknem i oparłam się o parapet. Co się dzieje? Dlaczego się tak słabo czuję...? Boże.. ja chyba zraz... Nim zdążyłam dokończyć myśl, zrobiło mi się ciemno przed oczami.
   - Liwia! - usłyszałam jeszcze przerażony krzyk białowłosej i osunęłam się na podłogę, tracąc przytomność.

   Obudziłam się jakiś czas później w jasnym, delikatnie różowym pokoju. Pachniało nieprzyjemnie środkami czystości i chemią. Czując tą wręcz gryzącą mieszaninę zapachów, żołądek znów zaczął się buntować. Jęknęłam cicho, chcąc się podnieść, ale byłam tak ociężała, że gdy podniosłam się ledwo na kilka centymetrów, zaraz znów opadłam na posłanie.
   - No, nareszcie się obudziłaś! - do mojej mocno skołowanej głowy dotarł donośny, aczkolwiek przyjemny głos jakiejś kobiety. - Kochanieńki, pomóż jej wstać.
   Zwróciła się do kogoś, po czym ta osoba delikatnie wsunęła ręce pod moje barki i pomogła mi się unieść. Siedziałam ze spuszczoną głową i zamkniętymi oczami przez jakiś czas. Ciągle jeszcze kręciło mi się w głowie, ale na szczęście żołądek zdążył się uspokoić.
   - Wszystko w porządku? - ta sama kobieta usiadła obok mnie i delikatnie, ale stanowczo złapała mnie za brodę i uniosła moją głowę.
   Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią. Była to nieco pulchna kobieta o niebywale jasnej cerze i oczach, delikatnie podkreślonych ciemną kredką. Miała czarne, sięgające do ramion włosy, lekko zaróżowione policzki i czerwone usta. Na przeciwko mnie siedział Matt. Trochę się zdziwiłam widząc go tutaj i już chciałam się zapytać, gdzie jest Rozalia, ale kobieta nie spuszczała ze mnie uważnego spojrzenia, więc pokiwałam twierdząco głową w odpowiedzi na pytanie. Wciąż czując mdlący zapach chemikaliów, bałam się otworzyć usta.
   - Strasznie blado wyglądasz - stwierdziła, kręcąc głową. - Jadłaś coś dzisiaj?
   - Jeszcze nie - wymruczałam cicho, zastanawiając się nad pytaniem kobiety. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że przez ostatnich kilka dni jadłam bardzo niewiele. Ostatnio miałam głowę zaprzątniętą nauką, pojawieniem się Debry w szkole, zmianach w stosunkach z niektórymi osobami, że nie zwracałam uwagi na to, czy jem, czy nie.
   - Powinnaś zjeść coś porządnego - kiedy kiwnęłam głową na potwierdzenie, zaraz dodała. - Ale nie sztucznego.
   - Dobrze... Mogę już iść? - zapytałam i już miałam się podnosić, ale znów poczułam zawroty głowy i nogi odmówiły mi posłuszeństwa, przez co twardo opadłam na katafalk.
   - Myślę, że powinnaś jeszcze chwilę poczekać, aż wszystko minie.
   Ponownie kiwnęłam głową i usiadłam wygodniej. Dlaczego wszystko musi się tak komplikować? Zawsze, kiedy zaczyna mi się pomału układać i zaczynam czuć się w miarę stabilnie, zaraz pojawia się jeden niewielki problem, który ciągnie za sobą całą masę innych problemów i mój względny spokój zostaje rozsypany, jak domek z kart. Kiedy w końcu się to wszystko ustabilizuje? Kiedy będę mogła w końcu żyć spokojnie i w miarę normalnie?
   Niespodziewany głośny dzwonek sprawił, że podskoczyłam przestraszona, nagle wyrwana ze swoich myśli.
   - Jeśli czujesz się już na siłach, to możesz wrócić na zajęcia - powiedziała spokojnie pielęgniarka, zerkając na mnie znad papierów.
   Podziękowałam jej cicho i razem z bratem opuściliśmy gabinet. Ledwo znalazłam się na coraz bardziej zatłoczonym korytarzy, podeszła do mnie zmartwiona białowłosa. Zagryzała nerwowo wargę, przyglądając mi się uważnie.
   - Wszystko okej? - zapytała cicho, obejmując mnie ramieniem.
   Uśmiechnęłam się niemrawo i kiwnęłam głową, ale to nie powstrzymało dziewczyny od zerkania na mnie co chwilę.
   - Rozalia, uspokój się... To tylko zasłabnięcie. Nic mi nie jest - zapewniłam, śmiejąc się cicho pod nosem.
   - To nie jest normalne, by ktoś, ot tak, bez powodu, zemdlał na środku korytarza - stwierdziła kategorycznie. - Na pewno wszystko jest okej?
   Już otwierałam usta, by po raz któryś tego dnia zapewnić, że tak, gdy przede mną zmaterializowała się Debra, uśmiechając się w jakiś dziwaczny, pełen złośliwości sposób. Minęła nas, a ja westchnęłam głęboko. Coraz mniej mi się to wszystko podobało. Coraz bardziej drażniła mnie sytuacja pomiędzy mną a Kastielem, ponieważ nie byłam do końca pewna tego wszystkiego. Raz był czuły, całował tak wspaniale, a zaraz warczał na prawo i lewo jakbym nie wiadomo co mu zrobiła. Niemiłosiernie denerwowałam się tym wszystkim co łączyło mnie z Kentinem. Czułam się skołowana, ponieważ był moim najlepszym przyjacielem, z którym tak wiele miałam wspólnego, a z drugiej strony był właśnie moim przyjacielem... Tylko przyjacielem. Jeszcze teraz pojawiła się "nawrócona", która ubzdurała sobie, że odebrałam jej coś co (odrzuciła i to w perfidny i niedający się nijak wytłumaczyć sposób) należy do niej i pragnie teraz zemsty. Dopiero, kiedy znalazłyśmy się w klasie, na swoich miejscach, uświadomiłam sobie, że szłam przez całą szkołę z rozchylonymi ustami.
   - Powiesz mi wreszcie co się stało? - zapytała niecierpliwie Rozalia, mierząc mnie swoimi żółtymi soczewkami.
   Westchnęłam cicho, kręcąc głową i streściłam przyjaciółce "rozmowę" z Debrą. Ktoś kto pisze scenariusz do mojego życia musi mieć pociąg do czarnego humory albo jest perfidnym sadystą.

9 komentarzy:

  1. Liwia źle się czuję... hmm... oby nic jej nie było. A Debra... no cóż po prostu "suka", nie, nie będę obrażać suk.
    Weny życzę i pozdrawiam~
    =^ω^=

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale szmata z tej Debry, co za zakłamana suka! -,- Wszystko spada na Liwię, aż jej współczuję. A Kastiel to też idiota, zapatrzony w Debrę jak w obrazek i nie widzi nawet że ona go nie kocha. Ciekawe kiedy w końcu to zrozumie i kto mu otworzy oczy, ale coś czuję że jeszcze sobie na to poczekamy... aaa mam takie pytanko, dodałabyś zdjęcie Debry do bohaterów? o ile znajdziesz takie które ją odzwierciedla. Pozdrawiam i czekam na nexta :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie zdjęcie to ja mam... Zakopane gdzieś w folderze z rzeczami do bloga... Tylko musiałabym popracować troszkę nad jej opisem, co nie będzie takie łatwe jak w przypadku innych ;/ Ale postaram się :D

      Usuń
  3. Witam i o zdrówko pytam!
    Szczerze powiedziawszy, Twoja mowa przed rozdziałem odrobinę mnie zmartwiła. Rozumiem, co oznacza brak chęci do tworzenia - sama przechodzę przez to cały czas, a gdy uda mnie się napisać chociaż sensowny akapit o długości czterech zdań, to już dokonałam wiele. Jednak należę do licznego klubu egoistów oraz ostatnimi czasy również zwerbowali mnie hipokryci (to chyba najbardziej mnie dołuje), więc nie lubię czekać, aż komuś wena dopisze i wstawi nowy rozdział. Najlepiej, gdyby opowiadania, które mnie się podobają, trwały wieki, a ich kolejne części były dodawane przynajmniej dwa razy dziennie. Wiem, jestem okropna. Bardzo Cię za to przepraszam i absolutnie nie bierz do siebie moich karygodnych słów. Niedobra Kernit, niedobra. (>.<)
    Jeżeli chodzi o treść rozdziału, to spodziewałam się, że już teraz zacznie się prawdziwe piekło w wykonaniu Debry. Może to jednak lepiej, że to przeciągasz? Będziemy bardziej przygotowani psychicznie na realizację planu tej zołzy. Najbardziej przeraził mnie moment, gdy ta paskudna i godna pożałowania istota chwyciła za buźkę Liwii. Miałam nieodparte wrażenie, że zaraz przeniknie do umysłu głównej bohaterki i przeniesiemy się w czasie, jak było w SyFie. Na szczęście tego nie uczyniłaś i chwała Tobie za to.
    Kolejny moment, który musiałam przeczytać dwukrotnie, żeby mieć pewność, że oczy nie odmówiły mnie posłuszeństwa i nie miewam jeszcze halucynacji dotyczył omdlenia Liwii. Biedna dzieweczka, jak mogła aż tak zaniedbać swoje główne potrzeby życiowe? I to jeszcze przez tę wredną manipulantkę. Pielęgniarka od razu powinna wysłać ją w podskokach do domu. Na domiar złego nasza kochana bohaterka ponownie spotkała swój zmaterializowany koszmar. Czy może być coś gorszego?
    O poczynaniach Kastiela nawet nie wspomnę, bo aż mnie skręca, gdy myślę o jego głupocie oraz ślepocie. Żeby nie dostrzegać, jak twoja własna była wodzi cię za nos, niczym pokornego pudelka... Jestem wprost zażenowana. (-,-)
    To chyba tyle; już nic więcej nie wcisnę do tego komentarza, bo czeka na mnie pyszny serniczek domowej roboty. Jeszcze raz życzę Tobie weny i mam przeogromną nadzieję, że szybko powrócisz do formy. Nie chcę na następny rozdział czekać zbyt długo. Wiem, ja sama zbyt często nie zaglądam na swojego bloga, a śmiem karcić Ciebie. No cóż, tak jak już wcześniej wspomniałam - I am egoist and hypocrite.
    Żem zaszpanowała angielszczyzną.
    Żegnam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie zwroty akcji. Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa co będzie dalej. I co tam mogę więcej powiedzieć... No po prostu to jest takie genialne, że nawet nie wiem jak skomentować ;*
    Dużo weny, no i oczywiście czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stwierdzam, że Debra jest chora psychicznie.
    Ale się wkurzyłam! Ona jest perfidna! Jak przeczytała o tym uderzeniu Liwkę w policzek, to aż mi ciśnienie skoczyło. No normalnie ja bym jej oddała! Wstrętna krowa.
    Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Po prostu kompletnie nie miałam pomysłu, jak. Ale teraz postaram się już komentować na bieżąco :)
    A tak, wracając.. Napisałaś, że rozdział wyszedł ci krótszy niż zwykle. Ja tam uważam, że akurat tym nie musisz się przejmować, gdyż jak dla mnie rozdział był idealny :D a co do braku weny, to się nie przejmuj i pisz spokojnie. My poczekamy :) bo jak będziesz pisać na siłę, byle tylko by było, to z pewnością nie będą tak dobre jak do tej pory. A wierz mi, jestem osobą, która czyta od początku i jeszcze na żadnym rozdziale się nie zawiodłam. Dlatego pisz, pisz byle jak najdłużej :)
    A no właśnie, miałam wspomnieć. Strasznie rozśmieszyło mnie zdanie pod koniec: "Ktoś kto pisze scenariusz do mojego życia musi mieć pociąg do czarnego humory albo jest perfidnym sadystą" No nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu :D no, no, droga autorko, więc w końcu przyznajesz, że jesteś "perfidną sadystką"? Wiedziałam od początku! Przejrzałam cię! :P
    Ten rozdział wyszedł ci świetny! Strasznie denerwuje mnie ten niezdecydowany Kastiel. Niech się w końcu ogarnie i pójdzie do tej Liwki! A Debra, niech dostanie takiego kopa od wesołego Alexy'ego, że wyleci w kosmos (nie wiem, czemu akurat od niego XD)
    Kończąc, jak zwykle życzę ci mnóstwa weny i miłego tygodnia! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW, piszesz genialnie, pozdrawiam i czekam z utęsknieniem :-) :-) na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. ŚWIETNY. Jestem pod wrażeniem. ;) A to zdanie końcowe, epic XDD
    Nie będę się rozpisywała, bo zaraz będę czytała kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń