O BOŻE! Zaspałam! Nie wierze w to!
- Ciociu, widziałaś gdzieś moją torbę?! - biegałam po całym domu, na wpół ogarnięta, nie mając pojęcia w co włożyć ręce.
- Sprawdź w swoim pokoju! - usłyszałam spokojne wołanie, dobiegające z kuchni.
- Ale jej tam nie ma! - wparowałam do pokoju jak burza i stanęłam w drzwiach jak wryta. Torba, jak gdyby nigdy nic, leżała sobie na łóżku. Ale przed chwilką jej tam w ogóle nie było! Nie miałam jednak czasu się zastanowić nad tym magicznym ukazaniem, bo uświadomiłam sobie jak mało czas u mi zostało. Matko! Zostało mi dziesięć minut na kompletne ubranie się, spakowanie, uczesanie i pomalowanie, i jeszcze Roza miała po mnie przyjść. Ubrałam się w błyskawicznym tempie i zabrałam się za rozczesywanie włosów. Kończyłam malować oczy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
- O nie, o nie, o nie! Nie wyrobie się! Nie ma szans! - zbiegłam ze schodów i prawie bym z nich spadła, gdyby nie ciotka stojąca w korytarzu. W ostatniej chwili zdążyła mnie złapać.
- Liwia, uspokój się! - trzymając mnie za ramiona, spojrzała na mnie, a w jej bursztynowych oczach było widać opanowanie i troskę. - Leć na górę, zrób wszystko jak należy, a ja otworzę drzwi.
- Ale to Roza... Ja byłam z nią umówiona...
- Spokojnie, nic się nie stanie, jak poczeka chwileczkę na ciebie - odwróciła mnie w stronę schodów, a sama poszła otworzyć drzwi.
Poszłam spakować do końca książki. Chowałam właśnie podręcznik od historii, gdy mój wzrok skierował się na czarny notatnik, który ponad trzy miesiące temu trafił w moje ręce. Włożyłam go do torby i zarzucając ją na ramię, zeszłam na parter.
- Cześć Liwia! - przywitało mnie radosne spojrzenie Rozalii. - Gotowa?
- Cześć, cześć - odpowiedziałam jej równie radośnie, co ona. - Tak, już teraz jestem - rzuciłam ciotce szybkie pożegnanie i zapinając płaszcz do końca, wyszłyśmy na dwór.
Kiedy otworzyłam drzwi, uderzyło mnie mroźne, grudniowe powietrze. Opatuliłam się szczelniej szalikiem i ruszyłyśmy w stronę szkoły. Na bezlistnych gałęziach drzew osadził się szron, a na niebie krążyły ciemne, burzowe chmury. Byłyśmy już przy szkolnej bramie, gdy zaczął padać śnieg. Białe płatki wirowały wokół nas, a osoby, które postanowiły jeszcze siedzieć na dziedzińcu, zaczęły schodzić się do szkoły.
- Proszę, proszę... Zaginiona księżniczka powróciła - usłyszałam za sobą cichy, męski głos, a gdy odwróciłam się w jego stronę, owionął mnie miętowy oddech. Uniosłam nieco wzrok i dostrzegłam szeroki uśmiech na ustach Kastiela.
- Mi również jest miło cię widzieć - uśmiechnęłam się w jego stronę ironicznie i mijając go, skierowałam się w stronę szafek. Chłopak nie chciał odpuścić i podążył za mną.
- Ej, mała, nie złość się! - oparł się obok mojej szafki i uważnie mi się przyglądał.
- Mówiłam ci już coś na temat nazywania mnie "małą", ale jeśli tego nie pamiętasz, mogę ci to przypomnieć - w tym momencie zabrzmiał dzwonek na lekcję. Schowałam płaszczyk do szafki, zamykając ją z hukiem. - Sorry, mam lekcje.
Ruszyłam wzdłuż korytarza, rozglądając się za salą 213, gdzie miałam mieć teraz historię. Czerwonowłosy, włożywszy ręce w kieszenie ciemnych dżinsów, szedł obok mnie. Nie zwracając zbytniej uwagi na chłopaka, zatopiłam się w swoich myślach. Czułam się dziwnie zmieszana, jak siedmioletnie dziecko, które po raz pierwszy przyszło do szkoły. Bałam się, że po tak długiej nieobecności, nauczyciele będą zadawać masę pytań, na które nie miałam zbytniej ochoty odpowiadać.
Gdy weszłam do klasy, zajęłam miejsce gdzieś w tyle. Po kilku minutach przyszła nauczycielka i rozpoczęła zajęcia. Na koniec lekcji, oczywiście zostałam poproszona o zostanie na minutkę, z powodu moich zaległości. Ku mojej radości, kobieta oszczędziła mi zbędnych pytań i umówiłyśmy się na zaliczenie materiałów. Na szczęście nie było tego zbyt wiele, więc nie musiałam się tym zbytnio martwić. Reszta dnia upłynęła bardzo podobnie.
Kiedy w czasie długiej przerwy siedziałam na ławce i wyciągałam drugie śniadanie, z torby wypadł mi jakiś ciemny przedmiot. Podniosłam go i zauważyłam, że to notatnik, należący do Lysandra. Wstając szybko, ruszyłam w stronę pokoju gospodarzy. Stojąc przed drzwiami sali, miałam nadzieję, że zastanę tam Nataniela. Zapukałam cicho, po czym weszłam do środka. Blondyn siedział przy stoliku, pochylony nad jakimiś papierami.
- Przepraszam... Nie przeszkadzam? - zapytałam niepewnie.
- Cześć Liwio. Nie, nie przeszkadzasz, a coś się stało? - chłopak wyprostował się, przyglądając mi się uważnie.
- Nie, nic takiego... Choć w sumie... - plątałam się trochę, ponieważ pod jego uważnym wzrokiem, nie mogłam się za bardzo skupić. Moje spojrzenie mimowolnie zjechało z twarzy, na jego tors, opięty przez śnieżnobiałą koszulę. Automatycznie zarumieniłam się, przenosząc swoją uwagę z powrotem na twarz. - Masz, może kontakt z Lysanderm?
- Jak z każdym uczniem w tej szkole. A czegoś od niego potrzebujesz?
- Nie... Tylko w dzień kiedy miałam jechać na pogrzeb, wpadłam na niego na pasach i wszystkie książki mi się posypały i przez przypadek musiałam zabrać jego notatnik. Chciałam po prostu zapytać, czy mógłbyś mu to oddać?
- Nie ma problemu - uśmiechnął się do mnie, a kiedy podeszłam do niego, by podać mu notes, moje nozdrza uderzył przyjemny zapach jego perfum. Podziękowałam mu i wyszłam z pokoju. Wraz z dzwonkiem ogłaszającym koniec przerwy, udałam się na resztę zajęć.
Wychodziłam ze szkoły, po skończonych lekcjach, gdy usłyszałam za sobą wołanie.
- Hej! Zaczekaj! - odwróciłam się z ciekawości, chcąc się dowiedzieć, kto, kogo woła, kiedy podbiegł do mnie białowłosy chłopak. - W końcu cię złapałem. Liwia, tak?
- Tak... A o co chodzi? - zapytałam niepewnie, przyglądając się chłopakowi. Od razu zwróciłam uwagę na różnokolorowe oczy i jego nietypowy strój w stylu wiktoriańskim. W tym samym momencie przez moją pamięć przebiło się wspomnienie słonecznego dnia, kiedy wracałam zwolniona ze szkoły. To był Lysander, chłopak, na którego wtedy wpadłam i któremu, przez przypadek zabrałam notatnik.
- Chciałbym ci podziękować, za zwrot tego - uśmiechnął się do mnie, unosząc dłoń w której trzymał czarny zeszycik.
- W porządku. I tak, i tak miałam ci go oddać, ale miałam małe problemy i wyszło tak, że dopiero teraz miałam na to szansę.
- Hm... - zamyślił się na chwilę, a jego wzrok stał się przez moment nieobecny. - Mam małe pytanie... Czytałaś go może?
- Nie, oczywiście, że nie - zdziwiłam się trochę tym pytaniem, ale po części go rozumiałam. Nikt chyba nie chciałby, żeby ktoś czytał nasze prywatne rzeczy.
- To miłe z twojej strony. Teraz coraz mniej ludzi szanujących czyjąś własność - przyglądał mi się uważnie przez chwilę, po czym dodał. - Pozwól, że w ramach podziękowań zabiorę cię na kawę.
Och jak uroczo :3 czekam na next. Pozdrawiam i zycze weny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńEch, mam coraz mniej uwag, przez co nie wiem co mogę napisać, aby zostawić po sobie większy ślad niż "świetne, czekam na kolejny rozdział".
OdpowiedzUsuńZacznę może od ciekawego zdania: "Po kilku minutach przyszedł nauczycielka i rozpoczął zajęcia". Myślę, że już wiesz o co mi chodzi :) Taka mała rada ode mnie - czytaj jeszcze raz czy dwa rozdział przed dodaniem, aby uniknąć takich głupich błędów. Albo nawet pokaż komuś znajomemu, aby wyłapał takie usterki. (Jeśli nie masz takiej osoby, jestem do dyspozycji :D)
Druga rzecz - myślę, że znów tracisz gdzieś opisy. A może to tylko moje złudzenie? Akurat ja bardzo lubię rozbudowane opisy, lubię, gdy jest ich dużo. Spróbuj może dodawać ich więcej? To naprawdę pozwala wyobrazić sobie wszystko dokładniej :) Chociaż sama wiem jak łatwo niekiedy o nich zapomnieć.
Czyli komentarz wyjdzie dłuższy niż myślałam... Znowu rozdział mi się podobał - uznajmy to już za oczywistość. Zwłaszcza, że powrócił Lysander! Za mało mi go tutaj, oj za mało ;)
W każdym razie, w taki oto sposób zakończmy mój dłuższy niż miał być komentarz. Czekam na kolejne rozdziały!
O matko!
UsuńNaprawdę takie błędy narobiłam? Boże... schodzę na psy...
Choćbym nie wiem jak się próbowała wytłumaczyć z tego wszystkiego, masz jednak racje, choć wydawało mi się, że czytałam dokładnie. Jest mi z tego powodu strasznie głupio. Kurcze... taką głupotę palnąć.
Ale chyba sama rozumiesz, że mimo wszystko, czytając to samo po raz trzeci czy czwarty omija się pewne rzeczy.
W trakcje pisania rozdziału i gdy czytałam wszystko od nowa wprowadzałam to tu małe zmiany, to tam zmiany, a potem nawet się na to nie spojrzało i masz ci klops.
Pomyślę, jeszcze nad osobą do pomocy, ale jak na razie postaram się DOKŁADNIEJ przyglądać temu co piszę.
Dziękuję ci za zwrócenie mi uwagi i obiecuję poprawę.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - prawdziwe słowa :) Sama często popełniałam takie gafy, nawet jeśli sprawdzałam tekst. A po czasie nauczyłam się robić to naprawdę dokładnie, przez co praktycznie nie da się znaleźć takich błędów w moich tekstach.
UsuńMogę też doradzić Ci, abyś rozdział wstawiała dopiero na drugi lub trzeci dzień po napisaniu go. Prześpisz się, przeczytasz jeszcze następnego dnia i zapewne wyłapiesz więcej. Ostatnio pisałam opowiadanie na konkurs i zanim je wysłałam, przeczekałam chyba cały tydzień, może nawet dłużej, raz po raz sprawdzając fragmenty, a na końcu cały tekst po ostatecznych poprawkach. Chociaż Tobie nie radzę czekać tak długo! - Twoi czytelnicy nie dadzą Ci wtedy żyć ;)
No i pomocna jest właśnie osoba, która pomoże Ci sprawdzić tekst. Ale po czasie zapewne nie będziesz już nikogo potrzebowała i dasz radę sama :)
Ech, i znowu się rozpisałam... Nie jestem ekspertką w pisaniu krótkich komentarzy. Mam przynajmniej nadzieję, że zbytnio się nie powtarzałam i może choć troszeczkę pomogłam... :)
Nie przejmuj się, że piszesz za długie komentarze, ponieważ mi to bardzo odpowiada. Za każdym razem, gdy dodaję kolejny rozdział zniecierpliwiona oczekuję twojego wypowiedzi na jego temat, bo są one dla mnie bardzo cenne. Doceniam każdą twoją uwagę, radę, wytknięcie błędu. Pomagają mi one zauważyć to co robię źle i dzięki nim staram się robić coraz mniej błędów.
UsuńW końcu znalazłam czas żeby przeczytać ten rozdział :) Podoba mi się Lysander, ciekawa postać, mam nadzieję że będzie go więcej ;) A uwagi które mam zostały już wymienione powyżej, więc nie ma sensu ich powtarzać. Swoją drogą chyba cie rozumiem dlaczego wstawiasz tak mało opisów, ja gdy piszę nie mam do tego w ogóle cierpliwości.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak się dalej potoczą losy Liwii.. i czekam z niecierpliwością na nexta ;)
Hmmm....więcej opisów. ..i czasem tylko małe , to znaczy mały błąd językowy. ..a tak poza tym uważam ze coraz lepiej ci idzie i z rozdziału na rozdział nie ma się czego przyczepić ^^
OdpowiedzUsuńUuuuuuuuuuuu kawusia z Lysiem <3
OdpowiedzUsuń