piątek, 30 października 2015

~ Rozdział 42 ~

   Przeciągnęłam się na łóżku, przesuwając ręką po prawej, wolnej stronie posłania. Podniosłam się nagle, rozglądają po zaciemnionym pomieszczeniu, odczuwając dziwny niepokój z tym, że łóżko było puste. Zsunęłam z niego nogi, siadając na brzegu. Stopy zanurzyły się w czarnym puchatym dywanie. Poczułam na kostkach nieprzyjemnie chłodny powiew, przez co wzdrygnęłam się nieznacznie. Sięgnęłam po szlafrok leżący na pobliskiej etażerce i wstając, ubrałam go. Z cichym westchnieniem wyszłam przez otwarte drzwi na balkon, gdzie oparty o barierkę stał Kastiel. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do niego, dotykając jego szerokich pleców.
   - Czemu nie śpisz? - zapytałam cicho, opierając policzek na jego łopatce. Zmarszczyłam lekko brwi słysząc swój, jakby nienależący do mnie głos. Jednak uczucie, które mnie nawiedziło, minęło równie szybko jak się pojawiło.
   - Nie mogę spać... - odparł, zaciągając się papierosem.
   - Znów o niej myślisz? - z ust mechanicznie wyrwało mi się podejrzliwe pytanie.
   - Nie... - mruknął, wypuszczając smużkę szarego dymu. Sprawiał wrażenie poddenerwowanego moim pytaniem.
   - Coś cię jednak musi trapić... Wyglądasz na zmartwionego - uśmiechnęłam się delikatnie, wciąż wtulając się w jego ciało. Mimo, że temperatura na dworze była nieco powyżej zera, skóra czerwonowłosego była przyjemnie ciepła.
   - Nie mogłem zasnąć i tyle - wyprostował się, odrzucając peta. - Poza tym, co ty się jej tak uczepiłaś? Mówiłem ci, że nic mnie z nią nie łączy. Czyżbyś mi nie ufała?
   - Ufam ci kotek, ale jakoś nie pasuje mi ta dziewczyna. Jest taka... Zwykła. Pospolita, ale jednak zwraca na siebie uwagę - skrzywiłam się lekko.
   - Skoro mi ufasz, to odpuść już sobie... - powiedział i odwrócił się w moją stronę. Na jego pełnych ustach igrał figlarny uśmiech, co spowodowało przyjemne łaskotanie w okolicach podbrzusza. Odwzajemniłam gest, lekko zagryzając wargę, a czerwonowłosy wpił się, chwilę po tym, w moje wargi z całą mocą. Całował cudownie. Pewny siebie i tego czego chce. Jego język śmiało poczynał sobie w moich ustach, prowokując coraz bardziej. Po chwili przerwał pocałunek, spoglądając mi w oczy. - Nie powinnaś sobie zawracać głowy kimś takim jak Liwia, Deb...
   Zerwałam się wystraszona ze snu, szybko łapiąc powietrze. Byłam przerażona. To, co przed chwilą rozegrało się w mojej głowie, było tak realistyczne... Gwałtownym ruchem zrzuciłam z siebie kołdrę i prawie biegnąc, udałam się do łazienki, mocnym uderzeniem w przełącznik włączyłam światło w pomieszczeniu. Pełna lęku spojrzałam w lustro. Ku mojej ogromnej uldze ujrzałam swoje blond włosy i zielone oczy. Aż jęknęłam, czując jak całe napięcie znika. Usiadłam na brzeg wanny, powoli uspokajając serce bijące w szalonym tempie.
   To był tylko sen... Tylko sen...
   Przełknęłam głośno ślinę, wplątując palce we włosy. Zaczynam coraz bardziej świrować przez to wszystko. Jeszcze dojdzie do tego, że wyląduje w białym kaftanie, w pokoju bez klamek. Wzdrygnęłam się, a na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, wywołana zimnym powiewem. Nie mogę dać sobą manipulować. Skoro chce wojny, to będzie ją miała. Tylko, która strona tym razem wygra?

   Przez resztę nocy nie mogłam zmrużyć oka. Przekręcałam się z boku na bok, nie mogąc się ułożyć. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, scena ze snu powracała jak żywa. Kiedy, po raz chyba dwudziesty, przekręciłam się na prawy bok i nie zdołałam przywołać snu, poddałam się i zaczęłam szykować do szkoły. Wzięłam prysznic, wysuszyłam dokładnie włosy i stojąc przed otwartą szafą w samej bieliźnie, zastanawiałam się co mogłabym ubrać. Po kilkunastu minutach rozmyślania, zdecydowałam się, że ubiorę ciemnogranatowe legginsy, czarny top z koronkowymi wykończeniami i koszulę w kratę. Kiedy byłam ju z ubrana, pomalowałam się, starając się jak najbardziej zakryć, siny i lekko spuchnięty policzek, podkreślając oczy czarną kredką, związałam jeszcze włosy w luźnego koka i wyszłam z pokoju. Ciemnym korytarzem zeszłam na parter i weszłam do nieoświetlonej kuchni. Zapaliłam światło i zaczęłam krzątać się po pomieszczeniu, szykując śniadanie i nastawiając ekspres na kawę. Kilka minut później wszędzie czuć było orzeźwiający zapach kawy i przyjemnie słodką woń puszystych naleśników. Nalałam sobie czarnego, gorącego napoju do swojego ulubionego kubka i oparta o kuchenny blat, czekałam aż kolejny placek przyrumieni mi się na złocisty kolor. Machinalnie ściągnęłam go na talerz i rozlałam na patelki ostatnią porcję, rozmyślając o tym co powiedziała mi szatynka. Cały czas nie mogłam pojąć jej myślenia. Dlaczego ona uważała, że ja odebrałam jej Kastiela? Przecież, gdyby go nie okłamała i nie zostawiła, to Kas dalej by z nią był. Z resztą nawet jeśli, to i tak gania za nią jak szczuty pies. Chyba musiałabym sama zostać taką żmiją, by zrozumieć jej postępowanie. Westchnęłam cicho, upijając łyczka kawy. Chwilę później zaczęłam zabierać się za swoje śniadanie, kiedy usłyszałam ciężkie, posuwiste kroki na korytarzu i do kuchni weszła zaspana ciocia. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jej, zazwyczaj ładnie ułożone, włosy w totalnym nieładzie. Ubrana była jeszcze w koszulkę nocną i narzucony na to szlafrok, a na nogach miała kapcie z mordkami świnek. Ziewnęła potężnie i przywitała się ze mną niemrawo.
   - Ciężka noc? - zapytałam, przyglądając się jak nalewa sobie kawy i siada przy stole.
   - Strasznie... - ponownie ziewnęła, pochylając się nad kubkiem. - Mnóstwo dokumentów, umów do przejrzenia... Jeszcze sprawdzaj, czy wszystko dobrze zapisali...
   - Dimitry ostatnio dzwonił - przypomniało mi się. Spojrzała na mnie zmarszczywszy brwi. - Markov. Poznałaś go na wyjeździe do kurortu.
   Na wspomnienie o mężczyźnie, kobieta zarumieniła się lekko, chowając za parującym naczyniem. Zaśmiałam się cicho pod nosem, po czym kontynuowałam wątek.
   - Pytał się, znalazłabyś dla niego wolny wieczór w tym tygodniu... - mruknęłam znacząco ruszając brwiami, za co dostałam porządnego kuksańca w żebra. - Aua... Za co to? Poza tym mogłabyś się z nim spotkać. To całkiem miły facet.
   - Czyżbyś miała zamiar robić mi za swatkę? - zapytała. Już otwierałam usta, żeby odpowiedzieć kobiecie, ale przerwała mi. - Dziękuję, ale dam sobie radę sama.
   Westchnęłam cicho, kręcąc głową, kończąc swoje śniadanie. Kiedy brałam ostatni łyk kawy, poczułam, że to nie będzie mój dzień. Niby czułam się dobrze, ale miałam nieodparte wrażenie, że stanie się coś niedobrego. Odepchnęłam od siebie to odczucie i pożegnawszy się z ciocią, wyszłam do szkoły. Tuż przed domem podłączyłam słuchawki do telefonu i pogrążyłam się w ulubionych piosenkach. Z każdym krokiem zbliżającym mnie do szkoły, coraz bardziej chciałam wrócić do swojego pokoju i schować się pod kołdrą.
   Na szkolnym dziedzińcu było dużo więcej ludzi, niż poprzedniego dnia. Coraz więcej uczniów czuło, zbliżającą się dużymi krokami, wiosnę. Wchodząc na teren placówki, miałam wrażenie jakbym była tu po raz pierwszy. Rozglądałam się niepewnie, to w jedną, to w drugą stronę. Mimo, że wszyscy i wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak wczoraj, czy tydzień temu, mi wydawało się to obce, oddalone od tego co poznałam. Gdy niespodziewanie napotkałam spojrzenie czerwonowłosego, spuściłam wzrok, delikatnie się czerwieniąc i ruszyłam prosto do budynku. Mimo, że miałam słuchawki na uszach doskonale wiedziałam, że idzie za mną. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale czułam, że wszystkie mięśnie coraz bardziej spinają mi się z nerwów. Dotarłam do szafki i otworzywszy ją wyciągnęłam podręcznik od geografii, po czym schowałam do środka kurtkę i szalik.
   - Możemy porozmawiać? - ledwo zatrzasnęłam drzwiczki, moim oczom ukazała się pozornie spokojna twarz Kastiela.
   - A mamy o czym? - zapytałam, chcąc go wyminąć, ale chłopak złapał mnie delikatnie za ramię.
   - Proszę - pod stanowczym, acz proszącym wzrokiem jego ciemnoczekoladowych oczy poczułam jak serce zaczyna mi bić ze zdwojoną prędkością, a w okolicach żołądka rozlewa się przyjemnie łaskoczące ciepło. Starałam się jednak zachować normalny wyraz twarzy.
   - Coś się stało? Dobrze się czujesz? - zapytałam lekko ironicznie, a kiedy spojrzał na mnie zdziwiony dodałam - ty prosisz?
   - Jeśli ci to tak przeszkadza, mogę następnym razem w ogóle nie pytać cię o zdanie - warknął, po czym, wciąż trzymając mnie za ramię, zaprowadził mnie na koniec korytarza, a następnie schodami w górę na dach szkoły. Kiedy stanęliśmy na dachu, skrzyżowałam ręce na piersi.
   - Więc? O co chodzi?
   - Wczoraj zauważyłem, że Debra z tobą rozmawiała - powiedział cicho, nie patrząc w moją stronę. Na dźwięk imienia tej dziewczyny, poczułam jak krew zastyga mi w miejscu.
   - No i? - zapytałam po raz kolejny, chcąc przerwać niezbyt przyjazną ciszę, jaka zapanowała między nami.
   - Nie chcę, byś, przez wzgląd na to co mogłaś o niej usłyszeć, ją oceniała. To naprawdę niezwykła dziewczyna... - och, tak. Oczywiście. Szczególnie kiedy cię zostawiała. - Wiem, że to co pomiędzy nami było, mogło też wpłynąć na ciebie i twoje odczucia co do niej, ale proszę byś mnie zrozumiała. Ona była dla mnie wszystkim... A teraz wróciła... - kiedy usłyszałam ciche westchnienie, jakie wyrwało się z jego ust, zrobiło mi się niedobrze. Super. Zaciągnął mnie tu tylko po to, by mówić mi jaka to Debra jest wspaniała. I czego on ode mnie oczekuje? - Dostałem od niej propozycję, bym mógł grać razem z jej zespołem.
   ŻE CO, KURWA?!
   - Co? - zapytałam cicho, wbijając w niego pełen niedowierzania wzrok. On chyba nie mówił na serio...
   - Zaproponowała mi kontrakt. Z resztą to nie jest ważne... - machnął obojętnie ręką, jakby nie mówił o czymś co mogłoby zadecydować o całym jego życiu. O moim z resztą też... - Nie wiem jeszcze czy go przyjmę. Chciałem tylko, żebyś zrozumiała i mnie i ją. Poza tym Debra jest naprawdę miła... Może się dogadacie.
   - Oh, tak... Wczoraj poczułam jaka jest miła... - prychnęłam zirytowana i, kiedy miałam się wycofywać z powrotem na schody, ponownie złapał mnie za ramię, zatrzymując mnie.
   - O czym ty mówisz? - zapytał ostro, skupiając na mnie swój wzrok.
   - O tym - odsłoniłam grzywkę, która zasłaniała obolały policzek. Mimo dość grubej warstwy podkładu i tak zasinienie, po wczorajszym uderzeniu, było dokładnie widać.
   Czerwonowłosy otworzył usta ze zdziwienia i delikatnie przesunął opuszkami palców po mojej skórze, jakby chciał się przekonać, że to jest naprawdę. Gdy cofnęłam się w jakimś dziwacznym odruchu, jego twarz nagle stężała, a oczy zrobiły się lodowate. Przez chwile bałam się, że zacznie na mnie krzyczeć, lecz on zaklął cicho pod nosem, prawie wybiegając na schody. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, do kogo pobiegł.
   Boże... Co ja najlepszego zrobiłam?

9 komentarzy:

  1. mam nadzieje, ze po drodze znajdzie jakas siekiere i wpieprzy ja Debrze prosto w ten zmijowaty leb.
    Pozdrawiam, kocham twojego bloga!
    Zycze weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Omfg. Liwia ty ślepoto! Jakbyś mu obojętna była to by tak nie wybiegł! Oni mnie czasem dobijają... *wzdycha kręcąc głową z dezaprobatą*
    Rozdział świetny jak zwykle ;3 Może się nie udzielam, ale czytam.
    A tak ap ropo... Nieźle musiała jej przywalić, skoro aż tak widać xd
    Pozdrawiam serdecznie i życzę masy weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem padnięta po 4 godzinach tańca i siatkówki, więc napiszę krótko.
    Liwia, jesteś dla niego wszystkim, zrozum to wreszcie, idiotko!!!
    Kastiel, też nie jesteś lepszy, wbrew uczuciom ciągle latasz za tą żmijowatą sucz, ogarnij się!
    A Ciebie, Autorko Bloga pozdrawiam i gratuluję świetnie napisanej i poprowadzonej fabuły.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kuźwa, powiedziała mu o tym! A raczej pokazała.. ale Kastiel się wkurzył :D haha i teraz takie zastanawianie się, wpieprzy Debrze czy nie wpieprzy? Ciekawa jestem, co zrobi. Najbardziej mnie irytuje to, że jest w nią wpatrzony jak w obrazek, co on w niej widzi?? Debra to, Debra tamto.. mało się nie zesra. Ale początek zaj*bisty, jaki schizowy ten sen *.* Jak zaczęłam czytać to się tak zastanawiałam, czy to sen, czy to się dzieje naprawdę i czy to Liwia, czy Debra. Ciekawie to wymyśliłaś. Umiesz budować napięcie :D Pozdrawiam i życzę duuużo weny, bo z tego co wiem to coś ostatnio cię opuściła. Niech więc powróci ze zdwojoną siłą ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Cię w to sobotnie popołudnie. Cieszę się, że pomimo problemów z bytnością weny tworzysz nowe rozdziały - wcale nie gorszy od poprzednich. Radujesz tym faktem moje skamieniałe serduszko. (*.*) Po wyrażeniu dozgonnej wdzięczności przejdę do omawiania treści. Zacznijmy więc od początku...
    Przeczytałam pierwszy akapit i o mały włos nie spadłam razem z fotelem na podłogę. Jak malinowe cappuccino kocham, myślałam, że piszesz z perspektywy Debry. Nie dość, że szturmem weszła na główny plan tego opowiadania, miała czelność uderzyć Liwię, to jeszcze będzie grała pierwsze skrzypce? No nie doczekanie! (>.<) Po względnym pozbyciu się irytacji poczęłam czytać dalej. I co widzę? Miziają się! Debra z Kastielem poszli w ślimaka! A na dodatek ten czerwony małpiszon stwierdził, iż nie warto przejmować się Liwką. Normalnie cham oraz prostak! >Urażona odwraca głowę i krzyżuje ręce na piersi< Na całe szczęście całe to paskudztwo okazało się tylko snem. A może bliżej mu było do koszmaru?
    Skoro początek wywołał we mnie tak silne emocje, to oczekiwałam, że koniec również będzie pełen napięcia. Cieszę się niezmiernie, bo i tym razem mnie nie zawiodłaś.
    Pominę wszędobylską głupotę Kastiela, aby od razu przejść do rzeczy ważniejszej, a mianowicie rozchodzi się o pokazanie szkolnemu buntownikowi śladu po uderzeniu Debry. Niech kochaś wie, do czego jest zdolna jego dziewczyna. A skoro o tym nieszczęsnym siniaku mowa, tak jak stwierdziła moja przedmówczyni, ta wredna żmija musiała nieźle przywalić Liwii. Kolejny powód, aby wysłać tę intrygantkę w kosmos bez możliwości powrotu. Osobiście nie jestem zwolenniczką ogłaszania komukolwiek swoich problemów, a gdybym znalazła się na miejscu głównej bohaterki, to z pewnością milczałabym jak grób w sprawie ataku Debry. Jednak, podobnie jak większość osób (oczywiście istnieje możliwość, że to po prostu odgórne nieszczęście spowodowało pojawienie się na mojej drodze życiowej nieodpowiednich ludzi), uwielbiam przyglądać się z bliskiej odległości wszelkim "krzywym" sytuacjom. Zakładam, iż Kastiel będzie chciał POWAŻNIE porozmawiać z Debrą, a ja już nie mogę doczekać się tej konwersacji. (^.^)
    Gorąco pozdrawiam i życzę Tobie zdrowia, bo ja osobiście ledwo oddycham.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może zacznijmy od powitania... Hello! :*
    Byłam tu dzisiaj rano, ale jeszcze rozdziału nie było, ale teraz już jest. <3
    Wracając... W ogóle nie mam czasu. Ciągle tylko nauka, nauka i nauka. :P Nawet nie wiem tego czy skomentowałam ostatni wpis... ;-; Jeśli nie to przepraszam! :*
    Rozdział jak zwykle genialny. Dziewczyno, nie wiem dlaczego ty tak bosko piszesz... Masz tak niesamowity talent, że brak słów. Świetnie opisujesz uczucia jakie odczuwa bohater, co jest rzadkie, bo ogólnie są same dialogi i czasami dopisek: ,,powiedziała Anna''. Dialogi są u Ciebie fantastyczne. Mówiąc o Twoim talencie to mogłabym wymieniać taki długi czas, że (... pomińmy ten punkt, za dużo pisania. Leniwa jestem. xD ...)
    Nie chcę myśleć jak Liwia będzie mieć przejebane u Debry. xD Szczerze powiedziawszy to myślę, że ze sobą nie zerwą, a ta suka będzie chciała zemścić się mojej Liwii. Ale będzie ciekawie. <3 Szczerze powiedziawszy strasznie zazdroszczę Ci tego wielkiego talentu. :*
    No i jestem mega ciekawa co będzie dalej. Ja już dawno nie miałabym pomysłów na jakikolwiek rozdział. :* Tak strasznie kocham Twoje opowiadanie, że nawet jakby był jeden rozdział na dwa miesiące to i tak bym czekała na niego. :*
    Pozdrawiam Cię gorąco, życzę dużo weny (ona to Tobie i tak nie potrzebna. xD) i do następnego rozdziału. :*
    PS: Życzę Ci świetnych ocen w szkole! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pobiegł do Debry? Naprawdę? I skopie jej teraz dupsko i zetrze kilo tapety z dwulicowej twarzyczki przeklętej jędzy?!
    Boże, jak się ciesze :D Tylko czemu Liwka tak na to zareagowała? O.o Nie wiem, dowiem się niedługo. Normalnie czytałam wszystko jakby na jednym wydechu. Ale ten sen z początku mnie totalnie rozwalił. Najpierw myślałam, że to opowiada Liwia i że przeoczyłam parę rozdziałów, później zaświtało mi że jest to z perspektywy Debry, a na końcu okazało się, że to sen :D no, nieźle to wymyśliłaś. Ja tak zaczynam czytać i takie: ŻE CO? To już się z Kastielem pogodzili? Hhahah gdybyś widziała moją minę XD
    No nic, cieszę się, że Kas zareagował w końcu i pokazał że ma jaja i przyszedł pogadać z Liwią. Naprawdę, nie mogłam sie doczekać tego momentu! Dziękuję, że ukróciłaś moje cierpienia :3
    No to teraz może ogólnie o całym rozdziale.
    No cóż, nie od dziś wiadomo, że piszesz bosko. I ten rozdział zrobił na mnie mega wrażenie, serio strasznie mi się spodobał ^^ Kocham twój styl. I kocham twoje opowiadanie. I ciebie też kocham.
    Dobra, a tak kończąc, to bardzo ciepło cię pozdrawiam i pozwodzenia w szkole! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Hhaha, ten pomysł z siekierą wyżej.. Hahh, no ten no.. XDD

    OdpowiedzUsuń