wtorek, 16 czerwca 2015

~ Rozdział 21 ~

   Wstałam dzisiaj dość wcześnie. W domu panował spokój i cisza, a za oknem dopiero zaczynało świtać. Na niebie gdzieniegdzie było jeszcze widać gwiazdy. Wczorajszy maraton gier, który zaserwował mi Armin wykończył mnie na tyle, bym po powrocie zdążyła jedynie zjeść kolację i zaraz paść na łóżko, i zasnąć.
Szybko wyskoczyłam z łóżka i pognałam do łazienki zacząć poranną toaletę. Po szybkiej kąpieli i ogarnięciu rozczochranych włosów, stanęłam przed szafą, zastanawiając się w co dzisiaj mogłabym się ubrać. Po namyśle zdecydowałam się na przyjemne w dotyku legginsy w czarno białą panterkę, czarny top na ramiączkach i długi zielony sweter. Zaraz po tym zabrałam się za makijaż. Umalowałam powieki delikatnym miętowym cieniem, mocno wytuszowałam rzęsy i na koniec podkreśliłam oko czarną kredką.
    Zeszłam po cichu do kuchni, chcąc zrobić cioci niespodziankę i przygotować jej śniadanie, ale gdy weszłam do pomieszczenia, kobieta już tam siedziała popijając kawę.
    - A któż to tak wcześnie wstaje? - zapytała mnie z uśmiechem ponad kubkiem.
    - A tak jakoś nie mogłam dzisiaj wyleżeć w łóżku - mruknęłam, podchodząc do szafki, gdzie stał ekspres do kawy i nalałam sobie pełen kubek tego napoju.
    - Nie wiem czy dzisiaj czasem nie będę później... - westchnęła cicho, pocierając skronie.
    - W porządku - uśmiechnęłam się do niej pocieszająco. - Nie jestem już małą dziewczynką. Poradzę sobie.
    - Nie o to chodzi, skarbie... Mam wrażenie, że przez tą pracę cię zaniedbuję...
    - To złe masz wrażenie - odparłam. - Chcesz nas utrzymać, to zrozumiałe. Poza tym jesteś dość ważna w firmie i musisz tam być - ciocia była tłumaczem, ponieważ firma, w której pracowała zawierała kontrakty z innymi krajami.
    - Wynagrodzę ci wszystko w te ferie. Obiecuję - uniosła kąciki ust, a jej oczy zapłonęły radosnymi iskierkami.
    Dokończyłyśmy śniadanie, rozmawiając o tym co będziemy robić w górach. Już kiedy ciocia opowiadała mi o wspaniałych widokach z kurortu lub o przytulnych knajpkach czułam, że będą to najlepsze ferie zimowe, jakie kiedykolwiek spędziłam. Za dwadzieścia ósma wyszłyśmy z domu i ciocia podwiozła mnie pod samą szkołę. Kilkaset metrów przed budynkiem dostrzegłam Rozalię w towarzystwie bliźniaków. Pospiesznie podeszłam do nich.
    - Liwia! A co ty tu robisz? - białowłosa podbiegła w moją stronę i przytuliła mnie na przywitanie.
    - Przyjechałam z ciocią - wyjaśniłam, dołączając się do trójki przyjaciół.
    - A o nas to nie pomyślałaś...? - oburzył się Alexy, ale po jego radosnym wzroku wiedziałam, że żartuje.
    - Oh... Przepraszam was najmocniej, ale ciotce w tych sprawach nie da się postawić - zaśmiałam się cicho, przyglądając się im uważnie.
    Wchodziliśmy na szkolny dziedziniec, rozmawiając o prawdopodobnej kartkówce z polskiego, gdy go zobaczyłam. W pierwszej chwili nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby nie dziewczyna, którą przytulał. Aż zwolniłam kroku nie mogąc w to uwierzyć. Kastiel przytulający jakąś dziewczynę? Na szczęście Rozalia i Alexy byli zajęci rozmową o kolorze, który będzie w tym sezonie modny, a Armin jak zawsze zajmował się rozwalaniem jakiegoś trolla w grze, więc mogłam spokojnie im się przyjrzeć.
   Dziewczyna miała długie do połowy pleców lekko kręcone krwistoczerwone włosy z ciemniejszymi pasemkami. Miała na sobie rozpiętą czarną ramoneskę, spod której widać było zieloną koszulę w kratę i czarny podkoszulek z jakimś nadrukiem. Na nogach miała szare poprzecierane dżinsy i luźno związane glany.
Nagle wychwyciłam jego spojrzenie. Znów ten sam ironiczny uśmieszek. Boże... jak on mnie denerwuje. Mimo wszystko jednak poczułam jak delikatnie się rumienię. Tego w sobie najbardziej nienawidziłam. Wystarczyło jedno spojrzenie chłopaka, a ja robiłam się czerwona jak burak. Machinalnie odwróciłam wzrok i zaczęłam zaczepiać Armina, pytając o grę, w którą aktualnie grał.
    Kilka minut później wkroczyłam do klasy. Siedział przy oknie, wgapiając się w nie. Zaciekawiona podeszłam do niego i ujrzałam jak ta sama dziewczyna, którą przytulał szła wraz z innym chłopakiem. Nim zdążyłam się zorientować wypaliłam.
    - Kto to był? - Usiadłam przed nim, czując jak ze zdenerwowania kolna mi miękną.
    - A co zazdrosna jesteś? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie, znów przyglądając mi się przenikliwie, z tym denerwującym uśmieszkiem na ustach.
     - N...Nie, skąd ci to przyszło do głowy? - zagryzłam niepewnie wargę. Czyżbym serio była zazdrosna? - Po prostu zdziwiłam się widząc ciebie z jakąś dziewczyną. I to jeszcze jak się przytulacie.
    - Kuzynka z bratem przyjechali do mnie na kilka tygodni - uśmiechnął się ironicznie, jakby cała ta sytuacja go przeogromnie bawiła.
    - Nigdy bym się nie spodziewała, że masz tak dobre relacje z kimkolwiek oprócz swojego psa i Lysandra - odparłam cicho, odgarniając włosy z twarzy.
    - Widocznie w ogóle mnie nie znasz, mała - zaśmiał się cicho na swój, jakże zabawny żart.
    - Nie nazywaj mnie małą, bo tego gorzko pożałujesz... - warknęłam przez zaciśnięte zęby, czując złość, która wezbrała we mnie jak rzeka podczas burzy.
    - Spoko. Już się nie mogę doczekać, mała... - zacisnęłam usta, starając się powstrzymać od jakieś niewybrednej uwagi, ponieważ w tym samym momencie do klasy wkroczył nauczyciel.
    Szybkim kokiem podeszłam do Rozalii i usiadłam obok niej. Rzuciła mi zdziwione spojrzenie, ale ja jedynie pokręciłam przecząco głową. Nie miałam ochoty mówić jej o powodzie mojej złości, ani tym bardziej o moich podejrzeniach. Oparłam łokieć o ławkę, po czym położyłam głowę na dłoni i pochylając się w ten sposób nad zeszytem zaczęłam pisać notatki.
    - Hej! Ziemia do Liwii! - szepnęła białowłosa, szturchając mnie lekko w żebra.
    - C...Co? - zapytałam zdezorientowana, przecierając czoło wnętrzem dłoni.
    - Od jakichś pięciu minut piszesz jedno i to samo zdanie... - dziewczyna zachichotała, wskazując na mój zeszyt.
    Faktycznie. Cała stronica dużego zeszytu była zapisana jednym i tym samym zdaniem. Jęknęłam cicho wyrywając kartkę. Super... Będę musiała przepisywać całą notatkę. Zgniotłam papier w kulkę i wrzuciłam do swojej kremowej torebki. Wtedy kątem oka dostrzegłam jego spojrzenie. Popatrzyłam mu prosto w oczy, czując jak moje policzki nabierają kolor szkarłatu. Nie chciałam jednak pokazać mu swojej słabości i czekałam aż sam odwróci wzrok.
    - Panno Miko, czy może mi panna odpowiedzieć w którym roku miały miejsce pierwsze Igrzyska Olimpijskie?
    - Eee... Co? - spojrzałam się w stronę pani Wood, nie bardzo ogarniając o co jej chodzi.
    - W którym roku miały miejsce pierwsze Igrzyska Olimpijskie?
    - Nie wiem - odparłam, po chwili milczenia.
    - Jakoś mnie to nie dziwi. Jak rozglądasz się po klasie, zamiast notować... - westchnęła jedynie i poprawiając okulary na nosie, kontynuowała omawianie lekcji.
    Mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego, zamykając zeszyt. Nie było sensu pisać notatek, skoro nie miałam połowy z nich. Zaczęłam bazgrać coś po okładce, pozwalając by moje myśli swobodnie wędrowały po różnych tematach. I znów poczułam jego wzrok na sobie. Nie mogąc się powstrzymać zerknęłam w jego stronę. Czerwonowłosy uśmiechnął się lekko, spoglądając na mnie spod grzywki. I tak było do końca lekcji. Co chwilkę zerkałam na niego, czując jego uporczywe spojrzenie na plecach, a on za każdym razem, gdy popatrzyłam się w jego stronę rzucał mi ten przelotny uśmiech.
    Ku mojej ogromnej radości, dzwonek w końcu zabrzmiał a ja trzymając zeszyt w rękach opuściłam klasę. Chwilę później siedziałam wraz z Rozalią w sali numer 54 czekając na geografię.
    - Liwia wszystko w porządku? - zapytała białowłosa, przyglądając mi się uważnie.
    - A czemu miałoby być coś nie tak? - zmarszczyłam brwi, biorąc do ust czekoladowe ciastko.
    - Chodzisz taka zamyślona... I jeszcze te spojrzenia Kastiela... Czy ja o czymś nie wiem? - podparła się rękoma na biodrach, uśmiechając się podejrzliwie.
    - Co ty insynuujesz? - uniosłam jedną brew, po czym zaczęłam się śmiać. - Czy ty naprawdę sądzisz, że ja i Kastiel? Roz... Nie bądź śmieszna...
    - No ale mi chyba możesz powiedzieć - upierała się. - W końcu jestem twoją przyjaciółką.
    - Mnie z Kasem nic nie łączy, oprócz tego, że lubi rzucać w moją stronę wredne docinki.
    - Dobra, nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi - zaśmiała się cicho, lekko mnie szturchając w ramię.
    - No mi raczej nie zaszkodzi - mruknęłam, wyciągając z torby książki.
    Usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty chichot i gdy się odwróciłam aż jęknęłam w duchu, widząc jego czekoladowe oczy. Zacisnęłam pięści i resztkami cierpliwości odwróciłam się w przeciwną stronę. Reszta zajęć minęła w miarę spokojnie. Starałam się nie zwracać na niego uwagi i powstrzymywałam się całą siłą woli, by nie zerknąć na niego, gdy za każdym razem czułam jego wzrok na sobie. Odetchnęłam z ulga, gdy z sennego otępienia wyrwał mnie dzwonek na długą przerwę. Zbiegłam z białowłosą na parter by wziąć kurtki i wyszłyśmy na dwór, kierując się w stronę kiosku niedaleko szkoły. Kiedy kupiłyśmy drugie śniadanie, dziewczynie zadzwonił telefon. Chcąc dać jej spokojnie porozmawiać, weszłam na szkolny dziedziniec. Moment później podeszła do mnie dziewczyna - kuzynka Kastiela.
    - Cześć - uśmiechnęła się delikatnie, wyciągając w moją stronę drobną dłoń - Gwen, jestem.
    - Hej... - niepewnie podałam jej dłoń i odwzajemniłam uścisk dłoni - Liwia... Bardzo miło mi cię poznać.
    - Mi również - uśmiech nie znikał z jej ust. - Przepraszam, że cię tak zaczepiam, ale przyjechałam do kuzyna na kilka tygodni i tak pomyślałam, że warto by było kogoś poznać...
    - Nic się nie stało - odparłam, wzruszając lekko ramionami. - Też bym tak postąpiła na twoim miejscu. Kuzynka Kastiela tak?
    - Tak, a skąd wiesz?
    - Pytałam się go na lekcji o ciebie... - przyznałam i po chwili pożałowałam tego, czując jak moje policzki lekko się zaróżowiły. - Poza tym jesteście do siebie strasznie podobni.
    - Nie sądzę... - stwierdziła, delikatnie wykrzywiając wargi. - Może z wyglądu jesteśmy do siebie podobni, ale uwierz mi na słowo... Nie ma nic bardziej różniącego się od siebie niż ja i on - zaśmiała się pod nosem. - Ja nie wiem jak wy wytrzymujecie z tym małpiszonem w klasie...
    - Jest ciężko, ale daję radę - uniosłam dwa kciuki w górę, uśmiechając się delikatnie.
    - Hm... Masz jakieś ważne zajęcia po szkole? - wyparowała zamyślona, marszcząc delikatnie brwi.
    - Nie... A dlaczego pytasz?
    - Kastiel coś wspominał, że ma dzisiaj próbę z chłopakami w piwnicy i wpadłam na pomysł, żebyśmy poszły ich posłuchać. Za każdym razem gdy do niego przyjeżdżałam jakoś nigdy nie miałam okazji do tego... - westchnęła, przyglądając mi się uważnie w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
    - Czemu nie... - mruknęłam nieco niepewnie, zastanawiając się nad reakcją chłopaków jak nas tam zobaczą. Nie dane mi było dłużej nad tym rozmyślać, ponieważ Rozalia skończyła rozmawiać i podeszła do nas. Po przywitaniu się dziewczyn wraz z białowłosą oddaliłyśmy się do szkoły. Jeszcze tylko cztery lekcje...

    - Panno Miko, mam nadzieję, że zaliczyłaś wszystkie przedmioty... - wysoka blondynka, spojrzała na mnie znad laptopa.
    - Oczywiście - odparłam, spoglądając w piwne oczy wychowawczyni.
    - To dobrze. Nie chcę byś miała zaległości. Dyrektorka później ścigałaby mnie i ciebie za to - uśmiechnęła się lekko wymuszenie, z powrotem zerkając w komputer. - Kastiel! - krzyknęła tak nagle, że większość osób znajdujących się w sali podskoczyła na krzesłach - zapraszam do mnie.
    - Co znowu nie tak? - jęknął czerwonowłosy, wyciągając czarną słuchawkę z ucha.
    - Masz nie zaliczone półrocze z francuskiego. Pan Rimet ci nie odpuści - spojrzała na niego uważnie, a w jej spojrzeniu można było dostrzec delikatną srogość.
    - Zaliczę - odparł, wzruszając ramionami.
    - Kiedy? - nauczycielka spojrzała na niego z półuśmiechem na ustach.
    - W przyszłym tygodniu. Jestem już umówiony...
    - Nie kłam. Rozmawiałam dzisiaj z Alexisem i jakoś nie wspominał mi nic o tym. Wręcz przeciwnie. Twierdzi, że od kilku dni nie pojawiasz się na zajęciach i ignorujesz go na korytarzu.
    - Może nie miał na sobie okularów i nie zauważył mnie - ponowne wzruszenie ramionami i zerknięcie znudzonym wzrokiem w okno.
    - Wyrażaj się z szacunkiem Drake. Zobaczysz, że w końcu się doigrasz za ten swój cięty jęzor - odprawiła go, ale po chwili dodała - do końca tygodnia chcę zobaczyć usprawiedliwienie za te nieobecności, bo napiszę do twojej matki.
    - Mhm... - mruknął jedynie i wróciwszy na swoje miejsce pod ścianą, rozłożył się na krześle, wsadzając słuchawkę do ucha. Przyglądałam mu się chwilkę, jak w rytm nieznanej mi piosenki kiwa lekko głową, gdy z zamyślenia wyrwała mnie Rozalia.
    - Ziemia do Liwii - pomachała mi zgrabną, lekko opaloną dłonią przed twarzą. - Co się dzieje?
    - Nic się nie dzieje - spojrzałam na nią i widząc jej przenikliwe spojrzenie dodałam - co miałoby się dziać?
    - No nie wiem, ale dzisiaj bezustannie go obserwujesz... - powiedziała cicho, nachylając się nade mną, by nikt nie powołany tego nie usłyszał.
    - O co ci chodzi?
    - Jak to o co? - zapytała zdziwiona. - Siedzisz i praktycznie cały czas na niego zerkasz. On z resztą też nie jest gorszy...
    - Rozalia, uspokój się. Nic mnie z nim nie łączy. To on bez przerwy się na mnie gapi. Jak ty byś się czuła, gdyby jakiś chłopak ciągle się na ciebie patrzył? - czułam jak dziewczyna powoli podnosi mi ciśnienie. Nienawidziłam gdy ktoś próbował mi wcisnąć coś czego nie zrobiłam lub nie powiedziałam. - Poza tym ona nawet nie jest w moim typie.
    - A kto jest? - od razu pochwyciła dziewczyna, a ja aż jęknęłam w duchu.
    - Nie powiem ci, bo później nie dasz mi spokoju - powiedziałam, starając się nie uśmiechać, jednak dziewczyna zauważyła to i zaczęła cicho chichotać, na co ja trzepnęłam ją słabo w ramię.
    - Ej, a to za co? - zrobiła urażoną minę. - Dobra... Przestanę, ale kiedyś i tak będziesz musiała mi powiedzieć.
    Ku mojej przeogromnej radości lekcja wyjątkowo szybko się skończyła. Oczywiście pierwszy z klasy wyszedł, a właściwie wyleciał jak burza Kastiel. Gdzie mu się tak śpieszy? Pożegnałam się z Rozą, po czym skierowałam swoje kroki do piwnicy. Przed wielkimi, dwuskrzydłowymi, zielonymi drzwiami stała już Gwen. Uśmiechnęła się do mnie na powitanie i razem weszłyśmy do środka. Wnętrze było ogromne. Po prawej części było niewielkie podwyższenie, gdzie było kilka krzeseł, natomiast po przeciwnej stronie stały niezgrabnie postawione ławki i kilka kartonów ustawionych tuż pod ścianą. Dopiero gdy rozejrzałam się po całym pomieszczeniu zauważyłam Lysandra ustawiającego mikrofon i głośniki.
    - Hej... - uśmiechnęłam się, machając mu na przywitanie.
    - Witaj Liwio - odwzajemnił uśmiech, podchodząc do nas. - Gwen... Jak miło cię znów widzieć.
    - Lys! Jej! Jak ja cię dawno nie widziałam... - zaśmiała się niebieskooka, przytulając go lekko. - Nie będzie ci przeszkadzać, jak tutaj sobie posiedzimy?
    - Nie, oczywiście, że nie - uniósł delikatnie kąciki warg, w uroczym półuśmiechu.
    W tym samym momencie drzwi do piwnicy raptownie otworzyły się i stanął w nich Kastiel. Rozejrzał się lekko zdezorientowany po wnętrzu, po czym jego wzrok spoczął na mnie i lekko się skrzywił.
    - Co jest do cholery jasnej...? - podszedł do białowłosego, który wydawał się niezbyt przejęty całą sytuacją. Sprawiał wrażenie kompletnie obojętnego, na jego krzyki.
    - Gwen zapytała się, czy mogłyby posiedzieć dzisiaj z nami - powiedział spokojnie, spoglądając w stronę przyjaciela.
    - Więc to miałabyś ta twoja niespodzianka? - nagle odwrócił się do swojej kuzynki, przez co od razu zauważyłam, jak zaciska dłonie w pięści.
    - Przecież to nic wielkiego, Kas... Posiedzą sobie w kącie i posłuchają... - mruknął cicho i uspokajająco różnooki. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu cisnącego mi się na usta, gdy dostrzegłam jak mięśnie jego szczęki napinają się, przez zaciskanie zębów. Powstrzymując się od komentarza, podszedł do wzmacniacza i podpiął do niego swoją czerwono-czarną gitarę.
    Kilka minut później usłyszałam najpierw spokojne dźwięki, a następnie nieco ostrzejsze tony wydobywające się z kolumny. Moment później zabrzmiał cichy, czysty głos Lysandra. Był taki inny niż normalnie. Dało się dosłyszeć delikatną chrypkę wkradającą się w każde śpiewane słowo, jednakże jego śpiew dalej był czysty i miękki. Troszkę przywodził mi na myśl głos jednego z dobrze mi znanych wokalistów - Jayya Von Monroe, Nieoczekiwanie do melodii dołączył się Kastiel. Jego głos był zupełnie inny. Wyraźnie pobrzmiewała w nim chrypa, miał bardziej głęboki akcent. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w piosenkę, która niestety, jak dla mnie, szybko się skończyła. Spojrzałam w stronę gitarzysty i wokalu. Białowłosy ledwo widocznie uśmiechał się z zadowoleniem, a w oczach ciemnookiego błyskały się iskierki szczęścia. Widać było, że gra na instrumencie sprawia mu ogromną radość.
    - Wiecie ci chłopaki... - ciszę przerwała Gwen - moim zdaniem powinniście zagrać w szkole koncert.
    - Hm.. To nie byłby zły pomysł... - powiedział cicho Lysander, po chwili milczenia.
    - No cię chyba coś bierze... - warknął Kastiel, spoglądając złowrogo na kuzynkę.
    - Ale ja naprawdę mówię - uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. - Naprawdę świetnie wam idzie, więc powinniście to pokazać.
    - Skończ. Nie chce nawet o tym słyszeć - powiedział stanowczo, rzucając wściekłe spojrzenia to przyjacielowi to krewnej.
   - Ale Kas... Przecież to nic..
   - Skończ! - krzyknął Kastiel, po czym zeskoczył z podwyższenia. - Idę zajarać...

4 komentarze:

  1. Ooo, jak słodko, te gapienie się na siebie ^^
    Nadal uważam, że Kas to burak, dosłownie i w przenośni >.<
    Nie mogę się doczekać następnego, weny *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm. Nowa postać. Super rozdział. A Kas taki nerwowy. No. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam już wczoraj napisać tutaj tu komentarz, ale przeczytałam cały uważnie a z racji tego że jestem bardzo zakręconą osobą to po prostu wyleciało mi z głowy, bardzo cię przepraszam za te zaległości :/ ale już piszę, co sądzę na temat tego rozdziału. A więc..
    WSPANIAŁY *,* Nie wiem, czy już to mówiłam, jeśli tak to powtórzę jeszcze raz: jesteś świetną pisarką, naprawdę :) Ta Gwen od razu zdobyła moją sympatię, polubiłam ją bardzo, mam nadzieję, że zostanie na dłużej.
    Hahaha Kastiel naprawdę jest jedyny w swoim rodzaju. Te jego uwagi dosłownie mnie powalają :D A to ciągłe gapienie się na Liwię na lekcji jest takie słodziutkie, jednak czerwonowłosy nie jest z kamienia i chyba mięknie przy naszej bohaterce :) To dobrze.
    A co do koncertu.. świetny pomysł! Błagam Kas, zgódź się :c proooszę, czemu on się tak opiera przy swoim zdaniu? Czasami jest taki uparty, grrr....
    Mimo wszystko mam nadzieję, że się zgodzi :) pewnie gdzieś tam w głębi siebie jednak chce tego koncertu, wierzę w to ^^
    Mam nadzieję że następny rozdział będzie już niedługo :D nie mogę się doczekać, już chcę wiedzieć co będzie dalej ^^
    Weny, weny i jeszcze raz weny!! Pozdrawiam ciepło i czekam na kontynuację ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo nadrobiłam te trzy rozdziały.. aż mi głupio że byłam do tyłu z nimi :/ Ale są zarąbiste! Wszystkie trzy! A zwłaszcza 20-ty! Kurde bomba! Proszę pisz więcej z punktu widzenia Kastiela, naprawdę ci to wychodzi! Liwia + Kastiel? No nieźle, ale ja normalnie miałam przeczucie że między nimi coś zaiskrzy :D Mam nadzieję że będzie to coś więcej, błagam niech oni będą parą!! ;( jak dla mnie to strzał w dziesiątkę, jak to się mówi "przeciwieństwa przyciągają". A no i mam też ogromną nadzieję, że koncert się jednak odbędzie... Kas musi się zgodzić.
    Aaa i jeszcze taka mała uwaga: jak piszesz najpierw z punktu widzenia jednego bohatera, a potem drugiego to nie powtarzaj wydarzeń (rozmów itp.), po prostu zacznij od tego na czym skończyłaś i pisz o dalszych zdarzeniach. Albo po prostu skracaj tamte. Taka mała rada :)

    OdpowiedzUsuń