środa, 1 kwietnia 2015

~ Rozdział 5 ~

   Od śmierci mamy minęły trzy miesiące.
   Po pogrzebie nie potrafiłam się pozbierać. Ciocia zapisała mnie do terapeuty, ale na początku trudno było nawet psychologowi do mnie dotrzeć. Pierwsze trzy tygodnie siedziałam cały czas zamknięta w pokoju, z zasłoniętymi oknami, zakopana pod kołdrą. Nie wychodziłam nigdzie. Nawet do szkoły. Nie obchodziły mnie wtedy zaległości albo to, że mogą mnie wyrzucić. Dla mnie wtedy najważniejsza była świadomość, że nie ma ze mną mamy i nigdy już jej nie będzie.
   Na szczęście ciocia była cierpliwa i rozumiała mnie. Jednak, kiedy zaczynał się czwarty tydzień, a ja nadal nie wychodziłam, ciotka po prostu przyszła do mnie i oznajmiła, że przyjdzie do mnie pani psycholog. Nie obeszło mnie to. Mogła sobie przyjść i tak pewnie by nic nie wskórała.
   Pierwszych kilka dni, gdy zadawała mi jakiekolwiek pytanie, odpowiadałam wzruszając ramionami. Z dnia na dzień zaczęłam się jednak otwierać. Za każdym pytaniem związanym z dzieciństwem, albo czasami gdy żyła mama czułam wewnętrzny ból, jakby ktoś wyrywał mi serce. Z czasem ból stawał się lżejszy, aż w końcu był ledwo wyczuwalny. Spokojnie opowiadałam o naszych co weekendowych wyjazdach nad jezioro, albo o dniach kiedy siedziałyśmy razem na kanapie i oglądając jakieś tandetne romansidło, jadłyśmy lody.
   Dziś była ostatnia wizyta terapeuty. Kobieta powiedziała, że zrobiłam bardzo duże postępy, i że dalej poradzę sobie bez niej. Dodała również, że jeśli jednak będę potrzebowała jej pomocy, mogę się śmiało do niej zgłosić. Gdy żegnałam się z nią przed drzwiami, na moich ustach, po raz pierwszy od wielu dni, zagościł szczery uśmiech. Może nie byłam jakoś wystrzałowo szczęśliwa, ale przynajmniej byłam wewnętrznie spokojna.
   Stojąc, jeszcze chwilę po odjeździe psychologa i podziwiając jeden z ostatnich słonecznych dni, zauważyłam dwójkę znajomych ludzi. Wybiegłam z domu, wołając za nimi.
   - Nataniel! Roza! - odwrócili się jednocześnie, a długie, białe włosy dziewczyny powiewały delikatnie na wietrze.
   - Liwia! Cześć! - Rozalia podbiegła do mnie i mnie przytuliła. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
   - Tak, w porządku. Czuję się dużo lepiej. Wracam w końcu do świata żywych - uśmiechnęłam się do niej szeroko, po czym spojrzałam na Nataniela. - A co u ciebie Nataniel?
   - Cześć, Liwio. Wszystko dobrze, cieszę się, że cię widzę - odwzajemnił lekko uśmiech, przyglądając mi się.
   - Słuchajcie, a co powiecie na to, by gdzieś się razem wybrać? Może do centrum? - zapytała białowłosa. - I tak miałam tam iść dużo wcześniej, bo muszę sobie jakiś płaszcz na zimę kupić, a tak moglibyśmy się wybrać razem.
   - Bardzo chętnie bym się z wami wybrał, ale niestety mam dużo obowiązków i nie dam rady - przeprosił grzecznie. W tym samym momencie słońce wyszło zza chmur i złociste promienie zatańczyły na jego blond włosach. Pożegnałyśmy się więc z nim, stojąc jeszcze przez moment w ciszy.
   - A ty, Liwia? Masz jakieś plany?  - spojrzała na mnie niemal błaganym wzrokiem.
   - Nie, oczywiście, że nie. Z chęcią się z tobą wybiorę. W sumie też muszę sobie kilka rzeczy kupić - widziałam jak nieopisana radość gości na jej twarzy. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
   - To może, ja zaniosę rzeczy do domu i po prostu po ciebie przyjdę, co ty na to? - zapytała, wskazując na swoją szkolną torbę.
   - Tak, jasne - umówiłyśmy się, że Rozalia miała przyjść do mnie za dwadzieścia minut i razem miałyśmy ruszyć do centrum.
   Wróciłam szybko do domu, ponieważ zaczął wiać silny wiatr, a nie chciałam się przeziębić. Wchodząc do mieszkania skierowałam się od razu do swojego pokoju i zaczęłam się zastanawiać w co mogłabym się ubrać. Wyciągnęłam swoje ulubione ciemnoszare rurki i przerzucając wszystkie swoje bluzki, znalazłam czarny obcisły top i biały sweterek bez guzików. Gdy kończyłam rozczesywać włosy, zadzwonił dzwonek.
   - To do mnie! - krzyknęłam w stronę cioci, która wychodziła już z salonu, zbiegając z piętra. Założyłam szybko ocieplane kozaczki i jesienny, czarny płaszcz. - Idę z Rozą do centrum! Będę niedługo! - zawołałam jeszcze na odchodne i wyszłam z domu.
   Białowłosa czekała przed drzwiami. Ubrana była w ciemnogranatowy płaszcz, który podkreślał jej talię i czarne skórzane kozaki do kolan na wyższym korku. Powitała mnie szerokim uśmiechem i łapiąc mnie pod rękę ruszyłyśmy ulicą.
   - Więc opowiadaj, co się z tobą działo, przez ten cały czas - dziewczyna przyglądała mi się uważnie. Wiatr zawiewał jej włosy na twarz, ale ona zdawała się tym nie przejmować.
   - Ehh... Od czego by tu zacząć... - spojrzałam się na swoje buty lekko, skubiąc rękaw płaszcza. - Pamiętasz pierwszy dzień jak się poznałyśmy? Kiedy przyszłaś do ogrodu powiedzieć mi, że Nataniel mnie szuka? - skierowałam spojrzenie na dziewczynę, gdy skinęła lekko głową, kontynuowałam. - Chodziło wtedy o zwolnienie, ponieważ w ten dzień był pogrzeb mojej mamy. Zmarła kilka dni wcześniej, dlatego mieszkam teraz z ciocią, bo to jedyna osoba, która mogła się mną zająć. Po pogrzebie trochę się załamałam i dlatego nie przychodziłam do szkoły.
   - O matulko... Przepraszam... Ja nie wiedziałam... Nie chciałam cię w jakiś sposób urazić... - Roza zmieszała się lekko i spojrzała na mnie przepraszająco.
   - W porządku. Już jest okej. Ciotka zapisała mnie do terapeuty, który pomógł mi się pozbierać - uśmiechnęłam się w jej stronę, po czym dodałam. - A teraz ty mi opowiedz co się przez czas mojej nieobecności działo.
   - W sumie, to nic ciekawego się nie zdarzyło. Jedynie Lysander narzekał, że nie może znaleźć swojego notatnika, ale to norma, bo zawsze gdzieś go gubi - i nagle przed moimi oczami stanął mi obraz sprzed kilku miesięcy. Czarny, skórzany notatnik na moim biurku...
   - Chyba wiem, gdzie może być - zaśmiałam się lekko, widząc zdziwione spojrzenie Rozalii i opowiedziałam jej o całym zdarzeniu. Nim się obejrzałyśmy, stałyśmy już przed wejściem do galerii.
   Przez cały czas zakupów bawiłyśmy się wyśmienicie. Białowłosa kupiła zamierzony zimowy płaszcz i tunikę z motywem skrzydeł, a ja, po długim przymierzaniu, odkładaniu i zastanawianiu się, postawiłam na turkusową luźną koszulę i czarne dżinsy. Na końcu zaszłyśmy jeszcze do kawiarni na kawałek sernika i kawę po wiedeńsku. Rozsiadłyśmy się wygodnie w sofie, a ja zatopiłam się w swoich myślach. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądać mój jutrzejszy dzień w szkole.
   - Ziemia do Liwii! - Roza pomachała mi przed twarzą. Pokręciłam lekko głową zdezorientowana. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem i wskazała na talerzyk z ciastem i parujący kubek. - Kawa ci stygnie.
   - Przepraszam, zamyśliłam się trochę - westchnęłam lekko i wzięłam łyk ciemnego naparu. Był wyśmienity. Delikatny, aromatyczny i miał przyjemny smak mlecznej czekolady. - Ale pyszna...
   - Nad czym się tak zamyśliłaś, jeśli można wiedzieć? - zapytała uprzejmie, a coś w jej wzroku mówiło mi, że i tak i tak wyciągnęłaby ode mnie tę informację.
   - Tak się zastanawiałam, jak jutro wszystko będzie wyglądać - rzekłam cicho, skubiąc lekko kawałek sernika. Spróbowałam go i pyszny kremowy smak rozpłynął mi się w ustach.
   - Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze - złapała mnie delikatnie za dłoń, uśmiechając się delikatnie w moją stronę.
   Kiedy zapłaciłyśmy za kawę i ciacho, ruszyłyśmy w stronę wyjścia, rozmawiając. Znalazłszy się pod drzwiami centrum, miny nam nieco zrzedły, ponieważ na dworze była straszna ulewa. Na szczęście niedaleko był przystanek, na który właśnie przyjechał autobus. Zakładając kaptur na głowę, szybko wybiegłyśmy z budynku w stronę pojazdu. Roześmiane usiadłyśmy na ostatnich miejscach, po czym kierowca ruszył.
   Wychodząc z autobusu, Rozalia na pożegnanie powiedziała, że zajedzie po mnie przed szkołą. Gdy znalazłam się w końcu w domu, odniosłam zakupione rzeczy do pokoju, po czym zeszłam do ciotki i razem oglądałyśmy jakąś romantyczną komedię. Rozłożyłam się wygodnie na sofie i zajadałam czipsy. W końcu wróciłam do normalności.

7 komentarzy:

  1. Super rozdział :) Fajnie że z Livią jest już w porządku. Strasznie podoba mi się twój styl pisania. Tak lekko się to czyta. Nie to co u mnie Xd Czekam na nexta i życze weny~Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Wiem że czasem ciężko sie pozbierać, ale jednak szkoła pomaga. Zajmuje się wtedy głowę innymi sprawami. Mimo to ciężko jest. Serio współczuje Livi :( Sama nie chodziłam przez tydzień gdy mi ojciec zmarł. Ale miałam wtedy 13 lat! To było cztery lata temu! Teraz już lepiej. A rozdział zajefajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż nie wierzę, że nie zauważyłam nowego rozdziału! A sprawdzałam i wczoraj, i dzisiaj... Dobra, przyznaję, jestem strasznie nieważna ;)
    W każdym razie, tak jak osoby wcześniej pisały - rozdział świetny. Co tu innego napisać? Łatwiej znaleźć błędy, niż napisać, że coś się podoba. W takim razie musi usatysfakcjonować Cię krótszy niż zwykle komentarz.

    Chociaż znalazłam coś, do czego się przyczepię. W tym rozdziale zdarzyło Ci się dużo powtórzeń, np. fragment z kawiarni zawiera bardzo dużo słowa "kawa", co mogłaś zastąpić innym. Wcześniej to Ci się chyba nie zdarzało :)

    Czyli komentarz chyba nie wyszedł o wiele krótszy...
    Na zakończenie powtórzę, że rozdział znowu bardzo mi się spodobał i jak zawsze czekam na kolejny.
    Ach, i cieszę się wraz z Tobą, że masz coraz więcej nowych czytelników! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Tobie i reszcie czytelnikom za miłe komentarze.
      Mogły mi się zdarzyć te powtórzenia, bo teraz mam strasznie dużo nauki (niby święta ale jednak) i jeszcze chodzę na korki z matmy i w ogóle mam strasznie czas zawalony. Poza tym strasznie długo zabierałam się za ten rozdział. Jakoś tak nie mogłam się na nim skupić.
      Przepraszam was za moją lekką niedyspozycję i będę bardziej uważać, oraz obiecuję, że postaram się następny rozdział napisać lepiej ;)

      Usuń
  4. To jest Fantastyczne! Masz kolejnego czytelnika :D
    Tylko musze powiedziec, ze jestem troche zdziwiona jak Liwia szybko znajduje przyjaciół. Ze znajomych przeszli od razu na przyjaźń? Ale to tylko tak po prostu...
    Czyta się to przyjemnie i lekko, aż sie ma niedosyt ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham....tylko...akcja za szybko się dzieje ale to tylko moje zdanie ^^ nie musisz się mnie słuchać ale po prostu każdy ma swoje czasami nietypowe i nie zgadzając się z reszta zdanie ale takie jest życie ;-; Naprawdę...ja ci tu moje prywatne zdanie wypisuje a rozdział powinnam oceniać "-" no więc powiem jedno...czy Liwia ma jakiś dar dzięki któremu zaprzyjaźnia się z kimś po ...podajrze 2 dniach? No poza tym świetne i lecę czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta wszystko będzie dobrze, akurat...
    Powroty do szkoły po długiej nieobecności zawsze są ciężkie... Jedynym jej plusem jest to, że jest nowa, chodź może to też stanowić największy problem...

    OdpowiedzUsuń