Witajcie...
W
związku z tym, że jest to już (AŻ) dwudziesty rozdział i mam już ponad 8 tys. wejść postanowiła napisać dla was coś innego. Specjalnego. Mam
tylko nadzieję, że ów rozdział nie namiesza za bardzo w opowiadaniu i że
wszystkim się spodoba. Chciałabym podziękować wszystkim czytającym i
komentującym. Wasze zdanie na temat mojej twórczości jest dla mnie bardzo
ważne i niesamowicie motywuje mnie do pisania. Tak wyróżniając to
dziękuję bardzo Tekashikika za wsparcie mentalne, ponieważ dzięki jej pomocy powstały nowe postacie ;)
Także... Zapraszam do czytania.
Bip...! Bip...! Bip...! Bip...!
Trzasnąłem otwartą dłonią w budzik, przez przypadek zrzucając go na podłogę. Jeszcze pięć minut...
- Kastiel! Kurwa mać, wstawaj!
Ze snu wyrwały mnie wrzaski jakieś kobiety. Na wpół zaspany otworzyłem oczy i rozejrzałem się po ciemnym pokoju. W drzwiach stała wysoka kobieta o długich czarnych włosach.
- Czego się drzesz, kobieto...?
- Bo jest w pół do ósmej i znowu się spóźnisz do szkoły! - matka warknęła w moją stronę, podchodząc do okna. - Ja nie mam czasu, by codziennie rano cię budzić! Zaraz muszę być na lotnisku!
- Dobra... już wstaje... - ziewnąłem potężnie, przeciągając się na łóżku.
- Ta... Tak samo jak wtedy, gdy dzwoni ci budzik? - zironizowała, rozsuwając zasłony. Oślepiająco jasne promienie słońca wdarły się do pokoju.
- No już wstaje, czego ty ode mnie chcesz? - podniosłem się z pościeli, jeszcze raz się przeciągając.
- Za pięć minut, masz być na dole - powiedziawszy to, brunetka opuściła sypialnię.
Boże... Ta kobieta kiedyś naprawdę doprowadzi mnie do szału. Trochę zaśpisz i zaraz afera na całą chatę. Mrucząc pod nosem, udałem się do łazienki i kiedy załatwiłem swoje potrzeby, i w miarę się ogarnąłem, wróciłem do pokoju raz po raz ziewając. Ubrałem ciemne spodnie, swoją ulubioną koszulę z logiem Winged Skull, bluzę z kapturem i zabierając ze sobą plecak, opuściłem pokój.
- Będę dzisiaj później. Mam próbę z Lysandrem - mruknąłem w stronę kobiety, mijając ją na korytarzu. Naciągnąłem na stopy znoszone, czarne trampki i ze słuchawkami na uszach wyszedłem z domu.
Ja niedługo zwariuje w tym domu...
Wyciągnąłem z kieszeni paczkę Marlboro, wziąłem jednego papierosa i odpaliwszy go zaciągnąłem się. Lekko gryzący dym wypełnił moje płuca, sprawiając, że machinalnie zwolniłem kroku.
O co chodziło Lysowi? Dlaczego tak się upierał nad dzisiejszą próbą? Ćwiczyliśmy przecież w każdy weekend i nigdy nie było potrzeby, by robić to częściej. Dlaczego więc dzisiaj?
Czasami nie potrafię ogarnąć tego człowieka. Niby spokojny, prawie się nie odzywa, wiecznie pogrążony w swoich myślach, ale jak wpadnie mu jakiś pomysł, to za wszelką cenę próbuje dążyć do celu.
Odrzuciłem peta stając przed wjazdem do szkoły. Patrząc na ten paskudny budynek wciąż nie mogę uwierzyć, kto mógłby być aż tak popieprzony i pomalować szkołę na różowo. Logika niektórych ludzi mnie przeraża.
Jednak nim dotarłem na swoje zwyczajowe miejsce za ogrodem, zobaczyłem burzę czerwonych loków biegnących w moją stronę.
- Kasii!
- Dziewczyno, błagam nie nazywaj mnie tak... - jęknąłem, przytulając kształtne ciało kuzynki - czuje się jak bachor.
W momencie, gdy Gwen oderwała się ode mnie zauważyłem ją idącą do szkoły. Te jej prawie nienawistne spojrzenie rzucane w naszą stronę. Uśmiechnąłem się do niej, unosząc lewą brew. Zauważyła to. Starałem się powstrzymać od parsknięcia śmiechem widząc jej zmieszanie i rumieńce.
- Siema stary. Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w swojej szkole? - zwróciłem się w stronę wysokiego bruneta, stojącego nieopodal mojego kuzyna.
- No, dzisiaj próba nie, poza tym nie będą przecież za mną płakać jak odpuszczę sobie jeden dzień - Kasper rzucił mi lekki uśmiech, wyciągając fajki. - Chcesz?
- Dzięki, przed chwilą wyrzuciłem peta. A wy? - kiwnąłem w stronę Nicka i Gwen.
- Dziadek Phil zmarł, przez co babcia się rozchorowała. Rodzice pojechali by się nią zająć i załatwić sprawy spadkowe, a my wylądowaliśmy u ciebie - czerwonowłosa rzuciła mi uroczy uśmiech, a ja już wiedziałem, że ich pobyt w moim domu będzie koszmarem. Przynajmniej ze strony dziewczyny.
- A na ile zostajecie? - Aż rodzice nie wrócą, czyli długo - ciemnowłosy wzruszył ramionami, rozglądając się po dziedzińcu. - Boże... jak ty tu wytrzymujesz... Różowa szkoła? Serio?
- Ta... też mnie to zastanawia...
- No chłopaki, koniec rozmów! Drake, do szkoły i nie waż mi się spóźnić na lekcje... - niska, jasnowłosa kobieta o dużych okularach minęła nas, goniąc do szkoły.
- Do potem! Będziemy czekać pod szkołą - Nick złapał w pasie swoją siostrę i już mieli wychodzić z terenu szkoły, kiedy zatrzymałem ich.
- Dzisiaj mam próbę. Nie wiem o której będę na chacie, ale trzymaj klucze, bo starych pewnie nie będzie. Matka coś mówiła o lotnisku - rzuciłem mu brzęczący pęk.
- Drake! Może byś w końcu zaszczycił szkołę swoją obecnością? - w drzwiach stała ta sama nauczycielka, co mijała nas kilka minut temu.
- No już idę - warknąłem w jej stronę, przechodząc obok niej w drzwiach. Kątem oka zauważyłem jak przewraca oczami.Co im się dzisiaj złożyło na czepianie się mnie? Najpierw matka robi aferę, że pięć minut później wstałem, a teraz dyra.
Powolnym krokiem mijałem masę ludzi na korytarzu. Niech ten cholerny dzień skończy się jak najszybciej. Będąc już prawie przy klasie, dostrzegłem ją jak stała przy parapecie i rozmawiała z Arminem. Rzuciłem jej uśmieszek wciąż mając przed oczami jej wredne spojrzenie.
Ha! Jakie to zadziwiające, że tak łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Zanim wszedłem do klasy widziałem jej zarumienione policzki i speszony wzrok.
Na szczęście, jeszcze nikogo nie ma. Usiadłem w swojej ławce na końcu klasy i spojrzałem w okno. Z tej klasy zawsze był dobry widok na miasto. No cóż... w końcu drugie piętro... Na końcu ulicy widziałem jeszcze Gwen jak zaczepiała się z Nickiem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Ona jest niemożliwa... Ale jest dla mnie jak siostra. I nawet tak wygląda. Ma długie do połowy pleców, lekko kręcone krwistoczerwone włosy, intensywnie niebieskie oczy i piękny uśmiech. Najczęściej chodzi w zielonej koszuli w kratę, czarnych dżinsach i glanach. Z resztą tak jak dzisiaj.
- Kto to był? - nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu słysząc to pytanie. Spojrzałem na nią wciąż się uśmiechając.
- A co zazdrosna jesteś?
- N...Nie, skąd ci to przyszło do głowy? - znów te urocze rumieńce. Stara się być skryta, ale jej twarz przeważnie jest jak otwarta księgą. Wszystkie uczucia od razu po niej widać. Tym razem także. - Po prostu zdziwiłam się widząc ciebie z jakąś dziewczyną. I to jeszcze jak się przytulacie.
- Kuzynka z bratem przyjechali do mnie na kilka tygodni - odparłem, widząc, że w jej oczach maluje się jakby ulga, ale nie do końca była przekonana do tego.
- Nigdy bym się nie spodziewała, że masz tak dobre relacje z kimkolwiek oprócz swojego psa i Lysandra.
- Widocznie w ogóle mnie nie znasz, mała.
- Nie nazywaj mnie małą, bo tego gorzko pożałujesz... - wymruczała przez zaciśnięte zęby wstając z krzesła. W jej zielono-złotych oczach błyskały niewielkie iskierki złości.
- Spoko. Już się nie mogę doczekać, mała... - Jej kształtne usta zacisnęły się w wąską linię, ale nie zdążyła już nic powiedzieć, ponieważ nauczyciel wszedł do klasy. Rzuciła mi ostatnie wściekłe spojrzenie i wróciła do swojej ławki obok białowłosej.
Patrząc w jej stronę nie mogłem uwierzyć. Ona zazdrosna o jakąś dziewczynę? Przecież nie ma o co... Mimo swojej drobnej sylwetki potrafi przykuć spojrzenie. Jest zawsze taka radosna i otwarta na ludzi. Wszędzie jej pełno, a jej melodyjny śmiech rozbrzmiewa na każdym korytarzu. Była inna od wszystkich dziewczyn z Amorisa. Ciekawe jak by zareagowała, gdybym jednak miał dziewczynę? Byłaby wściekła? Starałaby się zwrócić na siebie uwagę, czy ignorowałaby mnie?
Z resztą nad czym ty się człowieku zastanawiasz? Ona jest za delikatna dla ciebie...
Przez resztę lekcji starałem się mniej więcej skupić na tym co się dzieje w klasie, ale raz po raz zerkałem w jej stronę. Złote promienie słońca odbijały się w jej długich włosach. Niestety nie potrafiłem się powstrzymać by za każdym razem, gdy przyłapała mnie na tym, nie rzucać jej ironicznego uśmieszku.
Na długiej przerwie, zaraz po czwartej lekcji, udałem się w swoje zwyczajowe miejsce pod murkiem otoczonym kilkoma drzewami, gdzie mogłem spokojnie zapalić, unikając krytycznych spojrzeń belfrów. Wyciągnąłem papierosa i zasłaniając dłonią ogień zapalniczki, odpaliłem go. Przyglądałem się całemu dziedzińcowi, raz po raz zaciągając się nikotynowym dymem. Nagle mignęły mi przed oczami czerwone loki. Wyrzuciłem peta i skierowałem się w tamtą stronę.
No ładnie... Ledwo przyjechała i już ludzi zaczepia. I oczywiście musiała sobie na cel obrać akurat ją. Nie słyszałem o czym rozmawiały, ale obie dziewczyny wydawały się być bardzo poruszone. Najwidoczniej polubiły się. W sumie się jej nie dziwię. Mało jest ludzi, którzy nie lubią Gwen. Już miałem do nich podejść, ale zaczepił mnie Kasper.
- Słuchaj stary, ale nie będę mógł być na dzisiejszej próbie
- Czemu? Co się stało?
- Rodzice wymyślili sobie, że zabierają mnie na "rodzinną" kolacyjkę... - przewrócił oczami, lekko się krzywiąc.
- Spoko. Mówiłeś Lysandrowi?
- Tak. Nie wyglądał na zadowolonego, ale niestety ja nic na to nie poradzę - wzruszył ramionami i pożegnawszy się ze mną oddalił się w stronę czarnego Hummera.
Kiedy z powrotem spojrzałem, tam gdzie jeszcze przed chwilą obie rozmawiały, stała tylko Gwen najwyraźniej kogoś szukając w tłumie.
- Czy przypadkiem to nie mnie szukałaś? - podszedłem do niej, lekko się uśmiechając.
- Kasi! Jakbyś czytał mi w myślach.
- Jezu... Proszę cię przestań mnie tak nazywać - mimowolnie się skrzywiłem. Nienawidziłem gdy tak do mnie mówiła.
- No już, już. Nie denerwuj się. O której masz tą próbę? - zapytała niespodziewanie, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. A na cholerę jej to wiedzieć?
- Zaraz po lekcjach. Koło piętnastej a co?
- A nic... - mruknęła wymijająco, zastanawiając się nad czymś głęboko. - Mam dla ciebie małą niespodziankę.
I jak gdyby nigdy nic oddaliła się. Stałem przez chwilę lekko osłupiały. Jaką niespodziankę? O co tej dziewczynie chodzi? Chyba powinienem zacząć się bać... Czasem jej pomysły są dość... zaskakujące. Akurat gdy zniknęła za ogrodzeniem, zadzwonił dzwonek. Wyciągnąłem miętówki z kieszeni i wziąłem dwie do ust. Powolnym krokiem wróciłem na lekcje. Jeszcze tylko dwie godziny polskiego, angielski i wychowawcza...
W końcu wolność!
Prawie wybiegłem z klasy, mając dość ględzenia starej jędzy. Za każdym razem przypieprza się do mnie o byle gówno. Uh... Jak ona mnie wkurwia...
Na szczęście mogłem się za chwilę wyładować podczas próby. Za moment będę mógł chwycić swoją gitarę, poczuć struny pod palcami i usłyszeć jej pełne życia dźwięki.
Zbiegłem po ostatnich schodach i mocno popchnąłem dwuskrzydłowe, pomarańczowe drzwi. Nagle w ciągu jednej sekundy cała energia uleciała ze mnie jak z przebitego koła. Stanąłem osłupiały w wejściu patrząc to na dziewczyny to na Lysandra.
Co one tu robią? To chyba jakieś żarty...
- Co jest do cholery jasnej...? - podszedłem do białowłosego, który wydawał się niezbyt przejęty ich obecnością.
- Gwen zapytała się, czy mogłyby posiedzieć dzisiaj z nami - odparł jak gdyby nigdy nic.
- Więc to miałabyś ta twoja niespodzianka? - zwróciłem się po cichu do kuzynki, zaciskając machinalnie dłonie w pięści, starając się zapanować nad wzbierającą się we mnie złością.
- Przecież to nic wielkiego, Kas... Posiedzą sobie w kącie i posłuchają...
Całą siłą woli powstrzymałem się od złośliwego komentarza. Lys to jedyny mój przyjaciel, ale czasami i on wyprowadza mnie z równowagi. Odliczyłem w myślach do dziesięciu i podłączyłem gitarę pod wzmacniacz. Kilka minut później stałem z gitarą w rękach i całkowicie oddałem się muzyce. Każdy dźwięk wywołany szarpanymi strunami wypełniał moje ciało i myśli.
Muzyka... Jedyna rzecz, którą naprawdę kocham.
Gdy ostatnie brzmienia ucichły dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że miałem zamknięte oczy. Otworzyłem je i rozejrzałem po pomieszczeniu. Widziałem pełen zadowolenia uśmiech Lysandra, jak za każdym razem gdy wszystko idzie po jego myśli. Kuzynka również się uśmiechała, ale w zupełnie inny sposób - jakby wpadła na genialny pomysł. Natomiast ona... Ona patrzyła na mnie z mieszaniną zdziwienia i podziwu. Na ten widok poczułem mocniejsze uderzenie serca. Czyli jednak coś jej się we mnie podoba...
- Wiecie co chłopaki? Myślę, że powinniście zagrać w szkole koncert - wyparowała ni z z tego ni z owego czerwonowłosa.
Rozdział cudowny jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńWizja ze strony Kassa, nie ma co fajnie napisane :D
Jejciu o.o
OdpowiedzUsuńŚwietne, mimo tego, że wręcz nienawidzę przekleństw... Ale Kassiemu mogę wybaczyć xd
O! Nowe postacie! Gwen mi najbardziej pasuje ^*^
Koncert na pewno się odbędzie, bo wtedy przyjdzie Debra (-.-) i będzie duuuuużo akcji ^^
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, weny, oraz... truskawek ;*;
Jejku perspektywa Kasa mnie ujęła ! <3
OdpowiedzUsuńO! O! O! OMG!
OdpowiedzUsuńKas mnie rozwala xD
Nie wiem co pisać, więc weny ^^ Czekam na nn
Jeju dziewczyno zaskakujesz pomysłami. A rozdział pisany z perspektywy Kastiela wyszedł genialny.. Wczułaś się, widać to od razu. Wkładasz też w pisanie całe swoje serce, podoba mi się to :) aż żal przerywać w takim momencie. Czy ty serca nie masz?! Ja tu chce wiedzieć co dalej. Uuu i widać, że Kastiel już coś tam zaczyna czuć, jednak nie jest z kamienia ;D może będzie to coś głębszego.. ciekawe co wymyślisz. Czy tam zaistnieje jakaś chemia? *,*
OdpowiedzUsuńOooooł koncert <3 na pewno się odbędzie, już nie moge się doczekać. A ta kuzynka Kasa jest świetna :D już ją polubiłam. Zostanie w opowiadaniu na dłużej?
Jejku pisz szybko kolejny rozdział ^^ a właśnie, zapomniałabym. Zauważyłam, że rozdziały są coraz lepsze przez co nie mam do czego się przyczepić. I nie mogę napisać jak to krytyka motywuje, odebrałaś mi całą zabawe :c
Hahah oczywiście żartuje, to dobrze że sie starasz :) jako twoja wierna czytelniczka stwierdzam, że jesteś wspaniałą pisarką i w pełni zasługujesz na drugie tyle wyświetleń a nawet więcej :D
Kończąć, pozdrawiam gorąco i życze jak najwięcej weeeeny ~ ♥
Wspaniały pomysł na rozdział! Gratuluję tylu wejść i życzę coraz więcej! ♥♥ :* ^^ :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) To bardzo miłe z twojej strony...
UsuńByło bosko:-) , chce więcej,:-) jeszcze więcej :-) , piszesz przecudowne :-) mam do Ciebie taką maleńką prośbę:-) , jak byś mogła to baaardzo bym Cię prosiła:-) żebyś pisała więcej rozdziałów z perspektywy Kastiela , była bym Ci dozgonnie wdzięczna :-), pozdrawiam i życzę dużo wenki
OdpowiedzUsuń