poniedziałek, 16 maja 2016

~ Rozdział 67 ~

 Jedynie ci kochankowie mogą o sobie zapomnieć, którzy niedostatecznie się kochali, by się znienawidzić.
 ~ Ernest Hemingway

   Stałam prze chwilę w bezruchu, próbując zapanować nad wyrazem twarzy. Cały czas powtarzałam sobie w myślach, że to nie jest nic wielkiego, że nie powinnam się tym przejmować. Przecież nie jestem zazdrosną kwoką, która kontroluje swojego faceta na każdym kroku. Powtarzałam sobie, że to tylko zwykła, koleżeńska rozmowa, że nic ich nie łączy. Jednak mimo to nie potrafiłam powstrzymać bolesnego ukucia w klatce piersiowej.
   - Liv, wszystko w porządku? - Usłyszałam obok siebie zmartwiony głos przyjaciółki.
   - Taak... W porządku - odpowiedziałam cicho, po czym pokręciłam głową, jakbym chciała odgonić się od natarczywej muchy. - Zamyśliłam się na chwilkę, to nic takiego.
   Usłyszawszy mój głos, Kentin zwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się szeroko, wstając z sofy. Zmusiłam swoje usta, by wygięły się w imitacji uśmiechu, nie mogąc wyrzucić z siebie niepokoju. Automatycznie nastawiłam policzek na delikatnego całusa, by po chwili dać podprowadzić się ku kanapie.
   - Jak się czujesz? - Złotowłosa dziewczyna, pochyliła się w moją stronę, wbijając we mnie spojrzenie.
   - W porządku - powtórzyłam, unosząc kąciki ust. - W przyszłym tygodniu mają mi ściągnąć gips. Nareszcie.
   Westchnęłam z ulgą, co zostało skwitowane, rozbawionym chichotem przyjaciół.
   - Rozalia coś wspominała o wypadzie nad ocean... - Amber zagaiła ponownie rozmowę, odrzucając długie włosy na jedno ramię.
   - Coś mi dzisiaj wspominała. Nie sądziłam, że chce zabrać ze sobą połowę miasta - zaśmiałam się, zerkając na białowłosą, która machnęła od niechcenia ręką.
   - Szkoda by było marnować ostatnie piękne dni na siedzenie w domu, kiedy można spędzić je w gronie przyjaciół na plaży. Poza tym to chyba będą ostatnie dni, które z nami będziesz, prawda?
   -  Niestety tak - potwierdziłam, krzywiąc się lekko na wspomnienie „rozmowy” między mną a Kenem. Piętnastego września mam samolot do Santa Cruz.
   Kaszlnięcie z lewej strony odwróciło moją uwagę od blondynki. Rzuciłam zielonookiemu pytające spojrzenie, ale on tylko wpatrywał się we mnie intensywnym wzrokiem. Od razu domyśliłam się o co mu chodzi, ponieważ nic mu nie wspominałam o terminie wyjazdu. Podejrzewałam, że nie spodziewał się, iż to aż tak szybko nastąpi. Uniosłam jeden kącik warg w półuśmiechu, żeby zaraz po tym schować się za szklanką zimnego drinka. Ken odpowiedział mi tym samym, chwilę później pogrążając się w rozmowie z Mattem.
   Reszta wieczoru minęła w radosnej atmosferze rozmów, tańców i różnych wygłupów. Byłam co chwilę zajmowana rozmową, a każda osoba proponowała mi coś do picia. Niestety długi okres czasu, kiedy nie piłam alkoholu w połączeniu z dość dużą ilością wypitych drinków, skutkował tym, że już po godzinie dwudziestej trzeciej czułam jak zaczyna mi dość mocno szumieć w głowie. Nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ wiedziałam, że to praktycznie ostatnia okazja, by wypić i zabawić się z przyjaciółmi przed moim wyjazdem. Większość zaproszonych ludzi zaczęła się pomału rozchodzić i w mieszkaniu Alexa została tylko niewielka grupka najbliższych znajomych i przyjaciół. Byłam właśnie pogrążona w rozmowie z Gwen i Rozalią, kiedy ktoś krzyknął:
   - Hej! A może zagramy w butelkę?
   Spojrzałam się na osobę, która to zaproponowała i zobaczyłam Armina stojącego na środku salonu, trzymając w ręce pustą butelkę po wódce. Uniosłam jedną brew zdziwiona, ale moje zaskoczenie pogłębiło się, gdy wszyscy zebrani ochoczo przystanęli na jego propozycję.
   - Serio? Chcecie się bawić w butelkę, jak dzieciaki na domówce? - powiedziałam, spoglądając z niedowierzaniem na przyjaciół, którzy usadowili się na podłodze w kółeczku.
   - Dlaczego nie? I tak już większość ludzi się zmyła, więc nie widzę przeszkody by zagrać w „pytanie czy wyzwanie” - stwierdził brunet, wzruszając ramionami.
   - No, chodź, zagraj z nami! - siedząca już po turecku Rozalia, uśmiechała się do mnie przymilnie.
   Westchnęłam ciężko, przewracając oczami.
   - Czyżbyś się czegoś bała? - Amber stanęła obok mnie, spoglądając spod gęstych rzęs, upijając łyk napoju. - Że coś, czego się wstydzisz wyjdzie na jaw?
   - Nie boję się, tylko uważam to za dziecinadę - odparłam spokojnie, ignorując lekko szyderczy ton głosy blondynki. Przez ostatnie lata zdążyłam się przyzwyczaić do wrednego charakteru dziewczyny.
   - Och, nie gadaj, tylko siadaj i graj z nami! - Alexy złapał mnie za rękę, próbując ściągnąć mnie koło siebie.
   - No dobra...
   - Tak! - rozradowana białowłosa poklepała miejsce obok siebie. - Chodź tu, koło mnie.
   Zrezygnowana usiadłam obok przyjaciółki, podkładając jedną nogę pod udo tej zagipsowanej. Rozejrzałam się nieco skołowana po towarzystwie, które równie jak ja było pod wpływem alkoholu. Jedyna Rozalia pozostawała trzeźwa z całego towarzystwa.
   - Więc kto zaczyna? - zapytał Armin, siadając między Gwen a Matta.
   - Może ta, która tak bardzo nie chciała grać? - zaproponowała czerwonowłosa, uśmiechając się do mnie podstępnie.
   - I ty, Brutusie, przeciwko mnie... - zmrużyłam oczy, wpatrując się w zarumienioną twarz Gwen. Niechętnie zabrałam butelkę od bruneta, po czym kładąc ją na drewnianej podłodze, zakręciłam nią. Moment później naczynie zatrzymało się, a korek wskazywał na Armina. Ten widząc to, jęknął cierpiętniczo. - Sam, zaproponowałeś, więc cierp. Pytanie czy wzywanie?
   - Wyzwanie - przybrał minę pewnego siebie, zakładając ręce na piersi.
   - Hmm... - mruknęłam, zastanawiając się nad zadaniem, które mógłby wykonać chłopak. - Na razie na spokojnie. Wypijesz mojego drinka...
   - Mam się bać? - zapytał retorycznie, udając przestraszony głos.
   - Nie powinieneś... - odpowiedziałam lakonicznie, dodając po chwili - jeśli masz mocną głowę...
   Podniosłam się i podeszłam do stolika z alkoholami, zasłaniając cały widok swoim ciałem. Wzięłam największą szklankę, wsypałam troszkę kruszonego lodu, tak by przykryć dno, następnie złapałam za butelkę wódki i zapełniłam nią prawie całe naczynie. Dopiero gdy szklanka była zapełniona w miej więcej trzech czwartych wysokości, dolałam do tego coli by zabarwić nieco trunek. Odwróciłam się do przyjaciół z szatańskim uśmiechem na ustach i podałam Arminowi szklankę. Ten widząc mój wyraz twarzy, stracił trochę ze swojej pewności, jednak nie zawahał się, kiedy brał pierwszy łyk. Starałam się jak mogłam powstrzymać rosnące zadowolenie, jednak widząc wykrzywioną twarz przyjaciela, wybuchnęłam śmiechem.
   - Co to jest?! - zawołał, przełknąwszy pierwszego łyka, patrząc z przerażeniem na wysoką szklankę.
   - Mój drink - posłałam mu niewinny uśmiech, siadając na swoje miejsce.
   - Drink?! Tu jest praktycznie sama wódka!
   - Oj tam, dramatyzujesz - machnęłam obojętnie ręką, a gdy zauważyłam, że chłopak chce odstawić naczynie, pokręciłam przecząco głową. - Nie, nie, nie... Musisz to wypić do końca. Podjąłeś się wyzwania, to pij jak grzeczny chłopiec.
   Armin rzucił mi złowieszcze spojrzenie, na które jedynie zachichotałam i kilkoma łykami wychylił całą zawartość przygotowanej przeze mnie szklanki. Skrzywił się i wzdrygnął demonstracyjnie.
   - Jesteś straszna... - powiedział cicho, wycierając usta wierzchem dłoni. Zakręcił butelką i szyjka wskazała na Lysandra. - Pytanie, czy wyzwanie?
   - Pytanie - odparł z nic nie wyrażającą miną. Jak zawsze spokojny i opanowany.
   - Spałeś już z Gwen? -zapytał cichym głosem, zakładając ręce na piersi. W pokoju automatycznie zapadła cisza, jakby ktoś jednym przyciskiem wyłączył dźwięk. Ucichła nawet rozmowa między Alexy'm i Rozą. Wszyscy wgapiali się na przemian to w Armina, to w Lysandra, próbując odczytać wyrazy twarzy chłopaków.
   - To chyba oczywiste, że skoro przychodzi do mnie, do mieszkania na noc, to oznacza, że razem śpimy - odparł, z lekkim uśmiechem na ustach, interpretując pytanie po swojemu.
   - Nie o takie spanie mi chodziło - mruknął niezadowolony Armin, krzywiąc się nieznacznie. - Czy uprawiałeś już seks z Gwen?
   - Nie sądzę, by to pytanie było na miejscu. Ta sprawa nie dotyczy tylko mnie, ale także i Gwen, a raczej wątpię, by ona chciała się dzielić z wami takimi szczegółami życia prywatnego - odpowiedział spokojnie białowłosy, spoglądając na swoją dziewczynę z delikatnym uśmiechem. - Jeśli mógłbym, to poproszę o zmianę pytania.
   - Nie. - Niespodziewanie dla wszystkich, to Gwen odmówiła. Spojrzała swojemu chłopakowi prosto w oczy z zaciętą miną, po czym rozejrzał się po wszystkich. - Nie ma możliwości zmiany pytania.
   - Gwen ma rację. Skoro zgodziłeś się zagrać z nami, musisz uszanować zasady - wyszczerzył się do niego czarnowłosy, czekając na odpowiedź.
   Poeta westchnął cicho, opuszczając wzrok na swoje dłonie. Zadziwiające było to, że chłopak sprawiał wrażenie zawstydzonego pytaniem, a gdy podniósł w końcu spojrzenie na zebranych przyjaciół, na jego policzkach widniał delikatny rumieniec.
   - Tak, spaliśmy już ze sobą - odparł cicho, nerwowo zerkając na czerwonowłosą, która nie wyglądała na poruszoną. Nie patrząc na nikogo, Lysander zakręcił butelką, która moment później zatrzymała się, wskazując na Amber. - Pytanie, czy wyzwanie?
   - Wyzwanie - uśmiechnęła się odważnie, zagryzając delikatnie, pomalowaną na brzoskwiniowy kolor wargę.
   - Pocałuj w szyję chłopaka, który najbardziej ci się podoba - powiedział bez chwili zastanowienia.
   Po salonie rozległy się ciche gwizdy i wszyscy wpatrywali się w blondynkę, czekając na to kogo wybierze. Dziewczyna rozejrzała się po znajomych, przykładając palec do brody w wyrazie zastanowienia. Chwilę później podeszła na kolanach do Kentina i uśmiechając się zawadiacko, pocałowała go w odsłonięty kark, nie szczędząc namiętnego języka. Widząc to, ledwo zapanowałam nad wrzącą we mnie wściekłością, jednak tym, co przelało czarę był cichy pomruk przyjemności, wydobywający się z ust szatyna. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i zerwałam się z kanapy. Przez większość imprezy starałam się opanować buzującą we mnie zazdrość na widok rozmawiającego Kentina z Amber, jednak to, co stało się teraz przekroczyło wszelkie granice. Miałam świadomość, że nie powinnam aż tak się na nich złościć, ponieważ każdy był pijany i tylko się bawił, jednak ogromne wkurwienie jakie mnie wtedy ogarnęło, zepchnęło tą świadomość gdzieś w głąb mojej głowy. Sięgnęłam po swoje kule i zaczęłam kierować się do wyjścia, nie reagując na wołania przyjaciół. Miałam tego wszystkiego dość.
   Będąc już prawie przy drzwiach, wpadłam na kogoś i o mało co nie upadłam na ziemię
   - No, rzesz kurwa jego mać! - krzyknęłam, ledwo łapiąc równowagę.
   - Przepraszam... - spojrzałam się na osobnika, który wypowiedział te słowa i ujrzałam czekoladowo brązowy wzrok, wpatrujący się we mnie spod czarnej grzywki.
   - Co ty tu robisz? - Usłyszałam warknięcie Kentina, nim zdążyłam otworzyć usta i zadać to samo pytanie.
   - Przyszedłem pożegnać się z Liv - powiedział spokojnie głębokim głosem, który sprawił, że po moich plecach przebiegł dreszcz.
   - Niby po co? Przecież i tak każdy wie, że za nią pojedziesz - Kentin parsknął, zakładając ręce na piersi, stają przed Kastielem z wyzywającą miną. - Najlepiej by było, gdybyś stąd wyszedł.
   - Nie przyszedłem tutaj dla ciebie, tylko dla Liwii. I o ile się nie mylę, to nie twój dom, a zachowujesz się jak pan na włościach - ironiczny uśmiech wykrzywił wargi Kastiela, który stał jak gdyby nigdy nic w progu mieszkania bliźniaków.
   - Problem w tym, że ona nie chce cię widzieć, a to co ty chcesz mało nas interesuje - Kentin nie odpuszczał. Dziwnie się czułam stojąc za nim, kiedy on zasłaniał mnie swoim ciałem i wypowiadał się w moim imieniu.
   - Może lepiej by było, gdybyś nie wypowiadał się za nią. Ma swój rozum i chyba potrafi odpowiadać za siebie - Kastiel założył ręce na piersi, wpatrując się zimnym spojrzeniem brązowych oczu. - Chyba, że już ją sobie podporządkowałeś, ale wątpię, by Liwia dała się omotać takiemu dupkowi jak ty.
   - Tego już za wiele... - mruknął szatyn pod nosem i jednym ruchem rozplątał krawat zawiązany pod szyją, po czym rzucił nim o podłogę. Silnym pociągnięciem podwinął rękawy jasnej koszuli i rzucił się z pięściami na Kastiela.
   - Kentin, nie! - zawołałam za nim, chcąc złapać go za ramię, ale ten odepchnął mnie gwałtownie od siebie, przez co wylądowałam na podłodze.
   - Nie wtrącaj się, do kurwy nędzy.
   - Chłopaki, przestańcie! - krzyknęła Rozalia i razem z Lysandrem i Arminem zaczęła rozdzielać bijących się mężczyzn. - Zachowujecie się jak pięcioletnie dzieciaki...!
   Resztę wypowiedzi i całe zamieszanie jakie później powstało, pamiętałam jak przez mgłę. Cały czas rozpamiętywałam chamskie zachowanie Kentina. Co w niego wstąpiło?

5 komentarzy:

  1. Witaj! Cześć i czołem! Właśnie przeżywam swój pierwszy raz i, nie będę ukrywać, trochę się denerwuję. Do tej pory pisałam komentarze wyłącznie na komputerze. Jakoś nie dziwię się, że właśnie w ten sposób pracowałam, albowiem nie lubię klawiatury mojego telefonu. Wszystko jest takie okropnie małe. (T.T) Ale to nic, kończę te nędzne lanie wody.

    Uwielbiam czytać o grze w butelkę, chociaż osobiście nie przepadam za ową rozrywką w rzeczywistości. Zawsze miewam problem z wymyśleniem odpowiedniego zadania bądź pytania, a jak na złość, kiedy to właśnie ja padam ofiarą losu, jestem skazana na wyzbytego z litości chama, który wręcz emanuje nieprzewidywalnością. Jejku, znowu to robię! Zamiast skupić się na rozdziale, ja prawię wywody o swym beznadziejnym żywocie. Przepraszam i już się poprawiam. Nie spodziewałam się, że na wspólne granie w butelkę tak bardzo będzie napalony Armin. Niby taki niepozorny i zakochany w swojej konsoli, a tu proszę - wyszło szydło z worka. Oczywiście nie mogę mieć o to pretensji, uwielbiam chłopaka i sposób, w jaki ukazujesz jego osobowość, chociaż występuje stanowczo zbyt rzadko. Pragnę więcej Armina! (*3*)

    Lysander jest taki wstydliwy, normalnie aż się rozczuliłam. W sumie nie rozumiem, co takiego strasznego było w piwiedzeniu krótkiego "tak", ale rozumiem, iż chłopaka krępowało towarzystwo wielu osób. Zapewne sama w takiej sytuacji spłonęłabym dorodnym rumieńcem, nawet gdyby w moich żyłach błąkał się alkohol w sporych ilościach.

    No i pojawił się Kastiel... Miło z jego strony, że postanowił się pożegnać z Liwią - chociaż bądźmy szczerzy, on i tak za nią pojedzie. Po prostu nie wyobrażam sobie innego obrotu spraw. O ile postawa Kastiela bardzo mnie uradowała, tak na Kentinie się zawiodłam. Amber dostała wyzwanie, któremu musiała podołać, ale na cholerę ten osobnik westchnął/mruknął z zachwytu? Mógł się powstrzymać, naprawdę. Nie dość, że zranił główną bohaterkę, to jeszcze z łapami rzucił się na Kasa. Powinien pohamować emocje, bo alkohol nie jest dobrym wytłumaczeniem. Wiem, jestem nieobiektywna, albowien Kentina nie obdarzam sympatią, no ale cóż... Kastiel, daj mu popalić!

    Ech, tak jak podejrzewałam, na klawiaturze pisze się dużo lepiej. Następnym razem zdecydowanie wygram krwawą bitwę z lenistwem i ruszę tyłek z łóżka, ażeby zasiąść przed komputerem. Tymczasem będę się żegnać. Standardowo życzę wszystkiego dobrego oraz gorąco pozdrawiam. Do następnego! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! W końcu ogarnęłam, jak pisać komentarze xD Wszystko czytałam na bieżąco i nie to, że mi się bie chciało komentować, ale mój komputer sie zbuntował.
    Kurde, uwielbiam Kentina, ale tak go wykreowałaś, że zaczynam się zastanawiać, czy jednak nie przerzucić się na Lysandra, który do tej pory był u mnie #2.
    Amber była i będzie małą wstrętną szmatą i nic tego nie zmieni, nawet fakt, że za dużo wypiła.
    Nie Wiem co tu więcej naskrobać.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O fuck... ale się porobiło. Ciekawe, co wyniknie z tej całej bójki i z sytuacji Kentina z Amber. Bo to wygląda tak, jakby on też coś do niej miał. A to, że byli pijani, wcale ich nie usprawiedliwia. Tak bym już chciała żeby Kastiel i Liwia byli razem :D Żeby on okazał się bohaterem, który pojedzie za nią i uratuje ją od rozpaczy, a ona rzuci mu się w ramiona i będą razem już na zawsze... Ehh, wyobraźnia mnie poniosła xd Podoba mi się scena gry w butelkę, co tam że to dziecinada, zawsze to jakaś rozrywka, no i przy okazji wydało się, o kim Amber śni po nocach xd głupia szmata. Chyba nic się nie zmieniła od czasów liceum, nie lubię jej i nie będę lubić. Z wielką chęcią przeczytałabym już kolejny rozdział, żeby przekonać się, co będzie dalej. Ale trzeba poczekać :( Pozdrawiam i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Kastiel, nie daj się pokonać!
    Genialny rozdział. Cieszę się z obrotu spraw. Gra w butelkę super, to o całą resztą chyba mi się podoba. Nie przyjmuje opcji, że Kastiel nie pojedzieje za Liwią. Musi jechać! A z Kenitnem.. niech to się w końcu definitywnie skończy. ;) Pozdrawiam, weny, czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hello! <3 :* Oj, dzieje się, dzieje się. <3 :* Wiedziałam, że w tym rozdziale pojawi się Kastiel. :O Bójka?! <3 No nieźle. I jeszcze Kentin popchnął Liwię! :O Takie ździwko, takie: O.O ! Kurde, ja nie wiem jak Ty to robisz. Wszystko idealnie piszesz. Ja się pytam jak Ty to robisz?! :D <3
    Ja wielbię Twój mózg, który tworzy takie zajebiste wpisy i wielbię Twoje opowiadanie. <3 I co by tu jeszcze napisać? Emm... No rozdział po prostu cud, miód i orzeszki. <3 <3 <3
    Pozdrawiam Cię gorąco, życzę Ci, abyś nigdy nie straciła tej weny twórczej i tego talentu, bo nie przeżyję i do następnego laska! :* <3

    OdpowiedzUsuń