piątek, 3 lipca 2015

~ Rozdział 24 ~

   - Lysander? - spojrzałam zdziwiona na białowłosego chłopaka, a on delikatnie uśmiechając się do mnie podszedł bliżej. - Chyba tobie mogłaby to samo pytanie zadać.
   - Ja przyjechałem z Leo i Gwen, a ty? - zapytał, a w świetle lamp jego złote oko błysnęło przyjaźnie.
   - Przyjechałam z ciotką, bo dostała urlop i mnie tu zabrała.
   - Kto by się spodziewał, że cię tu spotkam - zaśmiał się cicho, przeczesując białą grzywkę wpadającą mu do oczu, palcami. - Na długo tu zostajesz?
   - Ciocia dostała tydzień wolnego, więc chyba gdzieś koło tego będziemy - mruknęłam wzruszając lekko ramionami, które nieco wcześniej objęłam dłońmi.
   Przypatrywaliśmy się sobie jeszcze chwilę w ciszy, którą przerwał dziewczęce wołanie.
   - Lys! Może byś tak pomógł, zamiast urządzać sobie pogaduszki z sąsiadkami - zza winkla wyszła czerwonowłosa, która niosła pod pachą dość grubą książkę, w prawej dłoni miała kremową torebkę, a lewą ręką siłowała się z pokaźnych rozmiarów walizką.
   - To nie moja wina, że zabrałaś ze sobą tyle rzeczy - w głosie białowłosego można było dosłyszeć rozbawienie, ale mimo to podszedł do dziewczyny i bez wysiłku podniósł brązową torbę podróżną.
   - Kogo moje oczy ujrzały! Jak się masz Liwia? - Gwen podeszła do mnie biorąc w wolną już rękę książkę w ciemnofioletowej okładce.
   - W porządku - uśmiechnęłam się do niej szeroko, co ona odwzajemniła. - Co to za książka? - zapytałam wskazując na wolumin.
   - "Królowa musi umrzeć" - przeczytała z okładki - wydaje się być ciekawa. Wzięłam ją, bo myślałam, że nie będę miała co tutaj robić, chociaż znając chłopaków, to na pewno by coś wymyślili, ale skoro ty tu jesteś, to już wiem na sto procent, że nie będzie tutaj nudno.
   - Jak to się stało, że przyjechałaś tu z Lysandrem? - zapytałam, przyglądając się jej jak bawiła się luźnymi kosmykami, które wyplątały się z rozczochranego koka.
   - Lysander miał tutaj przyjechać z Leo i Rozalią, ale ona nie mogła, więc zaproponowali żebym to ja pojechała za dziewczynę - uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając w dół korytarza. - Miał też jechać Kastiel, ale stwierdził, że woli zostać w domu - wzruszyła lekko ramionami, kierując swój wzrok z powrotem na mnie.
   - To miło z ich strony.
   - Lysander zawsze był miły, a jego brat wcale nie jest gorszy...
   - Najlepiej tak zrobić. Zostawić wszystko na mojej głowie i pójść oglądać pokoje. A ty weź się targaj z tym wszystkim... - na korytarz wszedł wysoki, szczupły mężczyzna w wieku może około dwudziestu lat. Miał sięgające nieco za żuchwę hebanowe włosy i śniadą cerę. Był ubrany w białą jedwabną koszulę, czarny atłasowy żakiet, brązowe spodnie i wysokie, sięgające do kolan buty. Pod szyją miał zawiązany fioletowy satynowy fular. - Gwen może byś mi pomogła? - spojrzał na nią znacząco, by zaraz przenieść spojrzenie na mnie. Uśmiechnął się delikatnie, po czym podszedł o nas, wcześniej odkładając walizki.
   - Witaj - wyciągnął w moją stronę dłoń, delikatnie objął moją i musnął jej wierzch ustami. - Jestem Leo, a ty?
   - Liwia, bardzo mi miło - odwzajemniłam delikatnie uśmiech, przyglądając się jego ciemnym tęczówkom.
   - Mi również jest bardzo miło. Jak mniemam jesteś koleżanką Gwen, tak? - zapytał cichym, głębokim głosem.
   - Koleżanką może nie, ale znamy się - czułam się nieco dziwnie, rozmawiając z chłopakiem Rozalii. Miałam wrażenie, jakby mężczyzna zatrzymał się w epoce wiktoriańskiej i nie chodziło mi tylko o jego ubiór. Jego ton głosy, gesty, spojrzenia, nawet delikatny uśmiech, który wkradał się od czasu do czasu na jego zaróżowione usta. Wszystko było takie sprzed prawie dwóch wieków.
   - Rozumiem... Wybaczcie mi, ale udam się do swojego pokoju - jeszcze raz uśmiechnął się lekko i odwróciwszy się skierował kroki w stronę drzwi, za którymi wcześniej zniknął Lysander.
   Spojrzałam się na czerwonowłosą i obie w tym samym momencie powiedziałyśmy:
   - Ja też będę już iść.
   - No to pa... - mruknęłam do niej, cicho chichocząc, po czym weszłam do swojego pokoju.
   Od razu podeszłam do swojej walizki, rozpięłam ją i niechętnie zaczęłam się rozpakowywać. Nie lubiłam tego, ponieważ później trzeba było wszystko pakować i zawsze, ale to zawsze gdy przychodził na to czas moja torba nagle się kurczyła i nie mogłam niczego w niej zmieścić. Westchnęłam cicho, chowając do pierwszej szuflady swoją bieliznę. Za drzwiami postawiłam swoje ulubione karmelowe trapery. Zastanawiałam się co mogłabym ubrać na wieczór, ponieważ z tego co ciocia mówiła kiedy tu jechałyśmy co sobotę było organizowane małe przyjęcie. I wtedy pomyślałam o swojej czarnej sukience, którą dostałam od cioci na święta, która w tej chwili leżała sobie gdzieś na dnie szafy w Emeryville. Z moich ust ponownie wyrwało się ciche westchnienie. Wyciągnęłam z walizki jasne dżinsy z ciemniejszymi elementami w pasie i kostkach, czarny połyskujący cekinami top i kobaltowe botki na korku, w których tu przyjechałam. Szybciutko się ubrałam i skończyłam rozpakowywanie torby.
   Moment później usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
   - Proszę - mruknęłam, podnosząc się z klęczek.
   - Liwia... Jesteś już gotowa? Za parę minut mamy kolację - ciocia weszła do sypialni.
   - Tak, już, tylko schowam resztę rzeczy - po raz ostatni kucnęłam, wzięłam resztę bluzek i schowałam je do szafki. Przeczesałam jeszcze długie włosy, a na ramiona zarzuciłam kremowy sweterek i wyszłyśmy na korytarz.
   Ciocia poprowadziła mnie do rozwidlenia, gdzie skręciłyśmy w lewo, następnie niewielkimi schodkami na dolne piętro i stanęłyśmy przed dużymi otwartymi na oścież dębowymi drzwiami. Jadalnia była jasna, przestronna i wypełniona mnóstwem małych okrągłych stolików otoczonych przez kilka wygodnych, obitych kremowym suknem krzesła. Jedną ze ścian pokrywały na całej długości ogromne okna z widokiem na ośnieżone góry. Przy przeciwległej ścianie stał długi stół po brzegi zastawiony najróżniejszymi potrawami. Wzięłyśmy z najbliższego stolika śnieżnobiałe talerze i przeszłyśmy wzdłuż ławy, wybierając sobie ulubione dania. Na moim talerzu znalazły się pieczone ziemniaczki z koperkiem, kawałek zapiekanki z wołowiną i sałata ze śmietaną i ogórkiem.
   Po skończonej kolacji udałam się z ciocią do sali na najniższym poziomie w budynku, gdzie miało odbyć się przyjęcie. Było to pomieszczenie oświetlone tylko przez niewielkie lampy przysłonięte fioletowym jedwabiem co powodowało lekki, przyjemny półmrok. Na przeciwko schodów znajdował się podświetlany bar, za którym stały półki z najróżniejszymi alkoholami i napojami. Po prawej stronie było niewielkie podwyższenie - miejsce dla DJ-a, a na przeciwko stało kilka skórzanych sof i stolików oddzielonych ściankami. W tle słychać było ciche brzmienia muzyki dance, a przy barze siedziało już kilka osób. Wraz z opiekunką zajęłyśmy ostatnie dwa wolne, wysokie krzesła. Gdy już usiadłam mimowolnie założyłam nogę na nogę i zaczęłam się rozglądać po sali. Kawałek od nas stał wysoki mężczyzna z długimi brązowymi włosami związanymi w luźny kucyk. Miał na sobie czarne spodnie, jasną koszulę i na to idealnie pasującą ciemnobrązowa marynarkę. Szturchnęłam ciotkę, która właśnie zamawiała dla nas mojito i kiwnęłam delikatnie głową w stronę mężczyzny. Zerknęła na niego, po czym zwróciła wzrok na mnie. Jej spojrzenie z pozoru było karcące, ale ja wiedziałam, że spodobał jej się. I to bardzo.
   - Zaraz przyjdę, a ty mi się stąd nie ruszaj - rzuciła do mnie, po czym wstała i udała się do łazienki.
   - Tak jest szefowo - uśmiechnęłam się do niej szeroko, po czym wzięłam szklankę z zimnym drinkiem i upiłam łyk. Napój miał delikatnie cierpki smak limonki i rumu, który przyjemnie kontrastował ze słodyczą cukru i miętą.
   - Ładnie to tak się alkoholizować? - usłyszałam wesoły dziewczęcy głos tuż za sobą. Gdy się odwróciłam w jego stronę ujrzałam burzę czerwonych loków.
   - Ty też nie jesteś lepsza - zaśmiałam się do niej, wykazując na butelkę piwa, którą trzymała w dłoni.
   - Ciicho... - usiadła na wolnym krześle obok mnie.
   - Gdzie zgubiłaś chłopaków? - zapytałam, przyglądając się jej jak przesuwała szczupłym palcem wzdłuż szyjki butelki.
   - Zaraz przyjdą... - mruknęła, po czym zaśmiała się cicho pod nosem. - Mówi się, że to dziewczyny spędzają dużo czasu w łazience na szykowanie się... Mhm... Weź czekaj na nich, to chyba wrośniesz w podłogę.
   - Chyba nie jest aż tak źle - powiedziałam, po czym wykazałam na schody - spójrz, już idą.
   Lysander zatrzymał się na przedostatnim stopniu, a Leo nieco wyżej od niego. Białowłosy miał na sobie błękitny podkoszulek, na który narzucony miał swój żakiet i ciemne dżinsy typu rurki. Leo natomiast miał swoją jedwabną koszulę, czarną marynarkę i czarne spodnie. Kiedy zaczęli się rozglądać, pomachałam w ich stronę by nas zauważyli. Chwilę później siedzieliśmy w jednym z boksów z boku sali. Rozmawialiśmy o różnych neutralnych rzeczach, co chwilę wybuchając śmiechem. W pewnym momencie dostrzegłam wychodzącą z toalety ciocię. Przeprosiłam znajomych i ruszyłam w jej stronę.
   - Tu jestem - szepnęłam jej do ucha, łapiąc ja po bokach, na co ona cicho pisnęła lekko podskakując.
   - Nie strasz mnie tak! - odetchnęła głęboko, trzymając dłoń na piersi. - Doprowadzisz mnie do zawału!
   - Za młoda jesteś na zawał - zaśmiałam się cicho. - Nie będziesz zła, jeśli pójdę tam do znajomych? - zapytałam niepewnie wskazując na miejsce, gdzie siedziała cała roześmiana trójka.
    - Jasne... Nie ma problemu - uśmiechnęła się do mnie delikatnie, po czym dodała żartobliwie - Tylko mi się nie upij...
    - Tak jest! - przyłożyłam palce do skroni w geście salutu i odmaszerowałam.
    - ...I ja wtedy do niego: "No weź się zapytaj, co ci szkodzi..." i czaicie, że się zapytał? - Lysander wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a ja nie mogąc się powstrzymać zaśmiałam się cicho pod nosem.
    - A o kim mówicie? - zapytałam siadając obok Gwen.
    - O Kastielu... Kiedyś jak byliśmy mali podpuściłam go żeby się zapytał takiej jednej dziewczyny, czy pójdzie z nim na "randkę"... Od tamtej pory nie chce się od niego odczepić...
    - Czekaj... czy ty czasem nie mówisz o Amber? Siostrze Nataniela? - zapytałam zaskoczona, ponieważ przypomniało mi się, jak kiedyś Rozalia mi wspominała o tym, że blondynka podkochuje się w Kastielu od dzieciństwa. Raz nawet ta dziewczyna zrobiła mi awanturę na pół korytarza, tylko dlatego, że czerwonowłosy co chwilę mnie zaczepiał.
    - Hahahah... Tak... Do dzisiaj mi to wypomina - westchnęła cicho, biorąc łyk piwa.
    - Biedny Kastuś... - mruknęłam cicho, śmiejąc się pod nosem.
    Wypiliśmy jeszcze po kilka drinków, rozmawiając, żartując i co chwilę wybuchając śmiechem. W końcu kiedy spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest grubo po pierwszej w nocy stwierdziłam, że trzeba się zbierać. Niechętnie wstałam z wygodnej sofy i zaczęłam się rozglądać za ciotką. Kiedy nie zauważyłam jej przy barze, zajrzałam do łazienki, ale tam kobiety również nie było. Dopiero przy wejściu do toalety dostrzegłam ją z owym wysokim mężczyzną z długimi włosami jak tańczyli na parkiecie. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, po czym pomachałam do niej z daleka nie chcąc jej przeszkadzać. Gdy mnie dostrzegła pokazałam jej na migi, że idę na górę. Kiwnęła nieznacznie głową, by zaraz po tym wtulić się na powrót do szyi szatyna.
    Gdy w końcu znalazłam się w swojej sypialni, z ogromną ulgą pozbyłam się wysokich butów, odrzucając je niedbale pod drzwi. Wzięłam szybką kąpiel, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do niebywale miękkiego łóżka. Szumiący mi w głowie alkohol i zmęczenie podróżą sprawiło, że zaraz po tym jak wtuliłam twarz w pachnącą, mięciutką poduszkę zasnęłam.

8 komentarzy:

  1. Supcio rozdział. Mam dziwne wrażenie, że wydarzy się coś ciekawego podczas tego wyjazdu.
    Czekam niecierpliwie na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne jak zwykle :D Ciekawi mnie ten mężczyzna. Kogos mi przypomina :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty potworze! Jak mogłaś to zrobić! Ubrałaś Lysandra w RURKI!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, zaraz... Że co? Ekhm... ~Jakby tu ten....~
      Dlaczego zaraz potworze? Rozumiem.. urodą nie grzeszę, ale aż tak? Hahahah
      Jeśli chodzi o męskie rurki to chyba mamy "nieco" inne wyobrażenie tego ;D Moim zdaniem jeśli nie są tragicznie obcisłe, a wręcz nawet troszeczkę duże to wygląda to naprawdę okej :)
      Jednakże jeśli cię to nie przekonuje to wybacz mi ten błąd... Po prostu wydawało mi się, że te spodnie będą dla niego w porządku... :D
      (następnym razem będę o tym pamiętać by go w to "nie ubierać" ;P

      Usuń
  4. Supcio. Czekam na nn. Weny^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do LBA! Więcej tu:http://amoursucrette.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award.html ♥ Należy ci się za świetne rozdziały i przepiękną fabułę :)
    Świetny rozdział, jejku jeszcze dodatkowo z Lysiem.. No bosko ♥ Lys, tak ubrany na luzie, ulala a Leo też taki gentelman, że łooo matko. Kocham ich oboje, są świetni. Hahah a ciotka też dobra, szybko poszło ciekawe co będzie dalej z jej nowym przyjacielem :D Jej dziewczyno, mam nadzieję, że tak jak mówiła Gwen, nie będzie nudy na tym wyjeździe. Jestem taka ciekawa, co będzie dalej. Może jakaś sena romantico, Lysuś i Liwia.. Ach jak pięknie to się układa w mojej głowie! On ją obejmuje w świetle gwiazd, odchyla głowę lekko w bok i patrzy przenikliwie w jej oczy.. a ona rumieni się, odwraca wzrok by jednak zaraz powrócić spojrzeniem i...
    Boże nie każ mi się domyślać!
    Pisz szybciutko, jak zwykle życzę wenyyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku... Dziękuję <3 Czuję się naprawdę zaszczycona *___*
      Hahah... Miałabym świetną zabawę pisząc o Liwii i Lysandrze i dodatkowo zadowoliłabym czytelników (na czym mi niezmiernie zależy), ale niestety muszę cię troszeczkę rozczarować, ponieważ to co układa się w mojej głowie niestety nijak się ma do tego co proponujesz. JEDNAKŻE obiecuję, że sceny romantyczne, zazdrości i mała intryga na pewno się znajdzie w kolejnych rozdziałach.
      Wkrótce się wszystkiego dowiesz :)
      P.S. Kurcze... Odebrałaś mi możliwość nominowania Ciebie... A na 100% znalazłabyś się na początku nominowanych... ;C

      Usuń
  6. Ciekawy rozdział :) szkoda że Kastuś nie pojechał z nimi :(( ale tak jak jedna z czytelniczek też mam takie przeczucie że coś się wydarzy na tym wyjeździe.. heh ciekawe czy jej ciotka będzie miała jakiś romans z tym facetem, przydałoby jej się bo cały czas praca i praca ;p ale rozdział naprawdę super, stworzyłaś w nim świetny klimat <3 kurczę już nie mogę się doczekać następnego. Życzę duuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń