piątek, 5 lutego 2016

~ Rozdział 54 ~

   - No, opowiadaj!
   - Ale co ja mam ci opowiadać? - zapytałam podekscytowaną Rozalię, która wyciągnęła mnie na sobotnie zakupy.
   - Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi! - obruszyła się, marszcząc zabawnie idealne brwi, po czym wlepiła we mnie natarczywe spojrzenie. - O kolacji mówię!
   - Nie ma co opowiadać - rzekłam wymijająco, poprawiając zsuwającą się z ramienia torbę. Widząc jednak nieustępliwość dziewczyny, westchnęłam. - No, ale sama powiedz, co ja mam ci powiedzieć? Że mają piękny dom? Że cały czas porównywałam matkę Matta do swojej?
   - Ale ty się ostatnio nadwrażliwa zrobiłaś... - powiedziała z przekąsem, odrzucając długie włosy za ramię. Gdy spojrzałam na nią bez zrozumienia, zaczęła mi wyjaśniać. - Cały czas chodzisz poddenerwowana i na każdego warczysz. Nie daj Boże, żeby ktoś wspomniał imię Kastiela, albo cokolwiek co wiąże się z nim to ty od razu sztywniejesz i stajesz się nieobecna wzrokiem, albo naskakujesz na tą osobę z byle powodu. W ogóle nie potrafię ostatnio do ciebie dotrzeć...
   Westchnęła cicho, spoglądając na mnie smutnym wzrokiem. Zagryzłam wargę, spuszczając wzrok na swoje stare trampki. Czy ja na prawdę tak się zachowywałam? Co prawda nie potrafiłam opanować szalenie bijącego serca, gdy ktoś wspominał o czerwonowłosym, ale żeby aż tak?
   - Przepraszam... - powiedziałam cicho, nie podnosząc wzroku. - Po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego on się tak zachowuje. Myślałam, że jak Debra odejdzie, to w końcu się do siebie zbliżymy...
   - W porządku, rozumiem - uśmiechnęła się pogodnie białowłosa, dotykając mojego ramienia. - Ale może warto z nim porozmawiać? - spojrzałam się przerażona na dziewczynę. - No, co się tak patrzysz? Gdybyście ze sobą porozmawiali, to w końcu byście sobie wszystko wyjaśnili. Od zawsze uważam, że rozmowa jest najważniejsza i ona załatwia wszystko. Myślisz, dlaczego dalej jestem z Leo? Gdyby nie rozmowa to nieporozumienia spiętrzyły by się między nami i nie przetrwało by to do dzisiaj.
   - Nie wiem, czy potrafiłabym znów normalnie spojrzeć na niego.
   - To czemu nie spróbujesz? Przecież masz powiedzieć mu o próbach, tak? - kiwnęłam niepewnie głową, domyślając się do czego przyjaciółka dąży. - No, właśnie. Powiedz mu o tym i będziesz wiedzieć, czy jesteś gotowa na rozmowę, czy nie.
   Potwierdziłam kiwnięciem głowy, nie do końca będąc pewna, co do planu Rozalii. Ale ona miała racje, że dopóki nie spróbuję nie będę wiedziała, czy warto.
   Do centrum handlowego dotarłyśmy kilkadziesiąt minut później, jadąc w zatłoczonym autobusem. Wysiadłyśmy na pobliskim przystanku, przeciskając się między ludźmi wracającymi z pracy. Rozalia uparła się, byśmy dzisiaj przyjechały tutaj i kupiły mi coś na koncert, bo jak twierdziła "jestem jedną z organizatorek i muszę jakoś wyglądać". Nie do końca przekonana, ale zgodziłam się dla świętego spokoju, bo wiedziałam, że białowłosa nie odpuściłaby mi tak szybko.Weszłyśmy do ogromnego, klimatyzowanego i wypełnionego po brzegi sklepami budynku i od razu ściągnęłyśmy lekkie kurtki.
   - Rozalia, tylko proszę cię, nie szalej - ostrzegłam przyjaciółkę, widząc charakterystyczne błyski w oczach i podstępny uśmieszek na twarzy białowłosej.
   - Ale o co ci chodzi? - zaśmiała się cicho, lustrując wszystkie witryny sklepowe. Ja nie ustępując wybiłam w nią wzrok. - Och, no będę grzeczna... Ale odbierasz mi całą zabawę!
   - Tylko, że to nie ty będziesz paradować przez całą imprezę w Bóg wie czym!
   - Wyluzuj, Liwia! Czy ja kiedykolwiek chciałam cię ubrać w coś beznadziejnego? - zapytała, wprowadzając mnie do pierwszego sklepu.
   Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć przyjaciółce, ale odpowiedź była jasna. To co dziewczyna potrafiła stworzyć z kilku niepozornych, byle jakich ciuchów, nie jeden raz mnie totalnie zaskoczyło. Westchnęłam cicho nad swoją dolą i pozwoliłam Rozalii prowadzić. Białowłosa mijała każdy regał i wieszak, przeglądając dokładnie każdą jedną rzecz godną uwagi. Po chwili zorientowałam się, że Roza systematycznie omijała wszelkie kolorowe ubrania, szperając w ciemniejszych barwach. Coraz bardziej zaciekawiona, chodziłam za dziewczyną i przyglądałam się jej poczynaniom.
   Kilka minut później wepchała mnie bezceremonialnie do przebieralni, zostawiając na mały krzesełku zestaw ubrań, który dla mnie wybrała. Gdy zasunęła zasłonkę, ja najpierw dokładnie przejrzałam każdą rzecz. W zestawie znajdowały się czarne, postrzępione spodenki z wysokim stanem, ozdobione licznymi ćwiekami oraz przerażająco kusy top, który zdecydowanie więcej odkrywał niż zakrywał. Skrzywiłam się nieznacznie i nawet nie przebierając się w to, zaoponowałam. Rozalia oczywiście spierała się ze mną, jednak ja byłam nieustępliwa. Nigdy w życiu nie ubrałabym takiej bluzki nawet w lato na plażę! Co to, to nie!
   Niezadowolona Rozalia zgodziła się poszukać czegoś w innym sklepie, jednak w tym, do którego udałyśmy się następnie, nie było kompletnie nic co mogłoby nam jakkolwiek pomóc. Niezniechęcone wyruszyłyśmy na dalsze poszukiwania. Po drugim butiku z kolei, w którym znalazłyśmy przepiękną, kraciastą spódniczkę w równie pięknym kolorze polnych maków, niespodziewanie poczułam i usłyszałam potężne burczenie w brzuchu. Byłam tak zaaferowana poszukiwaniem i zakupami, że nie zwróciłam uwagi na głód. Zatrzymałam się przed sklepem, niepewnie dotknęłam burczącego brzucha. Rozalia przeszła obok mnie i przyglądając się temu, co robię, wybuchnęła śmiechem.
   - No co? - spojrzałam się na nią, unosząc lewą brew w zdziwieniu.
   - Dziwnie wyglądasz - zaśmiała się ponownie, kręcąc białą głową.
   Złapawszy mnie pod rękę, zaprowadziła do pierwszej knajpy jaka była najbliżej i kiedy posadziła mnie przy pierwszym lepszym, wolnym stoliku, podeszła do barku, by zamówić tortillę i colę.
   - Przez ciebie będę gruba - stwierdziłam, zabierając się za jedzenie, gdy zamówienie dotarło do naszego stolika.
   - Przecież tu są praktycznie same warzywa, poza tym... - spojrzała się na mnie wymownie - ty i gruba?
  Przewróciła oczami, po czym wgryzła się w swoje danie ze smakiem. Dopiero kiedy zrobiłam pierwszy kęs, poczułam jak bardzo byłam głodna, więc nim się obejrzałam zjadłam swoją porcję i równie szybkim czasie wypiłam chłodny napój. Z zadowoleniem, rozsiadłam się na krześle, masując najedzony w końcu brzuch.
   Siedziałyśmy z Rozalią jeszcze przez chwilę, rozmawiając o koncercie i wszystkim co z nim związane, kiedy ich zauważyłam. Z początku nie zwróciłam na nich uwagi. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to nie jakaś tam para stojąca przy wyjściu z galerii, tylko Nataniel i Alexy. Przyglądałam im się zdziwiona i zaciekawiona jednocześnie, jednakże moje zaskoczenie osiągnęło apogeum, gdy niebieskowłosy uśmiechając się lekko, dotknął policzka blondyna, po czym zbliżył się do niego i złożył krótki pocałunek na ustach Nataniela. Chwila ta trwała może zaledwie dwie sekundy, lecz to wystarczyło, by szkolny gospodarz spłonął rumieńcem.
   - O matko! Ty to widziałaś? - Rozalia spojrzała się na mnie z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. - Chodź do nich!
   Nim zdążyłam jakkolwiek ją powstrzymać, ta zerwała się z krzesła i popędziła w stronę chłopaków. Westchnęłam ciężko i zabrawszy swoje rzeczy, dołączyłam do dziewczyny.
   - Cześć chłopaki! - Białowłosa podeszła radosnym krokiem, machając do pary.
   Patrząc na zarumienionego Nataniela można by sądzić, że nie można być bardziej czerwonym, jednak gdy chłopak dostrzegł jak zbliżamy się do nich, spąsowiał jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, w myślach dusząc Rozalię za jej ciekawość i brak dyskrecji.
   - Cześć Roza! - Alexy wydawał się nie przejmować naszą obecnością, lecz przyglądnąwszy mu się dokładniej można było dostrzec skrępowanie i nerwowe zerkania w stronę blondyna.
  - Co robicie? Też na zakupach? - zagaiła białowłosa, jakby nie widziała zdarzenia, jakie miało miejsce między chłopakami moment wcześniej.
   - Ehm... My właśnie... - zaczął gospodarz, jąkając się lekko i, o ile to było możliwe, rumieniąc się jeszcze bardziej.
   - Kilka dni wcześniej poprosiłem Nataniela, by pomógł mi z matmy, a że dzisiaj mieliśmy wolny termin, to tak jakoś wyszło - wyjaśnił opanowany Al, wzruszając ramionami.
   - Przyszliście się uczyć do galerii handlowej? - zdziwiła się dziewczyna, a ja nabierałam coraz większej ochoty by ją udusić tu i teraz.
   - No tak... - potwierdził niebieskowłosy. - U Nata nie ma za bardzo jak, a u mnie tym bardziej, kiedy Armin bez przerwy gra bez wyciszonego telewizora - przewrócił oczami, cicho śmiejąc się pod nosem.
Przez całą ich rozmowę, głowiłam się jak odciągnąć Rozalię, ale wybawił mnie dźwięk telefonu blondyna. Speszony, przeprosił nas na chwilę i odsunął się kawałek. Przez chwilę panowała cisza, w której rzucałam koleżance mordercze spojrzenia.
   - Ja... Ja muszę się już zbierać - poinformował nas grzecznie Nataniel, chowając telefon do kieszeni ciemnych spodni.
   - Odprowadzę cię! - zadeklarował od razu Alexy, szczerząc się szeroko. - Wybaczcie, dziewczyny... Do zobaczenia w szkole!
   Pożegnałyśmy się z chłopakami, obserwując ich chwilę. Gdy wyszli z centrum handlowego, nie czekając dłużej, udałyśmy się na dalsze zakupy.
   - Ale ty jesteś... - mruknęłam do białowłosej, kiedy przebierałyśmy między różnym bluzkami w poszukiwaniu tej odpowiedniej. - Nie mogłaś się powstrzymać, nie?
   - Ale o co ci chodzi? - dziewczyna zaśmiała się głośno, widząc mój złowrogi wzrok. - Oj, no... Przecież nic się takiego nie stało!
   - Nic... - pokręciłam głową, pokazując Rozie, podobną do gorsetu bluzeczkę na ramiączkach z czerwonymi kokardkami, ale ta pokręciła przecząco głową. - Tylko Nataniel, o mało co nie spalił się ze wstydu.
   - Uroczo wygląda z rumieńcami - stwierdziła z miną znawcy, która przerodziła się w uśmiech tryumfu.
   Wyciągnęła z wieszaka czarny, odsłaniający brzuch topik, na cieniutkich ramiączkach. Już chciałam powiedzieć, że czegoś tak małego nie ubiorę, ale ta nawet nie mnie słuchając popchała do kasy i wręcz zażądała, bym to kupiła. Po raz setny tego dnia westchnęłam zrezygnowana, nie podejmując nawet walki, ponieważ wiedziałam, ze Rozalii nie przegadam. Na koniec przeszłyśmy się po kilku innych sklepach i dobrałyśmy jeszcze kilka innych dodatków, które miały być uzupełnieniem stroju.
   Po skończonych zakupach wróciłyśmy do domu. Wysiadłam na przystanku niedaleko mieszkania Rozalii, ponieważ od jej przystanku miałam najbliżej do siebie. Odprowadziłam ją i pod bramą pożegnałyśmy się. Zrobiłam tylko kilka kroków w stronę, która prowadziła do mojego domu, gdy usłyszałam charakterystyczne cmoknięcie przesycone ironią. Zrobiłam tył, zwrot, jak pod wpływem jakiegoś magicznego zaklęcia i ujrzałam idącego w moim kierunku czerwonowłosego. Na ustach miał przyklejony swój firmowy uśmieszek, którym raczył każdego i który doprowadzał mnie do palpitacji serca.
   - Co ty tu robisz? Dzieci już dawno w domach siedzą i bajki na dobranoc oglądają - uniósł prawy kącik warg, zaciągając głęboko w płuca szary dym z papierosa, trzymanego w dłoni.
   - Więc, co ty tu robisz? - odgryzłam się, próbując nie zerkać na niego co chwilę.
   Nie odzywając się nic, szedł obok mnie i paląc papierosa, nucił pod nosem nieznaną mi melodię.
   - Rozmawiała z tobą Gwen? - zapytałam, przypomniawszy sobie o wiadomości, którą dostałam od szkolnego gospodarza na temat prób.
   - Nie, a czemu by miała?
   - Bo od poniedziałku zaczynają wam się codzienne próby w piwnicy i miała ci to przekazać - odparłam, zerkając na niego pierwszy raz odkąd szliśmy razem. Momentalnie poczułam uścisk na sercu, widząc jego hipnotyzujące, czekoladowo brązowe oczy.
   - Fajnie - mruknął pod nosem, odwracając się tak, że stał plecami do mnie.
   Nie wiem co mnie podkusiło. Może to dystans i chłód z jakim mnie traktował. Może to przez to, że w końcu udało nam się w miarę normalnie porozmawiać, dłużej niż kilka sekund. Spuściłam wzrok i pozwoliłam poruszać się ustom.
   - Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mnie tak traktujesz?
   Nie dostałam odpowiedzi. Nawet się nie odwrócił. Usłyszałam jedynie jego ciężkie westchnięcie i zaraz po tym ruszył przed siebie, zostawiając mnie przed domem z totalną pustką w głowie.

11 komentarzy:

  1. No Kastiel! Dupku!👿 Ygh, co za typ... No ale nawet Liwie tak traktować?👎 No chamstwo w państwie. Pff
    Roza😂😂 jak zwykle taktowna i z wyczuciem czasu 👍
    Alexy❤💖💞💗Nataniel
    Mhmmmm, cudowny romans się szykuje 😀 przynajmniej jeden
    Tak fajnie się ten rozdział czytało, tak miło😁💕
    Pozdrawiam Cię 😸 i zaraz sama się wezmę do roboty ☕✏📑📝 mam nadzieję, że uda mi skończyć rozdział przed treningiem 🕖

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. :O Czekałam, czekałam i się doczekałam. ;) Jakie cudo! Długi ^^ Świetny <3 Normalnie fantastyczny. <3 Liwia na zakupach z Rozą. xD Haha, współczuję jej. :D Wiedziałam, że gdzieś tam spotka Kastiela! I spotkała. Muhaha! ;D W school jestem w tej chwili. xD W kiblu siedzę z przyjaciółkami z telefonem w łapie i piszę. xD -,- Na szczęście przerwy są tu długie, wiec zdążyłam przeczytać. Sama nie wiem jak to zrobiłam. ;D Już nie mogę się doczekać następnego. Laska, dlaczego Ty masz taki talent, a nie ja?! :P Ale ja bym taki talent pewnie zmarnowała, więc dobrze, że się tak stało. xD Kurde, dzwonek. -,- Lecę na lekcję. ;P Chemia czeka... ;-; Właśnie chemia. XD Kastiel, dlaczego jesteś taki niedobry dla Liwii? Ona Cię kocha, a Ty nic. ;P
      Papa! ;3

      Usuń
  3. Oh, nareszcie nowy rozdział. Cierpliwość jednak popłaca, albowiem to, co właśnie przeczytałam wręcz wbiło mnie w fotel. Ale może od początku.
    Cześć. Witaj. Jak się masz?
    Nie cierpię zakupów. Aż czuję radość, że nie mam przyjaciółki w typie Rozalii. Jakbym tak musiała latać po sklepach, to chyba umarłabym z powodu wybuchu wściekłości, niszcząc przy tym wszystko w promieniu kilometra.
    Dobra, przejdźmy do tematów ważniejszych. Aaa... Jaki czad! Jejuniu, słodziaśnie! Homosie!
    Kernit, ogarnij emocje. >Dysząc niczym stary zboczeniec, Panienka zasiada w ulubionym fotelu. Sięga po butelkę pełną soku pomarańczowego, którego część już po chwili przelewa do szerokiej szklanki. Popija napój, a następnie bierze głębszy wdech, chcąc się uspokoić.<
    Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że Nataniel i Alexy... Tak bardzo uroczo! \(*o*)/ Mój spaczony umysł już się zastanawia, co też chłopcy robili później. No bo skoro udali się razem do domu, to na pewno wydarzyło się więcej zawstydzających rzeczy. W ogóle nie przyjmuję do wiadomości, że Al tylko odprowadził kolegę. Nic mnie nie zmusi do uwierzenia w tę kiepską wymówkę. >Krzyżuje ręce na piersi, odwracając głowę na bok, aby zademonstrować urazę. Niewiele brakuje, a zaraz tupnie nogą o podłogę niczym rozwydrzony bachor.<
    Niestety, moje szczęście szybko przemieniło się w złość. Ten Kastiel doprowadza mnie do gniewu. Uwielbiam go bardzo i chciałabym takiego na własność (uśmiecham się szatańsko, zacierając przy tym ręce), ale powoli zaczyna robić się nieznośny. Zamiast zachowywać się jak dorosły człowiek, ten prezentuje postawę godną pięciolatka. No na Szatana, mógłby chociaż normalnie porozmawiać z Liwią! A już z całą pewnością powinien rzucić chociaż to zdawkowe "cześć" na pożegnanie. Cham i prostak! A niech mu coś na ten czerwony łeb spadnie, żeby wreszcie zmądrzał.
    ...
    Nie, jednak po namyśle stwierdzam, że nie chcę, aby Kastielowi stało się coś złego. Jeju, to byłoby straszne. (T.T)
    No dobra, myślę, że napisałam wszystko, co napisać chciałam. Życzę Tobie samych dobrych rzeczy. Dużo uśmiechu, zdrówka, weny oraz czasu. A, no i ładnej pogody. Nareszcie do mnie zawitało słoneczko, jestem bardzo rada. Tylko ten wstrętny wiatr... (>.<)
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej. Rozdział super. Zakupy z Rozalią. Nie zazdroszczę :D
    No i Alexy i Nataniel. Czytam, czytam i takie what? No ale jest ciekawie. Świetnie to wykombinowałaś :D I Roza nieumiejąca się powstrzymać.
    No i jeszcze Kastiel... No brak słów na niego. Ja tego człowieka nie rozumiem. Jeszcze żeby tak traktować Liwię. Chamstwo.
    W każdym razie pozdrawiam i życzę dużo weny do pisania takich dzieł :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej noo... w takim momencie kończyć rozdział?? Po raz kolejny Kastiel udowadnia że jest idiotą. Zostawił dziewczynę i bez poszedł w pizdu, kto normalny tak robi? Co za tchórz! Ona chce z nim porozmawiać jak z człowiekiem a ten robi uniki, no bo po co rozmawiać jak można sobie wszystko olać. Kiedy on w końcu zmądrzeje?... niezła była ta scena Nataniela z Alexym :D a Rozalia mnie rozłożyła na łopatki xD Mocna jest.
    Nie mogę się doczekać koncertu, to już niedługo!!! :D
    Pozdrawiam i niech wena cię nie opuszcza :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Meeeeeeega rozdział. Jeden z takich trochę... lżejszych? Bardzo miło się czytało, naprawdę. Fajne są takie rozdziały od czasu do czasu. Choć w sumie często chyba też fajnie xD Wow, Nataniel i Alexy. No nieźle xD Rozdział cudo od początku do końca. Końcówka mi się najbardziej podoba. *-* Chcę, żeby się zeszli, ale lubię jak jest tak bardziej realistycznie, a nie ciągle prawie idealnie. Uwielbiam to opowiadanie. Jedno z moich ulubionych. Pozdrawiam, czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie dogoniłam!
    Świetny rozdział. Zauważyłam, iż z każdym nowym postem idzie ci coraz lepiej, a raczej szło... nie zrozum mnie źle, chodzi mi o to, że piszesz już bezbłednie;) oczywiście, każdemu zdażą się literówki, ale u ciebie nic tu nie zauważyłam. Jestem ciekawa co będzie dalej, czekam na nexta:)
    (PS.:dodałam nowy rozdział
    http://niecodziwnahistoria.blogspot.com/?m=1)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wooooooooooow :O
    Szok, szok, szok. Chce od razu zadeklarować, że czytałam wszystko na bieżąco, tylko jakoś tak nie miałam czasu komentować, błagam cię o wybaczenie. Szczególnie, że twoje komentarze zawsze podnoszą mnie na duchu, a ja tak bezczelnie nic, nic... Przepraszam :c
    Ale jestem i w końcu zebrałam się w sobie. Okej, więc tak. Ten rozdział przebił wszystko. Jestem tak zaskoczona, że chyba bardziej nie można. Jedyne o czym teraz jestem w stanie myśleć to o tym mega chamskim zachowaniu Kastiela. Co za dupek! Jak śmiał! Tak ją zostawić.. Ja go chyba uduszę. No kark ukręcę! Idiota.
    A Nataniel i Alexy? :O jak to się stało. Ja tam już wyłapywałam te spojrzenia w swoją stronę i rumieńce ale tak odważnie. Zaskoczyłaś mnie. Ale pozytywnie!! :D cieszę się że w końcu się zeszli. Mam nadzieję że Roza nie wystraszyła biednego blondynka XD kocham cię Roza! <3
    Rozdział świetny, cudowny, wspaniały. Tak super mi się go czytało ^^ czekam z niecierpliwością na następny! I mam nadzieję że buntownik w końcu się ogarnie ;-;
    Pozdrawiam cię kochana autorko!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na mój blog:
    niecodziwnahistoria.blogspot.com
    (Nie, to nie jest link, nazwa:))

    OdpowiedzUsuń