poniedziałek, 24 października 2016

~ Rozdział 76 ~

   W poniedziałek rano wstałam w iście grobowym nastroju. Nie miałam ochoty kompletnie na nic, oprócz zakopania się głęboko pod kołdrą i zostania tam do końca życia. Rozalia została ze mną do końca dnia i cierpliwie odpowiadała mi na moje irytująco drobiazgowe pytania. Chciałam się dowiedzieć, dlaczego ta cała sytuacja pomiędzy Kenem i Amber miała miejsce, kiedy, gdzie, czy oboje tego chcieli, czy to może Amber złapała go na dziecko, a może to zwyczajnie Ken zaciągnął ją do łóżka. Chciałam też wiedzieć, czy Rozalia mu powiedziała, że ja wiem. I dlaczego nie przyjechał do mnie albo chociaż nie zadzwonił i nie wyjaśnił wszystkiego.
   Chociaż z drugiej strony nie chciałam go na razie widzieć. Nie byłam do końca pewna co zrobiłabym mu, gdyby pojawił się przede mną. Musiałam się nad tym spokojnie zastanowić. Żeby mieć pełen ogląd na sprawę, musiałam poznać zdanie Kena, jego podejście do sytuacji. Jednakże, póki co nie chciałam go widzieć.
   Niewiele po dziewiątej rano byłam już w biurze, powoli zagłębiając się w rytm pracy. Myśli coraz bardziej skupiałam na swoich biurowych obowiązkach, odsuwając te nieprzyjemne, z życia prywatnego. Pozwalało mi to na chwilkę spokojnego oddechu.
   - Witaj piękna! - Przede mną stanęła Millie, trzymając w dłoniach dwa papierowe kubki z aromatyczną kawą. - Jak się dzisiaj czujesz?
   - Średnio na jeża, ale lepiej niż wczoraj - wzruszyłam ramionami, zabierając dziewczynie jeden kubek.
   - Dzwonił? - zapytała, patrząc na mnie znad papierowego naczynia.
   - Kto? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, marszcząc lekko brwi. - Kentin?
   - No nie wiem... - wzruszyła ramionami, prychając cicho. - A czy tylko on do ciebie powinien zadzwonić? Kastiel się nie odzywał?
   - Najwyraźniej nie - odparłam sucho, wracając do pracy. O Kastielu starałam się nie myśleć. Nie chciałam go mieszać w swoje niepoukładane życie. Chciałam uporządkować najpierw jedne sprawy, a dopiero po tym, cokolwiek z Kastielem.
   - Powinnaś do niego zadzwonić. Dać mu znak, że nie chcesz zostawić tej sytuacji samopas. Inaczej znów ci spieprzy do innej.
   - Wiem co mam robić. Najpierw chcę wyjaśnić zdradę Kena...
   - A co tu jest do wyjaśniania? Zdradził, to niech spieprza! Ty masz mnóstwo opcji do wyboru i powinnaś z nich korzystać póki jeszcze są.
   - A właśnie, że dużo do wyjaśnienia jest. Z resztą nie bój się, nie spierdolę swojego życia...
   Brunetka spojrzała się na mnie sceptycznie, ale nie kontynuowała dalej tematu. Dalsza część dnia minęła podobnie. Rozmawiałyśmy o pracy, kolejnych korektach i planach na następne miesiące pracy nad projektem. Około godziny trzynastej poszłyśmy na przerwę obiadową do niewielkiej restauracyjki niedaleko wydawnictwa.
   - Dlaczego nie chcesz do niego zadzwonić? - rzuciła w pewnym momencie Millie, machając w moją stronę widelcem z nadzianą na niego sałatą.
   - Co żeś się tego tak uczepiła co? - odwarknęłam, słysząc te pytanie po raz szósty.
   - Bo nie rozumiem co ci szkodzi... Gadaliście ze sobą normalnie, spałaś nawet w jego mieszkaniu, a wciąż jesteś taka uparta!
   - Powiedziałam ci przecież, że zadzwonię albo się odezwę, ale później. Najpierw muszę sobie bieżące sprawy poukładać - wzruszyłam ramionami, zabierając się za swój lunch w postaci kremowego risotto z grillowanym kurczakiem.
   - A co tu do układania jest? - prychnęła, jednak widząc moje spojrzenie, westchnęła, przewracając oczami. - Wiem, wiem... Chcesz porozmawiać z Kentinem, bla, bla, bla... Ale brak rozmowy z tym dziadem nie oznacza, że nie możesz zagadać do Kastiela.
   - Nawet nie mam jego numeru, więc nie mam jak teraz zadzwonić - rzuciłam, zerkając nerwowo na telefon, który leżał tuż obok mojego talerza, nie będąc do końca pewna swoich słów.
   - Sprawdź. Jeśli nie ma tam jego numeru to masz moje słowo, że ci odpuszczę i nawet nie poruszę dzisiaj tego tematu - przyłożyła prawą dłoń do serca, lewą unosząc w geście obietnicy. - Jednak, jeśli jest to nie odpędzisz się ode mnie i będę ci truła przez cały dzień, dopóki nie zrobisz tego choćby dla świętego spokoju. 
   - Och, niech ci będzie! - przewróciłam oczami, sięgając po telefon.
   Miałam nadzieję, że numeru chłopaka nie będzie. Bo niby po co miałabym go mieć? Jednakże wśród listy kontaktów znalazł się i on. Zdziwiłam się nieco, ponieważ nie przypominałam sobie, żebym go zapisywała, ale tak samo nie przypominałam sobie tego, jak Kastiel zaniósł mnie do sypialni. Westchnęłam cicho, zerkając na brunetkę, która przyglądała się każdemu mojemu ruchowi.
   - I co?
   - Jest... - powiedziałam z iście cierpiętniczą miną.
   - To na co czekasz? - uniosła jedną brew, opierając głowę na zwinięte dłonie. - Wiesz co cię będzie czekać, jeśli nie zadzwonisz.
   Zgrzytnęłam zębami, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna nie odpuści. Nieco niepewnie, z mocno bijącym sercem, wybrałam numer do Kastiela. Przykładając telefon do ucha miałam nadzieję, że okaże się to być pomyłką albo najzwyczajniej w świecie okaże się, że nie odbierze. Jakież było moje zdziwienie, gdy odebrał tuż po drugim sygnale.
   - Halo? - usłyszałam jego głęboki głos i automatycznie poczułam, że się rumienię.
   - Ekhm... Cześć... - mruknęłam nieśmiało, drżąc wręcz z nerwów. Zagryzłam lekko wargę, gdy po drugiej stronie zapadła cisza.
   - Liwia? - zapytał, jakby nie wierzył, że się odezwałam. W sumie, sama nie wierzyłam, że odważyłam się zadzwonić. - Coś się stało, że dzwonisz?
   - Nie... - Zdziwiła mnie trochę troska w jego głosie. Brzmiał jak gdyby bał się, że zaraz mu oznajmię, że jestem umierająca.
   Z boku usłyszałam znaczące chrząknięcie i spojrzałam się na Millie. Ta machnęła mi ręką, chcąc żebym to ja kontynuowała rozmowę.
   - Właściwie to... Nie miałam większego wyboru - parsknęłam cicho pod nosem, nieco rozluźniając się.
   - Tak samo, jak wtedy w barze? - chłopak chyba wyczuł moją aluzję, przez co nie wytrzymałam i zaśmiałam się w głos.
   - Taak... Coś w tym stylu - uśmiechnęłam się szeroko, nie zwracając uwagi na poszturchiwania dziewczyny.
   - Słyszałem, że Roza u ciebie była - powiedział, a ja spięłam się machinalnie, zastanawiając się, czy wie co się stało.
   - Tak, była... - rzekłam wymijająco, chcąc aby to on powiedział, czy wie coś więcej. Nie chciałam się wygadać, ponieważ to nie był zbyt lekki temat na koleżeńską rozmowę przez telefon.
   - Coś się stało? To coś poważnego? - Znów troska w jego głosie. To upewniło mnie, że jednak nie ma pojęcia co się stało.
   - Powiedzmy... - mruknęłam, posępniejąc od razu.
   - Chcesz o tym porozmawiać?
   - To nie jest rozmowa na telefon... - wymigałam się do bezpośredniej rozmowy, nie spodziewając się tego, co nastąpiło po tym.
   - To może spotkamy się, jak skończysz pracę? Przejdziemy się z Demonem... Co ty na to? - zapytał z wyraźnie wyczuwalną nadzieją w głosie.
   Nie byłam do końca pewna czy powinnam, ale po chwili stwierdziłam, że to zwykły spacer i przystałam na jego propozycję. Ustaliliśmy jeszcze godzinę i miejsce spotkania, po czym zakończyliśmy rozmowę. Odetchnęłam głęboko, chcąc uspokoić nieco skołatane serce i nierówny oddech.
   - I co? - zapytała niecierpliwie brunetka, szturchając mnie w ramię. - Umówiliście się na randkę?

   O godzinie szesnastej wyszłam z biura, prędkim krokiem udając się do auta, by szybko pojechać do domu. Czułam się dziwnie podekscytowana i jednocześnie poddenerwowana. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w apartamentowcu, by móc się przyszykować na spotkanie z Kastielem. Zachowywałam się jak nastolatka na pierwszej randce, ale nie mogłam zapanować nad rosnącym podnieceniem całym tym wyjściem.
   Znalazłszy się w hotelu, wbiegłam wręcz do windy i delikatnie trzęsącą się ręką wybrałam odpowiednie piętro. Kilka minut później leżałam w wannie pełnej gorącej wody i aromatycznej piany. Próbowałam się zrelaksować, ale i tak denerwowałam się na nowo, próbując wymyślić w co mogłabym się ubrać. Do godziny dziewiętnastej miałam jeszcze sporo czasu, ale wiedziałam, że samo wybieranie ubrań zajmie mi mnóstwo czasu. Dopiero, gdy cały aromat wyparował, a woda zaczynała robić się chłodna, postanowiłam wyjść z łazienki. Otulona ogromnym, białym ręcznikiem poszłam do garderoby i zaczęłam myśleć nad strojem. Po przymierzeniu chyba z trzydziestu różnych stylizacji wybrałam to, w czym czułam się najswobodniej. Ubrałam jasne, poprzecierane dżinsy i luźną czarną koszulkę z królikiem Bugs'em. Zrobiłam swój zwyczajowy makijaż, podkreślając jednak oczy czarną kredką, a usta ciemniejszą, niż zazwyczaj, szminką. Włosy, sięgające mi już za ramiona, pozostawiłam rozpuszczone. Nim się obejrzałam zbliżała się już za piętnaście dziewiętnasta, a mi z nerwów ścisnęło wnętrzności. Przymknęłam oczy, biorąc głęboki, uspokajający oddech, po czym zarzuciwszy na ramiona ukochaną skórzaną kurtkę, wyszłam z apartamentu. Lekko trzęsącymi się dłońmi napisałam do Millie SMS-a: „Idę.”. Zamknęłam za sobą drzwi i zjechałam windą na parter.
   Wyszłam przed budynek i dostrzegłam, że Kastiel już na mnie czekał. Zdziwiłam się nieco, bo mieliśmy dobre dziesięć minut czasu. Stał odwrócony tyłem do wejścia, trzymając Demona krótko na smyczy. Palił papierosa, co jakiś czas zagadując do pupila.
   - Co jest Demon? - podeszłam do nich dwóch, kucając obok psa. Zwierze, szczeknęło głośno i polizało mnie po policzku.
   - Demon! Przestań! - Kastiel szarpnął smycz psa, odciągając go ode mnie. Podniosłam się i spojrzałam się na chłopaka, lekko się uśmiechając.
   - Zazdrosny jesteś? - powiedziałam zaczepnie, czując delikatne pieczenie policzków. Brunet zbliżył się do mnie tak bardzo, że poczułam w jego oddechu kwaśny zapach papierosów, który, na tamtą chwilę, w ogóle mi nie przeszkadzał.
   - A co jeśli tak? - zapytał magnetycznym wręcz głosem, patrząc mi prosto w oczy. Zarumieniłam się od razu, chcąc odwrócić wzrok od jego spojrzenia, ale ono było tak hipnotyzujące, że widziałam tylko jego ciemne tęczówki. W końcu, kiedy pomału zaczynało mi się kręcić w głowie od tego wszystkiego, odsunął się ode mnie. - Chodźmy.
   I poszliśmy. Spokojnym spacerkiem zawędrowaliśmy do parku, gdzie spacerowali też inni ludzie, wraz z dziećmi lub pupilami. Przez większość czasu milczeliśmy, aczkolwiek to nie było przytłaczające milczenie. Dopiero, gdy zrobiliśmy jedno wielkie kółko wokół parku i Kastiel zaczął mi się uważnie przypatrywać, poczułam się nieco niepewnie.
   - Więc? - zapytał w końcu, nie odrywając ode mnie uważnego spojrzenia.
   - Co „więc”?
   - Po co Rozalia przyjechała do ciebie? - Usiedliśmy na jednej z ławeczek, a chłopak odpalił papierosa.
   - Musiałyśmy sobie coś wyjaśnić... Właściwie to Rozalia musiała mi wyjaśnić... - rzekłam wymijająco, podciągając stopy na ławkę. Otoczyłam nogi rękoma, opierając brodę o kolana.
   - Boo...? - dalej drążył temat, wypuszczając dym przed siebie.
   - Bo powiedziała mi o czymś, co jej zdaniem nie powinnam na dzień dzisiejszy wiedzieć, bo „mogłam zrobić coś głupiego” - ostatnie słowa podkreśliłam gestem, zginając palce obu rąk tworząc cudzysłów.
   - O czym? - dopytał, odwracając się w moją stronę i wbijając we mnie wzrok.
   Milczałam. Nie wiedziałam czy mu o tym powiedzieć. Nie byłam pewna tego co może zrobić, a nie chciałam, żeby narobił sobie i komuś innemu kłopotów. Musiałam się z tym sama uporać.
   Westchnęłam ciężko, patrząc przed siebie, obserwując jak Demon biegał za małymi wróblami albo ganiał latające na wietrze liście. Kastiel nie odrywał ode mnie spojrzenia, cały czas oczekując odpowiedzi, a gdy moje milczenie się przedłużało i powoli otwierał usta, żeby jeszcze raz mnie o to zapytać, z moich warg uciekło jedne, ciche zdanie:
   - Kentin mnie zdradził...
   - CO ZA SKURWIEL!

7 komentarzy:

  1. JAAAA! RANDKA! TAK! Jak ja kocham cieeee!
    Rozdział świetny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie Kaziu. Ostatnie zdanie opisuje więcej, niż tysiąc słów, którymi można by określić Kentina. Z ust mi to wyjąłeś kochanieńki. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu, tak więc i Kena to nie omija.
    Ciekawi mnie jednak, czy np. Gwen mu o tym wcześniej powiedziała i tak jakby mentalnie się nastawił jak zareagować, czy to była czysta z serca, spontaniczna odpowiedź xd
    Rozdział jak zwykle super, ale jak dla mnie za mało [tak, odezwała się ta, co dłuższe pisze 😒]. Czekam jak zawsze na kolejny, życzę weny i pozdrawiam serdecznie :*
    ps. Zapraszam dziś na herbatkę😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Liczę na szybkie dodanie kolejnej części :D A reakcja Kazika... wyraża więcej niż tysiąc słów xD już widze jak rzuca się na Kentina i "leje go po mordzie" XD tym razem (niestety) bez wyprówania flaków :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz mniej czasu, coraz mniej czasu, żeby wejść na Internet i wejść na Twojego bloga. Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła - wszystko się wokół niej kręci. Twoje opowiadanie jest jedne z najlepszych jakie w życiu czytałam. Piszesz jak rasowa autorka tych wszystkich znanych książek + piszesz ciekawiej od nich. ;D <3 <3 Fantastyczny wpis, czekam na następne <3
    Pozdrawiam Cię gorąco. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że coraz bardziej zaczyna mi się podobać połączenie Kastiela i Liwii. <3 Możesz cieszyć się ze swojego sukcesu, bo nigdy nie lubiłam Kastiela, a Kena uwielbiałam. xD :* <3

      Usuń
  5. Aaaaa, genialne! Nic dodać, nic ująć. UWIELBIAM! Czytało się cudownie. 'Kocham' Kastiela, uwielbiam Millie. Liwię oczywiście nie mniej. To wyjście z Kastielem, cudowne. To zakończenie - nie potrafiląbym sobie chyba lepiej tego wyobrazić. Trafione. Czyżby wena wróciła? ^^ Weeeny, czekam na next, pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z weną jest ciężko, ale już lepiej niż ostatnim razem. Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowe i niedługo wróci z pełną parą. Zaraz idę nadrabiać straty hehe xd
      Niezmiernie dziękuję za miłe i budujące słowa :*
      Gorąco pozdrawiam i ślę litry gorącej herbatki i czekolady <3

      Usuń